W trakcie pisania tego wstępu jednak coś mi zaświtało: nazwa marki wydała mi się znajoma. Trochę poszukałam i... kiedyś to nawet wiedziałam! Weinrich (Ludwig Weinrich GmbH & Co) to producent czekolad Vivani (do których w sumie mam obojętny stosunek), a niegdyś stał za lidlowymi Bellarom. I już wszystkie smaki zaczęły mi się wydawać apetyczne.
Weinrich's Finest Chocolate Trufle Czekolada mleczna z nadzieniem o smaku wódki i cytryny to mleczna czekolada o zawartości 30 % kakao z 40 % nadzieniem cytrynowym z wódką.
Tabliczka okazała się jako tako twarda, ale łamiąca się łatwo, bez trzasku.
Przy podziale kostek zdziwiłam się. Nic się nie uginało. Grube warstwy czekolady skrywały bowiem dość zwarte, gęstawe nadzienie. Jedno. A grafika na opakowaniu według mnie sugeruje dwa.
W ustach rozpływało się to z łatwością, błogo i dość szybko. Czekolada miękła nieco leniwie i zalepiała swą tłustawą kremowością. Wydała mi się nieco wodnista (za sprawą cukru?).
Nadzienie z kolei to rzadkawy, ale też miękki i bardzo wilgotny... krem po prostu. Doskonale pasował do kremowego wierzchu. Wyciskał się i rozpływał znacznie szybciej, również trochę wodniście, acz z mazistym efektem. Zawierał także lekki element alkoholowego scukrzenia, wzmocnionego pylistością.
Nadzienie przebijało się po paru sekundach nasilającym się alkoholem w nieprzesadzonej ilości i smakiem cytrusów. Następnie roztoczyło swoją silną słodycz, spójną z czekoladą.
Alkohol wydał mi się wręcz lekko gryzący w język i rozgrzewający gardło. Mieszał się przy tym z przesadzoną, cukrową słodyczą.
Cytrynowa kwaśność wyszła soczyście i dodała nadzieniu rześkości. Minimalna goryczka doskonale wymieszała się z mocnym alkoholem. Ten po chwili trochę odpuścił.
Po szarży dodatki pozwoliły trochę rozejść się mleczności. Nadzienie w udany sposób wpasowało się w maślaną czekoladę, ale wydało mi się bardziej od niej mleczne. Mimo że również słodkie, to dzięki cytrynie i alkoholowi sprawiło, że słodycz była bardziej do zniesienia.
W posmaku pozostała cytrusowość, a więc kwaskowatość i poczucie silnego alkoholu oraz zacukrzenia. Taka... ordynarna wódkowość, za którą nie przepadam, ale również mlecznoczekoladowość. Na i w ustach czułam dziwny tłuszczono-alkoholowy efekt (takie "podsuszenie"?).
Tabliczka wyszła... dobrze, acz nie dla każdego. Według mnie za cukrowa, mimo że całkiem maślano-mleczna przy tym. Wilgotność nadzienia i ogólna kremowa miękkość wyszły pozytywnie, mimo że nie w moim stylu. Niby dobrze, że nie było to tłuste, ale z kolei ta "wodnistość" wywołana przez chyba cukier mi nie odpowiadała. Smak... mocny pod każdym względem. Mocno słodki, mocno alkoholowy. Nie był przy tym tani czy chamski, po prostu adekwatny do tytułu. A cytryna? Wyszła przyjemnie cytrusowo (tak ogólnie - nie wiem dlaczego, ale ciągle wydawało mi się, że czuję też limonkę), kwaśno-goryczkowato. W całej tej słodyczy i alkoholu nie czuć, że to tylko olejek, ale sama nie jestem przekonana do cytryny przy takiej cukrowości i w ogóle... Kojarzyło mi się to troszeczkę z cukrowo-nadziewaną i alkoholową wersją Montezuma's Sea Dog Dark Chocolate with Lime and Sea Salt.
Wprawdzie mój limit na cukier i taką miękkość pozwolił mi tylko na cztery kostki, ale jakości odmówić nie sposób. Gdyby to było mniej cukrowo-wodniste, a bardziej gęsto-mleczne i mniej słodkie... byłoby cudownie, pewnie nawet mogłoby kojarzyć się z alkoholowymi Zotterami. Mama optowała, bym wystawiła 8, ale nie. 8-ki z przyjemnością zjadam sama.
ocena: 7/10
kupiłam: Lidl (Mama kupiła)
cena: 3,49 zł (Mama zapłaciła)
kaloryczność: 496 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, bezwodny tłuszcz mleczny, serwatka, miazga z orzechów laskowych, lecytyna sojowa, ekstrakt z laski wanilii), nadzienie (cukier, czekolada mleczna: cukier, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, serwatka; 12% wódka, bezwodny tłuszcz mleczny, syrop glukozowy, kakao w proszku, olejek cytrynowy, substancja utrzymująca wilgoć: inwertaza
O nie, mocno alkoholowej tabliczce podziękuję. Chociaż szczerze? Jakbym już miała wybierać to bym wolała właśnie tabliczkę z wódką niż na przykład z winem czy piwem. Jakoś z tych wszystkich alkoholi jej smak mi najmniej przeszkadza ;p
OdpowiedzUsuńNie wierzę! Jak smak wódki może nie przeszkadzać? Zwłaszcza gdy przeszkadzają wspomniane... Przecież wódka jest taka... Ordynarna.
UsuńPółka mlecznych czekolad z % to i moja upragniona łąka kwitnących paproci (pozdrawiam mamę). Tej bym jednak nie kupiła, bo mam awersję do wódki. Prędzej zjadłabym melona niż sięgnęła po kieliszek. Nawet w drinkach ją czuję. Zabrzmi śmiesznie, ale nie piję jej od 16 roku życia i wątpię, by miało się to zmienić. Chyba nie mam czego żałować, jako że tu dodatkowo z konia trojańskiego wylazła limonka. Kwaśności i gorycze? Eee, niet.
OdpowiedzUsuńOstatnio w jednym menu widziałam drinka "na bazie wódki i soku z melona", haha. Swoją drogą, ciekawe jak z niego niby sok wycisnęli.
UsuńJa nigdy za dużo wódki nie piłam, raczej odpychała mnie od zawsze. Co piłaś jako małolata najczęściej, a co najchętniej?
O, to ewidentnie drink stworzony z myślą o mnie. Melon wylał sok niczym łzy z tęsknoty za mną.
UsuńNajchętniej i najczęściej cokolwiek, byle kopało :P
Jestem ciekawa, czy byśmy się jako małolaty dogadały.
Usuń