Do tabliczki podeszłam z ochotą, ale bez "napalenia się" na nią. i pozwolę sobie jeszcze, o tak o, zacytować z filmu, na który z kolei zawsze jestem napalona:
"Budd: Więc mówisz, że wyrżnęła 88 goryli, nim załatwiła O-Ren?
Bill: Nie, nie było ich tylu. Po prostu nazywali się Obłęd 88.
Budd: Czemu?
Bill: A ja wiem? Pewnie uznali, że to brzmi cool."
Mulate 88 % dark chocolate to ciemna czekolada o zawartości 88 % kakao, produkowana przez Naive.
Zapach tej czekolady cechuje niezwykła dynamika. Gdy tylko rozerwałam sreberko poczułam silnie palony zapach o wędzonym wydźwięku oraz niezwykłą soczystość cytrusów. Po chwili rozszedł się na bardziej ziemisto-"nabiałowe" (z czasem wręcz śmietankowe) i palono-drzewne klimaty. Te palone drzewa po dłuższym czasie zarysowały kawę z pianką, której podporządkowała się nabiałowość. Porzucona ziemistość zajęła się podkreślaniem owoców, nadawaniem im charakteru.
W ustach z twardości niewiele zostawało, bo czekolada rozpływała się na gładki, tłusty, nieco zalepiający krem. Powiedziałabym, że powoli, ale ochoczo.
Jako pierwsza przywitała mnie łagodna gorzkość czarnej, rozpuszczalnej kawy z pianką, szybko przywołując również łagodną słodycz.
Gorzkość najpierw miała bardziej prażony wydźwięk, kojarzący się z drzewami rozgrzanymi słońcem i trochę z orzechami. Było w tymcoś z żywych roślin.
Słodycz wydawała się przy niej oddalona, ale dość zwyczajna, może trochę słodkokarmelowa z racji ciepłego wydźwięku reszty. Mieszała się też trochę z owocowymi przebłyskami, które raz i drugi pozwalały sobie wyjść na wierzch. Doszukałam się tu jakiś "oddalonych smakowo" melonów, łagodnych gruszek i moreli. Skojarzyło mi się to z owocowo-śmietankowych puszystymi kremami, lodami itp.
W tym czasie gorzkość złagodniała, przeszła w orzechową neutralność a'la nerkowce i zrobiła się niemal maślana.
W tym czasie gorzkość złagodniała, przeszła w orzechową neutralność a'la nerkowce i zrobiła się niemal maślana.
Śmietankowość przeszła w bardziej "nabiałowy charakterek" podchodzący pod kefir.
Porzeczka upomniała gorzkość, która przybrała mocniejszy wydźwięk. W drugiej połowie rozpływania się kęsa, pojawiła się ziemistość i czarna, bardziej siekierowata, wręcz kardamonowa kawa z lekką cierpkością. Poczułam palony klimat, paloną kawę i grejpfruta.
Im bliżej było końca, tym smaki bardziej się mieszały. Obok grejpfruta mignęła ogólna, bardziej cytrynowa cytrusowość, co mieszało się z kefirem i ziemistością. Ta ostatnia nieziemsko podkreślała kawę i lekką pikanterię, a ten "oddalony" wydźwięk pewnych smaków przytoczył roślinną lekkość.
Posmak należał do gorzkawej cierpkości ziemi i czerwonych porzeczek, cytrusów oraz smakowicie prażono-ciepłego smaku delikatnych orzechów, mieszających się z nutą nabiału, który też już zdążył złagodnieć i wystąpić jako śmietanka. Nad tym wszystkim czuwała nieimperialistyczna kawa.
Całość bardzo mi smakowała z racji harmonii między gorzkością, a słodyczą. Żadnej nie brakowało, ale o ile gorzkość i jej nuty były po prostu cudowne, tak słodycz chwilami wydawała mi się jakaś zbyt "prosta". Ciekawie wyszło chwilowe, niemal maślano-nerkowcowe, złagodzenie, a później te siekierowate uderzenie. Niektóre nuty sugerowały kwasek, ale prawie go tu nie uświadczyłam. Podobały mi się też proporcje między ciepłym wydźwiękiem, a rześko-roślinnym elementem. Te drugie łagodziły poczucie nieco zbyt silnej tłustości (której jednak w strukturze trudno coś zarzucić).
Ogrom kawy, prażono-ziemiste akcenty, orzechy i rozmaite owoce (cytryny, grejpfrut, czerwone porzeczki, gruszki / melon), zmieniający się nabiał (od śmietanki w różnych formach po kefir) złożyły się na bardzo złożoną, wymieszaną i niejednoznaczną kompozycję. Niska słodycz, łagodna gorzkość i sugestia kwasku sprawiły, że była ona łagodna i leniwa, przystępna.
Mnie kupiło mieszanie się nerkowców z nabiałem i nuty kawy z kardamonem - ileż bym dała, by to głównie to było czuć w tej czekoladzie.
Naszła mnie pewna myśl z racji, że dzień wcześniej jadłam Organiko 95 %, która była jej przeciwieństwem. Również nie była to kakaowa siekiera, ale jej słodycz była dziwnie silnie słodzikowa, a gorzko-kwaśny smak za bardzo podchodził w oleistą strukturę. Mulate miała o wiele bardziej czekoladowy niż oleisty smak. Może i mniej kwaśna, a słodsza, Mulate to pokaz dobrego podejścia do kakao.
Im bliżej było końca, tym smaki bardziej się mieszały. Obok grejpfruta mignęła ogólna, bardziej cytrynowa cytrusowość, co mieszało się z kefirem i ziemistością. Ta ostatnia nieziemsko podkreślała kawę i lekką pikanterię, a ten "oddalony" wydźwięk pewnych smaków przytoczył roślinną lekkość.
Posmak należał do gorzkawej cierpkości ziemi i czerwonych porzeczek, cytrusów oraz smakowicie prażono-ciepłego smaku delikatnych orzechów, mieszających się z nutą nabiału, który też już zdążył złagodnieć i wystąpić jako śmietanka. Nad tym wszystkim czuwała nieimperialistyczna kawa.
Całość bardzo mi smakowała z racji harmonii między gorzkością, a słodyczą. Żadnej nie brakowało, ale o ile gorzkość i jej nuty były po prostu cudowne, tak słodycz chwilami wydawała mi się jakaś zbyt "prosta". Ciekawie wyszło chwilowe, niemal maślano-nerkowcowe, złagodzenie, a później te siekierowate uderzenie. Niektóre nuty sugerowały kwasek, ale prawie go tu nie uświadczyłam. Podobały mi się też proporcje między ciepłym wydźwiękiem, a rześko-roślinnym elementem. Te drugie łagodziły poczucie nieco zbyt silnej tłustości (której jednak w strukturze trudno coś zarzucić).
Ogrom kawy, prażono-ziemiste akcenty, orzechy i rozmaite owoce (cytryny, grejpfrut, czerwone porzeczki, gruszki / melon), zmieniający się nabiał (od śmietanki w różnych formach po kefir) złożyły się na bardzo złożoną, wymieszaną i niejednoznaczną kompozycję. Niska słodycz, łagodna gorzkość i sugestia kwasku sprawiły, że była ona łagodna i leniwa, przystępna.
Mnie kupiło mieszanie się nerkowców z nabiałem i nuty kawy z kardamonem - ileż bym dała, by to głównie to było czuć w tej czekoladzie.
Naszła mnie pewna myśl z racji, że dzień wcześniej jadłam Organiko 95 %, która była jej przeciwieństwem. Również nie była to kakaowa siekiera, ale jej słodycz była dziwnie silnie słodzikowa, a gorzko-kwaśny smak za bardzo podchodził w oleistą strukturę. Mulate miała o wiele bardziej czekoladowy niż oleisty smak. Może i mniej kwaśna, a słodsza, Mulate to pokaz dobrego podejścia do kakao.
ocena: 8/10
kupiłam: Sekretów Czekolady
cena: 19,99 zł (za 80 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 631 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Ciemna może się rozpuszczać wolno. Najważniejsze, żeby w ogóle się rozpuszczała. Smak nabiału i kawy - ekstra. Kardamon raczej obojętny. Nie kole w jęzor, więc niechaj będzie. No i na koniec to opakowanie... unicorn estetyki. Ta czekolada zdaje się moja i bardzo chętnie bym jej spróbowała.
OdpowiedzUsuńLubię właśnie jak rozpuszcza się wolno, ale przyjemnie.
UsuńTak szczerze, to akurat w przypadku tej... Hm, mogłaby Ci smakować, ale nie wiem, czy chwilami by Cię nie nudziła.
Jakby nudziła, patrzyłabym na opakowanie i przypominałabym sobie, że było warto (:
Usuń