Po tym jak Auchan Dark Strong 85 %, mimo zmian na gorsze, zaskoczyła mnie tym, że w sumie nadal była to propozycja w porządku, jakoś przychylniej spojrzałam na czekającą mnie degustację, której efektem jest dzisiejszy wpis. Pomyślałam, że może nie będzie to "prawie 10tkowy obłęd" jak Auchan Bio Chocolat NOIR / Chocolate NEGRO 70 %, ale może smaczna czekolada. Nawet te 2 % kakao... może wyjdą na dobre? O ile to nie kakao w proszku - ono w składzie jest, ja jednak miałam nadzieję, że... w naprawdę znikomej ilości.
Auchan Dark Intense 72 % to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao.
Po otwarciu poczułam zapach drzew, czarnej kawy z pianką (pomyślałam o rozpuszczalnej creme) oraz twardych ciastek migdałowych. Te ostatnie były tak migdałowe, jak to tylko możliwe, co podkreślił podwędzano-palony wydźwięk. W trakcie jedzenia szala zdecydowanie przechyliła się na silne wędzenie, co wydobyło dziwną "soczystość" (?) drzew, że pomyślałam o sosnach. A w tej paloności i migdałach przewijała się aż "sosowatość" / likierowość, a więc i taka poważniejsza słodycz.
Przy łamaniu trzaskała głośno i porządnie z racji twardości.
W ustach rozpływała się bardzo powoli, ale mimo że początkowo nawet niespecjalnie tłusto, to łatwo. Zmieniała się w gęsty i zalepiający krem, trochę jakby podsuszony pyłkowością (kakao, acz w smaku znalazło to też inne odzwierciedlenie).
W smaku od początku dała się poznać jako jedynie słodkawa w kontekście kwiatów oraz nie tyle palona, co podwędzona.
Zaraz napłynęła też gorzkawość drzew. Drzew ukwieconych, drzew migdałowych i samych, młodych i surowych migdałów w skórkach. Nasilała się nieco, acz pozostawała w niemal neutralnych klimatach. Wyłapałam chyba też bardziej orzechową nutę... włoskich?
Wędzony motyw płynął spokojnie jakby obok, niczym się nie przejmując, nigdzie się nie spiesząc.
W tym czasie rosła słodycz. Powoli i delikatnie, przejawiała miodowo-roślinne skłonności. Pomyślałam o jasnym miodzie wielokwiatowym, trochę gryzącym... w czym ujawnił się aromat waniliowy.
Wszystko to mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa sprowadziło się do migdałowych, dość suchych i twardych ciastek. Najpierw pomyślałam o takich typu cantucci, ale zaraz zrobiły się bardziej krucho-maślane. Takie aż tłuste i pyłkowe zarazem, co podkreślała konsystencja. Zdecydowanie były to ciastka ciemne, bo kakao w proszku również zaznaczyło swoją obecność. Kompozycja złagodniała, znów była bardziej gorzkawa niż gorzka.
To jak delikatna kawa rozpuszczalna creme (wciąż czarna)... Najpierw (przez strukturę) pomyślałam o samym pyłku kawy, ale z czasem czułam po prostu kawę... nasączającą coś... albo po czymś płynącą... zmieniała się w sos / likier kakaowy? Skojarzenie z nim nakręciła słodycz, która w pewnym momencie przestała już rosnąć, ale doprosiła się o więcej uwagi.
Gdy tak kęs rozpływał się, a wędzona nuta płynęła, nagle podskoczyła. Wyszła niemal na przód, po czym znów trochę się wycofała. Zrobiło się poniekąd ciepło, dzięki czemu do czekoladowych łask wróciły drzewa. Wzbogaciły się o pewną soczystość, przywodząc na myśl sosny otulone słońcem i niemal neutralne migdały. Tym razem te również zdradzały lekko wędzony charakter. Mignęły mi też wędzone śliwki i specyficzny, "migdałowawy" posmak ich pestek. Końcówka stała się nieco bardziej palona, cierpkawa.
W posmaku została cierpkość kakao i aromato-kwiatu, trochę miodowa. Czułam także kawę, wędzenie i całą taką neutralność i ciastek, i migdałów, i... ciastek migdałowych. Hm, w wydźwięku to taki sucho-zapyłkowiony włoski deser.
Czekolada smakowała mi, acz bez szału, bo była tak delikatna, że po prostu nudna. Nuty wędzono-kwiatowe, migdałów, ciastek i drzew wyszły przystępnie dzięki niskiej słodyczy. Jej wydźwięk niezbyt do mnie przemówił, ale nie był napastliwy. Za ciekawy uznałam za to "pyłkowy" element. Mimo że lekko ten efekt czuć w strukturze, czekolada na pewno nie należała do suchych. Była tłustawa, ale odpowiednio.
Całość wyszła dość ciężkawo, ale raczej w pozytywnym (a przynajmniej nie negatywnym) sensie, przystępnie.
To - ku mojemu zaskoczeniu (to byłoby logiczne, ale doświadczenie mnie nauczyło, że rzadko tak jest) - rzeczywiście jakby nie gorzka, a gorzkawa, mniej wytrawna, łagodniejsza wersja 85 %. Wcale jednak nie taka słodsza. Podobnie miodowo-waniliowoaromatowa, kawowo-wypiekowa. O ile jednak 85% to ziemia i wilgotne drzewa, paloność, tak dzisiaj przedstawiana to drzewa ciepłe, migdały i kwiaty, a także ogrom wędzoności. Chyba właśnie tym mnie kupiła (i "włoskim klimatem", mimo że nie lubię włoskiej kuchni). Co prawda, owoców była pozbawiona, ale w tej kompozycji ich nie żal. Tak jak i kwasków. Zupełnie inna niż właśnie owocowo-palonokawowa, badylkowa nowa Auchan Bio 70 %.
Lindt Excellence 70 % jest głębszy i wyrazistszy - no i w ciągu paru lat czekoladowa historia zatoczyła krąg: ta czekolada znów jest moim bezpiecznym "zagryzaczem". A był taki piękny czas, gdy to te marketowe tabliczki wychodziły lepiej i dorównywały plantacyjnym. Skończył się, wszystko przez tanie kakao w proszku, ech.
ocena: 8/10
kupiłam: Auchan
cena: 4,99 zł
kaloryczność: 537 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie wykluczam
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, naturalny aromat waniliowy
Rozpuszczalna crema <3 Niestety zestawione z kawą wędzenie kojarzy mi się z obleśnym kawiszczem Bellaromu :'( Wydaje mi się, że konsystencja jest moja. Już samo to sprawia, że mogłabym spróbować, bo smak - wiadomo - odebrałabym inaczej. Zawartość kakao spoko.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Ci się tak właśnie skojarzyło. Pocieszę jednak, że tu na pewno nie chodzi o żadne wędliny, a o wędzone śliwki etc.
UsuńWydaje mi się, że rzeczywiście Twoja konsystencja.
Tej tabliczki nie jadłam. Wczoraj natomiast upolowałam a dziale przecen ważne do sierpnia gorzkie Auchan peru i drugą Dominikana.ta peru pomimo niskiej zawartości kakao nawet smacznie wyszła nie mniej wolę wyższą zawarrosc kakao na ten moment
OdpowiedzUsuńO Dominikanie pisałaś, że kupisz. :D https://www.chwile-zaslodzenia.pl/2021/07/auchan-gorzka-z-republiki-dominikany-70.html Cieszę się, że smakowała.
UsuńZ Peru opublikuję 29 lipca.
Ja tam z taką krótką datą raczej bym nie wzięła. Wprawdzie ciemne nawet po terminie długo poleżą, jak nieotwierane, ale kupić zawsze wolę jak najświeższe i właśnie takie jeść.
Zakup "Na posmakowanie"- zawsze czekam na takie okazje cenowe. Zbyt dużo razy spotkało mnie rozczarowanie zwłaszcza drogimi produktami. A tak wiem że wrócę do nich ;)
OdpowiedzUsuńNiby rozumiem, ale... też nie zupełnie. Pomyśl, że jakbyś trafiła na coś niesmacznego albo o złej strukturze właśnie z racji tego, że zdążyło już skonać, bo krótka data czy coś - mogłabyś się pozbawić poznania tego świeżego i potencjalnie znacznie smaczniejszego.
Usuń