poniedziałek, 28 grudnia 2015

Pralus Madagascar 75 % ciemna z Madagaskaru (neapolitanka)

Powiedzieć, że potrafi się zjeść zjeść 5 czekolad jednego dnia... 
Powiedzieć, że mają po 5 gram... 
I tu jest pytanie: co przeraża bardziej? 
W tym momencie przeraża mnie, że mam 10 neapolitanek ważących zaledwie po 5 g każda, a strasznie chciałabym móc bardziej rozsmakować się w każdej z nich... 

Przejdźmy jednak do rzeczy. Kiedy otrzymałam od Sekretów Czekolady 10 mini-czekolad firmy Pralus nie miałam pojęcia, od czego zacząć. Na szczęście wiem, jak zacząć serię na bloga.
W 1948 roku Auguste Pralus otworzył cukiernię w Roanne. Szło mu nadzwyczaj dobrze, bo już w 1955 otrzymał tytuł Meilleur Ouvrier de France przeznaczony jedynie dla najlepszych francuskich rzemieślników. Jego syn, Francois Pralus, poszedł w ślady ojca i także zajmuje się słodkościami, a dokładniej czekoladami. Firma posiada własną plantację na Madagaskarze i oferuje bogaty wybór czekolad, głównie z zawartością 75 %, ale w ich ofercie nie brakuje także... dżemów owocowych.

Na pierwszy ogień wybrałam czekoladę z Madagaskaru, gdyż to właśnie pochodzące stamtąd kakao urzekło mnie swoim charakterem w kilku już przypadkach. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Pralus Madagascar 75 % to ciemna organiczna czekolada; zawiera oczywiście 75 % masy kakaowej, a wytworzona została z ziaren criollo z terenów Ambanji (północny Madagaskar), gdzie ludzie żyją głównie z uprawy kakao, kawy, wanilii i ryżu.

Kiedy rozchyliłam złoty papierek, w który zapakowano neapolitankę, zobaczyłam bardzo ciemną, połyskującą czekoladę. "Na dotyk" scharakteryzowałabym ją jako nieco pylistą. Poczułam jednoznaczny, owocowy zapach wskazujący na cytrusy i czerwone owoce.

Głośny trzask i kawałek spoczął w moich ustach.
W pierwszej chwili poczułam słodycz, ale dosłownie po sekundzie rozlał się cierpki kwasek, taki lekko kwasowy i wręcz podgryzający.
Przyniósł on smak świeżej, dojrzałej pomarańczy - jej miąższu, a także czerwonych porzeczek, które miały czas dojrzeć.
Czekolada rozpuszczała się w tempie umiarkowanym, była gładka i kremowa i sprawiała wrażenie bardzo maślanej w konsystencji.
Zrobiło się nieco soczyście, ale nie przesadnie kwaśno. Właściwie wszystko przez cały czas było trzymane w ryzach przez delikatną goryczkę i słodycz.
Jeśli o goryczkę chodzi, to na pewno było w niej coś z kawy i grejpfruta. Ten drugi pojawiał się przy pomarańczy, a kawa... nadchodziła z czasem, tak jakby pozwalała najpierw rozłożyć się wachlarzowi owoców.
Na koniec do kawy dołączyła cytryna. Trochę soku, trochę skórki i taki efekt utrzymywał się jeszcze dość długo.

Szczerze? Nie zachwyciła mnie przesadnie. Było smacznie, kakao z Madagaskaru pokazało swój charakterek, ale nie zmiażdżyło. Konsystencja bardzo przyjemna i stanowi swego rodzaju kontrast dla smaku... Z jednej strony jest maślanie czekoladowa, a smak jest wyraziście soczysty i owocowy; bardzo odświeżający.
Zręcznie łączy w sobie kwasek owoców z taką bardziej kwasową kwaskowatością.
Może gdybym miała pełnowymiarową tabliczkę, udałoby mi się tu odnaleźć więcej, ale ta miniaturka nie zachęca do takiego zakupu (tym bardziej, że nie mam takiej możliwości w Polsce).
Jak na razie wypada blado w stosunku do Menakao 72 %, którą wciąż mam w pamięci.


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam od Sekretów Czekolady
cena: -
kaloryczność:  nie podana
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, cukier, czyste masło kakaowe, lecytyna sojowa bez GMO

22 komentarze:

  1. Ładnie opisana, ciekawa historia producenta, ale szału nie ma :p

    OdpowiedzUsuń
  2. charlottemadness28 grudnia 2015 06:03

    Sądzę,że dzieki skosztowaniu pełnowymiarowej tabliczki Twoja ocena uległa by zmianie.Oczywiście na lepszą ;)Taka kosteczka to za mało zdecydowanie,by wyłowić większość nut smakowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość tak, ale Domori potrafiło mnie w sobie rozkochać jeszcze mniejszą kosteczką.
      Założę się, że na 10/10 by nie wskoczyła, ale oczywiście żadnej marki tak od razu nie przekreślam. ;)

      Usuń
  3. Potrafiłam sobie wyobrazić ten smak, przypomniałam sobie Menakao, tylko w lżejszej wersji i stwierdziłam, że raczej podziękuje. M. oczywiście mi smakowała, ale jak by z tą wyszło to nie mam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta to w ogóle, jak na czekoladę z wyższej półki prezentuje się... bardzo tak sobie.

      Usuń
  4. Kwasek i cytrusy to nie to czego szukam w czekoladzie :P Za to wieża z czekoladowych miniaturek śliczna :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda kusząco, a wszystkie te maleństwa razem są takie urocze :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej ta góra czekoladek to normalnie raj dla oka :D Nic tylko siedzieć i się nimi zachwycać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? A jeszcze lepiej sięgać po jeszcze jedną, i jeszcze jedną... :D

      Usuń
  7. Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć, co przeraża najbardziej, to mnie na przykład przyprawia o zawrót głowy i ścięcie krwi w żyłach fakt, że za taką małą duperelkę potrafisz zapłacić dwie dychy. To jakieś szaleństwo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobacz, a co do świątecznego Lindt'a się waham.
      Od dziecka słyszę, że coś ze mną nie tak i... po prostu nauczyłam się z tym żyć. :P

      Usuń
  8. Szału nie ma jakoś grejpfrut mnie za zachęta ,nie lubię tego owocu:). Witam po świętach:)dotarłam już do domku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie byłaś? Zadowolona ze świąt? :D

      Ja lubię grejpfruty, ale... muszę mieć na nie akurat ochotę, a z kolei rzadko ją mam, bo nigdy mi się ich obierać nie chce... sok się hektolitrami leje, a te skórki i tak zostaną.

      Usuń
    2. Byłam w Sandomierzu i Kielcach:) chyli kawałek od miasta z pod Wrocławia:)

      Usuń
  9. pisałaś o nich, że będą :D Oj takie po 5 g to marzenie dla mnie :) nie koniecznie z tymi czekoladami, ale tymi zwykłymi na rynku :) Na te na pewno bym się nie skusiła ze względu na cene i typ, ale od tego mam Ciebie i Twoich bliskich (sponsorujących niektóre wpisy xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to!

      Tak pomyślałam właśnie, że zamiast tych dużych terravit (?) z musli mogliby dać wersję z różną zawartością, żebyś nie musiała jednej takiej nudnej i niedobrej męczyć. :P

      Usuń
    2. świat byłby piękniejszy! *___________*

      Usuń
  10. Muszę kiedyś ich spróbować! Po Le 100% Criollo Madagascar jestem pewna... Zresztą, Tobie też polecam tą stówkę, może bardziej by Ci przypadła do gustu :). Menakao to jednak Menakao, dla mnie chyba największa klasyka madagaskarskiego kakao. Deep & Fruity zmiażdżyła wszystko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Menakao wkradło się do mojego serca i ulokowało się bardzo blisko Zottera. :D
      Na pewno spróbuję, ale dopiero, jak trochę lista posiadanych czekolad się zmniejszy.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.