sobota, 25 sierpnia 2018

Ritter Sport Kaffesplitter ciemna 50 % z kawałkami karmelizowanych ziaren kawy

Są takie marki czekolad, które pewnymi smakami potrafią mnie skłonić do spróbowania, mimo że ogólnie żywię do nich niechęć. Doskonałym przykładem takiej będzie Ritter Sport - nigdy specjalnie nielubiany. Mam jednak to szczęście, że moja Mama lubi różnorodność w słodyczach i czasem zdarza jej się kupić coś, co właśnie i mnie trochę zaciekawi.

Ritter Sport Kaffeesplitter to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao z kawałkami karmelizowanych ziaren kawy.

Po otwarciu wszędzie rozszedł się mocny zapach ziaren kawy w słodkim, ale nie nachalnym otoczeniu czekolady.

Ciemna tabliczka łamała się bez trzasku, mimo że była twarda. Wydała mi się tłusta w dotyku i krucha, jeśli chodzi o strukturę.
Po tym, jak kawałek spoczął na języku, doznałam szoku. Otóż czekolada okazała się synonimem najeżenia. Była bowiem pełna ostro-twardej drobnicy - do tego stopnia, że wydała mi się zbitką kryształko-kawałeczków zlepionych czekoladą w sposób kojarzący się z tworami typu szyszki. Czekolady ni jak nie dało się choćby trochę zgryźć z wierzchu. Ostre kawałki bardziej niż z kawą kojarzyły mi się z kryształkami cukru. Chrupały i chrzęściły, choć częściowo były twarde. Skarmelizowano je przesadnie (złe proporcje: ogrom cukru, mało kawy) i także przesadnie podrobiono.

Już w momencie odgryzania kawałka zwróciłam uwagę głównie na słodycz. W ustach po chwili rozchodziła się słodycz czekolady, która nie wydała się mi specjalnie ciemnoczekoladowa, choć rzeczywiście trochę kakaowa, może wręcz "słodko kakałkowa". Żadnej gorzkości, żadnej cierpkości.

Szybko rosła cukrowość nasilająca się przy niemal natychmiast wyłaniających się drobinkach. Pojawiał się w tym trochę palony motyw, jednak nie zrobiło się karmelowo. Czułam cukier. Podczas rozgryzania mikroskopijnych chrupaczy cukrowość wzrastała w towarzystwie gorzkości ziaren kawy. Te smaki były niestety wyrównane, przez co kawa wyszła jakoś mało charakternie. Podkreśliła jednak kakao, więc nie wyszło jedynie cukrowo.

Kawę, cały czas plączącą się w tle daleko za cukrem, wyraźniej poczułam na koniec, gdy czekolada uwolniła dużo drobinek, cukier z nich się rozpuścił, a ja rozgryzłam ich większą ilość na raz. Palono gorzki smak kawy wybił się wreszcie. Biorąc pod uwagę mocno kawowy zapach, dziwi mnie że nie wyszło równie mocno kawowo w smaku, a tylko pod koniec. Szkoda.

W posmaku pozostawała kawa właśnie, wraz z jej gorzko-kwaskowatym smaczkiem, oraz poczucie zacukrzenia. Było spotęgowane kontrastem z kawą.
Oprócz tego czułam, że moje podniebienie i język nie życzą sobie ani odrobiny więcej takich doznań już po pierwszym kontrolnym gryzie (a więc niecałej kostce). Drobnica drapała w naprawdę niemiły sposób, więc to chyba raczej tabliczka do chrupania... Jako że ja nie gryzę czekolady i nie lubię zbyt najeżonych, skończyłam na dwóch kostkach.

Smakowo wyszło nieźle, choć zdecydowanie za słodko (no ale przynajmniej kawa nie wyszła jakoś tanio jak w Baronie ), ale struktura to tragedia. Ja bym dodała większe kawałki ziaren zamiast takiej drobnicy i na pewno bym tego aż tak nie karmelizowała, bo kawalątki kawy w cukrze to nic fajnego.
Mamie, która nie lubi ciemnych czekolad (woli słodkie) smakowała; stwierdziła, że bardzo ciekawa, ale bała się zjeść jej więcej niż trzy kostki w obawie o zęby.
Nie ma to jak zrobić czekoladę nie do jedzenia.


ocena: 5/10
kupiłam: podkradłam Mamie
cena: -
kaloryczność: 522 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, posiekane karmelizowane ziarna kawy (cukier, prażona kawa 4%, olej słonecznikowy), tłuszcz kakaowy, masło klarowane, lecytyna sojowa

8 komentarzy:

  1. Jest u mnie na liście do wypróbowania - muszę przekonać się na własnej skórze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekolady tej marki sa mi obojętne ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ziarnami kawy to nawet nas nie ciekawi ale podobno jest jakaś nowa z karmelizowanymi migdałami w miodzie i soli :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nigdy szczególnie nielubiany", czy może jednak "lubiany"? ;> "Ogólnie żywię do nich niechęć" sugeruje, że to jednak moja wersja jest poprawna. Władowałaś się w podwójne zaprzeczenie :P

    Długo myślałam nad jej zakupem właśnie przez wzgląd na kawałki potencjalnie zbyt twardej kawy. Oczywiście w końcu kupiłam i leży. Pociesza mnie fakt, że Twojej mamie smakowała. Mrozi krew w żyłach zaś to, że ziściła się moja obawa i kawa rzeczywiście jest kamienna ("przekarmelizowana").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam, że uznałaś ją za "smakowo niezłą". W moim odczuciu jest okropna. Sam cukier, zresztą nie tylko w smaku, ale także w tej kawowej otoczce, która chrupie i morduje potencjalnie dobrą kawę. Masakroza.

      Usuń
    2. I teraz się będę zastanawiać znowu nad tym zdaniem. Miałam poprawić, ale... Podwójne zaprzeczenie - niby taak, ale właśnie o to chodzi, że jakoś nigdy specjalnie nie żywiłam do niego skrajnej nienawiści, ale też nie uważam by "RS kiedyś był dobry" i w sumie bardziej nie lubiłam, niż lubiłam, ale... kurde, ta marka była mi obojętna, chyba to lepiej napisać, haha. Twoja wersja rzeczywiście jest poprawniejsza, ale też mi jakoś nie pasuje.

      Właśnie cukrowość, zwłaszcza przy kawie, zjechałam, ale ona nie była taka bardzo-bardzo zła. Z tym, że dla mnie i tak nie do zjedzenia. Oceniałam tak patrząc na wszelkie Barony, Wedle. Uznałam, że na tej półce i tak mogło być gorzej. Tu by chyba pasowało "smakowo nie zła" (w domyśle: ale też nie dobra).

      Usuń
    3. Przy tym Ritterze Millano i Wedel to szczyt dostojeństwa.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.