wtorek, 24 grudnia 2019

Terravita Czekolada Mleczna z nadzieniem mlecznym

Czekolada z mlecznym nadzieniem nawet najwyższej jakości widzi mi się jako coś nudnego. Pomijając już fakt, że przeważnie "mleczny / śmietankowy" krem jest po prostu białym nadzieniem, które nie wiadomo z czym zjeść (w przenośni, bo najlepiej z wierzchem, czyli czekoladą; wątpię, by dodanie go np. do rosołu miało wielki sens - nie sprawdzałam). Tego palucha pokazała mi jednak Mama, a ja... jak nigdy takie jakieś zimowe opakowania, słodkie grafiki nie robią na mnie w sklepach wrażenia, tak to przemówiło. Tym bardziej, że wiedziałam, że idzie do mnie paczka od Terravity. Chciałam mieć pełniejszy ogląd ich oferty i tak coś czułam, że z racji tego, czego ja oczekuję od czekolady, spróbuję, ocenię, a resztę oddam Mamie (która z kolei uważa, że im czekolada słodsza i bardziej mleczna, tym lepiej). Od razu uspokoję Was, że jadłam to latem 2019, więc nie, rok nie trzymałam.

Terravita Czekolada Mleczna z nadzieniem mlecznym to czekolada mleczna o zawartości 32 % kakao z nadzieniem mlecznym, które stanowi 50 % całości. U mnie w formie batonika-paluszka 31 g, edycja z zimy 2018.

Gdy tylko otworzyłam papierek poczułam nienachalny, ale zadowalająco wyrazisty zapach słodziuteńkiego mleka. Taki... rodem z czekoladek dla dzieci, odrobinę waniliowy.

Paluszek już w dotyku zdradzał tłustość, łamał się lekko, z pyknięciem. Nadzienie wydawało się konkretne i gęste, choć minimalnie proszkowo-kruche.
W ustach czekolada rozpływała się łatwo i kremowo-tłusto, zalepiając w gęsty sposób.
Nadzienie kontynuowało i gęste zalepianie, i tłustą kremowość. Ono jednak było bardziej maziście-miękkie w margarynowy sposób. Odebrałam je jako zwarto-plastyczne. Obie części wydawały się spójne i mięknące w tłusto-mleczny, pełny sposób. W tym wszystkim zaplątała się lekka proszkowość, ale nie przeszkadzała jakoś specjalnie.

Sama czekolada w smaku przywitała mnie silną słodyczą i głęboko mlecznym smakiem. Po chwili dołączyła waniliowa nuta, a potem cukrowość zaczęła rosnąć.

Wraz z nadzieniem słodycz wciąż rozszerzała swe wpływy, ale na szczęście także mleczność się rozwinęła. Niestety, im mocniejszy był jej smak, tym bardziej zagłuszała wanilię, zastępując ją mlekiem w proszku. Mimo to, z wciąż docierającą waniliową czekoladą, wydźwięk był uroczy i dziecięcy. Cukier jednak zaczął zabijać ten urok dość prędko.

Bliżej końca cukrowe nadzienie brało górę nad resztą, a mieszanina mleka smakowitego z tym proszkowym zupełnie uległa, pozostawiając pole czystemu cukrowi. Zaczął drapać w gardle bez litości.

Gdy kawałek już zniknął, czułam zacukrzenie i drapanie w gardle, ale też posmak dziecięcej, mocno mlecznej czekola...dki. Bo w sumie nie czekolady. To było... kinderkowe, ale jak kinderki ze wspomnień (bo obecne wydają się mniej do siebie podobne; ciekawostka: już jako dziecko uważałam je za trochę za słodkie i wolałam... czekolady ciemne, podkradane babci).

I właśnie: całość była jak czekoladki dla dzieci ze wspomnień, a nie te, które walą cukrem i mlekiem w proszku. Paluszek Terravity był cukrowo-słodki do granic możliwości ale też mocno mleczny. Owszem, czuć mleko w proszku, ale w sumie najpierw też wanilię. Nie walił nieprzyjemnymi posmakami na kilometr (były lekkie), choć może to dlatego, że schowane pod cukrem. To chyba najlepsza czekolada mleczna z mlecznym nadzieniem, jaką ostatnimi czasy jadłam (oczywiście z tej półki). Fakt, po kostce oddałam Mamie, bo było mi już zdecydowanie za słodko (!), ale też dlatego, że szukała czegoś, co by smakowało jak kinderki sprzed lat. Przyznała mi rację, że zdecydowanie to za cukrowe, ale swoją część zjadła w parę minut (i przeżyła).


ocena: 6/10
kupiłam: Tesco
cena: 0,69 zł (za 31g - promocja)
kaloryczność: 567 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, serwatka w proszku, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii), nadzienie (tłuszcz palmowy, cukier, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz mleczny, emulgatory: lecytyna sojowa, E476; aromat)

11 komentarzy:

  1. Aż żałuję że jej nie kupiłam skoro jest taka smaczna :) Tak właśnie czułam że to może smakować jak Kinderki :D powiem Ci że dla mnie Kinderki w dzieciństwie też były jakieś takie za słodkie i mdłe przez to mleczne nadzienie, dlatego wolałam bardziej charakternego Marsa, mimo że też bardzo słodki :D ale teraz chętnie bym powróciła do kinderkowych wspomnień ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To lepiej nie kupuj Kinder czekoladek! Zobacz, też chciałam wrócić do wspomnień i się nie udało: http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2015/06/kinder-chocolate-milkinis.html
      Wydaje mi się, że na przestrzeni ostatnich kilku lat bardzo je zepsuli (jak zaczęli wydziwiać z opakowaniami).
      Lepiej szukaj Terravity z mlecznym nadzieniem, bo ona właśnie jest obecnie bliższa Kinderkom ze wspomnień niż obecne Kinder Chocolate.

      Usuń
  2. Do smaków z kategorii "biały krem" dodałabym jeszcze wanilię. Czasem "białe lody" są zadeklarowane jako waniliowe, tymczasem... no. Niemniej ja białe kremy i smaki lubię. Ogólnie patrząc, wolę je od czekoladowych/kakaowych (tę parę też czasem trudno odróżnić, podobnie jak karmel/toffi/krówkę/creme brulee).

    Lubię podłużne batonolady Terravity i jestem pewna, że i ten by mi smakował. Plebs w wydaniu znacznie lepszym niż noname'y. W ostatnim czasie zjadłam sporo słodyczy, które drapały/paliły w gardle słodyczą. Zastanawiam się, czy tak trafiłam, czy to moje gardło przeszło ewolucję czułości na cukier.

    OdpowiedzUsuń
  3. To kiedy kolejna pomarańczowa pałeczka w. mlecznoczekoladowym wydaniu? ;D Paczka już doszła? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee, jeszcze nie wysłali. Gadałam, że jakoś już w 2020, bo teraz to wiadomo, jak przesyłki...
      A na blogu to dopiero, jak wszyscy o tej pewnie zapomną. Obym tylko ja nie zapomniała (żartuję oczywiście, bo mam głowę do czekolad).

      Usuń
    2. Dobrze, że masz... Ja to nie mam nawet głowy na karku ^^"

      Usuń
    3. Ale w zasadzie tylko do jedzenia mam taką pamięć doskonałą... Wszystko inne muszę zapisywać. Czasem nawet zapominam, po co poszłam do drugiego pokoju - to tak, żeby Ci było lżej.

      Usuń
  4. Jadłam w tym sezonie zimowym. Faktycznie bardzo podobna do kinderek.
    Co do samych kinderek to muszę powiedzieć że ich jakość zależy od partii. Raz jak kupiłam to się załamałam innym razem byłam zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez takie coś w moich oczach słodycz dodatkowo traci, bo uważam, że producent powinien zawsze trzymać poziom, a nieudane linie nie powinny być puszczane do obiegu. Chyba że to kwestia, jak w sklepie itp. przechowywali, bo to bardziej prawdopodobne.

      Usuń
  5. La faktycznie to może wynikać również ze sposobu przechowywania. Albo transportu. Naprawdę jest tak i to z wieloma innymi produktami że smak zależy od partii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jogurty, serki - ok. Wszelkie produkty spożywcze typu twaróg, wędlina - spoko. Ale coś, na co producenci mają jeden przepis, często bawią się w wypisywanie składników i kalorii liczbowo po przecinkach - no tu ja oczekuję dokładności, żeby także smak był zawsze na poziomie. Nie mówię o minimalnych różnicach, bo one są i akurat do nich nic nie mam (nawet w uwielbianych przeze mnie Zotterach są). Mi chodzi jednak o to, że uważam, że producent, jak mu partia nie wyjdzie, nie powinien jej puszczać na rynek. Obstawiam, że może ją puszczać, by finansowo nie tracić. Nie podoba mi się to jednak i w moich oczach to tylko minus dla producenta / produktu. Jakoś nie chce mi się kilka razy kupować kinderek "by w końcu trafić na dobrą partię", dając tym samym producentowi zarobić na robieniu mnie w... konia.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.