poniedziałek, 15 lutego 2021

Cocoloco Chocolates Honey 43 % Venezuela mleczna z Wenezueli z miodem

Uwielbiam miód gryczany, a miód ogółem raczej lubię. Nie każdy, nie wszędzie, ale w dzieciństwie często go jadłam (i właśnie przeważnie ze wsi od dziadka, a więc żaden "wyselekcjonowany") - obecnie nie jem posiłków na słodko, więc i z mojej diety wypadł. W czekoladach... to już kwestia dyskusyjna. Większość próbowanych miodowych była niesmaczna, choć Zotter Honey Nuts czy Cinnamon Apple + Honey przypadły mi do gustu. W czekoladach z miodem mam problem w kwestii formy. Odpowiedniej sobie jakoś znaleźć nie mogłam. Nawet Vosges 100 % Raw Honey jakoś niespecjalnie do mnie przemówiła. Dzisiaj opisywana trafiła do mnie zupełnie przypadkiem, ale... to chyba przeznaczenie (puszczam oko, bo nie wierzę w przeznaczenie). Otóż zamówiłam ciemną nadziewaną z miodem, bo pomysły na nadzienia tej marki bardzo mi się podobały. Pomylili się jednak i wysłali mleczną. Oczywiście sytuację wyjaśniłam i otrzymałam także ciemną (pokryli drugą przesyłkę, a mleczna wpadła jako bonus). To z kolei ucieszyło mnie podwójnie, bo trafiła się świetna okazja, by porównać. Jak tak dłużej pomyślałam... no właśnie: która czekolada bardziej Wam pasuje do miodu? Mleczna czy ciemna? Ja w końcu nie wiedziałam i liczyłam, że to porównanie da mi szansę na wyrobienie opinii.
Przez traumę związaną z rozwaloną Orange Whisky Marmalade otwierając bałam się jednak, że opis "Two sheets of our delicious milk chocolate encase a river of rich local honey" w moim przypadku będzie zbyt dosłowny i zobaczę miodową powódź.

Cocoloco Chocolates Honey 43.5 % Venezuela to mleczna czekolada o zawartości 43.5% kakao z Wenezueli nadziewana miodem wielokwiatowym.

Zaraz po otwarciu poczułam intensywny, "wiejski" zapach szlachetnej mlecznej czekolady, kojarzący się z mlekiem owczym, oraz miodu, otwierający drogę bezkresnej słodyczy. Miód jasny i aż drapiący w nosie tutaj w głowie utworzył mi obraz miodu z twarożkiem. Rozchodził się na tle cukrowej, maślano-mlecznej czekolady z subtelną, palono-orzechową sugestią.

W dotyku czekolada wydała mi się suchawa, być może proszkowa, ale nie miękka, a twarda. Niestety jednak zupełnie jak polewa, a więc chrupko trzaskająca, a zarazem krucha.
Gruby spód-denko był twardy, góra zaś łamała się jak polewa na lodach, niespecjalnie po liniach podziału. Miejscami się rozjeżdżała, przez co nadzienie, a więc prawie zupełnie płynny, minimalnie gęstawo-scukrzony miód wypływał i oblepiał wszystko dookoła. Był w końcu miodem. Nie podoba mi się to, jak ich tabliczki są nadziewane: płyn wypełnia środek całej tabliczki, nie zaś poszczególne kostki, a w dodatku te brzegowe - bardzo skąpo (w tym przypadku prawie w ogóle nie było w nich nadzienia, czyli miodu). Z miodem zupełnie się to nie sprawdziło. Tego dosłownie jeść się po ludzku nie dało!
W ustach czekolada rozpływała się powoli, ale zupełnie bez oporu. Była jak gładko-plastikowa, tłusto-kremowa polewa o ukrytej proszkowości, która rozpuszczała się w wodnisty sposób. Miód wyciskał się spod niej szybko i szybciej też znikał. Po nim zalegała w ustach długo jak bezsensowna grudka.

W smaku sama czekolada wyszła bardzo słodko za sprawą cukru i wanilii. Trochę przesiąkła miodem, więc w swej słodyczy wyszła aż mdło. Poczułam w niej wprawdzie też kwiatowo-orzechową nutę, ale stała daleko za zasłodzeniem wypranym z charakteru. Z czasem jej lekka orzechowość osiadła w palono-maślanym motywie, ale nie dała rady przełamać słodyczy. Mleko z kolei było niby wyczuwalne, ale też zbyt nieśmiałe. Wyraźniej nuty (zwłaszcza palone orzechy) prezentowały się we fragmentach oddzielonych od nadzienia lub go pozbawionych.

Miód szybko wychodził na pierwszy plan, gdy tak rozlewał się po ustach. Był oczywiście bardzo, bardzo słodki i drapiący w gardle. Przy niektórych kęsach / kostkach natychmiast wypływał na usta i w zasadzie... prześcigał nawet czekoladę swym straszliwie słodkim i mocnym smakiem.
Czuć, że dodano w pełni naturalny, najprawdziwszy. Jakiś jasny (osobiście postrzegam jasne miody jako czasem mdławe w swej słodyczy - nie inaczej było z tym). Wielokwiatowy, a więc po prostu słodki, nie zrobił na mnie wrażenia, ale przez moment dominował i wtedy podkreślił wanilię oraz "wiejską" nutę mleka innego, niż krowie.

Po jego zniknięciu czekolada sama w sobie wydała mi się bardziej maślano-mleczna, chwilowo sugerująca sól. Potem jednak przełknęłam ślinę i robiło się nijako na smak. Cukrowość i ogólna słodycz drapała w gardle, czekolada straciła impet, ale czymś delikatnym pobrzmiewała do końca - taką bardziej mleczną polewą? Słodką maślaność i mleko otulały kwiaty. Powtarzało się to przy każdym kęsie.

W posmaku pozostał przede wszystkim wyrazisty miód, także jako ogólne słodkie drapanie, ale i palono-suchawy motyw orzechów, złączone mlecznością. Wyszło... Za słodko i trochę uroczo, , trochę szlachetnie, a jednocześnie tak naprawdę ani w 100%-ach uroczo, ani szlachetnie.

Całość wyszła za słodko i nudno w tym. Wyrazisty i naturalny smak miodu byłby pożądany, gdyby zastosowali tu jakiś ciekawszy niż po prostu słodki wielokwiatowy. Tak wysoce słodka czekolada zatraciła inne walory, a przypominanie polewy jej nie pomogło.
Struktura i forma wyszły beznadziejnie.
Niby nie zła, z pomysłem, ale zupełnie do mnie nie trafiła, irytowała mnie i męczyła. Ona... w ogóle nie nadawała się do jedzenia przez formę. Mogło być tak pięknie, gdyby nadziali osobno każdą kostkę!
18 z 24 kostek poszła do Mamy. Mamę zachwyciła. Przede wszystkim: "Czuć tę jakość... to połączenie i tej słodyczy, i takiej nawet... jakby gorzkości, ale szlachetnej! Nie, gorzkość to powiedziane za dużo, ale czuć taką głębię, nutę jakąś w samej tej czekoladzie. I jeszcze miód sam w sobie jaki przepyszny. Prawdziwy i taki... naturalny, cudowny! Całość pyszna, ale rzeczywiście... rozwala się to i aż trudno jeść. Ale jakość powala! I potem jak swoje lody jadłam to kontrastowo mnie ich taniość powaliła." Oburzyła się, że wystawiłam tak niską ocenę.


ocena: 5/10
cena: 5 £ (mi wpadła gratis, bo wysłali zamiast ciemnej)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie

Skład: mleczna czekolada (cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, wanilia), naturalny miód wielokwiatowy 10 %

4 komentarze:

  1. Zapewne ta druga będzie łaskawsza w słodycz ;) chętnie bym zjadła obie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że z tym to różnie bywa? W końcu kontrasty też potrafią nieźle dać w dość. :P

      Usuń
  2. Ja ani nie byłam fanką miodu w dzieciństwie, ani nie lubię go w słodyczach. W czekoladach niepotrzebnie podbija i tak wysoką słodycz. Na dodatek czasem pojawia się jako honeycomb - najgorzej. // Zapach zdaje się potwierdzać moje koszmarny obawy. K;eiste nadzienie okej, ale konsystencja czekolady jak kawał plastiku. Słodycz spleciona z wanilią, a cukier wymieszany z miodem, łe. Dobrze, że mamie siadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W słodyczach - niewiele słodyczy z nim jadłam, ale teraz tak obiektywnie sobie myślę, że miód w czymś i dla mnie nie gra. Nie czuć, że to miód tak, jak by się chciało.
      Honeycomb - cholibka to potwór.

      Tak! Takie wymieszajmy wszystko, co słodkie. Bez sensu. Zdecydowanie wolę, jak czuć wyraźnie np. wszystkie walory wanilii, miodu... kumulacje? Ja podziękuję. Kumulację to w Totka przygarnę.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.