Droga przy Litworowym i Zmarzłym Stawie pod Polskim Grzebieniem była przyjemna, a za nimi zaczęło się konkretniejsze podejście. Nawet jednak nie zauważyłam, a znalazłam się na przełęczy Polski Grzebień. Byłam tam już kiedyś, ale nie miałam widoków. Tym razem wręcz przeciwnie, więc uznałam, że to świetny moment na czekoladę. A tej się trochę obawiałam, bo zmiany w składzie budziły wielkie wątpliwości. Czekolada jeżynowa bez jeżyn? No brawo... Cachet Blackberry & Ginger z 2017 mi smakowała, ale coś czułam, że ta będzie zupełnie czymś innym. Zrobiło mi się z tego powodu smutno jeszcze przed otwarciem.
Cachet Dark Chocolate Ginger & Blackberry / Chocolat Noir Gingembre & Saveur Mure to ciemna czekolada o zawartości 57% kakao o smaku jeżyn / z aromatem jeżynowym i kawałkami imbiru; nowa / po zmianach 2023/24.
Po otwarciu poczułam intensywny, cukierkowy zapach jeżyn w wydaniu bardzo słodkich landrynek. Mimo to, cukrowość nie była aż tak jednoznaczna. Ten zapach dominował zupełnie, jednak czuć też paloną, gorzką czekoladę. Miała w sobie coś... Owocowego? Jakby próbowała się ciemnymi owocami leśnymi dopasować do owocowej nuty. Imbir nawet po podziale specjalnie się nie ujawnił.
Twarda tabliczka wyglądała na suchą, a przy łamaniu trzaskała głośno w chrupki sposób. Przekrój ujawnił sporo drobnych kawałków imbiru.
W ustach rozpływała się wolno i maziście-kremowo. Bazowo była raczej gładka, choć z domniemaniem pylistości. Z czasem na języku zaznaczały się drobne kawałki dodatku, a czekolada wydała mi się trochę sucha, mimo maślanej tłustości.
Kawałki imbiru, które wypadały z czekolady po dłuższym czasie, trochę cukrowo stukały o zęby. Inne zaś trzymały się kurczowo czekoladowej mazi.
Kawałki zostawiałam na koniec. W większości do końca były sucho-kruche, pod naporem zębów rozpadające się na proszkowo-pylista miazgę. Raz po raz trafiłam na włóknisty efekt. Nieliczne na sam koniec były nieco bardziej miękkie i właśnie jakby ciutkę włókniste.
Tylko przy dwóch-trzech kęsach pogryzłam je na spróbowanie obok czekolady. Wtedy jawiły się jako jeszcze bardziej suche.
W smaku pierwsza wystartowała słodycz, która szybko przybrała wydźwięk owocowo cukierkowej. Pomyślałam o landrynkach w wariancie jeżynowym i chyba owoców leśnych. Przez nie słodycz wyszła denerwująco, mimo że od razu nie była bardzo wysoka.
Zaraz poczułam słabą gorzkość palonej... kawy? W kęsach z mniejszą ilością imbiru zdarzyło na moment wyłonić się kakao w proszku. Gorzkość ogólnie wydawała się bardzo wycofana. A w dodatku łagodziła ją drobna maślaność.
Niegryziony imbir w zasadzie ukrywał się bardzo długo.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa do landrynkowej jeżyny dołączyło soczyste echo... Nieco bardziej naturalne. Czekolada jakby próbowała przydać jeżynom trochę bardziej naturalny wydźwięk, ale kiepsko jej szło.
Palona gorzkość za to trochę się nasiliła. Wydała mi się... Ciepła? Jakby palono-pieczona... Pomyślałam o bardzo maślanych truflach (może leciutko kawowych?) obtaczanych w kakao w proszku, acz zaraz umknęły.
Imbirowi raz po raz zdarzało się trochę nieśmiało pobrzmiewać, ale daleko w tle. Jego ciężka kandyzowana cukrowość na moment skierowała bazę w kierunku sosu/syropu kakaowo-jeżynowego.
Gdy kawałki długo już nasiąkały, podwyższały słodycz w cukrowym kontekście. Ewidentnie rozchodził się od nich motyw kandyzowania, a z czasem podchwycały ciepło. Gdy baza prawie znikała, wkraczał imbir, acz wciąż dokładający słodyczy.
Końcowo kawałki imbiru nawet nie gryzione tchnęły niską, ciepłą ostrość. Zaznaczyły się jako pieczenie na języku i ociepliły trochę gardło. Słodycz chyba też miała w tym udział.
Gryzione kawałki wpierw wciąż serwowały cukrowo-kandyzowaną słodycz, ale nie brakowało im ostrości i smaku imbiru. Połączyły jakby docukrzony imbir-przyprawę oraz ewidentnie podsuszony korzeń. Wpisało się to w trochę korzenna słodycz.
Gdy na próbę pogryzłam parę kawałków obok czekolady, przygłuszyły jej czekoladowość, a zostawiły landrynkowe jeżyny. Same zaś smakowały cukrem, kandyzowaniem i ostrością słodko-korzenną.
Po zjedzeniu został posmak cukierkowy landrynek jeżynowych i może ciemno owocowych ogólnie. Czułam też lekką, korzenną ostrość imbiru, zmieszaną z kandyzowaniem. Czekolada w zasadzie odpadła.
Choć czekolada nie była skrajnie okropna, zostawiła ogromny niesmak i żal. Potwierdziły się moje obawy. Jak oni mogli tak zepsuć przyjemną Cachet Blackberry & Ginger z 2017?! Zamiast cukierkowo-naturalnych jeżyn w formie jeżynowych, całkiem w porządku kawałków, załatwili sprawę aromatem. Okropnie dominował. Imbir nie domagał i... po prostu sobie był. Sama baza przez to wszystko nie miała charakteru. Już lepiej by było, gdyby wcale zrezygnowali z jeżynowości, a zrobili po prostu ciemną z imbirem. Smakowała by pewnie ok i tyle. No, najlepiej, gdyby po prostu dali jeżyny, ale cóż... obecnie jak coś zmieniają, to jak widać przeważnie niestety na gorsze.
Dałam radę połowie - większość w górach od niechcenia, bo alternatywą była kompletnie nie w moim typie, zasładzająca Ritter Sport Knusper-Nuss (a mimo wszystko wolę kiepską ciemną od nawet udanej, ale zacukrzającej mlecznej). Trochę do zweryfikowania w domu i no nie, czekolada w ogóle nie sprawiała mi przyjemności. Jak ktoś nie ma problemu ze sztucznością, to pewnie odbierze ją bez jakichkolwiek emocji. Szkoda, bo Cachet Blackberry & Ginger z 2017 była naprawdę ciekawa.
Połowę oddałam Mamie. Opisała ją: "Niesmaczna. Jeżyn to ja w niej za bardzo nie czułam, ale ogólnie taka... słodka i niesmaczna po prostu, a te kawałki - imbir kandyzowany? - taki sobie. Nie lubię ani imbiru, ani kandyzowanych rzeczy, ale to nie było ani czymś porządnie kandyzowanym, ale wyraźnym imbirem. Jakoś tak kiepsko ten dodatek zrobiony, że zostawał na sam koniec w ustach i wtedy dopiero go czuć, bez zgrania z czekoladą".
ocena: 5/10
kupiłam: Auchan
cena: 10,99 zł
kaloryczność: 519 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, kawałki imbiru 4%, tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, naturalny aromat jeżynowy, lecytyna sojowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.