Dzieląc zamrażarkę z Mamą, która latem dzień w dzień zjada pół pudła 0,5 litrowych lodów, nam obu obiecałam, że nie będę zawalać miejsca, robić paroletnich przestojów itp. Miałam zamiar względnie systematycznie wyjadać to, co kupowałam. Szło mi średnio. W końcu uznałam, że trzeba wreszcie zjeść kupione rok wcześniej, a nie ciągle odkładać je w czasie. Mama namawiała mnie, bym kupiła sobie (wówczas) nowość Grycan - smak solony karmel, bo jej smakowały mimo że autentycznie były słone (przez co pomyślała, że mogą mi smakować). Ja jednak nie lubię lodów tej marki (wyjątkiem są chałwowe, przez które zdycham od cukru, gdy już je jem), a solony karmel... Wydał mi się ryzykownym smakiem, bo obecnie (i na moment pisania, i publikacji) wszystko jest mi za słodkie / za słone. Dzisiaj prezentowane lody jednak przez to namawianie Mamy zaległy mi w głowie i denerwowały swoją obecnością. Bałam się kumulacji cukru i soli, ale uznałam, że jak już kupiłam, trzeba zjeść. Pozytywnie nastawiało tylko podobieństwo tej linii Gelatelli do smaków Haagen-Dazs i to, że np. Kruche Ciasteczko Cookie były genialne, a Belgijska Czekolada bardzo dobra.
Gelatelli Premium Słony Karmel Lody karmelowe z kawałkami karmelu to "lody karmelowe z sosem o smaku słonego karmelu (10%) i kawałkami słonego karmelu (8%)".
Lody pachniały słodko: wyraziście słodko-mlecznie i cukrowo-karmelowo. Były w tym, że tak powiem, konsekwentne, harmonijne. Kojarzyły mi się z mlekiem z tubki.
Gęsta i kremowa, dziwnie proszkowa masa rozpuszczała się wolno. Cechowała ją tłustość śmietanki, jednak miałam wrażenie, że była trochę wodnista (przez mleko odtłuszczone?), a mimo twardości, dodatkowo rozrzedzał ją sos. Lody nie były więc zbite.
Sos okazał się raczej rzadkawy, lejący i trochę wodnisty. Ciągnął się i lepił. Jego ogromną ilość przeplatała całą masę, z czasem coraz bardziej się z nią mieszając. Odebrałam go jako śliski. Niezbyt mi się podobał.
Jem lody bardzo topiące się, toteż kawałki karmelu, póki do nich doszłam, też się nadtapiały. Raczej miękkawe, lekko pochrupujące jak z natury suche, ale rozmokłe i już rozpuszczające się, krówki z grudek cukru. Jawiły mi się jako jaśniejsze, scukrzone grudki w sosie, bo przy nim jakoś się trzymały. Przez to o ilości aż nie umiem się wypowiedzieć. Raczej tak średnio dużo. Skonsultowałam z Mamą - nie zwróciła na nie uwagi, więc obstawiamy, że było mało i właśnie wtapiały się w resztę (gdy Mama je kończyła, kręciłam się w pobliżu, zaglądając jej przez ramię i wyjaśniając, że czyham na kawałki karmelu, ale jakoś specjalnie go nie znalazłyśmy - może ze trzy-cztery wyraźnie kawałki).
Lody od pierwszej łyżeczki uderzały cukrem. Szybko jednak rozchodził się także mocno mleczno-śmietankowy smak. Wydało mi się to nie tyle głębokie, co stężone. Niestety szybko odnotowałam też mleko w proszku. Wysunęło się na pierwszy plan.
Mieszało się to w proporcjach równych, toteż pomyślałam o mleku wręcz zagęszczonym cukrem, zacukrzonym do granic możliwości mleku skondensowanym i mleku z tubki oraz...
... Gdy tak masa lodowa zaczynała się coraz bardziej mieszać z sosem... O kajmaku. Mleko z tubki o smaku karmelowym lub kajmak wymieszany z mlekiem w proszku i bonusowym cukrem.
Sos karmelowy smakował jak... jak cukrowo-maślany karmel czy właśnie bardziej kajmak (lub toffi?). Był przeraźliwie słodki, a całości podyktował klimat mleka z tubki o smaku karmelowym. Soli przy nim doszukałam się dosłownie odrobiny... Bardziej życzeniowo.
Czyżby kawałek się znalazł? |
Wszystko zacukrzało natychmiastowo. Pozostawał po tym nieprzyjemny posmak mleka w proszku i słodkiego, skondensowanego mleka z tubki o smaku karmelowym.
Lody uważam za niewypał. Zarówno, gdy chodzi o jakość, jak i smak. Były karmelowe, owszem, ale soli tam nie czuć. Gdyby to był chociaż mocno palony karmel... A to nie, taki cukrowo-kajmakowy. Podobało mi się, że karmel topił się, nie był kamieniami bez smaku, ale z plusów to tyle. Dobrze, że na śmietance, ale czuć, że próbowali zaoszczędzić na reszcie. Waliły mlekiem w proszku (po co dodawać do lodów mleko w proszku?!), a odtłuszczone chyba dodało wodnistości. Porażka. Smak skondensowanego karmelowego (z tubki) to już kwestia bardzo indywidualna. Czuję jednak, że w innym zestawieniu mogłoby smakować.
Nawet połowy nie zjadłam, oddałam Mamie. To chyba pierwsze Gelatelli, które tak skończyły. Jej bardzo smakowały, "bo takie no... bardzo słodkie". Zapytana, jaki słodki smak czuje: "no słodki". Powiedziałam jej, że to solony karmel, na co z ulgą odparła, że soli jednak za grosz. Dopytywałam ją, czy czuła karmel... cóż... "No czego chcesz? Był tam ten karmel"; wytłumaczyłam, że tak, sos - i że ja też go widziałam / czułam, ale czy według niej smakował karmelem. "Może toffi bardziej, jakieś... mleko skondensowane". Gdy cisnęłam w kwestii samej masy lodowej, nawet nie wiedziała, o co mi chodzi ("No jak to jakie? Słodkie, jak te wszystkie lody, same w sobie są słodkie, takie same" - odnosiła się do tych, które producenci bez tołku nazywają zamiennie waniliowymi, śmietankowymi itp.). Podsumowała tak: "Karmelowe czy nie, wiesz, bardzo mi smakują. Aż je sobie zapiszę i jeszcze je kupię."
Gorsze od Haagen-Dazs Caramels Salted Caramel - zwłaszcza przez to mleko w proszku i wodnistości, ale i z racji tego, że Gelatelli były mniej słone. Kojarzyły mi się z gorszą jakościowo (prochomleko!), o wiele słodszą wersją Sol & Mar Helado Dulce de Leche (też lidlowych, które w dodatku nawet nie miały być słonokarmelowe).
Skojarzyły mi się z lodowo-karmelową wersją czekolady Lindt Creation Macarons Vanille (wybaczcie, recenzja dopiero 23.01).
ocena: 6/10
kupiłam: Lidl
cena: 8,99 zł (za 430g / 500ml)
kaloryczność: 275 kcal / 100 g; 237 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie
Skład: 32 % bita śmietana, mleko odtłuszczone, cukier, 12 % mleko zagęszczone słodzone (mleko zagęszczone, cukier), mleko zagęszczone odtłuszczone słodzone (mleko zagęszczone odtłuszczone, cukier), żółtko jaja, mleko w proszku odtłuszczone, masło solone (masło, sól), syrop cukru skarmelizowanego, syrop glukozowy, syrop cukru inwertowanego, emulgator: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych; skrobia modyfikowana, regulator kwasowości: dufosforany; naturalny aromat, sól
Nawet gdybym jadła lody to tego smaku bym nie wybrała. Sól w słodyczach raczej do mnie nie przemawia... Sól podobno podkreśla słodki smak. Wydobywa go z produktów. Z tego względu dodaje się szczyptę soli do owsianki czy kaszki żeby podkreślić ich slodyczowa nutę.
OdpowiedzUsuńNie dodaję soli do owsianki, w życiu! Mama jednak owszem i mówi, że smak jest wtedy nieco wytrawniejszy. Ponoć ogólnie sól podkreśla smaki, według mnie zabija, więc w ogóle jej nie używam. W słodyczach, z wiem z doświadczenia po wielu spróbowanych, wychodzi bardzo, bardzo różnie.
UsuńZ jednej strony lubię mleczko w tubce, ale z drugiej jak kupuje lody o smaku słonego karmelu to chce autentycznie słony karmel. Ja akurat bardzo lubię sól, ale jak dotąd jedyne lody o tym smaku w których faktycznie czuć mocną sól to te od Braci Hodurek (w Good Lood na przykład wcale soli nie czuje). Także tych na pewno bym nie kupiła, mimo że Mamie smakowały - dla mnie słony karmel ma być słony i kropka ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by robić i słodkie, zwykłe karmelowe lody i w wariancie solony karmel.
UsuńGelato Haagen Dazs, które jadłam w USA były tak przecudownie słono-karmelowe... że chyba już nigdy żadne lody o tym smaku mnie nie usatysfakcjonują. Mam jednak taką teorię, że trudno o mocno słone lody, bo przecież sól sprawia, że lód (jakikolwiek) szybciej się topi.
Mama zjada każdego dnia lody plus czy zamiast klasycznych słodyczy? Nie chcę się "licytować na mamy", ale moja wciąga takie na raz. W zeszłym roku chyba pobiła swój rekord, bo zjadła 20+ (wydaje mi się, że 24) rożków w jeden letni wieczór. Potem spacerowałyśmy razem z psami i narzekała na siebie :P
OdpowiedzUsuńParę lat temu rozważałam kupienie puszki kajmaku, bo nieustannie chodziła za mną ochota na jego smak, na szczęście udało mi się powstrzymać. Leżałaby ta pucha do dziś. Mleczka w tubkach próbowałam wyjeść dłuuugo (dwa lata...) po terminach, ale to nie są słodycze, na które ma się siłę codziennie, więc część poszła do śmieci (każdą wyjadłam minimum do połowy).
Nie wiem, jak konsystencję, ale smak mogłabym odebrać lepiej niż Ty. Brak soli uważam za pozytyw (choć niekoniecznie w wariancie, który sól obiecuje). Toffi, mleko z tubki i wanilio-śmietankowość sprawiają, że ja też mogłabym zapisać sobie nazwę lodów na kiedyś, acz nie zamierzam kupować dużych lodów.
To różnie, bo jej żołądek bardzo źle to znosi. Średnio wychodzi to tak, że jednego dnia są tylko lody, drugiego lody + słodycze ("No popatrz, wczoraj chyba zjadłam więcej, nie? No zobacz. Już tak mało zostało..."). I wtedy też narzeka na siebie w akompaniamencie dziwnych dźwięków z żołądka. :> Oj tam, na mamy można się do woli licytować.
UsuńKiedyś chciałam kupić kajmak by sprawdzić, czy na pewno znam jego smak. Nie zrobiłam tego jednak, bo... tak, u mnie też ta puszka stałaby latami i tyle. Wystarczy, że parę lat temu kupiłam mleko w tubce z kotem, by sobie przypomnieć smak dzieciństwa. Po latach postanowiłam zrobić sobie szalony dzień i zjeść / wypić (?) to mleko. Trochę połyżeczkowałam, trochę mnie zemdliło i... oddałam Mamie, nie mówiąc, ile to ma lat. Smakowało jej i... żyje!
Lody odradzam podwójnie, bo ostatnio te lidlowe strasznie się pogorszyły. Chciałam wrócić sobie do zakalcowych i... tak je zmienili (także skład, kalorie itd.), że jestem w szoku i aż nowa recenzja będzie. Strzeliłam focha na Gelatelli. "Lidl obniża ilość cukru i soli w produktach"... chyba gó**** zapychając.