Dawno już myślałam o tym by przypomnieć sobie parę miejsc, na które czy to próbowałam, czy weszłam, lata temu. Wśród nich znalazł się Giewont, ale chciałam na niego pójść w czasie, kiedy będzie mało innych ludzi. I poszczęściło mi się bo podczas październikowej wyprawy na ten szczyt z Kuźnic nikogo nie spotkałam. No, może oprócz paru kozic. Co jeszcze mnie spotkało? Niemal letnia pogoda na Kondrackiej Przełęczy - ciepło jak to w piekle w końcu. Jak dawno taka piękna pogoda mi się nie trafiła. Po przełęczy nie było jednak już tak pięknie, bo wiało i padał śnieg, ale warunki były na tyle znośne, że mogłam sobie pozwolić nawet na małe lenistwo i niewyciągnięcie raczków z plecaka. Jednak o niewyciągnięciu z plecaka czegoś słodkiego, pod wielkim żelastwem ściągającym pioruny (kolejny plus ładnej pogody - mogłam tam spokojnie siedzieć, co było trochę dziwne z powodu fabuły aktualnie czytanej książki "Rewizja" Remigiusza Mroza, którą swoją drogą polecam) nie było nawet mowy.
Ritter Sport Jamaica Rum Knusperstuck to czekoladki mleczne z orzechowo-rumowym nadzieniem z rodzynkami, kawałkami wafelków i orzechów laskowych oraz chrupkami ryżowymi.
Dobra, i tak to zaliczam do czekolady w formie "mini". RS to dla mnie czekolada i tyle.
Dobra, i tak to zaliczam do czekolady w formie "mini". RS to dla mnie czekolada i tyle.
Po otwarciu poczułam zapach taniego rumu i silnej słodyczy. Nie zachęcał, podobnie jak bardzo jasny kolor czekolady na wierzchu.
Spróbowałam, najpierw oddzielając (niby bez większych problemów, ale trochę chrupaczy zostało przy niej) czekoladę. Była tłusta, bardzo ale to bardzo słodka i z posmakiem taniości. Zły początek.
Kiedy ugryzłam kawałek całości, przez dłuższy czas czułam właśnie tę czekoladę, a dopiero potem pojawiał się lekko alkoholowy posmak, przy czym słodycz cały czas rosła.
W tej słodyczy skrywał się posmak margaryny, któremu całkiem nieźle szło chowanie się za rumem, ale i tak wypływał spod niego. Oprócz tego, właśnie w tej słodyczy, rum zaczynał mieszać się z nutą alkoholu z tanich czekoladek (albo raczej po prostu był, tylko w pierwszej chwili wydawał się lepszy). Tutaj też czułam jakby aromat waniliowy, mdły posmak orzechów laskowych i dużo po prostu słodkiej nijakości.
Konsystencja nadzienia przypominała... Sama nie wiem co. Tłusta grudka wypełniona chrupaczami. W smaku wnosiły niewiele, nadawały minimalnej neutralności ze zbożowym posmakiem. Chrupały, lub miękły w zależności od tego, czy gryzłam, czy pozwalałam temu się rozpuszczać.
Na każdy cukierek przypadała rodzynka lub dwie. Oczywiście głównie słodkie, minimalnie kwaksowate i ogólnie niezachwycające. Wydały mi się jakieś takie wysuszone, stare.
Mówiąc krótko, te czekoladki smakowały głównie tanio. Poszczególnych smaków, jakie próbowali tam napchać, było dużo, co w konsekwencji przełożyło się na mdły śmietnik wszystkiego, co się dało. One nie były nawet po prostu margarynowe czy cukrowe. To wszystko się po prostu zlewało z rumem, orzechami i tłuszczem. Zdaję sobie jednak sprawę, że oceniam wyrób ogólnodostępny, a nie jakieś ekskluzywne cudo i mimo wszystko... cieszę się, że wreszcie spróbowałam, bo nie umiałam sobie nigdy wyobrazić, co to właściwie jest.
ocena: 3/10
kupiłam: dostałam od Agnieszki
cena: -
kaloryczność: 540 kcal / 100 g; ok. 90 w czekoladce (ok. 16g)
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, tłuszcz roślinny utwardzony, tłuszcz kakaowy, rodzynki, miazga kakaowa, mąka pszenna, orzechy laskowe mielone (4,8%), mleko pełne w proszku, laktoza, mąka ryżowa, mleko w proszku odtłuszczone, rum, miazga z orzechów laskowych (1%), tłuszcz mleczny, jogurt w proszku z mleka odtłuszczonego, lecytyna sojowa, sól, aromat naturalny
PS Zaktualizowałam (dodałam zdanie na koniec) recenzję Zotter Typically Austria. Gust się zmienia, ale stara miłość nie rdzewieje, więc jeśli ktoś jeszcze nie próbował, a może np. będzie zamawiał nowinki, warto spojrzeć i na tę czekoladę.
PS Zaktualizowałam (dodałam zdanie na koniec) recenzję Zotter Typically Austria. Gust się zmienia, ale stara miłość nie rdzewieje, więc jeśli ktoś jeszcze nie próbował, a może np. będzie zamawiał nowinki, warto spojrzeć i na tę czekoladę.
Ja je bardzo lubię:) jadam je raz na 2-3 lata jak dostanę z Niemiec:).
OdpowiedzUsuńJak się coś lubi, to i tyle czekać można, gdy się wie, że na pewno się doczeka. :D
UsuńNigdy nie jadłam,ale widzę że nic nie straciłam;) Zdjęcia na insta z wyprawy w góry przepiękne:)codziennie zaglądam czy są nowe bo nie mogę się napatrzeć:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gwiazdeczka*
Dziękuję. ;)
UsuńWydaje mi się, że niektóre "przykre cechy" wynikały ze złego przechowywania czekoladki, jeśli nie z jej daty ważności. Od dawna mam ją wpisaną na listę słodyczy do kupienia, jest zresztą dostępna w pewnej hali targowej na wagę. Za każdym razem jednak biorę coś innego :P
OdpowiedzUsuńNie wiem, jaka była data, ale jedyne co może mieć z nią związek to suchość rodzynek, a jako że i tak prawie ich nie było, nie uważam tego za minus. Posmak margaryny za to wyczuwam w każdych nadziewanych Ritterach. :>
UsuńSzkoda, że tak słabo wypada. Z tym Zotterem to ciekawe, czy była zmiana w składzie, czy inaczej go zapamietałaś - tak czy inaczej warto wracać do dobrych czekolad.
OdpowiedzUsuńJescze tylko się pochwalę, że mam kilka naprawdę fajnych Pacari, Domori i innych ciekawostek. Niektóre marki będę probował po raz pierwszy (np. Rococo Chocolates, Chocolate Tree, Dick Taylor i kilka innych). Na razie otworzyłem pierwsze Rococo i było bardzo ciekawe (seria Rococo Bee Bar: Basil & Persian Lime). Pacari Passion Fruit też nie zawodzi, ale to były raczej pewniaki, oba nagrodzone srebrem na Chocolate Awards, ciekawe co bedzie dalej :)
Ależ nie, on był taki, jak zapamiętałam, tylko że po prostu po tylu Zotterach jeszcze bardziej mi smakował, bo za pierwszym razem mnie onieśmielał. :P Znaczy, możliwe, że np. warstwa czekolady była grubsza / cieńsza, ale to akurat szczegół (no tego to nie pamiętam).
UsuńA skąd dorwałeś takie ciekawostki? Też chcę!
Przyślę Ci wieczorem maila gdzie kupiłem i zdjęcia (jeśli ten adres mailowy podany obok działa) :) Ta Pacari Passion Fruit (Marakuja) jest rewelacyjna. To czekolada z dodatkami, ale wrażenie jest takie, jakby w czelokadzie był świeży(!) owoc, nie nuta smakowa, ale prawdziwy owoc. Jeszcze się z czymś takim nie spotkałem, przebija nawet ich trawę cytrynową.
UsuńSkąd Rococo?! Spróbowanie ich białej z kardamonem czy szpinakowo-truskawkowo-ogórkowej to moje największe czeko marzenie, ale przesyłka z UK boli ;(
UsuńYaros, tak, to mój mail, z którego normalnie korzystam. ;)
UsuńJuż dawno bardzo napaliłam się na wszystkie Pacari, dodatkowo robisz mi teraz na nie smaka! A jak na złość, akurat do większości jakoś dostępu nie mam.
rude-wloczykijowanie, raz w życiu zdecydowałam się na przesyłkę z UK i w sumie okazało się, że z zamówionych czekolad żadna nie była warta, więc może i z tymi by tak było. :P
UsuńDajcie też cynka skąd Rococo, bo jestem za bardzo napalona na nie, by odpuścić xD
UsuńW Polsce kupiłem, w Magii Czekolady, mieli więcej, ale wziąłem tylko dwie, bo kasa mi się kończyła ;)
UsuńO rany!!!! A nie orientujesz się może, czy da się u nich dostać czekolady przez internet?
UsuńNajlepiej wysłać maila (makalam.wawa@gmail.com) i zapytać co mają, mogą też sprowadzić na zamówienie. Ja tam kupowałem Domori, Pacari, Bonnaty, Amedei, Akesson's, Pralusa, Cluizela a ostatnio też Rococo, Chocolate Tree i inne ciekawostki.
UsuńA my cieszymy się, że to zrecenzowałaś, bo też nas ciekawiło a dodatek rumu zniechęcał. Teraz wiemy, że jednak nie będziemy już się nad tą słodkością zastanawiać ;)
OdpowiedzUsuńNie warto!
UsuńJadłam je, ale bardzo dawno temu. Pamiętam, że bardzo mi smakowały, ale jak byłoby teraz? Wolę sobie nie przypominać :D
OdpowiedzUsuńTeż często wolę pozostać z bezpiecznymi wspomnieniami. ;D
UsuńPamiętam, że te czekoladki były w kilku punktach z niemieckimi produktami, ale nigdy mnie nie interesowały. Dodatek rumu zniechęcał do kupna.
OdpowiedzUsuńI ustrzegłaś się od ogromu margaryny i cukru!
UsuńDziwna opinia. To są jedne z najsmaczniejszych słodyczy na rynku.
OdpowiedzUsuńPrzejrzyj sobie bloga, a znajdziesz na nim o wiele smaczniejszych.
UsuńPoza tym, co znaczy "dziwna"? Każdy ma własną.