sobota, 27 stycznia 2024

(SuroVital) CoCoa KETO Raw Dark Keto Chocolate ciemna 60 % z Peru z olejek kokosowym

Gdy przyszło mi sięgnąć po dzisiaj prezentowaną czekoladę... już - stety-niestety - wiedziałam, czym jest dieta keto. W moim odczuciu? Czymś okropnym. Dieta tłuszczowa bez węglowodanów? Podziękuję. Kupując tę czekoladę pomyślałam, że po prostu z ciekawości zobaczę, czym jest czekolada keto jako że na pierwszy rzut oka nie wyglądała podejrzanie. Co prawda posłodzono ją erytrytolem, którego nie lubię, ale zamawiając uznałam, że dam szansę. Po (Surovital) CoCoa Keto Krem Kakaowy, który otrzymała gratis, dotarło do mnie, jak wielki błąd zrobiłam.


(SuroVital) CoCoa KETO Raw Dark Keto Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 60% surowego kakao z Peru ze sproszkowanym olejem MTC z kokosa, słodzona erytrytolem (bez cukru).

Po otwarciu poczułam mocno kokosowy zapach. To świeże, wręcz rześkie wiórki kokosowe i słodkawa w naturalny sposób miazga kokosowa, ale też przemykający olej kokosowy. Do głowy przyszło mi kokosowe cappuccino. Słodycz kokosa wzmocnił karmel, przechodzący w melasę. W oddali zaznaczyła się soczysta ziemia i odrobina dymu, wywołanego palono-melasową słodyczą. I jakby... karmelizowanym kokosem? Do tego odnotowałam kwaśność soku czy raczej napoju pomarańczowego.

Matowa tabliczka była twarda, ale wcale tak głośno nie trzaskała przy łamaniu. Wydawała raczej masywne chrupnięcia, a jej przekrój sugerował ziarnistość i proszkowość.
W ustach, po tym jak przez dwie-trzy sekundy nie działo się z nią nic, rozpływała się raczej w tempie umiarkowanym. Okazała się gładka, niemal śliskawa i bardzo oleista. Przypominała taflę zrobioną z oleju. Pokrywała podniebienie oleiście-wodnistą smugą i znikała jak woda; przyspieszała rozpuszczanie się dopiero pod koniec. Pozostawiała usta otłuszczone.

W smaku pierwsza rozbłysła słodycz. Wydała mi się wręcz dojmująca. Należała do karmelu i kokosa. Kokos tchnął rześkość, soczystość i po chwili pomyślałam o jakby karmelowym, karmelizowanym kokosie?

Słodycz zarysowała się... na początkowo mdłym tle. W końcu pojawił się tam... jakby piasek rozgrzany słońcem, który nieco rozgrzewa gardło i język oraz... zimne ognie? Olej kokosowy zaznaczył swoją obecność.

Przemknął kwasek. Najpierw wydał mi się cytrynowy, potem też lekko kokosowy, a następnie przez moment niedookreślony. Z czasem jednak wyklarowała się jakby siarka, coś niespożywczego... Co jednak z czasem utonęło w cytrynie. Cytrynie i soku pomarańczowym?

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pomyślałam o nasączonej cytryną ziemi. Wyobraziłam sobie czarną, mulistą ziemię. Rozgościła się w niej lekka goryczka oleju kokosowego. Za sprawą ziemi gorzkość nagle rozkręciła się, dominując kompozycję. Wyszła ciężko - nie była to tylko gorzkość kakao. Ono jednak miało całkiem sporo do powiedzenia, wtłaczając jeszcze kwasek i cierpkość kakao surowego... Uładzonego smakiem wiórków kokosowych i... przechodzącego w jakby kokosowe cappuccino - nieco lurowate i... posłodzone wanilią?

Co jednak potem zeszło się z jakby wodnistą słodyczą. Mimo echa wody, była bardzo wysoka i aż przenikliwa. Do głowy przyszedł mi aloes. Po dłuższym czasie wyklarował się jej słodzikowy wydźwięk, wgryzający się też w goryczkę. Pomyślałam o okropnie i nijako słodkiej wodzie, przemieszanej z karmelem i syropem kokosowym. Może... miodem, ale... jakimś dziwnym, kokosowym? Roślinnie-rześkim?

Sucha, rozgrzana ziemia wróciła... nie była jednak już zbyt jednoznaczna, a z lekką naleciałością... korzenną? Sugestia ostrości połączyła ziemię czarną, mulistą z tą suchą jakby nieco cynamonową mgiełką. Znów trochę to przypiekło, wraz z przesadzoną, irytującą słodyczą, w język.

Po zjedzeniu został posmak oleju kokosowego, mdłych wiórków kokosowych i ziemi. Do tego czułam słodycz o niedookreślonym charakterze. Była wysoka, męcząca, ale jakaś wodnista z charakteru. Cierpkość i goryczka wydawały się przy niej bardzo dosadne.

Czekolada nie posmakowała mi, a konsystencja wydała mi się obrzydliwa. Śliska tabliczka z oleju była okropna. Smak... Miał i lepsze nuty, np. ziemię, ogólną kokosowość, ale też odpychające elementy takie jak za duża ilość oleju kokosowego i wodnista, a silna i irytująca, nijaka słodycz. I tak jednak smak był lepszy niż struktura.
Zjadłam 3 kostki - gdyby nie tłustość, oleistość może mogłabym więcej, ale i tak... poznałam, czym jest czekolada keto i wolałabym żyć w niewiedzy. Zdaję więc sobie sprawę, że jako produkt keto to pewnie jest względnie przeciętne, ale czekolada jak dla mnie - keto czy nie - ma przede wszystkim smakować.
Mama spróbowała tylko trochę i oddałyśmy ojcu. Podsumowała: "O smaku tej czekolady w zasadzie nawet nie ma co mówić. Taka po prostu zwyczajnie niesmaczna, nie budząca skrajnych emocji. Konsystencja za to okropna, wcale nie czekoladowa, a jakby tabliczka z oleju, aż dziwne, jak to zrobili. Ale jak to ma być keto - dieta tłuszczowa, tak? - , to może i zrozumiałe".


ocena: 5/10
kupiłam: octochocolate.pl
cena: 11,60 zł (za 40g)
kaloryczność: 521 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: nieprażone ziarno kakao, substancja słodząca: erytrytol, tłuszcz kakaowy, sproszkowany olej MCT z kokosa (olej MCT z kokosa 70%, błonnik z akacji 30%), sproszkowany miąższ kokosowy, wanilia Bourbon

2 komentarze:

  1. Ciekawi mnie, jaka była w takim razie reakcja Twojego ojca, pytałaś go o wrażenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykręcił się odpowiedzią, że ogólnie "nie lubi ciemnych, a ta jakaś mało słodka była".

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.