niedziela, 14 kwietnia 2019

(Słodki Przystanek) Beskid Peru 70 % ciemna

Cenię sobie lokalne produkty, a w przypadku czekolad do degustacji bardzo lubię mniej znane marki z krajów, których często nikt by "nie podejrzewał" o dobrą czekoladę. Dobra czekolada? No oczywiście, Szwajcaria, Belgia! To stanowisko laika. Osobiście kocham miejscowych producentów (Marou, Pacari, Madecasse, MIA), ale też z małych krajów takich jak Litwa (Jordi's, Naive) czy... Polska. Manufaktura Czekolady i Jakub Piątkowski Czekolada - ubóstwiam! Chodzi jednak o czekoladę plantacyjną, nie o artystyczną, bo producenci zajmujący się tylko "naklejeniem posypki" mnie nie interesują. Zainteresował mnie jednak Słodki Przystanek, który niedawno wszedł na rynek. Głównie za sprawą czekolady rubinowej (o niej nie w tym wpisie) czy właśnie czekolad z dodatkami, ale mają również bogatą ofertę tabliczek bean-to-bar, które właśnie mam zamiar przetestować w ramach współpracy, jaką z producentem rozpoczęłam. Już nie mogę się doczekać odkrywania smaków, ale recenzje rozłożę w czasie.

Beskid Bean-to-Bar Chocolate Peru 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Peru z regionu Satipo.
Czas konszowania to 48 godzin.

Po otwarciu poczułam zapach gorzkiej kawy i cygar: drzewnych, odymionych, o raczej ciepłym wydźwięku. Obok nich stał soczyście słodki ananas i cała paleta bliżej nieokreślonej mieszaniny wiśni, śliwek, jagód w wersji wręcz nalewkowej. Mimo owoców, miało to poważny wydźwięk.

Tabliczka o ciemnym, soczystym odcieniu łamała się z głośnym trzaskiem, była twarda, ale wydawała się w pewien sposób gęsto-gliniasta, wilgotna.
W ustach potwierdziło się, że ta czekolada to ogrom wilgoci. Rozpływała się dość szybko (ale na tyle wolno, bym zdążyła nacieszyć się wszystkimi nutami) i idealnie gładki sposób, a jednak pozostawiając pewną nibypylistą suchawość. Tych dwóch efektów właściwie nie da się uświadczyć, bo oprócz pełnej, zbitej, jakby ukrytej, tłustości, ociekała wodą i sokiem. Początkowo chyliła się ku nieprzyjemniej wodnistości rodem z czekolad ze słodzikiem, później nakręcała się soczystość.

Szybko poczułam minimalnie dosłodzoną dosadną gorzkość dymu i czegoś bardziej roślinnego...

...niemal natychmiastowo mieszającego się z soczystą falą. Przyniosła ona słodkiego ananasa o odrobinę kwaskawych zapędach. Pojawiła się silna, ale soczysta słodycz, która nie starała się wyjść przed szereg, ale zmieniła egzotyczne owoce w jakąś słodką nalewkę, ananasa zapuszkowała. Kwasek i cierpkawość cały czas się z nią mieszały, co w efekcie odsłoniło sporo wiśni i jagód, może też jeżyn. Ich słodka cierpkość zwiększyła głębię gorzkości.

Ta w połowie wzrosła. Z dymu wyłoniła się palona kawa i mokre, zmielone ziarna na dnie filiżanki. Kawa, która mieszała się z dymną nutką cygar, weszła w koalicję z cierpkością (ale to nie była "cierpkość kawy"). Cały czas kryły się za nią jagody i wiśnie.

Cierpkość i wilgoć kawy pozwoliły na wyeksponowanie się owocowo soczystej kwaśności. Popłynął kwaśny, mniej słodki niż na początku smak. Jagody / wiśnie, ananas i nalewki z nich zmieniły się w bezkompromisowe cytrusy z cytryną na czele.

Pod koniec soczysta, gorzka kawa utemperowała i wyciszyła kwaśność, sama sugerując odrobinę ziemistości, a także podkreśliła dym i palony motyw. Do niego prześlizgnęła się delikatna, palona słodycz. Na końcówce wydała mi się bardziej karmelowa, acz wciąż soczysta. Dzięki temu gorzkość nabrała takiej... naturalnej trochę-roślinności, dzięki której pomyślałam o cygarach.

W posmaku została właśnie dymna gorzkość, nie za mocno palona, a wzbogacona o słodką soczystość jagód, ananasa i wiśni... wszystko to wkomponowane w kawę. Lekka kwasowość nie narzucała się, ale podsyciła to.

W tym, jak rozwijały się owoce: od wiśni po cytrusy obok gorzkiej kawy, z minimalnie alkoholową naleciałością, skojarzyło mi się z Manufakturą Czekolady Grand Cru Peru 70 %, jednak Manufaktura to wiśnie i jeżyny, ziemistość i mnóstwo miodu, w momencie gdy Beskid skupiła się na kawie i dymie, a do jeżyn dodała jagody, w kwestii słodyczy będąc bardzo skąpą.

Podobało mi się to, że słodycz i kwaśność zdawały się kumulować głównie w owocach. O ile słodycz była delikatna, tak kwaśność w pewnym momencie nieźle się popisała. Od ananasa, przez jagody, wiśnie i jeżyny po cytrynę - wszystkie one tylko ją nakręcały, a jednak... nie była za mocna. Gorzkość zagrała bowiem bardzo ładnie, bo kawą i dymem cygar - jak asem z rękawa. Kwaśno-słodkie owoce i gorzka część płynęły obok siebie. Obie bardzo wyraziste, niekłócące się.
Czekolada bardzo mi smakowała - świetnie przedstawiła nuty regionu i nie była za słodka. Tylko konsystencja mi nie odpowiadała. Pozorna tłustość, nibysuchość, a jednak wodnistość... W sumie gładka kremowość, szybkie rozpuszczanie się i soczystość cechuje wiele czekolad z Peru, ale...


ocena: 9/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 15,90 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: mogłabym

Skład: ziarna kakaowca, cukier trzcinowy nierafinowany

6 komentarzy:

  1. Miło czytać pochlebną recenzję o polskiej czekoladzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważam, by była to taka rzadkość, o ile celuje się w odpowiednie marki.

      Usuń
  2. Dobrze, że mamy nowego polskiego producenta, mam nadzieję, że się utrzyma. Niestety, w moim przypadku ich tabliczki będą musiały poczekać do jesieni, bo właśnie zrobiłem ostatnie czekoladowe zakupy przed latem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie to widzę, że cały czas poszerzają ofertę, ambitnie. Myślę więc, że mało, że się utrzymają. Przeczuwam, że jak litewskie Naive będą ewoluować na światowej scenie.

      Usuń
  3. Ociekanie wodą i sokiem nie brzmi dobrze. Nie dla miłośnika gęstego i jednoznacznego bagienka. W recenzji zbyt wiele razy pojawia się słowo "kwaśny" we wszystkich możliwych odmianach. To znam, że tabliczka nie jest dla mnie. I nie, nie ma znaczenia owocowe pochodzenie kwasku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ociekanie wodą to akurat drobny minus, ale właśnie soczystość to uprzyjemniała. Co widzisz złego w soczystości właśnie? Podobnie zwarte, soczyście-wodniste wydają się... hm, czereśnie? Takie twarde. Niektóre jabłka... Soczystość tak w ogóle nie wyklucza bagienka. Może być przecież bagienko trochę rozrzedzone. Rzeczywiście, w tej go raczej nie było, ale taka jego mała sugestia, gliniasto-wilgotnego, się tliła.

      Właśnie ze względu na kwaśność, nie na konsystencję, to tabliczka na pewno nie dla Ciebie.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.