wtorek, 11 marca 2025

Club del Chocolate Bean to Bar Finca Lucero 85 % Arriba Nacional ciemna z Ekwadoru

Lubię odkrywać nieznane marki, a także podoba mi się podejście pasjonatów, którzy próbują coś robić sami, jak im serce podpowiada. Nie wiedziałam, jakie doświadczenie w czekoladnictwie ma ekipa Club del Chocolate, ale wiedziałam po np. Czarnej Czekoladzie, że pasja i talent nawet w domowych warunkach mogą zaobfitować w pyszną czekoladę. Jako że bardzo lubię wspomniany sklep internetowy, na spróbowanie raz kupiłam też jedną ich czekoladę. Liczyłam, że tak mnie zachwyci, że następnym razem będę chciała zdobyć też resztę, bo całkiem sporo ich robią. Kakao, z którego zrobiono tę tabliczkę uprawia się razem z bananami i cytrusami, aby zachować biologiczną różnorodność środowiska na plantacji nazwanej na cześć córki, z tego co zrozumiałam, rolników zajmujących się tym miejscem, Lucero. Acz w 100% na tłumaczu Google, który mi to przełożył z hiszpańskiego, polegać nie mogę. Jednak już to, że kakao zostało delikatnie opalone i przetworzone w tabliczkę w warsztacie Club del Chocolate w Puçol w Walencji, to już pewne. W opisie na stronie było też, że kakao pochodzi z selekcji Nikoa Beans - jak rozumiem, dostawcy?

Club del Chocolate Bean to Bar Finca Lucero 85 % Arriba Nacional to ciemna czekolada o zawartości 85% kakao Nikoa Arriba Nacional z Ekwadoru, z regionu / plantacji Finca Lucero.

Po otwarciu poczułam splot słodkich jagód i pszennego pieczywa. Jakiejś mocno wypieczonej bułki? Przekrojonej bułki, jedzonej z porozciskanymi i wymieszanymi z cukrem jagodami? Słodycz była znacząca, ale nie brakowało jej soczystości. Wyraźnie czułam dojrzałe banany, przy których pomyślałam też o skrzyniach z mokrymi bananami, które właśnie opuściły chłodnię. Pojawiła się jeszcze brzoskwiniowa mrożona herbata i zielona herbata z cytryną. Bardzo odlegle zaznaczyło się echo... mokrej, błotnistej ziemi?

W dotyku tabliczka wydała mi się tłusta, a przy łamaniu bardzo twarda i masywna. Trzaskała głucho, acz średnio głośno, niczym cienkie, suche gałązki.
W ustach rozpływała się wolno-wolnawo i średnio gęsto. Była maślana i tłusta, ale nie za mocno. Wrażenie to osłabiała jej niegładka, proszkowa i wręcz nieco chropowata struktura oraz domniemanie pylistości. Długo zachowywała kształt, acz jakby luźny. Jednocześnie miękła i pokrywała lepkimi smugami podniebienie, rzednąc. Końcowo pozostawiała pyliście-tłuste wrażenie.

W smaku pierwsze pokazały się niepewne siebie i nadzwyczajnie słodkie wiśnie. Wiśnie? Chyba raczej bardzo ciemne czereśnie. Zaraz w ogóle wydały mi się niedookreślone. Wciąż jednak czułam jakiś ciemny owoc, obiecujący kwasek. Jagody? Już zaraz jako jagodzianka, gdyż słodycz wzrosła błyskawicznie.

Jednocześnie odezwała się gorzkość - ale nie w opozycji, a integralna ze słodyczą, kojarząca się z kakaowo-truflowymi nadzieniami jakiś słodkości. Subtelnie zaakcentowała się też ziemia.

Słodycz jednak na moment obrała nieco inny tor. Wyobraziłam sobie jasne, słodkie bułeczki. Jagodzianki sowicie wypełnione naturalną masą z jagód, lepkie od... odrobiny lukru? Ten nie zdążył się pojawić, a już pochłonęło go coś innego: nieco truflowe, owocowe bajaderki.

Owoce skupiły na sobie sporo uwagi. Słodycz poniekąd płynęła z nich, częściowo podporządkowała im się. Pomyślałam o nadzieniu z ciemnych owoców, głównie jagód, i owocach zmieszanych z cukrem, ale nie przesłodzonych. Dominowały jagody, ale czułam też czereśnie, może bardziej słodkie wiśnie i kwaskawe truskawki. Kwasek zaplątał się w tej głównie jagodowej masie, jakby doprawić ją jeszcze lekko cytryną.

Drobny kwasek wpuścił cierpkość. Jakby tak przepić słodki wypiek zieloną herbatą. Kwasek zmieszał się z nią w jedno, serwując mi herbatę zieloną z cytryną.

Słodycz trochę oderwała się od owoców i mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa lukrowe echo przeszło w palony karmel, a słodkości ograniczyły się do owocowych, a zarazem truflowych, lekko alkoholowych bajaderek. By nie zrobiło się za słodko pilnowały... orzechy? Trudne do uchwycenia. Bajaderki mogły być z kawałkami orzechów. A za tym wszystkim przemknęła marginalna maślaność.

Zielona herbata rozprowadziła gorzkość. Zaczęła zmieniać się w zioła, do których doleciała odrobina czarnej, wilgotnej ziemi. Łagodna orzechowość jednak nieco ugłaskała także gorzkość.

Część ziół przysposobiła sobie słodycz. Słodkościowy element uciekł, tonąc w kwiatach i... słodzonej herbacie? Wyobraziłam sobie mrożoną herbatę brzoskwiniową.

Ziemia i cierpkość przypomniały o ciemnych owocach, a ja wyobraziłam sobie mus owocowy wiśniowo-jagodowo-bananowy, już sam w sobie - bez otoczki jakiś cukierniczych tworów. Zioła i herbaty optowały za pewną świeżością, wiec wróciła myśl o skrzyniach z bananami, gdzie owoce są mokre i zimne. Jednocześnie czułam też dojrzałe jak trzeba, słodkie banany.

Te ze skrzyń przechodziły w motyw... zieleni? Wilgotnych traw z jakieś górskiej doliny, gdzie czuć też wilgotną ziemię i można znaleźć... jagody wśród wonnych, dzikich kwiatów. Podkreśliła je odrobinka kwaskawej cytryny i chyba jakaś pojedyncza, zaplątana porzeczka czerwona. Końcowo cytryna wzmocniła też ziemię.

Po zjedzeniu został posmak ziemi i owocowej bajaderki, nadzienia jagodzianki i zielonej herbaty z cytryną, a także echo dojrzałych bananów i brzoskwiniowej ice tea. Zielone rośliny mieszały się poprzez wilgoć z ziemią. Ogólnie było bardzo słodko, lekko kwaskawo i subtelnie gorzko.

Czekolada mi smakowała, jednak słodycz miała w niej za wiele do powiedzenia przy tak ugodowej gorzkości. Kwasek wyłaniał się, a też mógłby się zacniej rozejść. Nuty były jednak ciekawe. Jagodzianki i owocowe bajaderki, owoce z cukrem, słodzone napoje mieszały się z dzikimi jagodami, czereśnio-wiśniami i cytryną, a także herbatami i ziołami, kwiatami. Podobał mi się wątek zieleni, ale czułam niedosyt ziemi. Namiastka orzechów - coś w sumie trudno uchwytnego - niestety łagodziła też gorzkość, a nie tylko słodycz. I same w sobie nie były zbyt wyraziste, ale w sumie takie pasowały. Choć trochę się poczepiałam, smak był na tyle interesujący, że mógłby mieć 9, ale coś mi nie leżało w konsystencji.

Cytrusy i czerwone owoce oraz ziemia przypomniały mi Georgia Ramon Ecuador Los Rios Cooperative Unocace National 90 %, która jednak poszła w bardziej zapleśniałym, niemal poważnym kierunku.  


ocena: 8/10
cena: €3,20 (za 70g; około 14 zł)
kaloryczność: 544 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.