Czy pomyślałabym, że czekolada z chili może okazać się nie do zjedzenia dla mnie, fanki ostrości? Nigdy. Dlaczego więc nie wzięłam tej czekolady np. w góry (a taki miałam plan)? A no, bo pomyślałam, że jest za ładna, a tak papierek jeszcze się zgniecie, dodatki rozmiękną czy coś... Nawet nie wiecie, jak się potem z podjętej decyzji cieszyłam, ale po kolei!
W jednym ze sklepów w moim mieście w ramach współpracy z Lewiatanem pojawił się dział z trochę zdrowszą żywnością, w tym słodyczami Pasieki Łysoń, zajmującej się rzecz jasna wyrobem produktów z miodem (miody pitne <3). Po małym researchu okazało się, że mają swoje sklepy w paru miastach w Polsce, ale tak jak mówię, może i w jakiś Lewiatanach itp. są (jakby kogoś zainteresowało).
Łysoń Miodowa 8 Honey Chocolate 72 % Malina i Chili to tabliczka z ciemnej czekolady, miodu i masła z liofilizowanymi malinami i chili oraz brandy.
Początkowo myślałam, że 72 % oznacza zawartość kakao, jednak po spróbowaniu i dokładniejszemu przyjrzeniu się składowi, stało się jasne, że w tej tabliczce jest po prostu 72 % czekolady, 20 % to miód, a reszta - masło itp.
Łysoń Miodowa 8 Honey Chocolate 72 % Malina i Chili to tabliczka z ciemnej czekolady, miodu i masła z liofilizowanymi malinami i chili oraz brandy.
Początkowo myślałam, że 72 % oznacza zawartość kakao, jednak po spróbowaniu i dokładniejszemu przyjrzeniu się składowi, stało się jasne, że w tej tabliczce jest po prostu 72 % czekolady, 20 % to miód, a reszta - masło itp.
Oczywiście, otwierając opakowanie jeszcze tego wszystkiego nie wiedziałam, więc dopiero przy łamaniu spotkało mnie zaskoczenie, bo zapach miała przyjemny: zdecydowanie wytrawny za sprawą alkoholu. Zaczęłam tu myśleć o jakimś torfowym whisky w towarzystwie miodu. Odrobinę pikanterii także czułam, więc chcąc jak najszybciej spróbować, przełamałam, a tu...
Tabliczka okazała się dość miękka, jakbym łamała, albo wręcz rwała, taflę masła. Grubą taflę, ale wciąż z masła. No, albo ewentualnie tłustą białą czekoladę, ale na pewno nie ciemną. Kawałeczki malin i chili (nawet pestki!) odrobinkę odskoczyły, ale ogólnie było ich tyle, że to mała strata.
Po włożeniu kostki do ust potwierdziły się moje obawy. Okazała się bardzo tłusta, chociaż rozpuszczała się dość leniwie. Skojarzyła mi się z takimi nieco pylistymi truflami, albo bardzo maślanym kremem. To było strasznie tłuste, przez chwile wydało mi się wręcz gumowate i... może i za sprawą dobrego tłuszczu, ale mnie i tak skutecznie obrzydziło, że przez to nie dałam rady więcej niż trzem kostkom. A szkoda, bo smak był interesujący.
Najpierw wysuwał się bowiem alkohol, taki poważniejszy, niż tanie-byle-co z pralinek. W połączeniu z szybko ujawniającym się miodem, brandy smakowała jak jakiś dobry półtorak, którego moc i rozgrzewający efekt podkręciła pikanteria chili.
Niestety, zarówno słodycz i ostrość rosły bardzo szybko do tego stopnia, że pochłaniały się wzajemnie - to znaczy... ostrość tonęła w słodyczy, będącej mieszanką "zwykłej" i miodowej. Tutaj pragnę przypomnieć, że to nie jest czekolada 72 % kakao... to tylko "72 % czekolady belgijskiej w produkcie", więc słodycz jest tu silniejsza niż nawet w zasłodzonych 70tkach.
Raz i drugi pojawiał się smak trufli czekoladowych, przynoszący niestety sporą dawkę maślanego smaku, trochę neutralnego, ale mi przeszkadzającego (nie lubię masła). W smaku nie było to ciężko-maślane, kwasek malin nadawał temu lekkości, ale całość podchodziła pod czekoladowy krem w formie tabliczki, a nie czekoladę. To jakby słodki i tłusty nugat z ciemnej czekolady, ale w wypadku ciemnej czekolady taka tłustość mi po prostu nie pasuje.
Z ogromną przykrością stwierdzam, że trafił mi się produkt tak dziwny, że dla mnie nie do zjedzenia, aczkolwiek ze smakowitymi aspiracjami. Połączenie chili, brandy i miodu w pewnym momencie było tak cudowne... ale poczucie, że trzymam masło w gębie odebrało mi całą radość z jedzenia. Później ten smak słodkich trufli czekoladowych i masła czy też kremu czekoladowego... no, niby czekoladowo, ale ja tu liczyłam na moc kakao, a nie coś takiego.
Jak ktoś lubi kremy i wytrawne smaki, pewnie byłby zadowolony, ale niestety wyżej nie ocenię - sumienie mi nie pozwoli.
ocena: 5/10
kupiłam: Lewiatan
cena: 10,99 zł (za 110 g)
kaloryczność: 503 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: belgijska czekolada ciemna 72 % (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, aromat), miód 20 %, masło, glukoza, owoce liofilizowane, brandy
Dziwna tabliczka..Zachowuje się jak topiąca czekolada przy niesprzyjających warunkach.
OdpowiedzUsuńTaka "exclusive" czekolada była w Leviatanie? Ciekawe,jednak na razie nie żałuję :P
Tak, jest tam stoisko ze zdrową żywnością. Nie wiem, czy w każdym, ja tylko w jednym w życiu widziałam.
UsuńTa tłustość jak możesz się domyślać nie przemawia do mnie ani odrobinę... Nie nie nie. Pomysł na czekoladę - dodatki fajnie, niestety kuleje cała reszta. Głównie proporcje składników. Szkoda, bo maliny z chill brzmią naprawdę intrygująco.
OdpowiedzUsuńJa dalej się zastanawiam, czy to nie miał być jakiś krem w takiej formie. :> Tak czy inaczej... meeh.
UsuńDo tłuchola bym nawet nie doszła, bo chilli.
OdpowiedzUsuńTu akurat by Ci się udało.
UsuńPolacy nie potrafią robić dobrej czekolady.
OdpowiedzUsuńNieprawda. Potrafią i to świetnie, czego przykładem jest Manufaktura Czekolady.
Usuń...oraz JP Czekolada i COCOA/Surovital.
UsuńTo prawda, aczkolwiek wystrzeliłam tylko z Manufakturą, bo byłam świeżo po degustacji. :D I to takiej, że 10/10 było pewne już po pierwszym kęsie!
UsuńOho! Wszystko co w czekoladach "kochamy" czyli miód, alkohol i chilli :"D
OdpowiedzUsuńKupię Wam od razu zapas na cały rok i wyślę na święta! <3
UsuńKompletnie nie moje klimaty i jeszcze taki marny smak...szkoda :/
OdpowiedzUsuńA mogło być tak fajnie:(
OdpowiedzUsuńNo to wiem czego unikać. Znając siebie pewnie zobaczyłabym słowo "chili" i nie myśląc wiele kupiłabym.
OdpowiedzUsuńA ja teraz dodatkowo zrobiłam się podejrzliwa, jeśli o takie czekolady z okienkami chodzi. "Czekolada to, czy wyrób z 70 % czekolady?".
Usuń