poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Legal Cakes baton Red Velvet

Do batonów Legal Cakes podchodzę pozytywnie, ale bez przesadnego entuzjazmu, do wszystkiego co ma udawać smak Red Velvet w ogóle jestem negatywnie nastawiona, ale tym razem nie można mówić o sytuacji typowej. Nie raz widziałam w internecie przepisy na brownie z różnych warzyw, jadłam już słodkiego batona Legal Cakes Brownie, z kolei np. warzywne batony Zmiany Zmiany Farmer (pomidorowy, buraczany) były bardzo wytrawne, toteż moja uwaga ponownie została przyciągnięta. Co tym razem?

Legal Cakes Red Velvet to "bezglutenowy i wegański baton buraczano-bananowy z polewą czekoladową" mający przypominać amerykańskie ciasto typu Red Velvet (zabarwione na czerwono :P ).

Po otwarciu poczułam zaskakująco orzechowy zapach zmieszany z kakaową czekoladą i soczystością owoców, w tym głównie bananów, w towarzystwie nienachalnego buraczanego motywu.

Baton wydawał się bardzo twardy i zbity. Mógł pochwalić się grubą warstwą czekolady. W ustach okazał się gęsto rozpływający się, mokrawy i przypominający ciężkawy piankowo-chmurkowy sernik. Polubiłam tę konsystencję, bo nie zapychała przesadnie jak nowe, bezglutenowe wersje batonów: Żurawina + jagody gojiOwocowo-czekoladowySzarlotkowy.
Nie był tłusty, ale czekolada już trochę tak. Była przy tym kremowa, ale i trochę sucho pylista (co jednak nie jest minusem).

W smaku czułam przede wszystkim słodkie banany, choć całość wcale nie wydała mi się nazbyt słodka, bo została trochę przełamana akcentem cytrusów. Od razu wychwyciłam pewien wytrawniejszy posmak, ale początkowo nie odgrywał zbyt ważnej roli. Było bardzo owocowo i zaskakująco wyraźnie orzechowo.

Smak orzechów rozchodził się na mocne fistaszki i coś bardziej mączno-kaszowego. Zostało to podkreślone wyrazistą czekoladą, której smak był przede wszystkim przyjemnie gorzko kakaowy. Słodyczy jednak nie można jej odmówić, więc ja nazwałabym ją przystępną; w porządku, ale nie wyśmienitą.

Dopiero gdy czekolada trochę się już rozpuściła, ogólny smak przechylał się w mniej owocową stronę, dzięki czemu buraczaność wychodziła wyraźniej pod koniec, głównie w posmaku.

Za największą zaletę batona uważam strukturę. Całość pod względem smaku w sumie była niezła, ale jak dla mnie za mało określona, wyrazista. Może nie było aż tak słodko, ale i tak zmniejszyłabym ilość bananów (miałam wrażenie, że baton był właśnie głównie bananowy), skupiając się na burakach, które były wyczuwalne, ale nie jako smak przewodni. Liczyłam, że wyjdą nieco bardziej zdecydowanie. To by pasowało do orzechowo-czekoladowych nut.
Wyszło w sunie typowe Red Velvet, a więc twór bliżej nieokreślony stworzony bardziej dla oka, mający po prostu cieszyć czerwienią.


ocena: 7/10
kupiłam: kawiarnia Legal Cakes w Warszawie
cena: 8,50 zł (za 90 g)
kaloryczność: 172 kcal / 100 g; sztuka 90 g - 155 kcal
czy znów kupię: nie

Skład: burak ćwikłowy gotowany 38%, banan 31%, czekolada 6% (miazga kakaowa minimum 70%, substancja słodząca: erytrol), mąka jaglana, orzeszki arachidowe, sok z pomarańczy, odżywka białkowa wegańska (87,5% izolat białek grochu, 12,5% izolat białek ryżu), skórka z cytryny

51 komentarzy:

  1. To chyba jakaś nowość.. buraki? Brzmi ciekawie i na wstępie czuje się zachęcona :)
    Wyraźnie orzechowo? Fistaszki, troszkę kwaskowatości cytrusów i nie za słodko? Nie jest źle, tylko szkoda, że za bardzo bananowo. Z przyjemnością bym spróbowała ze względu na fistaszki - chciałabym też skupić się w nim na buraku - zobaczyć, czy bym go poczuła ;) Jeśli chodzi o strukturę to od dziecka nie lubię niczego co piankowe i pomiędzy a sernik musiał być ciężki - ten królewski bez bakalii ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to nowość.
      Właśnie to była taka... Ciężka jak sernik, konkretna pianka, a nie delikatna, napowietrzona pianka. Tych mocno piankowatych tworów tez nie lubię. Konsystencja była podobna do tej batona Brownie, ale właśnie minimalnie chmurkowa, bo bardziej owocowa. Brownie było w końcu z fasoli.
      I też u mnie sernik musi być zawsze bez bakalii!

      Usuń
    2. Przeczytałam do połowy Twój komentarz i skojarzyło mi się z batonem Brownie a tutaj zaraz o nim wspominasz :D Czyli dobrze zapamiętałam, że konsystencja tego batona również nie była taka zbita :)A był od niego mniej słodszy? (chyba bardziej bananowy) :)
      Jeśli Babcia do sernika dodała rodzynki, zawsze je zostawiałam :)

      Usuń
    3. Brownie było znacząco mniej słodkie. Tutaj pisałam, że bardzo bananowy, ale w końcu banany są bardzo słodkie. Mi słodycz bananów tak nie przeszkadza, bo je lubię, więc nie był za słodki, ale znacząco słodki.

      Moja dodawała czasami, to wtedy nie jadłam, bo mi się wydawało, że cała masa nimi przesiąkała. A z kolei jakieś makowce to zawsze musiały być pełne bakalii.

      Usuń
    4. Brownie było dla mnie za słodkie, ale i tak ten baton wydaje się ciekawy :) Ja za bananami nie przepadam - aby go zjeść na prawdę muszę mieć ochotę, ale łakociom z ich dodatkiem od razu nie mówię nie - czasem wydają się ok :)

      U mnie i makowiec bez bakalii :P

      Usuń
    5. To tak z samym makiem? :O

      Usuń
    6. U mnie mama robi makowce drożdżowe w formie strucli i zawsze nadzienie to był mak, cukier i białko aby mak się nie sypał - nic więcej nie dodawała :) Kiedyś kupiła gotową masę z rodzynkami, to moja młodsza siostra te rodzynki wydłubywała - inni domownicy jedli z nimi, bo było ich niewielka ilość, ale gdyby dosypała więcej, to nie wiem... makowiec mojej mamy to zawsze był bez bakalii oraz lukru i każdemu w takiej postaci smakował i smakuje (tylko mi mak przestał smakować:P) :)

      Usuń
    7. Masa makowa z cukrem? Tego to zupełnie nie umiem sobie wyobrazić. I tata, i babcia zawsze z miodem robili i po prostu innej konsystencji po prostu nawet jakoś nie widzę. ;)
      A sklepowej masy... Oj to bym nie chciała.

      Mak przestał Ci smakować? Kolejne coś, czego nie mogę sobie wyobrazić. Coś konkretnego Ci nagle zaczęło przeszkadzać? Myślałam, że od zawsze nie lubisz. No, ale wiadomo, że ludzie to istoty zmienne.

      Usuń
    8. Moja mama zawsze dawała cukier, ale rok temu kazałam dać miód ;)
      Raz nie było wyjścia bo był jakiś kryzys z makiem ;/

      Nie pisałam Ci? Wydawało mi się, że tak :)
      W IV klasie szkoły podstawowej byłam głodna - jak jestem głodna to zazwyczaj nie jem niczego na słodko, bo mnie mdli, ale kanapki nie miałam. Z braku laku chciałam drożdżówkę z serem ale była tylko z makiem - wzięłam. A tam do masy nawalili jakiegoś sztucznego kilo cukru a w gratisie posiekany szczypior - myślałam, ze zwymiotuję tak mnie zemdliło ;/
      Potem sytuacja z LO - byłam zmuszona kupić drożdżówkę z makiem, bo w sklepiku nie było niczego innego a chciało mi się jeść (zapomniałam kanapek). Pomyślałam, że ten raz dam radę i może nie bedzie tak źle... drożdżówka to sam mak, litr sztucznego olejku, cała masa cukru... ciasta praktycznie zero... nie dałam rady zjeśc - nawet nie wiem, czy doszłam do połowy, bo mi się niedobrze zrobiło a wtedy miałam większy stopień tolerancji cukru ;/ Chyba mam jakiś uraz.... może w innej formie niż w cieście, mak by mi posmakował - nie wiem, ale nie czuje się chętna by go jeść gdziekolwiek :P

      Usuń
    9. Niee. Może komuś innemu?
      Właśnie też nie rozumiem, jak niektórzy głodni mogą po coś słodkiego sięgać. W latach szkoły już wolałam trochę poczekać i coś normalnego zjeść, niż np. kupić sobie batona. Dlatego jak się budzę, to zawsze muszę mieć wytrawne śniadanie, a nawet nie jakieś owsianki, kasze z owocami czy coś.

      O rany, to brzmi strasznie. Takie doświadczenia rzeczywiście nieźle potrafią coś obrzydzić. Nie wiem już, która sytuacja gorsza, chociaż ten szczypior... no, mistrz kuchni pewnie jakiś masę tamtą wyrabiał (co za ludzie, jakby to ode mnie zależało, byłoby mnóstwo kontroli jakości). Współczuję!

      Usuń
    10. Wiesz? Sama tego nie rozumiem - teraz pewnie wymyśliłabym co innego. Pamiętam, że w domu zjadłam wytrawne śniadanie (koniecznie na wytrawnie - słodki to jest deser ^_^),ale o 10-11 zgłodniałam - lekcje miałam do 15. Może rzeczywiście gdybym poczekała z jeszcze jedna przerwę to w sklepiku pojawiło by się jakieś jabłko lub kanapka (jeśli takie sprzedaja powinni robić świeże), ale to człowiek nie pomyślał i chciał coś wrzucić do tego żołądka ;/ Gdyby w tych drożdżówkach nie było tyle olejku i cukru a w pierwszej również szczypioru (zielone posiekane kawałki szczypiorku - nie wiem na co, po co i kto na to wpadł), to dałoby radę je zjeść - kiedyś nie wszystkie dorożdżówki to kilo cukru i można było zjeść takie "normalne". Na szczypior nigdy bym nie wpadła... ja nie wiem, czy ten piekarz robił te drożdżówki po imprezie, czy coś mu się przyśniło i miał jakąś wizję... Jak powiedziałam rodzicom o tym szczypiorku, to nie mogli uwierzyć - mówili, że pewnie wymyślam, bo to nie możliwe. A jednak... a do tego i w jednej i drugiej czysta chemia w postaci aromatu... od samego jego smrodu mdli a jak to połączy się z cukrem - nie da się zjeść ;/

      Usuń
    11. Lubię próbować czekolady z dziwnymi dodatkami, ale takie coś... Obstawiałabym po prostu, że wcześniej robili jakieś bułki takie a'la czosnkowe co są, może pizzerki... a potem w tym samym miejscu drożdżówki? Albo... nie, ja chyba nawet nie chcę się w to zagłębiać, to straszne. I tym bardziej, że to na szkoły szło... U mnie w szkołach to zawsze była porażka w sklepiku, ale... skutecznie obrzydziły mi słodkie bułki, wystarczyło popatrzeć, by odczuwać jakiś wstręt. No, ale szczypioru nie przebije chyba nic.

      Usuń
    12. Wyobrażasz sobie czekoladę ze szczypiorem? :P
      Pizzernika ze szczypiorem? To też mi się nie widzi, poza tym dodatki do pizzerinki wykłada się na wierzch.
      Może to były bułki ze szczypiorem (wpisałam w google i takie są), ale ciasto przygotowuje inna maszyna a farsz inna (szczypior był w maku a nie w cieście). Masz rację, że nie ma co sie w to zagłębiać, bo ciarki przechodzą.
      Siostra opowiadała mi, ze potem w LO w sklepiku mozna było kupić kanapki, które były robione na bieżąco, ale też nie wiadomo gdzie wcześniej wkładano ręce, które te kanapki przygotowywały a przygotowywali je uczniowie, którzy w sklepiku sprzedawali ;/

      Usuń
    13. Tak. Jadłam czekoladę a'la pizza (ta akurat była obleśna), z mięsem, rybą, krwią, więc... nic mnie już by nie zdziwiło. :P
      Fe, ja mam od razu przed oczami scenę z podstawówki, kiedy na jakąś uroczystość robiliśmy sałatki i owoce innym dzieciakom spadały na podłogę, podnosiły, wrzucały z powrotem do misek, przy krojeniu lizały paluchy... a potem wszyscy się dziwili, dlaczego nic nie jadłam. :> Od zawsze takie rzeczy mnie wyjątkowo ruszały.

      Usuń
    14. Na prawdę są czekolady z mięsem, rybą i krwią??? Czego to ludzie nie wymyślą :P Co to za tabliczki?
      A ktoś to w ogóle jadł? Podobno kiedyś w zupie ze stołówki szkolnej do której chodziłam (podstawowa i gimnazjum) czasem można było znaleźć włosy i pływające paznokcie ;/ Ciekawe, gdzie sanepid ;/
      Swoją drogą kiedy jemy w barze lub restauracji, to również nie wiemy, gdzie były ręce, które przygotowywały posiłek i gdzie wcześniej leżały produkty spożywcze, które mamy na talerzu

      Usuń
    15. Tak, zobacz różne dziwne rzeczy na moim blogu w kategoriach: "czekolada: ...".
      http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2015/07/zotter-himbeerblut-raspberryblood.html
      http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2015/09/modern-dwellers-smoked-salmon-65.html

      U mnie w szkole znacząca większość jadła. Niby tak, ale ja restauracje lubię, bo tam to mimo co innego. Znaczy, jeszcze trzeba wiedzieć, gdzie chodzić, bo wiadomo. No, ale nie można być skrajnie podejrzliwym, bo by się zwariowało. :P

      Usuń
    16. No to mają pomysły xD

      Masz rację... gdyby tak na to patrzeć to człowiek niczego by nie jadł a w restauracjach podobno lepiej nie zadzierać z kelnerem :P

      Usuń
    17. Chyba, że już po zjedzeniu. xD

      Usuń
    18. I potem nie pojawiać się w tej restauracji xD

      Usuń
  2. charlottemadness28 sierpnia 2017 07:10

    Bardzo dojrzałe banany mają "tę moc" i rzadko udaję się tą słodycz przełamać.Niby % buraka w składzie na piedestale ale i tak to nic nie daje :> Kupując ten baton,też bym liczyła na większą wytrawność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moc mocą, ale jakby tak np. dać pieczone, a nie gotowane buraki, może by się przebiły.

      Usuń
  3. Miałyśmy go kupić ale facet w LC odradził nam go i polecił wtedy Loreo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym kupiła L'Oreo zamiast tego, płakałabym chyba. :P Ten L'Oreo to według mnie najgorszy z ich batonów.

      Usuń
    2. Zastanawiam się dlaczego odradził? Czyżby baton Loreo im się nie sprzedawał i szukał sposobu aby "pozbyć się" towaru? A może rzeczywiście miał czyste intencje? ;)

      Usuń
    3. Hm, dla mnie z kolei próbowali tak wepchnąć Szyszki, których cała lodóweczka była. :P
      Ale też mógł mieć czyste intencje, bo wielu ludzi właśnie lubi silną słodycz i pewnie jak ktoś jest niezdecydowany, co wybrać, to zakładają, że ten ktoś jest niezdecydowany co do zdrowych słodyczy, albo np. odstawia cukier i szuka słodkich zamienników. Albo jeszcze jakiś na fali Oreo. :P

      Usuń
    4. Mieli nadmiar i nie wiedzieli co zrobić :P
      Też fakt, że mógł chcieć dobrze i polecał to co ostatnio sprzedawało się dobrze ;) Kto tam ich wie? :D

      Usuń
    5. Właśnie tych buraczanych mieli dużo a tego loreo wzięłam ostatniego :P Myślę, że po prostu jemu ten bardziej smakował i miał dobre intencje ;)

      Usuń
    6. Możliwe, a my tu już teorie spiskowe układamy. :P

      Usuń
  4. Tego niestety jeszcze nie jadłam, ale liczę, że kiedyś się uda spróbować :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jadłam i byłam zachwycona - właśnie strukturą. Cytrusowa nuta fajnie pasowała do bananów, ale już z kakao jakoś mi się kłóciła. Bardzo chętnie powtórzyłabym degustację. No i jak dla mnie za mały, tak był dobry :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinni oddzielnie zrobić coś cytrusowo-bananowego, a oddzielnie buraczano-kakaowego. Wtedy pewnie nic by się nie gryzło. :D

      Usuń
    2. Mam wrażenie, że ten cytrus to po to by przełamać nieco mdły smak banana i buraka, bo innego zastosowania tutaj nie widzę.. chyba, że producent pomyślał: czekolada to pasują tutaj pomarańcze :P

      Usuń
    3. Bardzo możliwe, ale też może nie tyle przełamać mdły smak, a nadać konsystencji soczystości? W końcu banany i buraki same w sobie soczyste nie są.

      Usuń
    4. Również możliwe - wydaje mi się, ze bananom w szczególności tego "soku" brakuje.

      Usuń
    5. Proszę mi się tu bananów jako owoców nie czepiać! Nie wyobrażam sobie ich soczystych jak np. nektarynki czy brzoskwinie. :P

      Usuń
    6. To nie jest czepianie, tylko stwierdzanie faktu :D
      Soczysty banan? Taki, że sok z nich wypływa? Rzeczywiście trochę dziwne, ale pewnie dlatego, że jesteśmy przyzwyczajenie do ich innej konsystencji :D

      Usuń
    7. Tak. Albo jeszcze z pestkami jak jakaś marakuja w środku... Co to by było. xD

      Usuń
    8. Banan z pestką? I może jeszcze w skorupie jak kokos? xD

      Usuń
    9. Do takiego to już bym chyba nawet z kijem nie podeszła. xD

      Usuń
    10. Wiadomo, ze nie z kijem, tylko nożem lub siekierą jak do awokado xD

      Usuń
  6. Właśnie zdałam sobie sprawę, jak bardzo pragnę buraczanego Zottera! :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! I coś mi się wydaje, że kiedyś był taki (ale ja tylko zdjęcie sprzed lat w internecie widziałam).

      Usuń
    2. Jeśli był i już nie ma, to jak z większością ciekawych produktow... wycofuja to co fajne ;/

      Usuń
    3. Oferta Zottera jest ruchoma także ze względu na dostępne składniki, więc nie powiedziałabym, że wycofuje to, co fajne. Niektóre wycofuje, ale po jakimś czasie wracają - pewnie żeby nudą nie wiało.

      Usuń
    4. Tego to nie wiedziałam, ale dzięki Tobie już wiem. Dziękuję ;)

      Usuń
  7. Nie mam pojęcia, jak smakuje Red Velvet. Wiem tylko, że to tort i że istnieje milion słodyczy inspirowanych nim.

    Nie dziwi mnie, że i w tym batonie wyraziście czuć banany. To chyba cecha znamienna dla wyrobów Legal Cakes.

    Zjadłabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też nie wiem, jak to niby ma smakować, ale pewna Amerykanka tłumaczyła mi, że ich klasyczny Red Velvet ma być po prostu słodki i czerwony. Reszta nieważna.

      Niby taak, ale mogłoby być więcej buraka.
      Napisz do nich, może Ci podeślą to zjesz.

      Usuń
    2. Nie, już nie bawię się w pisanie do firm. Przynajmniej przez najbliższy rok. Sprawdzam coś.

      Usuń
    3. To, ile firm do Ciebie napisze, jak ukierunkuje Ci się gust, czy dalej Ci się będzie chciało pisać recenzje, czy coś, na co mimo bogatej wyobraźni wpaść nie mogę? :P

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.