Po Cheeky Fruits przyszedł czas na druga tabliczkę z duetu Labooko Contest Love.
Jak już przy tamtej pisałam, dzisiaj opisywana, ciekawiła mnie bardziej. Dlaczego?
Nigdy nie jadłam (a przynajmniej świadomie) czegokolwiek z rokitnikiem. Z tego, co czytałam, ma orzeźwiający kwaśno-gorzki smak, jednak i tak nie dało mi to żadnego wyobrażenia o tym, jak to wypadnie z wanilią i jabłkami ze styryjskich (czyli w okolicach manufaktury Zottera) sadów.
Jak już przy tamtej pisałam, dzisiaj opisywana, ciekawiła mnie bardziej. Dlaczego?
Nigdy nie jadłam (a przynajmniej świadomie) czegokolwiek z rokitnikiem. Z tego, co czytałam, ma orzeźwiający kwaśno-gorzki smak, jednak i tak nie dało mi to żadnego wyobrażenia o tym, jak to wypadnie z wanilią i jabłkami ze styryjskich (czyli w okolicach manufaktury Zottera) sadów.
Zotter Labooko Apple and Sea Buckthorn with Vanilla to biała czekolada jabłkowo-rokitnikowa z wanilią.
Po rozchyleniu złotego papierka zobaczyłam... także złotą, no może bardziej żółto-złotą, tabliczkę. Wydała mi się wręcz połyskliwa, jak... skórka żółtych jabłek lub wielkich, soczystych żółtych śliwek.
Jej zapach był bardzo wyrazisty i zarazem niejednoznaczny. Przede wszystkim czułam tu słodkie jabłka, jako farsz szarlotki lub kompot... A najlepiej jedno i drugie. Wychwyciłam tu pewną goryczkę, może trochę ziołową, ale i sporo błogiej, złożonej słodyczy, trochę kwiatowo-waniliowo-owocowej. Dało to efekt czegoś wytrawnie słodkiego i niecodziennego.
Przy łamaniu okazała się dość twardawa, nie wydała mi się tłusta, a po pierwszym kęsie... Przez chwilę nie mogłam się połapać. Otóż zupełnie nie była czekoladowa. Miałam wrażenie, jakby w moich ustach rozpływała się soczysta masa do złudzenia przypominająca... lody? Tak, takie niezbyt tłuste, jabłkowe na mleku.
Smak jednak prezentował jeszcze co innego, albo raczej połączenie zapachu i konsystencji. Czułam tu słodkawe jabłka prosto z szarlotki tylko bez cynamonu, mocno pieczone. Powiedziałabym, że wręcz trochę przypalone, co nadawało im odrobiny goryczki. Do tej właśnie goryczkowatej nuty, schodziła jeszcze inna, bardziej kwaskowato-gorzkawa, ale niezwykle ulotna, ukryta. Pomyślałam tu o winie, ale całość goryczek bardzo mocno osnuwał orzeźwiający, cytrynowy akcent. Z nim z kolei wiązał się jeszcze posmak czerwonych owoców... a może pochodził bardziej od winnej nutki?
Nutki i posmaki łączyły się ze sobą i pochłaniały wzajemnie, jednak to wszystko cały czas rozgrywało się na tle czysto jabłkowym. "Kompot i szarlotka" były soczyście-słodkawe, ale także solidnie dosłodzone wanilią, która niewątpliwie odgrywała bardzo ważną rolę w całości. Podkreślała odrobinkę mleka, które potęgowało skojarzenie z lodami.
Waniliowa słodycz, w połączeniu z tą owocową, wcale jednak aż tak słodka się nie wydała; pójdę nawet dalej i stwierdzę z czystym sumieniem, że ta czekolada miała wręcz wytrawny wyraz dzięki tym pieczonym i innym goryczkowatym nutkom.
Nic nie było tu zbyt silne, irytujące: nie przesadzono ani z kwaskiem, ani ze słodyczą. Soczysta czekolada smakowała cudownie jabłkowo, a to "pieczenie" w ogóle mnie kupiło. Zakładam, że duża część tej goryczki czy "dziwnych kwasków" pochodzi od rokitnika.
Nigdy nie jadłam też tak nieczekoladowej czekolady, która i tak zawierała by w sobie same smakowitości. Żałuję, że nie ma jej już w ofercie Zottera, bo to Labooko, która zdecydowanie ma w sobie "to coś".
ocena: 10/10
kupiłam: foodieshop24
cena: 16 zł (za całe Contest oczywiście)
kaloryczność: 578 kcal / 100 g
czy znów kupię: chciałabym!
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, suszone jabłka (7%), odtłuszczone mleko w proszku, suszony rokitnik (3%), lecytyna sojowa, wanilia (0,1%), proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), sól
A teraz wyobraź sobie, że jesz ją przed wyruszeniem na czterotysięczny wulkan w Meksyku :>. Bardzo miło ją wspominam, także przez unikatowy smak!
OdpowiedzUsuńNawet nie potrafię sobie tego wyobrazić! Jednak zdobywanie szczytów po takiej czekoladzie nie wydaje się niczym wymagającym. Po niej, to góry można by i przenosić! :D
UsuńKurde, mogłam przenieść piękną Malinche pod Poznań ;)
UsuńPróbowałem tej rokitnikowej na degustacji, ku mojejmu zaskoczeniu smakowała mi i kupiłem podwójną tabliczkę :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się! Też bym kupiła, gdybym miała taką okazję. ;)
UsuńTeż nigdy nie jadłyśmy rokitnika i bardzo jesteśmy ciekawe jego podobno specyficznego smaku :D Chyba najpierw kupiłybyśmy ten nowy dżem z Łowicza z rokitnika a potem spróbowałybyśmy tą czekoladę :D
OdpowiedzUsuńJa też, ale otworzyłam ją, zanim ten dżem pojawił się u mnie w mieście. :P Nie wiedziałam nawet o jego istnieniu sięgając po tę czekoladę! W najbliższych tygodniach jednak na pewno go spróbuję.
UsuńApple and Sea Buckthorn with Vanilla jadłam i mi smakowała,ale nie na tyle ,bym się za nią pokroiła :>
OdpowiedzUsuńTo raczej nie moje klimaty, ale trzeba jej przyznać, że ma piękny kolor :)
OdpowiedzUsuńRokitnik to kojarzy mi się typowo "maścio-lekowo" więc pewnie miałabym lekkie opory przed spróbowaniem, ale jabłko by mnie pewnie kupiło.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście kojarzy się lecznico. :> Mi z tymi niby-witaminowymi cukierkami, które przeważnie są przy kasach w aptekach.
UsuńZ tego duetu mi też bardziej smakował rokitnik. I jeszcze ten kolor!
OdpowiedzUsuńHmm, całkiem mnie zainteresowała, choć gładkie czekolady to nie moja bajka. Wolałabym kawałek niż całą.
OdpowiedzUsuńKawałek 35 g? Toż to by był okruszek jakiś!
Usuń