Jadąc do taty do Krakowa, nie mogłam nie zatrzymać się w Warszawie. Wiadomo: coś zjeść, wypić kawę... i kupić jakąś czekoladę w Almie. Tam spotkały mnie jednak... puste półki. Tylko czyste Dolfiny i Cachety, które specjalnie mnie nie interesowały. Z kpiącym uśmiechem odwróciłam się w kierunku Heidi, gdzie wcześniej kątem oka zarejestrowałam całą letnią - rzekomo paskudną serię -(chciałam mieć satysfakcję, że wyjdę ze sklepu bez czekolad, bo Heidi w końcu nie wezmę), ale zamarłam. Przed moimi oczami leżały dwie czekolady, jak mi się wydawało, limitki z zeszłej, albo i jeszcze wcześniejszej, zimy. Prawie do nich podbiegłam. Daty? Długie. Kupiłam obie.
Przepyszną cynamonową z pomarańczą, jaką jadłam już dwa razy te dwa lata temu (biorąc pod uwagę, że rzadko robię powroty do jakiś czekolad, to dużo) oraz tę, na którą długo polowałam. Dlaczego? Poprzednią tabliczkę zjadłam na parę dni przed pomysłem założenia bloga i potem nie mogłam przeboleć, że nie mam zdjęć, by ją tu zamieścić.
Moje marzenie jednak się spełnia, czego efektem jest ta recenzja.
Heidi WinterVenture Apple & Cinnamon to czekolada mleczna z karmelizowanymi kawałkami suszonych jabłek, cynamonem i prażonymi chrupkami ryżowymi.
Po otwarciu tekturki i jeszcze przed rozerwaniem sreberka poczułam zapach cynamonu i jabłek. O rany! Gdy sreberko opadło... dopiero poczułam moc tych dodatków! Normalnie jakbym miała przed sobą szarlotkę, a obok schodzącą na dalszy plan typową, słodką mleczną czekoladę.
Cienka i jasna tabliczka okazała się zaskakująco twardawa, nie rozpuszczała się w rękach. Przy łamaniu wydała mi się dość chrupka, ale nie kruszyła się - to po prostu dodatki.
Czekolada rozpuszczała się szybko ujawniając ogromną ilość dodatków - namiękających chrupków ryżowych, nadających poczucia chrupkości, oraz miękko-twardych kawałków jabłek, trochę oblepiających zęby. Dzięki temu nie odebrałam czekolady jako specjalnie tłustej, ale mimo to mam zastrzeżenia co do konsystencji. Za dużo mi tu było tych chrupaczy. Chrupki ryżowe w smaku nie wniosły nic, były tylko urozmaiceniem konsystencji, co na ten czas odebrałam jako wadę (wolę, żeby czekolada się rozpuszczała, a nie co i raz chrupać coś bez smaku podczas jedzenia jej).
W smaku przodowała słodycz, zdecydowanie za silna, chociaż nie jakoś tam wyjątkowo bardzo. Po prostu poziom zwykłej mlecznej czekolady, w której mimo wszystko czułam także przyjemną mleczność. Ewidentnie pełne mleko, chociaż mleczności Lindta nie osiągnęła.
Tym, co przełożyło się na stosunkowo dobry odbiór była naprawdę solidna ilość lekko pikantnego cynamonu. W zasadzie chwilami to on przejmował tu dowodzenie, co przy tej jakości czekolady uznałam za plus.
Dość szybko przebijała się także nutka jabłek. Początkowo był to soczysty, naturalny kwasek łączący się z cynamonem, co w efekcie dało wrażenie czekolady "szarlotkowej". Gdy jednak kawałki jabłek porządnie się odsłoniły, wydało mi się, że tylko nasiliły słodycz. Smakowały jabłkowo, oczywiście, ale tak słodko-jabłkowo, a przy tak słodkiej czekoladzie to już trochę za dużo. Na szczęście nie był to smak takich suszonych miękkich jabłek, a bardziej soczyście szarlotkowych i karmelizowanych kawałków.
Ogółem jednak nie mogę powiedzieć, że mi nie smakowała. To w sumie taka szarlotkowa, bardzo cynamonowa, przesłodzona chrupiąca czekolada i tyle. Nie ma co tu się za dużo rozwodzić, bo to czekolada, którą można nawet ze smakiem zjeść, ale bez której człowiek się obejdzie. Z tego co pamiętam, z pomarańczą i ciasteczkami bardziej mi smakowała. Wydaje mi się, że pomarańcze więcej wnosiły, a ciasteczka... po prostu nie były nielubianymi przeze mnie chrupkami ryżowymi.
ocena: 8/10
kupiłam: Alma
cena: 5,99 zł
kaloryczność: 533 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, karmelizowane kawałki jabłka 5,5% (suszone jabłko 70 %, cukier). prażone chrupki ryżowe 2% (mąka ryżowa, sacharoza, słód pszeniczny, dekstroza, sól), odtłuszczone mleko w proszku, cynamon 1%, lecytyna sojowa, aromaty: ekstrakt z wanilii i jabłkowy
Ja bym pewnie była zachwycona, bo słodko, bo przyjemne skojarzenia z szarlotką, bo jest cynamon, który kocham i posypuję nim wszystko. Znów pewnie to mówię, ale słodycz mi akurat nie straszna, ale o tym wiesz, że ja akurat słodkie lubię. :-) A te pseudo chrupki out - nic nie wnoszą, a tylko denerwują przy jedzeniu.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko jednak myślę, że i Ty 10/10 być nie dała. :P
UsuńU mnie są Heidi, ale jakoś im nie ufam...
OdpowiedzUsuńWiększość nie zachęca, w nadziewanych jakieś margaryny, ale te z lepszym składem spełniają oczekiwania co do swojej półki. ;)
UsuńLubię bardzo cynamon to pewnie bym ją kupiła z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńI nie zawiodłabyś się. ;)
UsuńRaz miałam na nią "chrapkę",ale szybko mi minęła.. :>
OdpowiedzUsuńI, o dziwo, jest czego żałować. :P
UsuńMogliby tylko usunąć z niej te "chrupki". Nienawidzę takiego dodatku w czekoladzie.Kojarzy mi się z tandetą :>
UsuńTo prawda. I pomyśleć, że są ludzie, którzy czekoladę po prostu gryzą... Według mnie, to jest nie do pojęcia.
UsuńHeidi to jednak nadal marka, która tak jak Schogetten nas parzy ani ziębi :P Ale jakbyśmy na przykład trafiły na jakąś promocję to pewnie brałybyśmy bez namysłu xD
OdpowiedzUsuńJa z kolei od Schogetten trzymam się z daleka. Bardzo daleka. :P
UsuńHej! Czytam twojego boga juz bardzo długo i uwielbiam :D w sumie dzięki tobie wiem jakie czekolady kupić a jakie raczej nie :D a moglabym zapytać ile masz lat (bo wciąż sie zastanawiam,wygladasz tak młodo) oraz czym się zajmujesz? :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać.
UsuńWolę tu pozostać na tyle anonimowa, na ile się da. Jakby nie patrzeć, to blog o słodyczach, a nie o mnie. :P
Dobry wieczór, sieć Alma ogłosiła upadłość, oto przyczyna pustek w sklepie.
OdpowiedzUsuńTak słyszałam, ale pustki ja tam już od ponad roku widziałam (albo tak trafiałam, bo rzadko bywam). A tak swoją drogą, to już pewne na 100 %, że się nie podniosą?
UsuńA, już przeczytałam inny komentarz, że całkiem już tego sklepu nie ma. :>
UsuńPuste półki, bo Almy już nie ma :'( A ta czekolada kusiła mnie już nie raz!
OdpowiedzUsuńNie ma? O kurczę, a ja tu w mojej mieścince taka nieświadoma żyję.
UsuńNiestety, zbankrutowali.
UsuńTej nie miałam przyjemności znaleźć a chciałabym bo wersja pomarańczowa niezwykle przypadła mi do gustu. Wciąż jednak dumam nad tym jak firma, która dość dobrze radzi sobie z prostymi czekoladami robi obrzydliwe nadziewańce.
OdpowiedzUsuńChyba po prostu o wiele łatwiej zepsuć nadzienie, niż czekoladę, do której się po prostu wrzuca jakiś dodatek. Jednak z drugiej strony... po co się wtedy brać za nadziewańce?
UsuńUdaję, że tego nie przeczytałam. Nawet ja omijam Heidi z sarkastycznym uśmieszkiem.
OdpowiedzUsuńTe dawne limitki bardzo mi smakują (ciągle wspominam jedną świetną z mandarynkami!). Szkoda, że już ich nie robią.
UsuńPomarańczowa była super! Tą zapamiętałam jako całkiem ok, ale te chrupki ryżowe to jednak trochę bieda. Wciąż boleję, że nie spróbowałam żadnej z serii Summer Venture. Pisałam nawet do nich wiosną, czy można liczyć na powrót tych czekolad, to odpisali mi, że teraz mają w ofercie jeszcze ciekawsze smaki..no, mhm, na pewno xD
OdpowiedzUsuńAlmy mi strasznie szkoda, wciąż jestem w żałobie, mam tylko nadzieję, że jej miejsca w moim miescie nie zajmie jakaś Stokrotka,czy Biedra.
Haha, ciekawsze, dobre! Margaryna z domieszką obrzydliwości oraz słodycz ze szczyptą wstrętności?
UsuńMyślę, że na pewno coś innego się wepchnie na jej miejsce. Może np. Piotr i Paweł (inny taki dość drogi market z rzeczami sprowadzanymi nie przychodzi mi teraz do głowy) poszerzy asortyment czy coś?