Gdy wróciłam z Londynu, jednym z tematów interesujących ojca było: "czy tam naprawdę mają tak okropne np. pieczywo?". I opowiedziałam mu, że za wiele nie popróbowałam, ale np. też sceptyczna sięgnęłam po jakiegoś rogala - prawdopodobnie do bólu średniopółkowego - i był całkiem ok, jak bułeczki mleczne w wersji nie marketowej, a piekarniowej. No i przypomniałam ojcu o tworze tanim, jakim są bułeczki mleczne... "U nas też są" - usłyszałam, co spotkało się z moim "no przecież o nich mówię". Niedługo potem przywiózł mi, zadowolony z siebie, bułeczki... jogurtowe. Twory Kinder na pewno nie są w moim guście, ale popularność niektórych w sumie rozumiem. Patrząc na otrzymaną paczkę uznałam, że w sumie mogą być ok... Jeśli tylko nie pójdą w kierunku chemicznych Tastino Bułeczki mleczne czy Pano Bułeczki śniadaniowe. Zastanowiła mnie jednak nazwa. Plum Cake? Najpierw założyłam, że odnosi się do kształtu, że niby jak śliwki, bo przecież bez śliwek. Zaczęłam jednak googlać. Znalazłam, choć to też były tylko domysły różnych ludzi, że nazwa tych włoskich bułeczek wzięła się z błędnej wymowy "poundcake". Jak dla mnie trochę daleko od "plum" do "pound", no, ale niech Włochom będzie. Oby tylko daleko było im do wspomnianych okropnych mlecznych. Acz wątpiłam, by było bliżej do tych dawnych mlecznych, które smakowały mlecznie, a nie chemicznie.
Kinder Plum Cake Yoghurt Greca to jogurtowe bułeczki pszenne z jogurtem greckim; opakowanie zawiera 6 oddzielnie pakowanych sztuk po 32g (łącznie 192g).
Już po otwarciu dużej paczki, a przed otwarciem którejś z folii, poczułam zapach sztucznawych, słodkich bułeczek, co mnie trochę zaskoczyło. Gdy rozcięłam folię, uderzył zapach jednoznacznie kojarzący się ze splotem dominującego rogala 7Days i motywem bułeczki mlecznej. Czułam echo aromatu waniliowego i słodycz - wydało mi się to trochę duszne, ale chemiczne tylko trochę.
Wierzch bułeczki połyskiwał jakby kryształkami cukru (ale w strukturze ich prawie nie czuć).
Bardzo miękka, wilgotno-tłusta bułeczka w dotyku wydała mi się leciuteńka, a przy najdelikatniejszym dotyku wgniatała się i uginała. Była delikatniusia niczym piórko. Trochę się kruszyła, a jej okruszki wydawały się plastyczne i kulkujące. Wyszła wilgotnie i tłusto, ale nie mocno otłuszczająco.
W trakcie jedzenia potwierdziła się jej napowietrzona lekkość, rzadko spotykana puszystość, wręcz piórkowość. Bułeczka szybko rozpływała się w ustach. Zmieniała się w miękko-rzadkawą papkę, wykazując lekką tłustość. Była bardzo wilgotna i tylko trochę obklejała zęby. Nie było w niej nic zalepiająco-przytykającego, choć pewne... domniemanie suchości, mieszające się z wilgotnością i tłustością odnotowałam.
Choć na papierku brzegi trochę zostały jak w przypadku wszystkich takich babeczek itp., to skórki z wierzchu nie dało się zerwać jak w przypadku bułeczek mlecznych. Była integralna i prawie taka sama jak wnętrze, choć sporadycznie czuć w wierzchu konkretniejszy element - chyba właśnie ten połyskujący cukier, ale nie kryształki jako takie.
W smaku pierwsza zaszarżowała przeogromna słodycz. A potem jeszcze wzrosła. Rosła i rosła, szybko osiągając pułap przesady. Połączyła zasładzającą cukrowość z leciuteńkim, może wręcz sugestywnym echem aromatu waniliowego, motywem cukru pudru i... po prostu słodkiej bułeczkowatości.
Wierzch i środek smakowały niemal identycznie - łagodnie. Całość oddawała... w zasadzie za słodką bułeczkę, nawet nie tak ewidentnie gotowca. Ten stanął w oddali. Z motywem jasnego, pszennego wypieku nieodzownie wiązała się tu mleczność. Tylko że uległa cukrowi.
Z czasem, gdy bułeczka znikała, szok wywołany słodyczą trochę opadł, wyłaniał się lekki motyw jogurtu greckiego. Okrojonego z kwasku czy cierpkości, a wpisanego w bezkresną, wręcz duszną słodycz, ale jednak do rozpoznania.
Po zjedzeniu już kęsa czy dwóch czułam się przesłodzona i przytłoczona słodyczą. Zrobiło się ciężko od słodyczy, aż duszno. Wyłaniał się jednak też motyw mleczno-jogurtowy, choć pozbawiony choćby sugestii kwasku. Do tego pobrzmiewała niedookreślona metaliczność.
Bułeczka... zakładam, że może smakować. Na plus jej obłoczkowość, puszystość, lekkość i wilgotność, ale ten poziom słodyczy mnie zwaliłby z nóg, gdybym nie siedziała na krześle. Nie wyszła sztucznie, chemicznie czy gotowocowo, więc miała potencjał, ale cukier wszystko popsuł. Z czasem wyłaniał się mleczno-jogurtowy posmak - ogromnie żałuję, że nie był istotniejszy. Gdyby to nie było tak słodkie, nawet ja mogłabym uznać produkt za całkiem przyjemny. A tak słodycz wymęczyła mnie w połowie, przez co nie dokończyłam nawet mojej sztuki.
Jakościowo na pewno lepsze od Tastino Bułeczki mleczne czy Pano Bułeczki śniadaniowe, ale efekt i tak niesatysfakcjonujący, bo obietnica tytułu niespełniona.
Reszta trafiła do Mamy. Zjadła wszystkie i opisała: "Jak dla mnie one takie bez wyrazu. Zwyczajne. Słodkawe i tyle. Faktycznie bardzo puszyste, napowietrzone, ale i jak te wszystkie ostatnio słodkie gotowce-wypieki i suchawe, i tłustawe - nie wiem, jak oni to robią. Nie wydaje mi się, by pasowały do czegokolwiek, do dżemu, a już jako śniadanie to na pewno nie. Wolę konwencję na te nasze mleczne, za którymi tęsknię*".
*Mama zgadza się, że obecnie dostępne w sklepach są okrutnie chemiczne, a przez to zwyczajnie niesmaczne.
ocena: 5/10
kupiłam: dostałam (ojciec chyba kupił w Dealz)
cena: sprawdziłam w internecie - 15 zł za opakowanie 192g
kaloryczność: 424 kcal / 100 g; sztuka (32g) - 136 kcal
czy kupię znów: nie
Skład: mąka pszenna, cukier, jaja, nieuwodorniony olej słonecznikowy, 10% jogurt grecki, 2% mleko w proszku, substancje spulchniające: difosforan sodu, wodorowęglan sodu, aromaty, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych; sól, skrobia pszenna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.