Lubię z zagranicznych stron z czekoladami pozamawiać kilka różnych marek po np. 1 czy 2 i potem móc, tych które zachwyciły najbardziej, zamówić więcej różnych. Najpierw robię rozeznanie. Zamawiając dzisiaj przedstawianą tabliczkę, miałam wrażenie, że ją znam. Przed przygotowywaniem posta nawet wpisałam jej nazwę, by sprawdzić, co jej jadłam. Jakież było moje zdziwienie, że... Nie jadłam nic. Kojarzyłam więc tylko wzrokowo? Aż w końcu ustaliłam, o co chodziło. Kiedyś chciałam kupić ich tabliczkę - właśnie Jahuanga - ale 80%. Niestety, po złożeniu zamówienia okazało się, że jednak jej już nie ma. Czyli już się nią interesowałam. Mimo to, nic o marce w głowie nie zostało. Zabrałam się więc za czytanie. "Kuyay" w języku keczua oznacza miłość i harmonię z naturą. Carolina Leon i Jonathan Reyna nazwali tak założoną w 2016 przez siebie markę. Należy do nich gospodarstwo w okolicach miasta Bagua Grande w peruwiańskiej Amazonii, gdzie kakao hoduje się od 80 lat.
Kuyay Chocolate Noir Premium 70% Ferme Quya - Origine Jahuanga Bagua Grande - Amazonas to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Peru, z regionu Amazonas, z okolic miasta Bagua Grande Jahuanga, z farmy Quya.
Po otwarciu poczułam wysoką soczystość wiśniowo-grejpfrutową, wspartą przez inne cytrusy. Mimo silnej soczystości, nie było kwaśno. O to zadbał motyw słodkiego biszkoptu kakaowo-czekoladowego z lekko nerkowcowym echem. Słodkich nut ogólnie też zjawiło się wiele: bardzo słodkie suszone figi mieszały się z karmelem. W zasadzie to słodycz grała pierwsze skrzypce. W oddali doszukałam się kefiru (może więc to był jakiś kefirowy biszkopt?) i marginalnej ziemistości.
Tabliczka była twarda w sposób, kojarzący się z zawilgoconą i stwardniałą masą, acz łamała się z raczej normalnym, choć średnio głośnym, konkretnym trzaskiem. Kiedy jednak robiłam kęsa, znów twardość uciekała, a czekolada kojarzyła się z pyliście-zawilgoconą masą.
W ustach czekolada rozpływała się w tempie umiarkowanym. Była zbita i początkowo gęstawa, ale łatwo rzedła w mocno soczysty sposób. Zawarła lekką pylistość i czuć wysoką, maślaną tłustość, ale to soczystość i kolejne soczyste fale najbardziej zwracały uwagę (mimo to, ta tłustość z soczystością trochę mi się gryzły, zamiast przełamywać). Na koniec trochę ściągała, zostawiając cierpkie wrażenie.
W smaku pierwszą poczułam słodycz... karmelu? Za nią przemknęła ledwie zauważalna soczystość. Karmel zawahał się, wydał mi się bardzo nieśmiały w pierwszych chwilach, ale już zaraz zdecydował się rozbrzmieć wyraźniej. Był to karmel palony. Acz nie mocno.
Za nim pojawiła się lekka, delikatna dosłownie cytrynka. Nie wiązała się z mocną kwaśnością, a tylko delikatnym kwaskiem, przez który pomyślałam o lemoniadzie. Słodycz umacniała się, kierując cytrynę w stronę cukierków, lizaków pudrowych, lecz wtedy wsparły ją inne cytrusy. Kwaśność rosła w soczystym kierunku.
W oddali zaznaczyła się wycofana gorzkość. Nie miała zamiaru konkurować z innymi nutami. Wyszła trochę dymnie - chyba podkreśliła karmel wśród intensyfikujących się owoców. Karmelowość cały czas rosła. Chwilami na równi z owocami.
Obok cytrynowo-słodkiego wątku pojawiły się słodko-kwaskawe zielone winogrona. I... kwaskawe czerwone winogrona? Pobrzmiewały chwilę i zrobiły małą aluzję do półwytrawnego wina białego, acz zaraz zgubiło się w słodyczy i soczystości.
W cytrusowej strefie zjawiła się drobna cierpkość i goryczka - już nie cytrynkę czułam, a bardziej charakterną skórkę cytryny. W innych cytrusach na pewno wychwyciłam grejpfruta - bardzo dojrzałego, słodkawego. Cytrusy były ważnym motywem, jednak nie wychodziły przed słodycz. Jedynie się do niej bardzo, bardzo zbliżały.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa karmel zszedł się z biszkoptem. Trochę karmelowym, z czekoladową nutą (biszkopt w ciapki, "zebra" czy coś?). Za nim podążała nuta jeszcze bardziej łagodząca i tak już delikatną gorzkość - nerkowce?
W tle, za cytrusami odnotowałam wiśnie. Przecięły kompozycję taninowym akcentem, pokazując swoją cierpko-kwaśną słodycz dojrzałych owoców.
Gdy słodycz karmelowo-biszkoptowa starła się z ogromem soczystości, przez dłuższą chwilę serwowała mi suszone figi. Takie może miejscami gorzej ususzone, kwaskawe? Zielone winogrona, które jakoś tam na pewien czas się odłączyły, wróciły zmieniając się błyskawicznie w pojedyncze rodzynki.
Wydawało się, że i gorzkość wzrośnie. Dym pozwolił sobie na odrobinę więcej i wychwyciłam nawet pewną ziemistość...
Wtedy jednak karmelowo-biszkoptowy motyw zawarł pakt z owocami, przekładając się na wizję słodkiego biszkoptu z wiśniami i wiśniami suszonymi, pojedynczymi figami i rodzynkami, a także nasączonego cytrusową nutą. Wiśnie przełamały słodycz znaczącą, niemal taninową cierpkością.
Pieczono-palona nutka jednak sprawiła, że dym raz jeszcze ośmielił się i końcowo to on z karmelem lekko wychynął ze słodko-soczystej toni. Wpisał się w cierpkość, która podszepnęła biszkoptowi lekką kefirowość.
Po zjedzeniu został posmak delikatnego dymu ze słodkim karmelem, który przełamał soczysty wątek mieszanki grejpfruta i suszonych fig (suszonych, ale soczystych!) z goryczką skórki cytryny. Do tego pojawiła się pudrowo słodka cytrusowość, a także jakby cierpkość, ściągnięcie, wręcz tanina, ale jakbym miała mówić o jakimś winie, byłoby to białe (tak, dziwne).
Czekolada była smaczna i ciekawa, jednak dla mnie za słodka i nie podobał mi się wydźwięk i wszechobecność słodyczy. Do tego wolałabym, by czekolada rozpływała się wolniej i była mniej tłusta (za konsystencję poleciał cały punkt). Siła karmelu i owoców w słodkim wydaniu, a zwłaszcza ta wręcz cukierkowa pudrowość i słodka lemoniadowość, biszkopt, suszone figi - trochę mnie to przytłoczyło. Kompozycja była głównie słodka, gorzkości prawie w niej brak, a kwaśność podporządkowała się słodyczy. Soczystość wysoka, ale i słodycz mocarna. Mimo to, było wręcz trochę taninowo najpierw za sprawą białego wina (tak... taninowe białe wino - dziwne), potem wiśni. Z owoców jednak czułam więcej cytrusów - lemoniady, grejpfruta i innych, które potem mieszały się z suszonymi figami i zielone oraz czerwone winogrona zmieniające się w rodzynki. Na łamach biszkoptu. Odrobinka nerkowców i wycofany dym mogłyby jak dla mnie zagrać mocniej.
ocena: 7/10
kupiłam: clubdelchocolate.com
cena: €6,40 (za 70g; około 28 zł)
kaloryczność: 586 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy panela, tłuszcz kakaowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.