piątek, 13 grudnia 2019

wafel Knoppers Black & White

Od dłuższego już czasu słodycze inne niż czekolada nie sprawiają mi przyjemności, więc po nie nie sięgam. Niestety czasem nachodzą mnie myśli w stylu: "a gdyby...", "a co będzie, jeśli...". Nie pomaga mi w tej sprawie Mama, uważająca tanie i bardzo słodkie rzeczy za te najlepsze. Kojarząc, że na Knoppersy i im podobne nigdy nie psioczyłam, a także kierując się własną logiką ("przecież to takie malutkie, co szkodzi spróbować"), kupiła mi limitowany smak. A ja miałam problem, bo z jednej strony nie miałam zupełnie ochoty na wafelka, a z drugiej... na blogu seria knoppersowa była, więc nie chciałam pominąć limitki, potencjalnie w mojej guście (lubię warianty "black & white - zwłaszcza, gdy jest nadzieja na silniejszą gorzkość).

Knoppers Black & White to "wafelek nadziewany (30,3%) kremem mlecznym oraz (29,8%) nugatowym z (1,6%) kawałkami ciemnych ciasteczek i orzechów laskowych, z jednej strony oblany polewą kakaową" od Storck; edycja limitowana.

Po otwarciu poczułam zapach nie za słodkiego, zacnie wypieczonego pszennego wafelka oraz bardzo słodką mieszaninę mleka, orzechów i "kakałko" dla dzieci.

Całość odznaczała się świeżością i poprawną jakością. Wafelka dało się połamać / podzielić, więc krótko mówiąc, nie utrudniał życia.

Wafle odznaczały się świeżością, dzięki temu w zależności od tego, jak się je jadło, chrupały albo rozpływały się przyjemnie w ustach. Były bowiem mocno wypieczone, acz lekkie i napowietrzone, trochę suche (stwierdzam to neutralnie).
Krem mleczny początkowo wydał mi się suchawo-proszkowy, lekko się obkuszał, ale bazowo pozostawał zwarty, znaczy się - trzymał się wafli. Dopiero w ustach okazał się bardzo tłusty, trochę oleisty. Wciąż proszkowy, ale bardziej puszyście. Znikał dość szybko.
Krem nugatowy z kolei był rzadkawy w kontekście spulchniono-lekkim. Łatwo go oddzielić. Najpierw jakby gładko-tłustawy, szybko ujawniał mnóstwo mikroskopijnych, napowietrzonych i lekkich ciasteczek. Kojarzyły mi się trochę z chrupkami zbożowymi (też takimi do mleka). Rozbijały i osłabiały poczucie tłustości, same chrupały lub trochę rozpływały się dzięki świeżości. Zaskoczyło mnie to, jak dużo ich tam znalazłam, ponieważ na oko nieźle się kamuflowały. Wszystko to w przeciwieństwie do orzechów laskowych, których było parę drobinek. Nie wnosiły zbyt wiele. Ten krem wprowadzał lekko pylisty, suchawy efekt.

W smaku dominował smak pszennego, lekko kakaowego wafelka o niskiej słodyczy, a dopiero potem wyrównane kakałkowość z orzechami i mleczny krem. Żaden z kremów nie zagłuszał drugiego.

Same warstwy waflowe zaskoczyły niską słodyczą. Same w sobie wydały mi się nieco słonawe i głównie pszeniczne, mocno wypieczone, leciutko tylko kakaowe, gorzkawe, ale nie gorzkie (i niezbyt kakaowo).
Z jednej strony kakao dopomogła cienka warstwa polewy, wnosząc autentycznie lekki posmak czekolado-polewowy (było tego za mało, by coś więcej o niej powiedzieć).

Krem nugatowy smakował niczym słodkie "kakałko" z posmakiem płatków kakaowych / czekoladowych do mleka (typu Nesquik). Z czasem lekka cierpkość i mocniejsza goryczka dały o sobie znać, po czym przemieszały się ze słodyczą i delikatnym posmakiem orzechów laskowych. Doszukałam się tu smakowej, nijakiej tłuszczowości, a z czasem sztucznego orzecha. Orzech laskowy, w naturalniejszym kontekście, odrobinkę nasilał się przy kawałkach.

Za słodycz odpowiadał jednak głównie mleczny krem. Bardzo, bardzo słodki przypominał mocno mleczną białą czekoladę lub mleko z tubki (moje wyobrażenie o takim). Czułam w nim również maślano-tłuszczowy posmak, ale generalnie wyszedł raczej pozytywnie.

Gdy przegryzałam się przez całość, dzięki proporcjom nie wyszło za słodko. Owszem, słodycz była wysoka, ale nie do przesady. Smakowo wafelek kojarzył mi się z posłodzonym mlekiem ze słodko-gorzkawymi płatkami czekoladowymi / kakaowymi. Cała zbożowa wypieczoność wyszła dość neutralnie, a mieszanina białoczekoladowego mlecznego kremu i kakałkowego ciemnego miała spoko wydźwięk.

Całość okazała się mniej słodka, ale i mniej orzechowa od klasyka, a jednocześnie wcale nie jakoś szczególnie bardziej kakaowa. Generalnie większych zarzutów nie mam. Szkoda mi tylko tych orzechów, no ale coś go musi różnić od klasyka, nie? To jednak bardzo nudna wersja. Gorzkawa bardziej niż klasyczna, ale nie jakoś specjalnie mocniej kakaowa.
Według mnie strasznie nudny, więc podzieliłam się na pół z Mamą, której niezbyt smakował, bo "za gorzki". Woli klasyka, a już na pewno Rizera, który "też jest bardziej kakaowy od klasycznego, ale i orzechowy, a nie taki... żaden".


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 534 kcal / 100 g; sztuka (25g) - 134 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcze roślinne (palmowy, shea), mąka pszenna (15,9%), odtłuszczone mleko w proszku (13,6%), orzechy laskowe (4,6%), pełnoziarnista mąka pszenna (4,4%), kakao niskotłuszczowe, kakao, tłuszcz mleczny (2,7%), lecytyna sojowa, syrop karmelowy, sól, aromaty naturalne, substancje spulchniające (wodorowęglan sodu, wodorowęglan amonu, węglany potasu)

4 komentarze:

  1. Zgadzam się, że ten jest mniej słodki i mniej orzechowy niż klasyk. Też mi szkoda orzechów :( ale dla mnie był już bardziej kakaowy i zdecydowanie za gorzki, więc tu zgadzam się z Mamą :D musze spróbować tego Rizera, bo jego jeszcze nie jadłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No gdzie... On wcale nie był tak fajnie kakaowy, ot jakiś mdławy.
      Musisz!

      Usuń
  2. Jestem ciekawa, czy z uwagi na zamiłowanie do innych słodyczy odbiorę Twoje kakałko jako mocne kakao klasyczne. Upolowałam go dopiero wczoraj, na dodatek w Empiku. Szkoda gadać. Lubię orzechowość klasyka, ale jeśli całokształt wyjdzie na plus, nie powinno mi być żal. Przekonamy się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę. Zobacz, że w kwestii kakaowych i czekoladowych wafli jesteśmy często zgodne. Lusette, Czekowafel. Kiedyś dawny KitKat.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.