czwartek, 30 sierpnia 2018

Pacari Raw 85 % + Coconut Sugar ciemna surowa z Ekwadoru

Nie ukrywam, że ostatnimi czasy często doskwiera mi kakaowy głód. Mam ochotę na czekolady o mocnych, wyrazistych nutach, jak najmniej słodkie i niezapchane tłuszczem kakaowym, a jednocześnie niebędące setkami. Gdy napalę się na tabliczkę z procentem kakao wyższym, niż 85 %, zazwyczaj kończy się to rozczarowaniem spowodowanym trafieniem na łagodnego tłuściocha. Mając kilka takich, które mogły okazać się pysznymi bombami smakowymi, jakoś odkładałam je. Oszczędzałam? Bałam się, że za wiele oczekuję? W końcu jednak postanowiłam ruszyć i z nimi, tym bardziej, że wśród nich było kilka Pacari (które ogólnie już mi się kończyły).

Pacari Raw 85 % + Coconut Sugar to ciemna czekolada o zawartości 85 % surowych ziaren kakao z Ekwadoru, słodzona cukrem kokosowym.

Po otwarciu poczułam bardzo intensywny, pozytywnie napastliwy i złożony zapach. Przodowała w nim kwaskowatość owoców. Czułam przede wszystkim cytryny, podbudowane czerwonymi: porzeczkami, wiśniami i winem. Ich cierpkość sugerowała też jakby jogurt (?). Winne wiśnie kwasowością podsycały poczucie zapleśniałości, gdyż obok kwasku owoców stał motyw zapleśniałej, wilgotnej ziemi. Dzielnie trwała przy niej kawa, ale i osnuwał jakby mokry dym, który... rozmoczył zapleśniałe kwiaty. Ich woń dokładała odrobinkę słodyczy.

Ciemna tabliczka łamała się z trudem, trzaskając porządnie, ale w ustach rozpływała się łatwo. Powoli, ale bez oporów. W pierwszej chwili wydała mi się tłusta, trochę jak gładka tafla masła, ale potem cierpkość i nawet ściąganie, wilgoć sprawiły, że na tłustość szło coraz mniej uwagi. Była dalej nieco oleista, ale im bliżej końca kojarzyła się bardziej z zimnym, oleistym, ale zbitym masłem orzechowym. Jestem czuła na tłustość, ale ta mi nie przeszkadzała.

W smaku jako pierwsze niemal ukłuły, uszczypnęły kwaskowate czerwone owoce. Wydały mi się niedojrzałe, ale potem rozkręciła się w nich jakby i słodkawa nuta pleśni (lekka słodycz odchodziła na tyły). Na myśl przyszły mi truskawki i może porzeczki, z czasem zmieniające się.

Bardzo szybko dołączał do nich i mniej owocowy kwasek. Zjawiał się jako smoła i dym, a więc i "mokra paloność". Odłączyły się od niego gorzkawe ziarna kawy, a on wyeksponował cytryny. Soczyste cytryny w pełnej okazałości - wraz z gorzką skórką.

Gorzkość podporządkowała się w dużej mierze kawie. To kawa nią zarządzała, nie wypychając jej na przód, ale cały czas utrzymując na drugim czy trzecim planie.

Złączywszy się z czerwonymi owocami, cytrusy i zapleśniała ziemia od tyłu przemyciła do bukietu taninę wina. Wino było wytrawne, kwaskowate i wyraziste, choć wątek słodyczy z tła próbował je osłodzić.

Wspominana słodycz na tyłach układała wiązankę rześko-osładzających kwiatów. Była to delikatna nuta, ale na tyle wyraźna, że doszukałam się w niej róż. Nie tylko płatków, ale i całych badylków. Wchodząc w pozostałe smaki, słodyczy udało się na koniec wyłuskać nowe niuanse. Smak drzewno-roślinny, przepełniony żywą wilgocią, wyszedł za sprawą kwiatów i kawy - to pewne. Od drzew z dymem blisko było już do nieśmiałych karmelowych nut. Kawa podchodziła chwilami pod ziarniście-nibsowe klimaty. Winno dołączało, dzięki czemu na końcówce robiło się gorzkawo-cierpko. Może wręcz octowo (przez te wszystkie zapleśniałości?).

Cierpkość z kolei, wraz ze słodyczą, na koniec podrzucała jogurtową nutę, przez którą pomyślałam o jogurcie zmiksowanym z cytrusami i czerwonymi owocami.

To właśnie ten miks, dym i kawa, wino i ogrom zapleśniałej ziemi pozostawały w posmaku na dość długo.

Czekolada bardzo mi smakowała. W swojej charakterności i intensywności wyszła zaskakująco wyważona, bo nie była za kwaśna, choć kwasowości w niej dużo. To smakowita kwaśność (owoce, wino), w punkt osłodzona rześką nutą. Zakochałam się w całej tej zapleśniałości i wilgoci. Mnóstwo ziemi, kawa... Mniam! Kwaśno-gorzko, ale wciąż trochę słodko.
Smaki były tak konkretne, a zarazem z pewną rześkością, że o tłustości szybko zapominałam i po prostu rozkoszowałam się ogółem. Tego mi trzeba było! Zdecydowanie jedna z ulubionych czekolad.


ocena: 10/10
kupiłam: pralineria Neuhaus (za czyimś pośrednictwem - dziękuję!)
cena: 23 zł (za 50g)
kaloryczność: 619 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: miazga kakaowa 81,32%, cukier koskowy 15%, tłuszcz kakaowy 3,31%, lecytyna słonecznikowa 0,37%

10 komentarzy:

  1. Właśnie zaskakująco (dla mnie :P) zbalansowana czekolada. Kwasek jest równoważony przez słodycz i tłustość (myślałam, że będzie Ci przeszkadzać), a drugoplanowa gorycz ładnie wszystko zamyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie smak był tak zacny, że odciągnął moją uwagę od tłustości, aż sama się zdziwiłam, że koniec końców mi nie przeszkadzała.

      Usuń
    2. Hahaha, w ogóle, przyszło do mnie zamówienie z Zottera i nie zapakowali mi jednej tabliczki - tej ze Stingiem xDDD Cóż, sama prosiłam xp

      Usuń
    3. Haha, a u mnie to było tak: otwieram paczkę, wyjmuję pierwszą... a tu Sting. xD

      Usuń
  2. W składzie chyba powinien być cukier kokosowy a nie trzcinowy ;) Uwielbiamy cukier kokosowy i np. posypujemy nim budyń, bo ma fajny karmelowy smak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wyłapanie. Z przyzwyczajenia, przy przepisywaniu składów jakoś się przyzwyczaiłam, pisząc przymiotnik do cukru - normalnie palce same ten "trzcinowy" dopychają.

      Ble, ja bym sobie nic nawet dobrym cukrem nie posypała - nie używam żadnego, bo po prostu nie mam potrzeby używania cukru. Lubię jednak, gdy słodzą nim czekolady, rzeczywiście smakowity wątek dodaje. Kokosowy w sumie o tak, od kogoś mogłabym z czystej ciekawości spróbować, ale nigdy przenigdy sama cukru nie kupię. :P

      Usuń
  3. Ta zapleśniałość jest chyba charakterystyczna dla surowych Pacari, ja teraz sobie przypominam ich surową 70-tkę (mniam). Bardzo jestem ciekaw, jakby wyszła ta 85-tka w wersji niesurowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to jeden z czynników, dla których uwielbiam te surowe.
      Mogliby kiedyś taką chociaż limitkę zrobić, bo też jestem ciekawa. Albo np. jakby taka zawartość kakao sprawdziła się z dodatkami.

      Usuń
  4. Kawa i wino spoko, ale całokształt jakoś tak nie bardzo. Chyba zniechęciła mnie oleistość. No i kwachy oraz gorzkość skórki cytrynowej też nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat oleistość tutaj aż tak nie dawała się we znaki, ale miała takie zapędy, że zupełnie jakoś Ciebie z nią nie widzę. Chyba że plującą (i to w kogoś, kto by Cię nią poczęstował).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.