Czasem przeraża mnie, jak wiele człowiek zapomina. Z drugiej strony jednak przyjemnie jest dowiadywać się nowych (i nowych-starych) rzeczy. Na przykład o istnieniu kraju Togo przypomniałam sobie (kiedyś pewnie na geografii było) właśnie dzięki tej czekoladzie, toteż bardzo mnie zaciekawiła - z kakao bezpośrednio stamtąd jeszcze nie próbowałam. Sąsiednią Ghanę zaś darzę sympatią, mimo że zawierających tylko kakao z Ghany jadłam niewiele. A i opakowanie urocze mi się wydało... no, same pozytywy (tylko kakao wolałabym ciut więcej).
Na opakowaniu w środku, znalazłam informacje, że Zotter zakupił kakao od kooperatywy Gebana, której lokalni farmerzy uprawiają kakao w idealnych dla niego warunkach na wzgórzach regionu Kpalime, na obszarze nie większym niż 1,5ha (nawet nie plantacji). Co ciekawe, kakao to fermentuje sobie po zbiorach pod liśćmi bananów, a potem jest suszone na słońcu.
Zotter Labooko Togo 65 % to ciemna czekolada o zawartości 65 % kakao z Togo, z regionu Kpalime.
Czas konszowania wynosi 16 godzin.
Czas konszowania wynosi 16 godzin.
Po otwarciu poczułam smakowicie soczysty zapach. Nie były to jednak same owoce, choć znalazło się ich tam sporo. Mimo niejednoznaczności, łatwo wyodrębnić owoce leśne i wiśnie. Obok nich zarysowała się również jakby soczyście-świeżutka nuta prażonych orzechów i migdałów, przy czym prażenie to... podchodziło trochę bardziej pod przyprawy czy nawet świeże zioła (do głowy przyszedł mi cynamon i koperek).
Ciemna, "brązowa niemal uśmietankowionym kolorem", trzaskała głośno, choć już w dotyku zdradzała tłustość. Istotnie była tłusta: przyjemnie kremowa i - co już przyjemne nie było - oleista.
Przy pierwszym kęsie wyraźnie poczułam słodkie, dojrzałe wiśnie.
Ich soczysta słodycz opływała nuty, które w pierwszej chwili nazwałam dębem i migdałami, ale gdy nuta zmieniła się w cały stateczny smak, stwierdziłam, że wyraźnie czuję drzewa, soczyste migdały i ciemny chleb. Przy chlebie i drzewach odnalazłam lekkie prażenie, jednak po chwili to migdały wychodziły na prowadzenie.
Migdały po złączeniu z wiśniami zaczęły jednoznacznie kojarzyć mi się z soczystym marcepanem. Marcepanem, który ktoś lekko doprawił przyprawami korzennymi. Zakręciła się wokół niego także nuta drewniana. Było to właśnie bardziej po prostu drewno niż drzewa - i to takie wybiegające chwilami do delikatnego, neutralnego smaku maślano-orzechowego, jak nerkowce.
Słodycz cały czas była łagodna, spokojna, jednak niewątpliwie nasilała się. Wciąż pozostawała szlachetna, a jej wydźwięk od wiśni poprzez owoce leśne przeszedł do słodziutkich borówek amerykańskich. Oprócz nich było w niej wiele z kwiatów, w tym rześkość.
Marcepanowi nie można odmówić charakteru, bo i on trwał dzielnie na stanowisku, łącząc się z owocami. Tu jednak na myśl przychodziły mi jakieś nalewki: z owoców leśnych? a może coś bardziej wiśnia-czereśnia? Chwilami klimat stawał się poważniejszy, ale wciąż głównie słodki.
Zwieńczeniem tego była nuta przypraw - cynamonu i jakiś świeżych ziółek. Przy cynamonie także prażenie się umacniało. Końcówka robiła się bardzo orzechowa i migdałowa, wracał też akcent chlebowy.
Końcówka robiła się prawie gorzkawa, a przy tym taka "nasączono słodka" (mowa o owocach i alkoholu), aż miło.
W posmaku pozostawały orzechy, prażenie i takie poczucie "konkretu", choć wciąż było rześko-słodko.
Całość była bardzo spokojna, delikatna, jednak zaskakująco poważna. Gorzkości w zasadzie nie czuć, jej miejsce zajęła słodkawa wytrawność, a o tym, że istnieje coś takiego jak kwaśność (np. wiśni) w trakcie jedzenia łatwo zapomnieć. Wiśnie, borówki i marcepan w towarzystwie mnóstwa orzechów i szczypty przypraw. Już samo to brzmi dobrze, a gdy jeszcze w całej tej słodyczy doszukałam się nut alkoholowych i chlebowych, byłam zachwycona.
Żałowałam tylko, że te konkretniejsze nuty to właśnie wciąż jedynie nuty, ale ważne, że były.
Labooko Ghana 75 % miała słodycz o bardzo podobnym wydźwięku (borówki), i choć więcej w jej słodyczy niuansów, to była przede wszystkim głównie gorzka. Smakowały mi chyba tak samo: obie proste, jednak Togo okazała się o wiele bardziej obrazowa.
ocena: 9/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 570 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Sympatyczna, bardzo dobra wprawka dla tych, którzy chcą się przestawić z mlecznych na ciemne.
OdpowiedzUsuńŁe, przestawiania się nie rozumiem, ale... rzeczywiście, choć ja bym powiedziała, że po prostu na ochotę na coś lżejszego.
UsuńJa kiedyś jadłem tylko mleczne, bo ciemne były dla mnie gorzkie :) Musiałem się do nich stopniowo przyzwyczajać i takie łagodne ciemne czekolady o mniejszej zawartości kakao są do tego niezłe. To właśnie nazwałem przestawianiem: z czekolad słodkich na mniej słodkie, albo wcale niesłodkie :)
UsuńI właśnie niezbyt to rozumiem w przypadku niektórych osób, które lubią mleczne, a chcą przestawić się na ciemne, np. bo są zdrowsze, a nie, bo po prostu je wolą. W Twoim przypadku wydaje mi się, że było inaczej? To znaczy, że mleczne po prostu zaczęły Ci się robić za słodkie, za mało kakaowe i zacząłeś szukać coraz większych zawartości kakao?
UsuńNo nie, u mnie właśnie tak było, że lubiłem mleczne, ale jadłem ich o wiele za dużo (chciałem zmniejszyć ilość jedzonego cukru), to pomyślałem, że jak się przestawię na ciemne, to będę jadł ich mniej, bo nie lubiłem gorzkiego :) No i polubiłem ciemne, teraz mleczne często są dla mnie za słodkie i mdłe, choć dobrą mleczną zawsze chętnie zjem (np. jakiś dobry Madagaskar, czy Idilio lub jakąś fajną z owczym mlekiem czy z solą :)
UsuńAa, w ten sposób. To można powiedzieć, że i tak troszeczkę racji miałam, bo polubiłeś, a nie zmuszałeś się.
UsuńZ mlekiem owczym to Twoje ulubione z innego mleka? Ja wolę kozie. :D
Owcze, bo z kozim jest większe ryzyko. Przez to, że jest ostrzejsze, można łatwiej zepsuć - ale kozi Zotter był cudny :) W zasadzie to wszystkiego trzeba próbować, mniej ważne z czego, ważne, żeby było dobre.
UsuńPełna zgoda z ostatnim zdaniem!
UsuńA ten Zotter to jedna z moich ulubionych czekolad tak w ogóle.
Ja ją olałam, a tu nuty chlebowe <3
OdpowiedzUsuńJa z moim pechem, że zawsze jak na coś się rzucę, to okazuje się takie sobie, a jak oleję, to jakieś cudo, nauczyłam się brać wszystko w ciemno. xD
UsuńKurde, nawet nie wiesz jak mi pomogłaś z tym koperkiem. Bo siedzę i rozkminiam, co to za zapach. Słodka i pyszna, mogłabym ponarzekać na tłustość, ale już nie będę taka, u Zottera w sumie nie ma problemu z nadmiarem masła zazwyczaj. Tylko ja jadłam już w wersji 68%, nie dowiem się czy czymś się różni.
UsuńZawsze służę pomocą w kwestii wyczuwania nut. :D
Usuń68 %? Nawet nie zauważyłam tej zmiany! To mi się podoba (chociaż ja bym już do 70 % dobiła). Muszę kiedyś ją kupić.
Gdybym tylko potrafiła wyczuć wszystkie nuty, które wyczuwasz Ty, z chęcią bym tej czekolady spróbowała. Wiem jednak, że nie mam Twojej umiejętności, a wydawanie niemal 2 dych na coś, co mogę kupić w Tesco za 3 zł, to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę.
OdpowiedzUsuńPS Ja lubię sobie ni stąd, ni zowąd przypominać śmieszne czy ciekawe sytuacje, powiedzenia etc. z przeszłości.
Wiedząc, jak to u Ciebie jest, nie dziwię się, ale i tak czuję, że akurat ta mogłaby Ci smakować. Mimo np. wyczucia tylko jakiś sugestii.
UsuńCo do PS Taak, albo nawet jakieś głupkowate sytuacje, choć mi się często przypominają takie, które np. kiedyś wprawiły mnie w jakieś zażenowanie czy coś.