Z tym batonem wiążą się skrajne emocje. Dawno, dawno temu, gdy marka była mi obca, przeczytałam recenzję Olgi (pierwszą) i stwierdziłam, że po batona na pewno nigdy nie sięgnę. Kakaowy jednak bardzo, bardzo mi posmakował i chciałam spróbować innych smaków marki, ale... nie chciałam nim psuć sobie opinii. Potem jednak wyszło jak bardzo mój gust różni się od Olgi, zorientowałam się, że ja przecież nie mam problemu z olejem kokosowym, czasem go używam... Skrajne opinie zaś zawsze mnie intrygowały. No, a marakuję lubię... Po marakujowej Pacari 60%, gdy zrozumiałam, jak cudownie ten pomijany owoc może wychodzić w naturalnych słodyczach, batona zapragnęłam. Sęk w tym, że nigdzie nie mogłam go dostać. Zapragnęłam jeszcze bardziej, aż po przeprowadzce zaczęłam widywać go często, pojawiły się zamienniki. Wtedy kupiłam i... zobojętniał mi. Skrajnie zobojętniał, o ile taki stan jest możliwy. Tu pojawia się problem, że słodycze inne niż czekolady w ogóle mnie nie kręcą, a raw bary trochę mnie nużą. No ale jednak marakuja! I olej kokosowy... Oj, mogło być ciekawie - starałam się przed sięgnięciem po niego jakoś sztucznie rozbudzić w sobie zainteresowanie.
Po otwarciu poczułam soczystą marakuję, ogrom kokosa - normalnie... całe wory wiórów i beczki oleju kokosowego. A może olej podawany w orzechach kokosowych jak wykwintne drinki? Bo jednak wszystko to było cudownie smakowite i naturalne... Bardzo też słodkie, ponieważ wkomponowane w wyraźnie daktylową bazę.
W dotyku wydawał się konkretny, trochę lepiący, w ustach jednak zaskoczył miękkością i tym, jak przeistaczał się w daktylową papkę - tylko że już taką bardzo przemieloną, z dużą ilością trzeszcząco-chrzęszczących, soczystych wiórków kokosowych, za którymi pobrzmiewała lekka tłustawość. Po paru sekundach to wióry, memłając się męczyły i skupiały na sobie większość uwagi.
W pierwszej chwili poczułam ciężką, niemal palonokarmelową słodycz daktyli, po której uderzyła soczysta kwaśność.
Marakuja wybiegła na pierwszy plan, roztaczając swój kwaśno-słodkawy, bardzo egzotyczny i rześki smak.
Wtórowała jej wytrawna kwaskowatość kokosa, a także jego naturalny, delikatny smak. Wyraźnie czułam nutę kwaskawo-goryczkowatego oleju kokosowego. On właśnie pilnował, by daktyle trzymały się palonego wydźwięku. Sam w sobie nie był jednak silny.
Bliżej końca kwaśna marakuja mieszająca się ze słodkimi daktylami kojarzyła mi się z brzoskwinią. Wtedy to smak wiórków kokosa przyjemnie się wkręcił między owoce, a olej kokosowy. Ten ostatni zakreślił pewną wytrawność.
W posmaku pozostał intensywny smak marakui, przyjemny, w pełni naturalny kokos i daktyle. Zamiast poczucia słodyczy, czułam soczystą rześkość, a tuż obok... trochę pieczenia w gardle oleju kokosowego i marakui.
Całość smakowała wyjątkowo. Bardzo odważne połączenie rześkości kwaśnej marakui i mocy kokosa - w dużej mierze oleju. Naturalne wiórki zdawały się zakreślać tło wydarzeń, a słodycz była przyjemnie i zaskakująco niska, a za to głęboka.
Baton bardzo mi smakował. Szczerze polecam go wszystkim, bo nie wyszedł kontrowersyjnie, a niecodziennie, intrygująco i smakowicie.
ocena: 9/10
kupiłam: Tesco
cena: 3,99 zł (za 50 g; promocja)
kaloryczność: 398 kcal / 100 g; sztuka 50 g - 199 kcal
czy znów kupię: kiedyś możliwe
Skład: daktyle 68%, kokos 27%, koncentrat soku z marakui 5%
Duzo dobrego się o nim naczytalam, a tu kolejna pozytywna recenzja. no nie wiem, wciąż nie nie kusi... Nie lubie raw barów, tym bardziej owocowych i kwaśnych (same orzechowe, kakaowe czy kokosowe - ok, ale z przewagą owoców? Nope :p)
OdpowiedzUsuńTo Tobie go nie polecam.
Usuń"Po otwarciu poczułam soczystą marakuję, ogrom kokosa - normalnie... całe wory wiórów i beczki oleju kokosowego" - yep, idealnie oddany aromat. Ależ ja obecnie kocham ten baton.
OdpowiedzUsuńZ brzoskwiniami skojarzenia nie miałam. Kwaśśśna, esencjonalna marakuja i wiadro oleju kokosowego? O taak.
Ciekawostka: te lidlowe są od razu miększe od oryginałów. To dziwne, bo składy tożsame, ale tak jest i co zrobisz?
Dziękuję za link ;*
Ciekawe, czy lidlowe to ten sam producent cichaczem, czy taka udana podróba (takim podróbom nie mam nic przeciwko).
UsuńAleż proszę.
W moim kokos smakował jak skarpety (nie żebym jadła) był stęchły ;/
OdpowiedzUsuńJesteś pewna na 100 %, że to nie olej tak w tym połączeniu zalatywał?
Usuń