piątek, 12 lutego 2021

Carrefour Selection Noir Pepites Saveur Poire ciemna 64 % z kawałkami gruszkowymi i karmelizowanymi migdałami

Kiedyś czekolady z gruszkami wydawały mi się czymś bardzo rzadkim, obecnie jakoś... kuszą o wiele mniej. Na podstawie paru wywnioskowałam, że mimo iż nieźle, to wychodzą niesatysfakcjonująco. Co nie zmienia faktu, że ogółem carrefourowe nowości, jak mnie zaciekawiły, to zaciekawiły hurtowo, że tak powiem. Widziały mi się jako "trochę analogiczne" do Cachetów, co jakoś pozytywnie wpłynęło na podświadomość tym bardziej, że czysta Carrefour Bio 74 % Cacao to jedna z moich ulubionych łatwo dostępnych czekolad.

Carrefour Selection Noir Pepites Saveur Poire to ciemna czekolada o zawartości 64 % kakao z kawałkami o smaku gruszkowym (10%) i karmelizowanymi kawałkami migdałów (6%); marki własnej Carrefour, zatwierdzone przez Gault&Millau.

Już rozrywając sreberko poczułam jednoznaczny i intensywny zapach gruszek: świeżych, soczystych i dojrzałych owoców oraz rześki motyw kojarzący się z cudownie orzeźwiającym, soczystym sorbetem. Było to w pełni naturalne i zarysowane na palono-goryczkowatym, ale jednocześnie słodkim tle. Skojarzył mi się z kawowym likierem lub kawą z syropem... Może nawet coś miodowo-podkarmelizowanego w tym było? Z zaleciałością miodowego marcepanu? Migdały w wydaniu właśnie marcepanowo-słodkim zdradzały swoją obecność.

Tabliczka w dotyku wydawała się kremowo-tłusta, ale przy łamaniu ładnie trzaskała. Robiła to częściowo za sprawą dodatków. Większe kawałki migdałów bowiem też chrupały / trzaskały.
Kawałki owocowe zaś... były dziwne i trzymały się mocno. To małe i mikroskopijne kawałki i kulki jakby scukrzonego przecieru.
W ustach czekolada rozpływała się powoli i gęsto-kremowo. Była tłusta w maślany sposób i zalepiająca. Bazowo gładka, pozbawiona jakiegokolwiek oporu z wolna odsłaniała dużą ilość drobnych dodatków, zaburzających tę gładkość. Wydaje mi się, że nieco przesadzili z rozmieszczeniem ich jako takiej drobnicy.
Migdały to chrupiące, średnie i małe, siekane kawałki. Niektóre miały skórki i wyszły dość świeżo, inne wydały mi się sucho-prażone, a jeszcze inne karmelizowane, choć raczej w palonym cukrze. Miałam wrażenie, że cukier wystąpił także osobno pod postacią kryształków, co jednak mieszało się z podobnymi kryształkowymi kawałkami owoców.
Gruszki bowiem to miękkawe cząstki gruszkowe, takie jędrne zżelowano-zacukrzone przecierowe drobinki, które rozpływały się jak sok z cukrem, czasem pozostawiając liche farfocle i pojedyncze kuleczki (?). Niektóre przypominały kulki zawilgoconego cukru o smaku gruszkowym. Wyszło to wszystko trochę dziwnie, bo w gładkiej czekoladzie pojawił się rzężący element jak w gruszkach właśnie, ale nie był uzyskany poprzez dodanie kawałków takowych gruszek.

W smaku czekolada od zrobienia kęsa uderzyła wysoką słodyczą i paloną gorzkością. Pierwsza pomknęła w cukrowo-miodowo likierowym kierunku, druga zaś zagrała kawą. Splotły się spójnie, by następnie zahaczyć o cięższą, migdałową nutę.

Tu jednak szybko wkroczył słodko-soczysty smak gruszek. Nie był może jedyny na pierwszym planie, ale bardzo tam istotny. Podkreślił w czekoladzie cierpkość, dyktując jej owoce. Ta nuta wplatała się w poważniejsze otoczenie i ogólnie wydała mi się też po prostu owocowa i owocowo-likierowa.

Poczułam sugestię alkoholowo-miodowego marcepanu, wraz z pewną goryczką oraz narastającą maślaność. Migdały przewijały się delikatnie z tyłu. Nie musiałam ich gryźć, by je poczuć, choć ze strony świeższej dały się poznać dopiero później. Owocowe cząstki podobnie. Najpierw podsunęły trochę cukru i gruszek, potem słodko-owocowy motyw, a w drugiej połowie rozpływania się kęsa snuły się wśród likierowych nut.

Czułam cierpkawość sosów i likierów, w czym były też alkoholowe gruszki, coś jabłkowo-ananasowego i niedookreślonego. Słodycz w tle cały czas podkręcała świeżo-przecierową gruszkę. Paloność coraz bliżej końca, przy coraz większej ilości dodatków, szła w kierunku dżemowo-przypalonym. Mieszał się z marcepanem, który wraz z odsłanianiem się kawałków migdałów, znikał na rzecz tych prażono-cukrowych. Dodatki nieco pociumkane i possane, wypuściły odrobinę soczystego kwasku cytryny, który rozkręcił wyrazistszy - właśnie owocowy - smak gruszek. Czułam się, jakbym jadła te słodkie owoce, a potem sorbet gruszkowo-wieloowocowy. W nim jednak co i raz podskakiwał czysty smak cukru, gdy tak trafiałam na niektóre kryształki.

Bliżej końca czekolada zrobiła się palono cukrowo-miodowo przesłodzona, ale wciąż nieźle cierpka. Dodatki rozgryzane pod koniec i już na koniec oczywiście dominowały. Wtedy to czułam jakby minimalnie podprażone, niby świeżawe (choć niezbyt wyraziste, bo naturalnie delikatne) migdały i wreszcie gruszki... choć wciąż nie same w sobie, a podkręcone. Dosłownie trzy-cztery razy poczułam zacny smak ewidentnie karmelizowanych migdałów (jako duet karmelu i migdałów, nie zaś chrupiące orzechowości w cukrze).

Po zjedzeniu został posmak słodkich gruszek, niewyrazistych migdałów, ale też cukrowe przesłodzenie i palono-likierowy posmak samej czekolady o mocnym stopniu palenia i owocowej, bliżej nieokreślonej rześkości. Czułam leciutką suchawość kakao, ale także tłustość i... zaskakującą soczystość.

Mimo że w czekoladzie przewijało się sporo gruszkowych nut i migdałowych sugestii... Dodatki mi się tu nie podobały. W smaku gruszkowe nuty przyjemnie zaadoptowały przesadzoną słodycz, która przy tym stopniu maślaności mogłaby być irytująca. Likierowo-palona baza sugerująca migdały wydawała się całościowo bardziej migdałowa niż same kawałki migdałów. I... co ciekawe, te większe ze skórkami, naprawdę były smaczne, jednak niestety - dominowały te suche, przeprażone i w cukrze, a więc przygłuszone. Gruszkowe kawałki też niepotrzebnie dodały jeszcze więcej cukru. I tymi właśnie kiepskimi kawałkami czekolada była strasznie najeżona jak jeż.

Całość autentycznie mi smakowała; zjadłam, mimo że się przesłodziłam i trochę denerwowała mnie forma. Z jednej strony męczyła, bo zaburzała rozpływanie się, a potem było mnóstwo do gryzienia, ale było w niej coś "innego": to rzężenie. Jeszcze się nie spotkałam z taką formą tego duetu. Zdecydowanie wolę (i teraz już to wiem!) płatki migdałów niż karmelizowane kawałki (ale chyba wolałabym niekarmelizowane kawałki), a gruszki... mam mieszane uczucia. To połączenie zżelkowanego przecieru z Lindta Excellence Noir Poire Intense z cukro-kulkami Cachet Pear & Almonds. Lindt utrzymał się jako faworyt, a Cachet wygrał tylko tym, że nie miał tak cukrowych dodatków. Migdały w cukrze Carrefour to jakaś porażka.


ocena: 6/10
kupiłam: Carrefour
cena: 6,99 zł
kaloryczność: 548 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: czekolada ciemna (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyny słonecznikowe, naturalny aromat waniliowy), cukier, migdały 4,2%, przecier gruszkowy 3%, jabłko, dekstroza, błonnik ananasowy, naturalne aromaty, substancja żelująca: alginian sodu; stabilizator: fosforany wapnia; regulator kwasowości: kwas cytrynowy

6 komentarzy:

  1. Miałam okazję jeść tę czekoladę, ale po Twojej recenzji czuję że muszę kupić ją ponownie i jeszcze raz przeprowadzić degustację. Tym razem bardziej pogłębioną. W ogóle czuję, że muszę bardziej przykładać się do jedzenia czekolad, bo pałaszując nieuważnie widzę że bardzo dużo wrażeń tracę, nie tylko smakowych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei chyba wczuwam się aż za bardzo w jedzenie ogółem. :P Ale lubię to w sobie. Lubię jeść świadomie, bo nie widzę sensu jedzenia bezrefleksyjnego, zwłaszcza w przypadku słodyczy. Ostatnio Mama się tego ode mnie nauczyła i przyznaje, że jedząc właśnie myśląc, skupiając się na tym, co je, żyje jej się o wiele lepiej.

      Ja szybko porzucam tylko te czekolady, które od razu jasno dadzą mi do zrozumienia, że nie mają mi nic przyjemnego do zaoferowania.

      Usuń
  2. Dziwi mnie, że gruszka jest tak słabo eksploatowana w świecie czekolad. A nawet słodyczy ogółem. Delicje z taką galaretką albo ciastka z kremem mogłyby wyjść spoko, jeśli nie super. Za samymi gruszkami nigdy nie przepadałam, ale w jogurtach lubię. W tego typu tabliczkach najmniej miła jest drobnica. No i cukrowość, z uwagi dla mnie deserowe (nie bij!) są skazane na banicje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś chyba nawet Milka gruszkowa była... A teraz może boją się robić niecodzienne warianty? Patrz, że gruszkę w dodatku można zrobić na tyle różnych sposobów: jako dodatek-kawałki, jako nadzienie; naturalnie, sztucznie, z alkoholem (likiery gruszkowe). Ciemna, mleczna... Obiektywnie też uważam, że wiele fajnych rzeczy można by wykombinować.

      Śmieszna sprawa, że cukrowość w wielu przypadkach, gdy czuć też kakao zniosę. Za to brak kakao w kompozycjach łagodnych, a mniej słodkich mnie nudzi.

      Usuń
    2. Jejku pamiętam milke grudzkową !!! Była przepyszne 🤩

      Usuń
    3. Ja wtedy nie miałam sklepów, w których byłyby Milki sprzedawane, haha.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.