poniedziałek, 16 grudnia 2019

pierniki norymberskie Wicklein Burggraf Feine Nurnberger Oblaten-Lebkuchen mit feiner Schokolade

Nie znam się specjalnie na piernikach, acz mimo że nie są to słodycze w moim stylu, nigdy nie żywiłam do nich niechęci (dowód? Krakuski Pierniki Królewskie o smaku śliwkowym). Wręcz przeciwnie - gdy na jakiś imprezowo-gościnowych stołach dawniej były one wśród różnych ciastek z marmoladami, delicjami i paluszkami / przekąskami na słono, najbardziej prawdopodobne było, że właśnie po pierniki sięgnę. Z nadzieniem, w polewie? W zasadzie obojętne, jedynie do pierników Kopernika mi nie po drodze, bo kiedyś nacięłam się na ich paskudy w pięknym opakowaniu, a jakieś czyste kupiłam do własnej potrawki "korzenne śledzie" i spróbowane same też mi nie odpowiadały. Tradycyjnych norymberskich nie jadłam nigdy, a zapytana przez Mamę, czy wiem, jakie to, zainteresowałam się. Co, w końcu ciastka duńskie ostatnio były, czas na jakieś inne "słodyczowe miejsce". Na opłatku, wilgotne, z orzechami, wyjątkowo mocno przyprawione? Brzmiało dobrze. W sklepach widywałam jednak głównie w glazurze / lukrze, toteż nie kusiły. W końcu jednak, gdy zobaczyłam w ciemnej czekoladzie, ciekawość, co to właściwie jest, wzięła górę.

Wicklein Burggraf Feine Nurnberger Oblaten-Lebkuchen mit feiner Schokolade to pierniki z orzechami (14%) i skórką pomarańczową w czekoladzie ciemnej.

Po otwarciu uderzył mnie piękny zapach charakternie przyprawionego piernika i goryczki ciemnej czekolady. Ta miała wydźwięk palony i jakby sama w sobie piernikowo-kawowy. Z przypraw na pewno czułam cynamon, pieprz kardamon i bukiet, który wpisywał się w korzenną słodycz. Ogrom orzechów, zwłaszcza włoskich i migdałów, też walczył o pierwszoplanową rolę, a wszystko do boju zachęcała goryczkowato-soczysta pomarańcza.

Pierniki były idealnie, bo minimalnie natłuszczone, a przy tym wilgotne i mięciutkie. Trochę się kruszyły. Świeży opłatek trzeszczał, miał skłonność do mięknięcia w ustach, bo tak to zawilgocony nie był. Czekolada to warstwa pokaźnej grubości. Wystarczył rzut oka na przekrój, by zobaczyć, że nie oszczędzano ani na dodatkach, ani na przyprawach.
W ustach pierniki okazały się się sprężyście-puszystym ciastem, szybko cudownie rozchodziły się na gęstą papkę (mi przyjemność sprawiało jakby wysysanie z nich powietrza i "soków", haha), czekolada na gęstawo-wodnisty krem, a opłatek troszeczkę chrupał i też się rozpływał. Sama masa piernikowa sprawiała wrażenie lekkiej, spulchnionej i średnio przemielonej, trochę ogółem trzeszczącej. Tłustości nadawała jej czekolada i orzechy, stojące też za pewną sprężystością, miąższystością, zaś pomarańcza odpowiadała za soczystość.
Dodatki, bardzo świeże i chrupiące były średniej, a więc doskonałej dla tego produktu wielkości. Orzechy świeże, skórki przy nich się zdarzały, a skórki pomarańczy były dość twardawe, podsuszone, ale z czasem przybierały na wilgoci i soczystości.

W smaku sama czekolada raczyła przyjemną paloną gorzkawością nasuwająca na myśl kawę i piernik, by następnie piernikowo zabrzmiało samo wnętrze.

Pierniki okazały się bardzo słodkie. Po silnej słodyczy, rozniósł się łagodniejszy, ciastowo-biszkoptowy motyw, na stałe harmonijnie zespojony z orzechami i soczystą pomarańczą.
Ogólnie całość wydała mi się delikatnie orzechowo-migdałowa, w czym ujawniła się lekka, przyjemna gorzkość. Słodycz wprawdzie cały czas przewodziła, miała wydźwięk pudrowy i palony, nasuwający skojarzenie z cukrem pudrem i jasnym miodem, ale i lekka sztuczność w niej pobrzmiewała. Czułam ją głównie, gdy jadłam kawałki, z których wcześniej zgryzłam czekoladę i opłatek. Doszukałam się wtedy także marcepanowej sugestii.

Po chwili nadciągnęły piernikowe przyprawy. Powiedziałabym, że z imbirem i cynamonem na czele. Anyż parę razy aż wywołał efekt odrętwienia języka. Przyprawy czekały grzecznie, bardzo nasilając się dopiero w połowie.

Nuta soku ze świeżej pomarańczy nadała temu charakteru, a także smakowitej rześkości. Chwilami trochę przełamywała wszystko delikatnym kwaskiem.

Nuty orzechów i pomarańczy oczywiście nasilały się przy ich kawałkach, ciamkanych i rozgryzanych. Spośród pierwszych dominowały gorzkawe włoskie i migdały, choć jak się skupiłam, czułam również łagodniejsze (laskowe i nerkowca).
Skórka była lekko goryczkowato-słodka i soczysta.

Przyprawy po nich jeszcze bardziej się nakręciły, uderzając korzenną ostrością i goryczką.
Czułam ostry, drapiący w gardle i nosie pieprz, rozgrzewający imbir, chłodząco-szczypiący anyż i słodko-goryczkowaty cynamon, goździki. Kardamon? Gałka? Byłam pewna, że czuję ich cały bukiet. Raz i drugi trafiłam na coś bardzo gorzkiego, choć tu odstawiałabym jakąś zbitkę z morelowych pestek z percepanu (?).

Rozgryzane na koniec kawałki dodatków genialnie łączyły się z przyprawami i słodko-goryczkowatą pomarańczą.

Opłatek nieco neutralizował swoim pszeniczno-papierowym smakiem. Miałam wrażenie, że trochę podkręcał pudrowość (tak swoją drogą, dla mnie to nowość - wydał mi się strasznie dziwnym tworem).
Pod koniec ostra korzenność i słodycz aż drapały w gardle.

Po wszystkim pozostała przyjemna pikanteria piernikowych przypraw, w tym głównie pieprzu i imbiru, odrętwienie języka od anyżu, a także słodycz zmieszana z naturalną pomarańczą. Była nieco zbyt silna ogółem, że aż serce mi przyspieszyło i trochę mnie od tego wszystkiego zemdliło (kumulacja słodyczy i przypraw?), ale gorzkawa nuta kakao ratowała sytuację. Czułam także orzechowy miks, już niejednoznaczny, ale też gorzkawy.

Z gorzką herbatą świetnie było je jeść. Miałam wrażenie, że przyspieszała nasiąkanie pomarańczy, rozkręcając jej soczystość. Słodycz była dzięki temu jeszcze łatwiejsza do zniesienia, a przyprawy zostały podkreślone.

Wraz z jedzeniem wprawdzie zaczęłam je postrzegać jako przytykające, a słodycz za denerwująca, ale nie na tyle, by nie jeść dalej.

Pierniki bardzo mi smakowały, choć mam pewne zastrzeżenia. Na pewno muszę pochwalić lekkość, wilgotność i to, jak połączyły rozpływanie się na papkę z tym, że było na czym zawiesić ząb. Wierzch i spód neutralizowały nieźle słodycz, która niestety raz, że była za mocną, to dwa - nie była mocną stroną. Na szczęście przyprawy - bogata mieszanina - nadrabiały. Także dodatki wyszły wyraźnie i w sowitej ilości.
Gorzkawości różnego rodzaju wyszły smacznie, ale jakość widzi mi się lepsza, np. percepan - no dlaczego? Gdyby tak jeszcze bardziej migdałów-marcepanowo było... Mmm.


 ocena: 8/10
kupiłam: Auchan
cena: 9,99 zł (za 200g)
kaloryczność: 407 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: mąka pszenna, 13 % czekolada ciemna (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa), orzechy (laskowe, włoskie, migdały, nerkowca), percepan (pestki moreli, cukier, syrop cukru inwertowanego, skrobia ziemniaczana), syrop glukozowo-fruktozowy, skórka pomarańczowa, środek utrzymujący wilgoć: sorbitol, suszone figi, przyprawy (zawierają cynamon), skrobia ziemniaczana, syrop cukru karmelizowanego, lecytyna słonecznikowa, przecier jabłkowy, gluten z pszenicy, substancje spulchniające: wodorowęglan sodu, węglan potasu; białka mleka, mąka ryżowa, skoncentrowany sok z cytryny, skrobia woskowa kukurydziana, sól, jaja w proszku, zagęszczacz: pektyna

10 komentarzy:

  1. Nigdy nie jadłam pierniczków Norymberskich ale po Twoim opisie jestem pewna że by mi posmakowały ^^ uwielbiam miękkie i wilgotne pierniczki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też pierwszy raz i naprawdę Ci je polecam! Te konkretne, bo innych nie znam. Tylko... Naprawdę są dość ostro-korzenne.

      Usuń
  2. "Jedynie do Torńskich Katarzynek mi nie po drodze" - mnie nie tylko do nich (btw, razem z piernikami jadłaś literę), ale do wszystkich sucholców. Po pierwsze nie cierpię pierników Kopernika, do drugie nie cierpię, a wręcz nienawidzę pierników ozdabianych lukrem, spotykanych np. na jarmarkach. Te gówna są twarde jak dachówki, i to nie żart.

    Niestety te Twoje wyglądają mi na twarde, zwarte i suche. Bardzo takich nie lubię. Twoje słowa o nawilżeniu i delikatności za grosz nie pasują mi do tego, co widzę. Dziwne pierniki. Musiałabym chyba zobaczyć nagranie chwili przełamania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aa, ja myślałam w sumie, że wszystkie Kopernika to Katarzynki (a właściwie nie myślałam, pisałam pewnie z automatu jakoś dziwnie, mając na myśli Kopernika ogółem), ale nie po drodze mi z marką, chciałam tylko zaznaczyć, że w sumie niewiele jadłam (ale nie mam zamiaru więcej).
      Twarde, suche, niekorzenne i w lukrze - wszystko, co kocham! Też powinnaś pokochać!

      Ej, one ani trochę nie były twarde! Uginały się jak mięciutkie poduszeczki. Właśnie też mnie tym zaskoczyły.

      Usuń
    2. PS Bykas poprawiony (dzięki za uważne czytanie!).

      PS2 Te pierniki to zacne kapcie - tak pomyślałam, lata świetlne nie jadłam, to mi od razu na myśl nie przyszły, że trochę jak takie "bułeczki mleczne" itp. (tylko jakieś takie lepsze) z dużych worków. To chyba najtrafniej oddaje ich miękkość.

      Usuń
    3. Twój PS2 to czekolada mleczna na moje serce <3

      Usuń
  3. Jeśli jem pakowane pierniki to przeważnie są to katarzynki albo w polewie albo bez. W lukrze nie przemawiają do mnie... nświęta zaś kupuje je na wagę w cukierni Sowa takie duże serca i krajanke piernikowa. Kostka oblana czekolada deserowa przełożona powidłami. Jest bardzo wilgotna i pyszna.
    Tepierniczki mogłyby do mnie przemowic skoro nie są suche ale słodycz mogła by mnie przerosnac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy, jak masz milkowy dzień, a to i tak nie jest słodycz tak wysoka jak w Milce, mogłabyś znieść.
      Ale doświadczenie w piernikach to masz spore, co? :D

      Usuń
  4. Doświadczenia nie mam :P kiedyś kochałam tylko pierniczki alpejskie z nadzieniem jabłkowym i czekoladą milki. Tęsknię za nimi bo były miękkie i aromatyczne :/

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.