niedziela, 14 stycznia 2024

A. Morin Edition Limitee Mexique Soconusco 70 % ciemna z Meksyku

Każdy zakup z zagranicznej strony rozważam przez kilka dni. Czekolady zawsze wybieram wówczas starannie, patrząc na zawartość i regiony, ale różnych producentów. Celuję w obiecujących, a mi nieznanych, niedostępnych w Polsce. Daje mi to możliwość rozeznania i nie władowania się w kilka potencjalnie podobnych, niesatysfakcjonujących tabliczek (co mogłoby się zdarzyć, gdybym zamówienie złożyła bezpośrednio u producenta). Stało się tak i tym razem, gdy robiłam duże jesienne zamówienie, a główną motywacją, by zrobić to właśnie na stronie Chocoladeverkopers była dzisiaj przedstawiana czekolada. Morina, jednego z moich ulubionych producentów, w zasadzie trudno obecnie zdobyć w Polsce. Zaś ja większość i tak już próbowałam. A tu... dostrzegłam limitowaną tabliczkę z kakao Soconusco, nazwanego tak od regionu, w którym rośnie. Nie mogłam jej przegapić!

A.Morin Edition Limitee Mexique Soconusco 70% to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao Soconusco z Meksyku.

Po otwarciu poczułam słodki zapach kwiatów pod przewodnictwem jaśminu. Za nim znalazły się spore, masywne lilie. Mieszały się z syropem z czerwonych owoców, który daleko w tle połączył słodycz z lekkim kwaskiem, soczystością. Pojawiła się też suszona żurawina i daktyle. Na pierwszym planie obok kwiatów rozbrzmiały migdały. Pomyślałam o gorzkich, w których skórki mają ogromny udział. Podkreśliły je drewniane meble i nuty zamszowo-skórzane, a jednak i pewna mleczna łagodność je musnęła. Jakby migdałowo-mleczny krem?

Tabliczka była twarda do tego stopnia, że kojarzyła się trochę ze skałą. Trzaskała adekwatnie bardzo głośno, acz jednocześnie w nieco kruchy sposób.
W ustach rozpływała się powoli i bardzo kremowo. Była maziście tłusta, nieco maślana i zbita, konkretna. Z czasem ujawniała lekką pylistość i znikomą soczystość.

W smaku pierwsza polała się mleczność, roznosząca subtelną, ale jakże naturalną słodycz. Wydało mi się to wręcz urocze.

Przemknęła goryczka. Goryczka migdałów? Migdały ze skórkami ośmieliły się i wyszły na prowadzenie. Podkreśliły je drzewa... I drewno suche, meble drewniane. Odnotowałam lekko drapiący motyw starych książek. Może z echem korzenności?

Słodycz też zrobiła się bardziej drapiąca. Przez chwilę pomyślałam o ciemnym miodzie, np. gryczanym, acz po chwili pojawiły się kwiaty. Tchnęły w kompozycję rześkość, lekkość. Pomyślałam o kwiatach pokrytych rosą.

A do tego o drzewkach owocowych, które może chwilę wcześniej zmoczyła mżawka. Do głowy przyszły mi brzoskwinie - konkretniej polskie o niemal białym, soczystym miąższu i odmiana "brzoskwinie białe". Wprowadziły drobny kwasek, a słodycz na zasadzie kontrastu jeszcze wzrosła za sprawą aż słodko-mdłych, nieco soczyści-wodnistych gruszek konferencja.

Kwiaty otuliły drzewa. Mleczność zaczęła przechodzić w owsiankę, jakieś płatki ryżowe na mleku i ryż na mleku. Takie, do których dodano żurawinową, słodko-soczystą masę. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa znacząco wzrosła soczystość.

Mleczność zmieniła się wtedy niemal zupełnie w kwiaty: jaśmin i jasne, białe oraz ecru lilie. Migdały też zaczęły łagodnieć, przeistaczając się w słodką pastę migdałową. Miazgę z migdałów posłodzoną nieco pikantnawo-drapiącym miodem o ciemnym kolorze.

Do masy migdałowej i miodowo-kwiatowej słodyczy dołączył syrop kwiatowo-migdałowy... I syrop kokosowy? Nie taki naturalny, bardziej o smaku, niemal likierowy i bardzo słodki. Acz z leciuteńką goryczką.

Goryczce pomogła soczysta cierpkość czerwonych owoców. Wyobraziłam sobie kwaskawą masę duszoną z żurawiny, wiśni i czerwonych porzeczek. A także syrop z tychże owoców. Z czasem drapiący motyw i drzewa zasugerowały też żurawinę w suszonej formie. Nagle doskoczyły do niej słodkie, wilgotne a suszone daktyle.

Migdały wydawały się pozbawione skórek. Przemieszały się ze śmietankowo-maślanym echem. Choć one złagodniały zupełnie, gorzkość wciąż trwała. Zadbały o to drewniane meble ze skórzanym obiciem. Do tego zamszowo-dymna goryczka, jakby nieco ciepła? Korzenna?

Na końcówce wysforowały na podium migdały. Choć wciąż łagodne, to jednak chyba z przywróconą skórką. Znalazły się w towarzystwie bardzo słodkich, acz lekko soczystych, drapiąco-mulących daktyli.

W posmaku została suszona żurawina, syrop z czerwonych owoców oraz słodycz kwiatowo-daktylowa, bardziej drapiąca i nawet trochę ciężka. Mimo to, rześkości nie brakowało. Do tego czułam słodką masę migdałową, jakby migdałowy syrop i trochę gorzkawego drewna. Przy nim trwała nuta starych książek i miękkiego zamszu. Ich goryczka wydała mi się zahaczać o dym i korzenność.

Całość była smaczna i ciekawa. Niby drapiąco słodka, ale nieprzesłodzona mimo wysokiej słodyczy. Kwiaty takie jak jaśmin i lilie oraz masy, syropy z czerwonych owoców, suszone owoce wyszły ciężkawo i rześko jednocześnie. Miodowe zapędy, migdałowo-miodowa masa i kokosowo-migdałowe syropy zacnie zgrały się z drewnem, drewnianymi meblami i książkami. Te co prawda nie zapewniły wysokiej gorzkości, ale na brak gorzkości narzekać nie mogę. Suszone daktyle, owsianka i ryż na mleku, pewna mleczność to intrygujące nuty. Mleczność zmieniająca się w kwiaty, końcowo trochę skóry i zamszu zacnie zgrały się z owocami. Żurawina i inne czerwone wystąpiły głównie w wersji duszonej, syropowej, ale wyłapałam też bardziej rześkie białe brzoskwinie i gruszki.

W pewnym sensie przypominała Chapon Mexique Soconusco Torrefaction Moyenne / Conchage Moyen 75% o nutach mleczno-maślanych, kwiatowego miodu, orzechów i migdałów - zwłaszcza migdałów w różnej formie w tym pasty, drzew czy owoców - także brzoskwiń i innych. Wyszła jednak bardziej korzennie i jak maślano-cynamonowa bułeczka. Obie słodkie, acz Morin wydał mi się cięższy, w bardziej drapiący sposób, a jednocześnie mniej gorzki. Co nie znaczy, że mniej pyszny.
Bardzo, bardzo odlegle przypomniała mi Cuna de Piedra 85% Mexican Cacao from Soconusco, Chiapas pełną suszonych owoców i owoców żółtych, z przebłyskiem wiśni, a także maślanością i drzewami. Podlinkowana była znacznie kwaśniejsza, bardziej owocowa, a jednak podobnie łagodna i słodka mniej więcej tak samo mocno, ale za sprawą owoców - co jest o tyle ciekawe, bo przecież różni je zawartość kakao.


ocena: 9/10
cena: 5.95 € (około 27 zł; przecena)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: chciałabym

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.