Duffy's Honduras Mayan Red Milk 61 % to ciemna mleczna czekolada o zawartości 61 % kakao criollo z Hondurasu.
Po otwarciu dwie rzeczy mnie zaskoczyły. Pierwszą z nich była delikatność / prawie nieobecność czy może raczej ulotność zapachu. Mimo to doszukałam się w nim nie za mocno prażonych orzechów - fistaszków? brazylijskich? Trochę pod w gruncie rzeczy słodkawe masło orzechowe podchodziły... Takie, do którego dorzucono "jelly" (amerykańską dżemo-galaretkę) czy inny słodki twór ciemnowinogronowy i/lub porzeczkowo-żurawinowy. W trakcie jedzenia połączenie prażenia i orzechów podrzuciło jeszcze karmel. Mleko... niezbyt czułam.
W ustach rozpływała się dość szybko i łatwo. Poniekąd kremowo, lekko tłusto, ale nie gęsto. Raczej rzadkawo (choć nie wodniście, a kojarząc się z mlekiem) i chropowato. Nie zalepiała, może tylko pozostawiała nieznacznie maziste smugi.
Od pierwszego kęsa czułam dowodzącą słodycz karmelu oraz zaskakująco wyrazistą gorzkość.
Gorzkość w tym czasie też się rozniosła. Szybko stało się jasne, że to subtelna gorzkawość przedstawiająca orzechy i nie za mocno palone klimaty. Spajał je palony karmel. Od tego wszystkiego biło przyjemne ciepło. Stało się to niezachwianą bazą, głównym smakiem, mimo że słodycz była mocniejsza. Mleko też dziwnie wpisało się w ciepło.
Końcówka robiła się coraz bardziej mleczna, jak mleko z przyprawami korzennymi.
W posmaku pozostało nie za mocne prażenie, orzechowo-migdałowy klimat przedstawiający neutralnawo-gorzkawy smak oraz silna słodycz. Był to karmel, rozgrzewający w korzenny sposób, ale wzbogacony o owocowy wątek. Czułam również mleko, o którym dodatkowo przypominało poczucie lekkiej tłustawości na ustach.
Całość miała przyjemnie podprażony, karmelowo-orzechowo-migdałowy charakter, w czym nie brak stonowanej gorzkości. O słodycz o wiele łatwiej, ale dzięki nucie słodkiego, acz charakternego dżemoru, nie zasładzała. To przede wszystkim karmel (przy którym plątały się też daktyle i figi), ale też ciemne winogrona, porzeczki i inne jagódkowate (jako dżem). Naturalne mleko przekierowywało pewne wątki, samo było przyjemnie wyczuwalne, ale zawsze jakby z czymś: orzechy zmieniło w masło orzechowe, a samo przedstawiało się jako "mleko jakieś tam / z czymś".
Wyszło więc przede wszystkim słodko, ciepło... korzennie i neutralnie-leciuteńko gorzkawo, bez kwasków, ale z owocowym tchnieniem. Mi troszeczkę za słodko, znając i czując potencjał kakao z Hondurasu.
Osobiście mam mały żal w kwestii struktury: do tego smaku pasowałoby coś o wiele bardziej kremowo-zalepiającego.
Bliżej niż do bardziej migdałowo-drzewnej, korzennej jak masa makowa, i karmelowo-figowo słodkiej, ale zdecydowanie odważniej gorzkiej za sprawą dymu i kawy Duffy's Honduras Indio Rojo 72 % było jej do orzechowo-przyprawionej i porzeczkowo-dżemowej Jakub Piątkowski Czekolada Honduras 70 %.
Tabliczka pokazała, jak ciekawie mleko przemodelowało pewne nuty i wyeksponowało słodycz. To z kolei przełożyło się na osłabienie gorzkości i owoców.
Bardzo mi smakowała, acz przez to, jak pyszne są ciemne z Hondurasu i jakie wrażenie zrobiła na mnie inna mleczna Duffy's (Milk Chocolate Venezuela Ocumare 55 %), ta aż w bezkresny zachwyt mnie nie wprawiła.
ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 24,99 zł (za 60 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 586 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ziarno kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku (min. 8%)
Mi wydała się całkiem zachwycająca, ale to może dlatego, że nie dane mi było spróbować mlecznej ocumare. Chyba po prostu jest to jeden z moich ulubionych charakterów mlecznej. Wyjątkowo zbliżone poczułyśmy smaki, bo mam zapisane porzeczki, kajmak i siano.
OdpowiedzUsuńTeż ten charakter lubię, choć w mlecznych ten charakter... właściwie we wszystkich mi się nieco podobny wydaje. :> Ocumare była zacna specyficznie, więc serio, warto na nią polować.
UsuńKocham mleczne czekolady, ale nigdy nie jadłam mlecznej o aż tak wysokiej zawartości kakao. Ciekawa jestem, jak wyszłaby 61%owa Milka :D
OdpowiedzUsuńJa nie jestem tego ciekawa, zwłaszcza po tej ich ciemnej mlecznej 45 % kakao. Obstawiam, że była by po prostu zacukrzonym "kakałkiem" w formie tabliczki.
UsuńChyba muszę zacząć mleczne częściej kupować :)
OdpowiedzUsuńJa nie, ostatnio zupełnie mi nie leżą i tyle. Aczkolwiek, co trzeba której przyznać, to trzeba.
UsuńMasło orzechowe, orzechy brazylijskie (szkoda, że tak rzadko znajdują miejsce w słodyczach; są super), karmel, daktyle, słodycz... same nuty dla mnie. Tylko chropowatości szkoda. Ja bym naturalnie optowała za bagienkiem. Kategoria "mleczna" zobowiązuje! Także podzielam Twój żal.
OdpowiedzUsuńTak, są, ale nawet osobno ich nie jadam przez... formę. Takie giganty jakoś do mnie nie przemawiają.
UsuńNiee, bagienko byłoby tu nie na miejscu. Dobra chropowatość i Tobie mogłaby nie przeszkadzać.
*Wróć, myślałam, że odpisuję Ci o innej mlecznej. To nie ta moja chropowatość, aczkolwiek i takie bardzo Twoje bagienko by tu nie pasowało. Najlepsza byłaby kremowa chropowatość. Coś jak połączenie mlecznej Original Beans z mlecznymi Manufaktury Czekolady (one właśnie mają ciekawą chropowatość). Taka... suchsza kremowość, o!
UsuńNie pamiętam już walorów O.B., jadłam je zbyt dawno :( Z kolei mlecznych z Manufaktury nie miałam w łapce nigdy.
UsuńA nie masz tak, że np. jak czytasz swoją recenzję czegoś, to czujesz się, jakbyś dosłownie dzień wcześniej daną rzecz jadła?
UsuńZależy czego. Lusette - tak. O.B. - za nic w świecie.
UsuńO, na bym już prędzej odwrotnie miała. Ale w ogóle ja mam tak, że jak tylko zaczynam początek większości swoich recenzji czekolad, przypominam sobie wszystko bez trudu. Może to po prostu, że ja tym ciemnych zupełnie oddałam serce?
UsuńMnie się wydaje, że mój umysł nie mieści takiej ilości bogatych treści. Nie szczegółowo. Zróbmy jeszcze jeden test: pamiętasz wszystkie walory Wedli recenzowanych 4 lata temu?
UsuńMało tego było. ;> Mniej więcej tak, choć bardziej takich czekolad zapamiętuję wady.
Usuń