sobota, 13 kwietnia 2019

Zotter Labooko High-End 96 % ciemna z Peru z cukrem kokosowym po zmianach / nowa wersja

Zotter High-End 96 % był już na moim blogu, trafił też do czekolad, które postanowiłam kiedyś znowu kupić - dla siebie, nie na bloga. Można więc go uznać za czekoladę szczególną. Życie jednak potoczyło się tak... że i na blogu znowu zagości. Nie tam, żebym zdanie o nim zmieniła. Po prostu wraz z jesienno-zimowymi nowościami w 2018 r. Zotter zmienił trochę skład. Cukier trzcinowy zastąpił... kokosowy. Co prawda "na czysto" żadnego z nich nie próbowałam, bo ogólnie nie używam cukru i innych słodzących rzeczy, ale zauważyłam, że czekolady, w których jest cukier kokosowy wyjątkowo mi smakują. Nie lubię, jak producenci mi gmerają w składzie ulubionych czekolad, ale... tutaj mogła to być zmiana na jeszcze lepsze. "To możliwe?! A może jednak nie?" - drobna obawa tkwiła gdzieś we mnie, no ale jednak ciekawość szybko skierowała mnie ku nowej wersji.

Zotter Labooko High-End 96 % to ciemna czekolada o zawartości 96 % kakao z Peru; wersja od jesieni / zimy 2018, a więc słodzona cukrem kokosowym.
Czas konszowania to 34 godziny.

Gdy tylko rozchyliłam papierek, spiorunował mnie niezwykle złożony zapach, w dodatku niby znajomy, ale "jakiś inny". Niewątpliwie słodki, wręcz karmelowo-miodowy, a także kwaskowaty w soczyście-siarkowym kontekście. Lekkość i soczystość wygrywały tu siłą, serwując czerwone owoce (maliny?) i jakieś morelo-cytrusy... Które to zdawały się być wmieszane w konkretniejszą, gęstą masę... smoliście-makową? Ogromna rześkość, dużo owoców, ale też pewien konkret i być może jakaś korzenność.

Przy łamaniu tabliczka była bardzo twarda, wydawała się raczej sucha.
Po zrobieniu kęsa rozpływała się bardzo powoli, chętnie pozostawiając na podniebieniu smugi, a potem zupełnie zalepiając usta. Wydawała się smolista, gładka i nie za tłusta. Po dłuższym czasie znacząco miękła, zachowując jednak formę.

W pierwszej chwili poczułam silną gorzkość dymu, który po chwili zaczął mieszać się z poczuciem chłodku. Stał się rześką, poranną mgłą... Z czasem coraz gęstszą i wilgotniejszą.

We mgle po paru sekundach zaczęła błądzić niepewna słodycz. Najpierw wydała mi się zwiewna i ulotna. Może kwiatowa, może chłodząca, na pewno zawilgocona... a po chwili wręcz urocza. W końcu nabrała pewności siebie, stając się wyrazistym karmelem. Rosła przede wszystkim wyrazistość jej karmelowego, niemal miodowego, smaku. Kompozycja zrobiła się zaskakująco słodka, choć przyjemnie przy tym palona. W pewnym momencie wydała mi się niemal maślanokarmelowa.

Przełamał to kwasek, w połowie znów zwracający uwagę na dym. Jego gorzkość przeszła w bardziej orzechowo-chlebowe, przyprawione na korzenną nutę, klimaty, a dym wymieszał się z kwaskiem właśnie. Pomyślałam o siarkowo-smolistych... cytrusach, które trafiwszy na słodycz, zaserwowały pomarańcze i... z racji goryczki, odrobinkę grejpfrutów. Czerwone owoce takie jak bardzo słodkie maliny czy niewyraziste wiśnie? Nie były zbyt oczywiste, ale wniosły ogrom soczystości.

Spływała ona do... gorzkawej, smolistej masy makowej...? Lekko korzennego, karmelowo-palonego makowca! Coś w tym niewątpliwie było, takiego bardzo wilgotnego, z orzechami i... Mnóstwem karmelu. Znów wróciła bardziej urocza, choć wciąż z charakterkiem, słodycz. Pod koniec robiło się bardziej maślano-karmelowo, korzennie orzechowo (gdy już kończyłam drugą tabliczkę, makowcowe nuty zaczęły pojawiać się wcześniej, wraz ze słodyczą).

W posmaku pozostała smoliście-soczysta kwaskowatość owoców, palona gorzkawość i sporo słodyczy różnej maści (od karmelowej, przez "chłodzącą" i miodowo-korzenną, po owocową).

Całość wyszła zadziwiająco słodko jak na 96 %. Owszem, gorzka baza była bardzo wyrazista i smakowita, ale słodycz się z nią zrównała. Na szczęście miała w sobie dużo lekkości, nie była napastliwa. Co więcej, przełamał ją kwasek, którego złożony wydźwięk doskonale się odnalazł. Podobało mi się zestawienie smoliście-dymnych, makowych konkretów z całą tą lekkością i soczystością. Cytrusy, czerwone owoce, trochę orzechów i korzenności wraz z chłodkiem... a obok karmel: palony, niemal maślany, miodowy i taki... karmelowo-kwiatowy.

Czułam dużą różnicę między nią a dawną wersją. Dzisiaj przedstawiana była o wiele bardziej karmelowa w takim uroczo słodkim kontekście (dawna to mocny, palony karmel), a co za tym idzie - słodsza (choć nie aż tak bardzo). Z cytrusów pokazały się raczej łagodniejsze, w otoczeniu innych owoców, w momencie gdy dawna wersja była wyraźniej cytrynowa. Stara była ziemiście-drzewna, nowa raczej makowcowo-orzechowa. Obie wydawały się zawilgocono-chłodne (dawna bardziej zawilgocona, nowa chłodko-zwiewna). Siarkowo-smoliste sugestie silniejsze były w wersji dawnej, która to ogólnie miała mroczniejszy, konkretniejszy klimat (mi kojarzyła się z listopadem, cmentarzem itd. - kocham takie dekadencko-depresyjne scenerie).
Nowa wersja była przepyszna, ale... to bardziej jedzenie "słodkich antydepresantów", gdy za oknem groźna burza śnieżna.
W ciemno nie powiedziałabym, że to 96 %. Mimo że zazwyczaj wolę cukier kokosowy w czekoladach, tak w przypadku takich mocarnych propozycji chyba jednak się nie sprawdza. Tym bardziej, że i sól ze składu wyleciała.


 ocena: 9/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł (za 65g)
kaloryczność: 608 kcal / 100 g
czy znów kupię: możliwe

Skład: miazga kakaowa, cukier kokosowy

-----------
Aktualizacja z dnia: 29. 09. 2021
Jak zwykle, aktualizacji nie planowałam, ale za bardzo lubię się wczuwać i wypisywać skojarzenia wszelakie, by tego nie uczynić nawet przy czymś, co jem już któryś raz. A i chyba warto odnotować, że dla odmiany, w czasach, gdy producenci wszystko co chwila zmieniają, właśnie akurat coś się nie zmieniło

Tym razem, gdy powąchałam, już wiedziałam, że "niby znajomy zapach" to oczywiście baza kakao, ale też ewidentnie cukier kokosowy, który kontrastowo wyraźnie się zaprezentował. Razem zahaczyło to o masę makową z melasą, coś ciężkiego. 

Smak w zasadzie się nie zmienił; był podobny prawie 1:1, jak go zapamiętałam, a jednak tym razem od początku do końca czułam, że tabliczkę posłodzono właśnie cukrem kokosowym. Od dawnej-dawnej z 2016 to wielka zmiana. Utwierdziłam się w przekonaniu, że nie na lepsze, bo znacząco odciągał część uwagi od bazy. W jej kwestii - ogrom czarnej gleby i dymu nieustannie zachwycała. W jej gorzkiej paloności, gorzkawej, nieco ciężko dusznej masie makowej tym razem doszukałam się jeszcze nuty goryczkowatego sezamu. Ogólnie też takiej słodkiej roślinności, co czasem właśnie w sezamie czuję i tak sobie nazywam. Wydaje mi się, że to cukier kokosowy tę nutę wniósł.
Znów czułam sporo maślanych nut, maślanego karmelu, jednak doszło nowe skojarzenie: wyobrażenie o maśle, zagarnianym skórką mocno wypieczonego chleba. To zaś osiadało w korzenności, smole i dymie. Tym razem kompozycja też wydała mi się mieć coś z chłodnej mgły. Czyżby to mięta, którą na opakowaniu wypisał producent?
Zdanie o czekoladzie po zmianach podtrzymuję. Choć ofertę od 2018 Zotter nieźle pozmieniał, tu raczej nic nie ruszył.

6 komentarzy:

  1. Ciężko mi sobie wyobrazić jej slodycz bo ma baardzo duzo kakao. Jadlam kiedys max 90% (chyba Lindta) i byla dla mnie tak gorzka, że nie do przelkniecia :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysoko procentowe Lindty są trudne do przełknięcia, bo są paskudne. Zottery bywają mocne, ale smakiem i jakością miażdżą Lindta. Jednak do ciemnych czekolad trzeba się przyzwyczaić, warto najpierw oswoić się z 70%-tkami.

      Usuń
  2. Dałaś jej punkt mniej, żeby spotęgować moje poczucie straty, wiem o tym :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda nie pamiętam długo smaków, więc nie będę w stanie porównać jej ze starą wersją, ale taka delikatniejsza może mi smakować, w końcu to wciąż 96%.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem ani na tak, ani na nie. Z uwagi na zawartość kakao raczej na nie, ale znów opis brzmi w porządku. I tak nie będę miała okazji sprawdzić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może niezbyt Twoja że względu na zawartość, ale kiedyś mogłabyś z ciekawości spróbować, jakbyś np. miała okazję dostać w ramach współpracy z jakimś eko sklepem czy coś.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.