Lubię odkrywać małe czekoladziarnie, które mimo odnoszonych sukcesów na różnego rodzaju konkursach czekolad bean-to-bar są bardzo, bardzo mało znane. Zawsze bardzo się cieszę, gdy coś niespotykanego trafi w moje ręce. O Nicolas Chocolate do Belga naprawdę bardzo trudno cokolwiek znaleźć w internecie. Ta mała marka z Belgii w 2022 i 2023 zdobyła parę nagród i zawitała do sklepu, w którym co jakiś czas robię większe zamówienie, jednak niestety, gdy ją namierzyłam, dostępna była już tylko jedna. Nie miałam więc wyboru, wzięłam, co było i to jak najszybciej. O tym, na co popadło, poczytałam już bliżej degustacji. Właściciel marki Nicolás, który to swoim imieniem ją nazwał, pracuje na kakao z brazylijskiego stanu Pará, który ma doskonały ekosystem dla kakao. Jest to wielki obszar z bardzo małą populacją, która zajmuje się głównie rolnictwem. Jedna rodzina, od lat związana z uprawą kakao, z farmy producenta Joao Rios jest tam wyjątkowo nagradzana za swoje kakao. A międzynarodowe organizacje wspierają ich działalność - i bardzo dobrze! Miałam nadzieję poczuć tę jakość w zakupionej tabliczce.
Nicolas Chocolate do Belga 72% Terruá Teuré João Rios to ciemna czekolada z Brazylii, ze stanu Para.
Po otwarciu poczułam się, jakbym właśnie otworzyła słoik z miodem. Raczej jasnym, ale z charakterem niemal ostrawym. Oczami wyobraźni patrzyłam na słoik naturalnego miodu, którym zaczęła się już krystalizacja. Zapewnił bardzo wysoką słodycz, a na tym nie koniec. Obok pojawiły się figi suszone i... rozmaryn w miodzie? Odrobinka przypraw (m.in. kardamonu, kozieradki?), acz też w słodkim wydaniu. W oddali doszukałam się niedookreślonego miksu orzechów, a także namiastki soczystości, jaką zapewniła kandyzowana... wiśnio-czereśnia. Czy wręcz wiśnia / czereśnia koktajlowa, w słodkim syropie.
Lśniąca tabliczka była twarda, mimo że w dotyku wydawała się wręcz lepka i kremowo-tłusta. Trzaskała głośno, obiecując pełnię.
W ustach rozpływała się powoli i maziście, dając się poznać jako tłusta i niby gładka, acz z domniemaną pylistością. Przypominała chłodnawe masło, długo zachowujące kształt. Potem rosła kremowość, a ja odnotowałam drobną wodnistość. Końcowo pojawiało się lekkie ściągnięcie.
W smaku pierwsza pokazała się i zachwiała słodycz. Wyszła leciutko, niemal zwiewnie. W głowie pojawiło mi się słowo "miodzik".
Rozeszła się także delikatna gorzkość. Miała palony charakter i trzymała się z boku. Pojawiły się obok orzechy - troszeczkę i to trudne do uchwycenia. Może laskowe? I... migdały?
W gorzkości rozgościła się odrobinka ciepło-goryczkowatych przypraw. Wszystko to jednak było takie... tulaśno-delikatne, że do głowy przyszło mi gorące kakao orzechowo-korzenne, zrobione na mleku i sowicie posłodzone.
Słodycz w tym czasie bowiem rosła. Za "miodzikiem" odnotowałam echo... wody? Słodycz wzbogaciła się o soczystość i nagle rozbrzmiały suszone, jasne figi. Niemal miodowo słodkie i pełne smaku. Wspomniana wodnistość zarysowała niewyraźną wizję melona i wraz z nim odeszła na bardzo odległy plan (ale nie zniknęła zupełnie).
Słodycz fig zostawiła sobie jednak lekką soczystość... Soczystość niemal esencjonalnie słodką, suszonych owoców. Dołączyły do nich rodzynki - niemal już scukrzające się?
Soczystość zmieszała się z orzechami, przekładając się na wizję ciemnej czekolady z orzechami i migdałami oraz rodzynkami, która mocno przesiąkła dodatkami. Może też z... niemal galaretkowatym, kandyzowanym czerwonym owocem? Za czekoladą przewinęła się drobna maślaność, a po chwili sama czekolada i kakao na mleku na moment zmieniły się... w herbatę? Nie utrzymała się zbyt długo.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa do gry wyraźniej wrócił miód. Słodycz wyszła aż ryzykownie wysoka. Pokazał się jako słoik pełen naturalnego miodu, w którym zaczęła się krystalizacja, a więc proces, który sprawia, że słodycz miodu wydaje się dosadniejsza i aż złudnie cukrowa.
Słodycz trochę próbowała poskromić... maślaność? Wyobraziłam sobie kromkę żytniego chleba przesadnie posmarowaną masłem, co wprowadziło pewną mdłość, a także... z waniliowym twarożkiem? I wszystko to polane miodem. Acz jakby trochę... rozwodnionym? Mimo to i tak było za słodko.
Przyprawy zapomniały o goryczce - też zagrały na słodką nutę. Pomyślałam o ciepłym splocie wanilii i cynamonu, acz... nagle sprzeciw zgłosił odrobinę wytrawniejszy rozmaryn. Rozmaryn palony? Może też lekko zrobiony w miodzie, ale ostrzejszy. Do głowy przyszedł mi też kardamon.
Przypomniał o sobie melon, acz jako słodkie, ciężko-soczyste kandyzowane kawałki. Zgubił się zaraz w kawałkach kandyzowanych wiśni czy czereśni. Tak słodkich, może duszonych w... czerwonym winie, a więc z nutą smakową wina, ale bez alkoholu, że aż nie do rozróżnienia. Pomyślałam o czereśnio-wiśniach koktajlowych.
Chleb żytni zmienił się w ziemistość, w której pojawiły się palone orzechy. To ziemistość... czekolady z orzechami? I rodzynkami, i kandyzowano-galaretkowymi kawałkami wiśniowymi?
Po zjedzeniu został posmak duszono-słodkich wiśnio-czereśni koktajlowych, dość ostra, ale też słodka korzenność wymieszana z wanilią, a także rodzynki. Całą słodycz starało się przełamać echo ziemi i odrobinka orzechów, migdałów, lecz bezskutecznie - słodycz krystalizującego się miodu nie odpuściła także w posmaku. Acz w tym momencie jawił się jako charakterny i pikantny.
Czekolada wyszła dobrze, ale z wadami, które w moim odbiorze sporo znaczyły. Była bardzo maślana w strukturze i raz po raz w smaku wkradała się a to maślaność, a to wodnistość. Gorzkości czułam niedosyt, kwaśności w zasadzie nie uświadczyłam, acz ta druga akurat faktycznie by nie pasowała. Wolałabym jednak, by ziemia, orzechy i przyprawy bardziej się rozwinęły. Bo tak to... rozwijała się głównie słodycz. I jednoznaczny, skrystalizownay miód, figi, rodzynki oraz wanilia, ciepło-słodka korzenność były zacne, tylko że... brakowało czegoś - gorzkości! - dla przeciwwagi. Szkoda, że chyba melony (?) i czerwone ni wiśnie, ni czereśnie poszły w tak kandyzowany, nieciekawy klimat.
Nie podobało mi się więc, na co położono nacisk w tej czekoladzie.
Pomyślałam o miodowo-kwiatowej, z nutami serka śmietankowego, kremu z fistaszków, orzechów włoskich i ziemistej herbaty Chapon Bresil Torrefaction Longue Conchage Court z 2022, która też właśnie smakowała miodem i jakby kostką owocową (np. dodatku do herbaty) albo Chapon Bresil z 2024 - scukrzonymi rodzynkami i egzotycznymi owocami w formie kostki, ale w kompletnie innym, nieprzesłodzonym stylu.
ocena: 7/10
kupiłam: clubdelchocolate.com
cena: 6,90 € (za 50g; około 30 zł)
kaloryczność: 540 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.