poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Pacari Andean Blueberry ciemna 55 % z Ekwadoru z borówkami

Czekolady Pacari nie przestają mnie zachwycać. Mało tego! Niektóre nawet intrygują coraz bardziej. Po tym, jak spróbowałam czekolad z marakują (surową i niesurową), byłam oczarowana, jak odmiennie można przedstawić dany smak. Dowiedziawszy się, że w ofercie mają także dwie wersje jagodowej, zależało mi na porównaniu ich, lecz niestety, niesurowa jagodowa okazała się nie do zdobycia... do czasu. W końcu zdecydowałam się na zamówienie (imieninowe :P) z oficjalnej strony Pacari. Dlaczego zależało mi na niej aż tak? Surowa z marakują była pyszna, ale to właśnie niesurowa była oszałamiająco marakujowa i tak niezwykła, że stała się jedną z moich ulubionych czekolad tak ogólnie. Chciałam sprawdzić, czy to taka perełka, czy może z jagodową będzie podobnie...

Pacari Andean Blueberry to ciemna czekolada o 55 % zawartości kakao z Ekwadoru (miazga + tłuszcz) z dzikimi borówkami andyjskimi (Mortino).
Mam mały problem z nazewnictwem tych owoców, bo w sumie nie są to ani borówki polskie, ani borówki amerykańskie, ani takie leśne jagody, ale to szczegół.

Po otwarciu poczułam zachwycająco złożony zapach. To była fuzja łagodnej, ale wyrazistej ciemnej czekolady o nutach kwiatów (róże czułam, jakby to one były dodatkiem!), słodkich cytrusów i lekkiego palenia, dymu czy też tabaki. Obok tego rozchodził się soczyście słodki motyw przywodzący na myśl dżem jagodowy.

Czekolada kolorem przypominała ciemną mleczną, ale nie to było w jej wyglądzie najciekawsze. O ile na spodzie przebijały się prawie całe jagody, tak cała tabliczka była usiana kropeczkami przemielonych owoców.
Była twarda, ale raczej nie trzaskała, a w ustach rozpływała się dość szybko, przyjemnie gładko, odsłaniając mnóstwo zmielonych jagodowych suszków, które mimo pewnej twardości przy rozgryzaniu robiły się zaskakująco soczyste.

W smaku jako pierwsze witały się słodycz i silna soczystość. Ta pierwsza miała wysublimowany karmelowo-różany charakter, a druga niosła leciutki, jedynie owocowy kwasek, w którym można doszukać się cytrusów, ale który głównie podchodził pod "jagódkowość".

Mimo że nie da się oddzielić ani kawałka czekolady bez borówkowych kawałków czy wręcz proszku, doskonale czuć stonowaną i głęboką bazę. Była orzechowo-dymna, z którego to dymu wydobywał się posmak palonej kawy. To jedyne gorzkawe akcenty w tej czekoladzie, ogół był dzięki temu przystępny (bez mocniejszych goryczek), ale bogaty.

Gdy już kawałek zaczął rozpuszczać się na dobre i odsłaniać owoce, zrobiło się bardzo soczyście, bardzo jagodowo. Oto jagody pochłaniały cytusowość, a niemal karmelowa, kwiatowa słodycz podporządkowała się bardziej borówkowym smakom. Ogólnie rysował mi się tu smak będący połączeniem polskiej jagody i borówki amerykańskiej, cudownie wkomponowany w czekoladę. To było bardzo słodkie, ale słodkie na sposób owocowy, lekki.

Końcówka robiła się nieco konkretniejsza i przynosiła skojarzenie ze słodkim winem o mocno jagodowym smaku, a gdy ostatni kawałeczek czekolady zniknął, pozostawałam z posmakiem słodko czekoladowym i przede wszystkim jagód. Czułam się, jakbym zjadła co najmniej garść tych owoców i trwało to niewiarygodnie długo.

Ta czekolada była niewątpliwie o wiele lepiej wykonaną czekoladą jagodową niż jej surowa wersja. Jagody odegrały tu ogromną rolę, było lekko i soczyście, choć także bardzo słodko. Może nie była to soczystość czekolady z marakują, ale na naprawdę dobrym poziomie. Nie zabrakło charakteru czekolady, jednak wciąż była bardzo przystępna. Wydaje mi się, że właśnie takie łagodniejsze otoczenie lepiej sprawdza się w połączeniu z delikatnymi owocami, jakimi są wszelkie jagódki i borówki, ale nie sądzę, by tak na dobre wyszło zmniejszenie ilości kakao (surowa miała 70%) - to raczej forma dodatku poprawiła odbiór.
Bardzo podobała mi się ta forma, bo owoce były wszechobecne (zabrakło mi tego w surowej); ogólnie czekoladę uważam za wzór dla innych czekolad z dodatkami. 10-tki nie wystawiam tylko dlatego, że to ocena dla wyjątkowych tabliczek, ulubieńców, a słodka, jagodowa czekolada (mimo że przepyszna!) nie robi na mnie aż takiego wrażenia.


ocena: 9/10
cena: £3.99
kaloryczność: 598 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie (choć gdybym mogła zdobyć ją w Polsce, może i chciałabym do niej wrócić)

Skład: miazga kakaowa 51,80%, cukier trzcinowy 40 %, tłuszcz kakaowy 4%, dzikie borówki andyjskie 4%, lecytyna słonecznikowa 0,2%

19 komentarzy:

  1. A są Pacari 100%? - nie pamiętam, czy widziałam je u Ciebie na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są. U mnie na blogu jest, u Kimiko jeszcze nie.

      Usuń
    2. Jest, a nawet 101% (100 % z nibsami). Obie mam, ale jeszcze nie jadłam. ;)

      Usuń
    3. Nie wiedziałam, że może być czekolada 101% :D O to może być ciekawe :)

      theobrominum-overdose w wolnej chwili zajrzę do Ciebie ;)

      Usuń
    4. Noo, bo to taka setka + nibsy.

      Usuń
  2. Jakoś zawsze mi nie po drodze do Pacari, chyba jestem uprzedzona przez cocoa raw, które mnie nie grzeje, a ciemne czekolady z dodatkami są przeważnie na końcu moich wishlists. Jednak nie mogę odmówić atrakcyjności niektórym połączeniom, a Twoje recenzje zachęcają. W szczególności kusi miętowa tabliczka, bo jest to dodatek, którego nie znosiłam całe życie, aż dowiedziałam się, że właściwie użyty potrafi smakować milion razy lepiej niż w after eight xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pacari to zupełnie co innego niż Cocoa.

      Zobacz, ja kocham połączenie mięty i czekolady, a odkąd pamiętam nie cierpię After Eight (uważam, że np. pastylki Goplany są o wiele lepsze). Pacari naprawdę warto spróbować!

      Usuń
  3. O świetna, szkoda, że pożałowali czekolady :) Mam wrażenie, że niesurowe czekolady Pacari trochę bardziej mi smakują niż surowe. Chętnie spróbuję tej wersji jagody, na raziedla mnie najlepsze Pacari to niesurowa marakuja i spirulina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam ich surową czekoladę, ale chyba ma taki smak... że ciężko z nią z dodatkami.

      Nie mogę się już i ja otwarcia spiruliny doczekać.

      Usuń
    2. Ta reguła nie sprawdza mi się w 100%, akurat spirulina jest surowa i niesamiwicie mi smakowała.
      A jak z figą, próbowałaś już? Ja akurat kończę kolejną figową Pacari, bardzo sympatyczna.

      Usuń
    3. Akurat spirulina to tak dziwny dodatek, że... no, że właśnie tu może być wyjątkiem potwierdzającym regułę.

      Nie, jeszcze nie. Ostatnio w ogóle miałam przerwę w czekoladach, bo nie było mnie w domu, a jak już wróciłam, to kończę te, które kupiłam jeszcze przed Pacari (np. Moriny, jeden Cluizel).

      Usuń
  4. Myślę, że byłaby to czekolada moich marzeń ;) Uwielbiam borówki, a ta zawartość kakao to dla mnie idealne proporcje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę, żebyś kiedyś miała okazję ją zjeśc. ;)

      Usuń
  5. Po tacie odziedziczyłyśmy miłość do jagód <3 Taka tabliczka brzmi jak marzenie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój tata też jagody uwielbia... do tego stopnia, że w swoim ogródku to właśnie o nie dba najbardziej i zachowuje się jakby to były jakieś... krzaczki skarbów, szczęścia czy czegoś. :D

      Usuń
  6. Rozmarzyłam się... Ale postanowienie mam twarde - kiedyś zrobię wielkie czekoladowe zakupy w Ekwadorze! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzymam kciuki za to, żebyś się z tego postanowienia nie wyłamała (a niedługo będę barrdzo kusić na blogu).

      Tak swoją drogą, w Ekwadorze zawsze można po prostu wrócić do nich. :D

      Usuń
  7. O nie, jakoś nie. Dziś nie pasuje mi jagoda z proszku w tabakowej ciemnej czekoladzie.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.