czwartek, 22 sierpnia 2019

Hachez Cocoa D'Arriba 77 % Blackberry ciemna z Ekwadoru z nibsami i jeżynami

Uwielbiam owoce leśne, jednak przeszkadzają mi ich pestki. W przypadku świeżych, surowych owoców, o ile są dojrzałe i słodkie, wybaczam im to i zajadam, ile się da, ale w przypadku np. czekolad zawsze wcześniej liczę, że nie będzie pestko-porażenia. Że może akurat... Jeśli o czekolady Hachez chodzi, zdążyłam już sobie wyrobić opinię: są dla mnie za łagodne. Delikatność i maślaność nie pasuje mi ani do zawartości 77 %, ani do mango i chili. A do jeżyn? Tutaj idealne będzie chyba stwierdzenie: "zależy" - no tak, bo to, jak dana tabliczka wychodzi, zależy od tylu szczegółów... Najprostszym sposobem na przekonanie się, było wreszcie sięgnięcie po nią. Niestety, dopiero w dniu otwarcia zorientowałam się, że moim największym problemem mogą nie być pestki, a drugi dodatek, czyli nibsy... Stronię od tabliczek z nimi, a te - jak na złość! - głupio mnie prześladują.

Hachez Cocoa D'Arriba 77 % Blackberry to ciemna czekolada o zawartości 77 % kakao z Ekwadoru z nibsami i jeżynami.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach cukierkowych jeżyn. Za owocową słodziuteńkowością stała delikatna, maślana i dość mocno palona czekolada bez kwasków czy gorzkości, za to z nutą kwiatów. Wpasowały się trochę w cukierkowość i sprawiły, że wyszła całkiem w porządku.

Przy łamaniu tabliczka wydała mi się twarda w sucho-kruchy sposób. Trochę się rozlatywała z racji w zasadzie dobrze wtopionych na gęsto dodatków. Na oko przeważały nibsy.
W ustach czekolada rozpływała się niczym kremowo-zbita grudka masła, a więc oczywiście tłusto, ale nie gładko. Cechowała ją pylistość i pozorna proszkowość.
Nibsy okazały się raczej drobne i twarde; drapały podniebienie. Nieliczne zachowały minimalną soczystość. Wśród nich kryły się drobinki jeżyn. Właściwie... w ciemno nie powiedziałabym, że jakieś drobinki owoców tam w ogóle są (tak mało, i tak drobnych). Całkiem spory udział (biorąc pod uwagę proporcje) miały pestki, które łatwo pomylić z nibsami. Niestety, odniosłam wrażenie, jakby było ich więcej niż samych owocowych farfocli. Na taką ilość to pestki naprawdę mogli sobie darować (wolałabym jakieś kawałki jeżynowe np. ze sproszkowanego soku).

W smaku, ku mojemu zaskoczeniu, czekolada przywitała mnie gorzkością. Nie była bardzo mocna, ale dość intensywna. Z dymu przeszła przez nieco spalone orzechy i osadziła się w bardziej zwęglono-ziemistej, niby zawilgoconej, bazie. Nieco osłabła, a w jej miejsce na pierwszym planie, jakby wykorzystując orzechy (laskowe?), wsunęła się maślaność.

Przy dymno-węgielkowej nucie pojawiła się cierpkość. Najpierw bardziej kakaowa, po chwili soczyście jeżynowa... tonęła w słodyczy. Ogólnie smak samych jeżyn rozczarowywał ulotnością. Szkoda, że bardziej się nie rozwinął. Pozornie zanosiło się na cierpkawy kwasek, ale nie - słodycz to zastopowała. Co prawda nie narzucała się zbytnio, pozostała jakby w pewien sposób ulotna, kwiatowa. Doszukałam się nie tylko akcentu jeżyn, ale i słodkich, soczystych śliwek.

Mniej więcej w połowie słodycz zaczęła znacząco rosnąć, przybierając cukierkową postać. Trochę cukrowopudrowa, znacząco landrynkowa i... nie da się ukryć, że jeżynowa. Wciąż dobiegał do niej motyw ciężkawych kwiatów, zapewniających spójność dodatku z samą czekoladą. Jaka by nie była, łącząc się z masłem nie odpowiadała mi. Nie była chemiczna, acz sztuczności odmówić jej nie można. Jakby zestawienie nut czekolady próbowano podkreślić cukierkowym aromatem.

Wraz z odsłaniającymi się dodatkami, pojawiło się trochę soczystości: zarówno owocowej, jak i takiej... ziemistej? Nibsy podkreśliły goryczkę i ziemistość właśnie. Przy nich myślałam o węglu i spaleniźnie. Kilka było "żadnych", bo suchych, trochę gorzko przypalonych, trochę specyficznie soczystych, nibsowych... podkreśliły jeżyny i tym razem goryczkowate suszone / wędzone śliwki, ale i na zasadzie kontrastu pudrowocukrową słodycz czekolady, a także jej maślaność. Lekko kwaskowate śliwki nadały temu trochę wilgoci / delikatnej owocowej rześkości.

W posmaku pozostały nibsy właśnie, ogólnie dymno-węgielna spalenizna i posmak jeżyn... wtłoczonych w cukierkowe przesłodzenie. Maślaność, która była bazą, osadziła się jako tłuszcz na ustach, co z poczuciem suchości wyszło dziwnie.

Całość niezbyt mi podeszła. Zdecydowanie za cukierkowo, mimo że czekolada aromatem nie waliła na kilometr. Za maślanie, za spalono. Niby goryczkowato, ale w towarzystwie masła i cukierkowości, efekt był wyjątkowo kiepski. Naturalnie jeżynowo-śliwkowo-kwiatowe nuty utemperowane maślanością próbowano chyba podrasować dodatkami. Aromat spłycił według mnie niezłą kompozycję, mimo że nie był strasznie napastliwy (ale jednak przy takiej cukierkowości trudno mówić o szlachetnej ciemnej czekoladzie), jeżyn pożałowano (gdybym nie wiedziała, że jakieś są, mogłabym nabrać się, że to tylko nibsy, a w kwestii jeżyn - że to tylko aromat), nibsy... niby ogólnie w porządku, ale według mnie za gęsto tych strasznie malutkich było, które tylko odbierały komfort jedzenia. Mogliby chociaż odwrócić proporcje jeżyn i nibsów.
Daleko jej do cudownej Cachet Blackberry & Ginger, w której może samych jeżyn też tak dużo nie było, ale były dobrze wyczuwalne, a całość cechowała spójność. W Cachet, dzięki wyrazistemu ogółowi, cukierkowość schodziła na dalszy plan, a Hachez... ogólnie miał problem z wyrazistością. Porównanie jednak nie ma sensu, bo wiadomo, że to inne zestawienia i w ogóle.


ocena: 6/10
kupiłam: internet
cena: 13 zł (za 100g)
kaloryczność: 570 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kawałki ziaren kakao 5%, jeżyny 0,5%, naturalne aromaty, kwas: kwas cytrynowy, ekstrakt z wanilii bourbon, laska wanilii bourbon

10 komentarzy:

  1. Szkoda że tak pożałowali jeżyn. Na rynku jest zdecydowanie zbyt mało słodkości z tymi owocami :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak już są, to zazwyczaj zacukrzone do poziomu niemożliwości.

      Usuń
  2. Ja nie wybaczam pesteczek owocom leśnym w żadnej formie. To frustrujące, ponieważ ich smak bardzo lubię. Jestem skazana na półśrodki, czyli produkty "o smaku", które owoców nie widziały.

    Nie lubię haratania gardła, ale dla nibsów jestem w stanie wytrzymać chwilowy dyskomfort. Może mnie cukierkowość przypadłaby do gustu? (Tylko bez ziemi poproszę).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego to współczuję.

      Ta czekolada nie wydaje się w Twoim guście... choć może nibsy być lepiej ode mnie zniosła? Dziwne to akurat. :P

      Usuń
    2. Zatem Ty będziesz jadła czekolady, a ja wydłubywała i chrupała nibsy. Brzmiałoby fajnie, gdyby nie przypomniał mi się żart o babci i siatce orzechów laskowych...

      Usuń
    3. Nie znam tego żartu. Wal! :D

      Usuń
  3. Wchodzi babcia do autobusu i pyta kierowcę:
    - Synku chcesz orzeszka?
    - Poproszę.
    Na drugi dzień to samo, kierowca dostał orzeszka, ale mówi do
    babci:
    - To niech pani też zje.
    - Chłopcze, ja już nie mam zębów.
    Trzeci dzień znowu:
    - Synku chcesz orzeszka?
    Kierowca zaciekawiony pyta:
    - Babciu, a skąd masz takie dobre orzeszki?
    - Z Toffifee...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, dobre! Przypomniało mi się, jak Mama skusiła się na M&Msy z chrupiący karmelem i jadła je, wypluwając go, bo ponoć kamień przy tym czymś to pestka.

      Usuń
    2. Ja też od czasu do czasu czymś pluję. Jak można wciskać do żywności gówno, którego nie da się pogryźć? :|

      Usuń
    3. Może ich testerami są wściekłe wiewióro-bobry ze sztucznymi szczękami ze stali i diamentu?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.