czwartek, 1 lipca 2021

(Słodki Przystanek) Beskid Dominikana Hispaniola Bio 85 % z cukrem kokosowym ciemna z Dominikany

Uwielbiam zawartość kakao około 85 %, ale jedząc Auchan Dark Strong 85 % czułam... smutek. Jak często te zwyklejsze są zapychane kakao w proszku, które przecież nie dokłada gorzkości czy wytrawności... A szkoda. Niedosyt mocy kakao podszepnął mi, że następnego dnia warto sięgnąć po coś naprawdę dobrego. Nie wątpiłam, że tabliczka Beskidu taka będzie. Ta przyciągnęła mój wzrok jeszcze czymś. Mianowicie wielkim napisem: "no sugar". Zainteresowałam się od razu, co w takim razie stanowi pozostałe 15 %. Otóż... okazało się, że chodziło o "bez białego...", bo posłodzono ją kokosowym. To miła alternatywa, acz ryzykowna. Dobrze pamiętałam, jak w SuroVital Raw Klasyczna 70 % ten w smaku tak się rozpychał, że aż kakao trochę zagłuszał. Tu jednak... byłam dobrej myśli.

Beskid Bean-to-Bar Chocolate Dominikana Hispaniola Bio 85 % z cukrem kokosowym to czekolada ciemna o zawartości 85% kakao odmiany Hispaniola z Republiki Dominikany; słodzona cukrem kokosowym.

Gdy tylko rozchyliłam papierek poczułam wyrazisty, mocno palony zapach, otoczony soczystymi, kwaskawo-goryczkowatymi owocami, głównie czerwonymi. Dominowały porzeczki, ale prędko zrównał się z nimi słodko-gorzki grejpfrut z grubą skórką, limonka i surowe, niedojrzałe owoce żurawiny, wiśni, może jakiś dereń. Mimo cytrusowej rześkości, kompozycja była na tyle wytrawna, że pomyślałam też o suszonych pomidorach. To jednak wiązało się z czymś ostrzejszym - może korzennością? Trochę roślinną... jak jakieś gryząco-pachnące kwiaty? Pomyślałam też o słodkawej jak mięta pachnotce (shiso). W oddali odnotowałam skąpą słodycz karmelu.

Tabliczka była twarda jak skała, że robienie kęsa aż bolało, a ona wydawała z siebie strzało-huk.
Rozpływała się bardzo powoli, średnio chętnie. Długo pozostawała zbita i zwarta, potem rozchodziła się nieco w dziwnie gęsto-mięsisty sposób. Była gładka i jednocześnie z wodniście-soczystym efektem... jak jędrne, właśnie "mięsiste" owoce z których sok aż się leje litrami. Chwilami trafiałam na niezbyt dokładnie przemielone kakao i cukier.

W smaku od początku swoją obecność zaznaczyły delikatne kwiaty i kwiato-zioła o chłodnawo-słodkawym, delikatnym charakterze.

Niczym błyskawica przecięła je gorzkość, wysuwająca się na pierwszy plan. Cechowało ją mocne palenie, wręcz dym oraz leciutkie powędzenie. Gorzkość w pewnym momencie aż mnie zaskoczyła swą mocą. Reprezentowała orzechy: głównie włoskie z gorzkimi skórkami. Pomyślałam o mieszance, w której niektóre są aż czarne; także o migdałach, a z czasem... o palonym, zwęglonym drewnie?

Od tego odeszła cierpkość i zaprosiła kwaśność.
Gorzkość przyciągnęła do siebie soczyste owoce. Najpierw dał się ponieść grejpfrut, rozlał swe soki i gorzkość skórki. Pojawiła się limonka. Przy owocach wyłapałam też kwaśność nabiału. Obok niego w cytrusowych skórkach swe miejsce odnalazła gorzka kawa i słód. Zwłaszcza ta pierwsza, jakby sama miała nieco cytrusowy profil. Słód był palono-charakterny i... przywołujący korzenność? Ostrawą, dość wytrawną. Pomyślałam o ciastkach speculoos, mało jednak słodkich. Bardziej... takich palonych.

I palony pojawił się karmel, już tak mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa nieźle rozeszła się słodycz. Nie była mocna, ale ważna. Wyłaniała się z dymu, chwilowo przysłaniała owoce. Wniosła wraz z przyprawami, w których wychwyciłam coś chłodzącego (miętę?) rześkość. Znów pomyślałam o specyficznie słodkawych liściach zioła shiso.

W drugiej połowie najpierw usta zalała mi fala kwaśności już mniej owocowej, a bardziej nabiałowej. To była kwaśna śmietana, może jako owoce ze śmietaną (których jeszcze nie posłodzono), maślanka / kefir czy nawet kwachowaty jogurt. Wyszły tak... rześko, jednocześnie łagodząco.

Rześkość należała także do kwiatów, ale... kwiato-roślin. Bardziej do roślin z pojedynczymi kwiatami. Rośliny... pomyślałam o palmach i innych z kwaśno-cytrusowymi owocami. Nie czułam żadnych konkretnych cytrusów - wszystkie one kojarzyły mi się bardziej egzotycznie, jak jakieś ananasy, kiwi, dziwne jackfruity, owoce o egzotycznych kształtach (a cytrusowym smaku). Aż leciutko specyficznie zaznaczyły swoją obecność w gardle. Wśród nich plątała się wytrawność zahaczająca o słód, wędzenie, ale wciąż wpisująca się w soczystość. Wróciła myśl o suszonych pomidorach.

Wyłapałam znanego mi grejpfruta, a potem więcej czerwonych owoców. Chyba były tam porzeczki, niedojrzałe wiśnie, żurawina surowa... Może nawet malina? O tak, także one przemieszały się z nabiałem.

Bliżej końca rośliny konsekwentnie trzymały się rześkości, a słód i palono-wędzone nuty przywróciły gorzkość. Myślałam o drzewach, mnóstwie orzechów i soczystej kawie, parzonej alternatywną metodą aeropress, wydobywającą cytrusowe nuty.

Po zjedzeniu został posmak kwaśno-owocowy, bardzo soczysty, jak również kwaśno-śmietanowy i palono-słodowy; minimalnie karmelowy, a więc mało słodki. Bardziej... jakby karmel próbował ugłaskać gorzki, aż gryzący dym.

Całość bardzo mi smakowała. To rzeczywiście moc kakao, pełnego gorzkości dymu i orzechów, jak również kwaśności owoców cytrusowo-czerwonych, egzotycznych i nabiału, co cudownie zawiązał słód i kawa. Rześkość, ziołowość, jaką tu czułam przypisałabym cukrowi kokosowemu, który dodał je, łagodząc lub podkreślając (w zależności od momentu rozpływania się kęsa) pewne aspekty, a jednocześnie nie narzucając się jako on sam czystemu smakowi czekolady.
Taka siekierowa gorzkość i kwaśność idealnie zmieszane ze słodzidłem dość trudnym, wydaje się definicją słowa "kunszt".

Okazała się dziwnie słodsza w nuty / na wydźwięk niż bardzo wytrawna Dominikana 80 % o nutach pikantnego bbq, sera, śmietany, mnóstwa owoców (ale bardziej borówek, jeżyn). Przy wspomnianej również myślałam o "mięsnym jackfruicie". Nie była jednak oczywiście tak słodka jak sernikowo / jagielnikowo - karmelowo-krówkowa, a jednocześnie grochowo-kawowa, wiśniowa Beskid Republika Dominikany Hispaniola BIO 71 % słodzona cukrem kokosowym.


ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 17,90 zł (za 50 g; ja dostałam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: możliwe

Skład: ziarno kakao, cukier kokosowy

2 komentarze:

  1. Widzę 85% w nazwie i się cieszę. Czytam o zapachu, a tam paskudztwa typu limonka, niedojrzałe żurawiny, durnie i inne suszone pomidory. Gorzkość smaku git, o ile jest to moja gorzkość, czego nie ocenię po czytaniu. Dziki sezam całkiem przypomina roślinę, którą mam w domu. Może pyknę Ci fotę i podpowiesz, co to. Pachnie właśnie jak mięta, rozrasta się jak szalone i sprawia, że wodę można pić bez skrzywienia ryjca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dereń-dureń. <3 Hm, jestem ciekawa, jak by było z tymi pomidorami w Twoim przypadku. Może byś to inaczej odebrała? Bo to nie była taka klarowna nuta.

      Zaintrygowałaś mnie rośliną.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.