poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Moser Roth Chocolat Delice Praline Edel Zartbitter ciemna 50 % z kremem pralinowym

Nie ukrywam, że byłam strasznie podekscytowana, gdy dostałam tę czekoladę. Nawet nie wiem dlaczego, ale... jakoś miałam przeczucie, że przebije J.D.Gross Trufle 56 %, Ritter Sport Kakao-Mousse, Lindt Creation 70 % Chocolate Mousse z racji tego, że nie próbowano w jej przypadku udawać, że to czekolada z mousse'em, który z góry w takiej formie wydaje mi się przegrany. Liczyłam też, że wynagrodzi mi rozczarowanie i niedosyt jakie zostawiła Loacker Dark-Noir. Byłam pewna, że ciemna czekolada Moser Roth wyjdzie o wiele lepiej.

Moser Roth Chocolat Delice Praline Edel Zartbitter to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao nadziewana kakaowym kremem pralinowym (45%).

Po otwarciu poczułam średnio przyjemny zapach jednoznacznie kojarzący się z czekoladowymi kremami typu Nutella i taki typowo pralinowy. Kakaowy, ale bardzo, bardzo słodki i zalatujący margaryną. Po przełamaniu mignęło mi też coś bardziej orzechowego (ale orzechów w składzie nie ma).

Całość wyglądała bardzo jasno jak na czekoladę ciemną. Wydawała się miękka i tak tłusta, że to bardziej "tabliczka z kremu". Zamiast się łamać, prawie się rwała. Była solidnie nadziana plastycznym kremem, który uginał się i lekko ciągnął podczas robienia kęsa. Wtedy miałam wrażenie, że wgryzam się w miękkie masło.
W ustach potwierdziła się kremowo-tłusta miękkość tabliczki. Już wierzch szybko miękł i zalepiał, stając się kremową, gładką grudką. Rozpływała się dość szybko, ujawniając krem, który przed mazistym rozłażeniem się, rozpływaniem i zalepianiem w tłusto-oleisty sposób nie miał oporów. Cechowała go rzadkawość. To jakby najprawdziwszy krem do smarowania - osadził się między maślanością, margarynowością i śmietankowością. Dodatkowo posiadał pylisto-proszkowy efekt. Według mnie był okropny, ale uwierzę, że niektórzy mogą się zakochać. Miękkie bagienko, normalnie jak jakaś gianduja, ale zła jakościowo.

Od pierwszej chwili w smaku dominowała przesadzona słodycz. Równoważna z nią ciemna czekolada nie wyszła przez to gorzko, a słodko-kakałkowo. Przez chwilę przypominała cukrowy, palono-kakaowy sos, a potem pojawił się silny smak masła (miałam wrażenie, że to taka "ciemna maślana", jak np. są "ciemne mleczne / śmietankowe"). Z każdą kolejną chwilą delikatnie palono-kakaowy smak przegrywał z maślanością i smakiem kremu czekoladowo-kakaowego.

Wyłaniające się spod niej nadzienie rozrzedzało resztki wytrawnie-kakaowego charakteru, dodając bardziej mleczno-maślany akcent. To poniekąd przełożyło się, że i słodycz trochę odpuściła. Oto rozszedł się smak kremu czekoladowo-kakaowego... w tle pojawił się posmak bardziej pylistego kakao i margaryny. Było pralinowo; średniej jakości, choć jeszcze znośnie.

Dopiero w drugiej połowie margaryna przebiła się wyraźnie. Z nią łączył się mleczno-śmietankowy smak. To raczej kremo-smarowidło kakaowe w towarzystwie mleka. Cukier to ukrócił i wraz z maślano-czekoladowo-pralinowym smakiem zakończył debiut kremu. Na dosłownie końcówce ciemna czekolada, a więc lekka wytrawność kakao zawalczyła o honor, ale i tak wyszło "kakałkowo".

Dzięki temu jednak to delikatnie cierpkie kakao pozostało w posmaku wraz z przesłodzeniem spowodowanym jakby smarowidłem czekoladowo-kakaowym i poczuciem oleju na ustach.

Całość wyszła... dziwnie. To jakby tabliczki zrobione z nutellowatego kremu. Jeśli tak na nie spojrzeć, to bardzo udane, wielbiciele takich smarowideł powinni być zachwyceni, ale... z drugiej strony wyszło to cukrowo, kiepsko ciemnoczekoladowo, kakałkowo-średnio i po prostu oleiście... Bardzo słodko, w zasadzie rzeczywiście czekoladowo-pralinowo i w tym aspekcie może i do przyjęcia, ale też kilkakrotnie za tłusto, co dla mnie dało mieszankę nie do pokonania. To mnie od siebie odrzucało. Po zrobieniu kęsa powstrzymywałam się przed wypluciem.
Trochę zjadłam (dwie kostki, a planowałam 3 minitabliczki...), ale bez przekonania. Jeśli to taki urok*, to nie kupuję go. Nie jest to mój typ czekolady. Wyszło o wiele bardziej ciężko niż np. J.D.Gross Trufle 56 %. Było to o wiele bardziej margarynowo-rozrzedzone w smaku niż np. Ritter Sport - tam całkiem fajnie wyszło to najzwyklejsze kakao ("z grzybową nutą"). Myślę, że to nie tylko kwestia tego, czego się od czekolady oczekuje, gdyż to, że to twór na bazie cukru i tłuszczu po prostu się czuło... Wylądowała w koszu, bo nawet Mamie (lubiącej mleczne tłuste i bardzo słodkie czekolady) nie smakowała.

*Byłam tym tak przerażona (miałam już czarne myśli, że ktoś to wiózł w np. ogrzewanym samochodzie... albo że paczka spędziła noc na kaloryferze odkręconym na full), że jedną minitabliczkę wrzuciłam do zamrażarki. Po wyjęciu na moment pewną twardość wykazała, ale po dosłownie dwóch minutach była miękka.


ocena: 4/10
kupiłam: ktoś mi kupił "na zlecenie" w Niemczech
cena: 7 zł
kaloryczność: 597 kcal / 100 g; 1 minitabliczka 37,5g - 224kcal
czy kupię znów: nie

Skład: ciemna czekolada (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, masło klarowane, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii), oleje roślinne (kokosowy, palmowy), cukier, otłuszczone mleko w proszku , śmietanka w proszku, odtłuszczone kakao, masło klarowane, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii

4 komentarze:

  1. Jestem pewna że byłabym zachwycona! Uwielbiam takie miękkie, kremowe czekolady. Zawsze mnie zastanawialo dlaczego takie nadzienie czekoladowe jest nazywane pralinowym. Przecież pralinki mogą mieć różny smak :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie różny, ale pewnie i tak wszystkie wychodzą cukrowo, tłusto i tyle. Przynajmniej tak się na nie zapatruję.

      Usuń
  2. Znam tego typu czekolady-nie-czekolady, które przypominają raczej zastygnięty krem. Wszystko zależy od konsystencji tego kremu. Nie wystarczy mi opis, muszę spróbować. Np. oleisto-masowe Lindory kocham, ale bywają i produkty tak czekoladomasowe, że aż ordynarnie margarynowe. Wstępnie jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było gorsze, acz nie aż tak bardzo, od ciemnego Lindora (wersja Sticks).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.