Kiedy zobaczyłam zimowe edycje limitowane na stronie Sticky Blenders, bardzo się zainteresowałam, jednak po chwili przemówił zdrowy rozsądek. Przypomniał mi o nieudanych limitkach letnich. Jak pomyślałam, że znowu miałabym władować się w 3 niesmaczne słoiki... O nie. Przyjrzałam się więc składom i doszłam do wniosku, że naprawdę kusi tylko jeden (dziś opisywany), a jeden (niesmaczny Sticky Blenders Migdał Ciasteczka Korzenne) wcale nie jest nowy. Był jeszcze jeden ciekawy, ale odrzuciłam przez wysoką zawartość cukru - taki pralinowy krem na pewno by mnie zasłodził. A dziś przedstawiany wydał mi się bezpieczniejszy. I przypomniał mi, że nie próbowałam bazowego, 100% z nerkowców. Właśnie dzięki dziś przedstawianemu, wreszcie nadrobiłam zaległości i kupiłam też Sticky Blenders Nerkowiec Vegan.
Sticky Blenders Nerkowiec Czekolada i Pomarańcza to krem nerkowcowy z orzechów nerkowca i czekolady mlecznej z pomarańczą, a dokładniej ekstraktem z pomarańczy; edycja limitowana na zimę 2024/25.
Po odkręceniu zagrzmiał intensywny zapach olejku pomarańczowego, który próbowała dogonić trochę plastikowa czekolada. Także była mocną nutą, lecz to i tak zdecydowanie pomarańcza dominowała. Skojarzyła mi się z tanimi figurkami czekoladopodobnymi i domową czekoladą; blokiem czekoladowym. Ale takim z maślanymi herbatnikami? Te chyba podszeptywały nerkowce. Nerkowce jako nerkowce czuć dopiero za czekoladą i pomarańczą, zwłaszcza po przemieszaniu i w trakcie jedzenia, gdy wącha się uważnie. Czułam nutę kakao, ale nie gorzkość czy wytrawność, stąd kolejnym skojarzeniem były maślane ciastka kakaowe albo masa na nie. Pomarańcza z tym wszystkim, i lekko palono-prażonym motywem, zasugerowała też czekoladowy, nieszczególnie korzenny, piernik.
Na wierzchu nie wydzieliła się nawet kropelka oleju, a krem wyglądał na wyschnięty i twardy. Wystarczyło jednak lekkie dotknięcie łyżeczką, by aż plasnął.
Krem okazał się miękki, mimo że gęsty. W trakcie mieszania i jedzenia wręcz wilgotnie plaskał. Był tłusty w oleisty sposób, jednak wciąż też kremowy. Lekko się ciągnął. Widać w nim sporo małych i średnich kawałeczków i kawałków.
W trakcie jedzenia krem dał się poznać jako tłusty w miękko-oleisty sposób. Usta wypełniał tłusto-lepkawymi smugami i rozpływał się dość szybko, eksponując trochę oleistą tłustość i lepkość miękko-tłustej czekolady. Zaplątała się w nim też wodnistość. Wyszedł maziście i bazowo jak nieprzyjemnie tłuste smarowidła typu Nutella. Czuć w nim kremowość, a także miazgowość i wręcz dodatek małych kawałeczków. Rzedł łatwo i znikał trochę oleiście-wodniście.
Kawałeczki i drobinki zostawały. Nie wszystkie wymagały gryzienia, ale te większe okazały się krucho-twarde i chrupiące (zaskakująco jak na nerkowce).
Krem nieprzyjemnie otłuszczał usta.
W smaku pierwszą poczułam bardzo słodką, a jednocześnie lekko kakaową czekoladę. Czekoladę o dość plastikowym, tanim charakterze. W pierwszej chwili trudno powiedzieć, czy była bardziej mleczna, czy nie. Ot, słodko-figurkowa.
Nie pomogło wodniste echo, które wkradło się w towarzystwie pomarańczy.
Zaraz bowiem i pomarańcza dała o sobie znać, wytaczając obok czekolady swój olejkowy motyw. Pomarańcza trochę wpisywała się w słodycz, i zapewniła trochę goryczki. A nawet soczystość. Miała władcze zapędy, acz nie od razu zdominowała kompozycję.
Słodycz rosła, jednak tę czekoladową przeplotła inna. Obok pojawiła się nuta ciasteczkowa, herbatników maślanych. Nie była więc bardzo wysoka ogólnie, bo częściowo naturalna. To nerkowce zaczęły się delikatnie dopraszać o głos. Dopiero z czasem jako tako dało się je odnotować. Jawiły się jako słodkawo-neutralne.
Wraz z nerkowcową nutą, odwagi nabrało mleko. Wydawało się jednak nie tylko zależne od czekolady, ale mimo starań, i tak pomarańcza bardzo je przygłuszała.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa pomarańcza prawie zupełnie zagłuszyła wszystko inne. Miała wyraźnie olejkowy charakter. Raz po raz wtrącała lekki kwasek, soczystość. Wyszła trochę sztucznie i spłycała czekoladowość. Z czasem trochę odpuściła, lecz i tak rządziła wszystkim.
Na czekoladowość złożyły się domowy blok czekoladowy z cukru, mleka w proszku i kakao, ciasta chatka Baby Jagi / Puchatka z herbatnikami, herbatnikowo-pomarańczowa bajaderka i figurki czekoladopodobne. W pewnym momencie nawet niekorzenny, a czekoladowy piernik z nutą pomarańczy przeszedł mi przez głowę, ale ten to akurat bardzo luźna myśl. We wszystkim tym plątała się budżetowość. Słodycz trzymała się średnio-niskiego poziomu, jednak przy naturalniejszej nerkowcowej czuć jej cukrowy ton. Ten jakoś lepiej radził sobie z olejkową pomarańczą.
Bliżej końca nerkowce się zatraciły, mleko w zasadzie też, a czekolada wyszła jak jakaś słodka, trochę kakałkowa, plastikowa masa. Gorzkość się nie pojawiła, acz pewna goryczka błądząca od subtelnego kakao do olejku pomarańczowego przewijała się. Pomarańcza końcowo znów wychodziła na przód, ale tym razem z oleistą nutą.
Gryzione na koniec drobinki i małe kawałki orzechów jako tako smakowały łagodnymi nerkowcami. Acz były trochę tłumione intensywnym, plastikowo-olejkowym otoczeniem.
Po zjedzeniu został posmak słodko-goryczkowatego olejku pomarańczowego oraz plastikowej czekolady. Jej mleczność i nerkowce niemal zupełnie odpadły. Było słodko, ale nie jakoś szczególnie mocno.
Krem okazał się rozczarowaniem, bo czułam ogromny niedosyt nerkowców i bardzo nie podobała mi się konsystencja. Nerkowce prawie zupełnie się zatraciły w olejkowej, zbyt napastliwej pomarańczy oraz tanio-plastikowej czekoladzie. Krem był zaskakująco przyjemnie mało słodki, jednak to mu nie pomogło w ogólnym odbiorze. Przybrał słodki klimat, klimat "słodyczowy", ale brakowało mu charakteru, dobrej bazy. Lepsza czekolada i mniej pomarańczy mogłoby zagrać, a tak... no cóż. W dodatku struktura oleiście-miękkiego smarowidła typu Nutella bardzo mi nie pasowała. Nie pomógł miazgowy efekt. Ogólnie wyszło męcząco.
Samego kremu zjadłam dosłownie parę łyżeczek (25-30g?), ale ze względu na to, że lubię tę markę, dałam kremowi jeszcze szansę w czymś. Zrobiłam twarożek: pół normalny, pół kakaowy (bo nie wiedziałam, który lepiej się sprawdzi). Dodałam do niego orzechy nerkowca (ok. 40g) i mieszankę suszonych i liofilizowanych pomarańczy oraz klementynek (razem jakieś 40g; też nie umiałam zgadnąć, co sprawdzi się najlepiej: liofilizowane pomarańcze, suszone skórki pomarańczy czy suszone klementynki). Do tego 40g kremu.
Najlepiej wyszły tu liofilizowane pomarańcze oraz kakaowa połowa twarożku. Kakaowy twarożek zagłuszył plastikowość kremu i podkręcił kakaowość, a pomarańcze sprowadziły olejek pomarańczowy do poziomu przystępnego, nie nachalnego. Suszone klementynki w ogóle były mało cytrusowe, dziwne, więc w tej kompozycji to niewypał. Suszone pomarańcze mi też nie pasowały, ale radziły sobie z olejkowością kremu. Połowa nie kakaowego twarożku dawała radę trochę tonować plastikowość czekoladowego kremu, jednak ta nie dawała za wygraną. Nerkowce były smacznym dodatkiem, nie dały się zagłuszyć kremowi, lecz nie udało im się też wydobyć nerkowcowości kremu. Miałam też przy nich wrażenie, że na zasadzie kontrastu, podkreśliły tanią słodycz kremu. Przy naturalnych dodatkach jawił się zwyczajnie jako trochę za słodki jako krem, ale znów, że jadłam różnie zagarniając, całe danie za słodkie nie wyszło. Krem w czymś był zjadliwy. Choć te 40g to było trochę za dużo, nie męczyło w takim towarzystwie. Samego kremu tyle bym nie zjadła.
Inną kombinacją był jogurt kakaowo-piernikowy (dodałam łyżkę kakao i czubatą łyżeczkę własnej przyprawy piernikowej) z dżemem 100% z pomarańczy (Herbapol dla Auchan), paroma nerkowcami oraz oczywiście recenzowanym kremem (33g).
W zapachu krem trochę się ukrył, jednak jako że nie był zachwycający, to plus. Na strukturę w jogurcie wydał mi się jakiś dziwnie zbyt masywnie-zbity jak na taki krem, ale już w smaku się sprawdził. I to bardziej niż w twarożku. Jako że trochę przesadziłam z przyprawami korzennymi, w efekcie czego jogurtowa baza była od nich ostro-pikantna, takie wręcz czekoladkowe osłodzenie dobrze temu zrobiło. Intensywne przyprawy i kakao zagłuszyły wydźwięk tanich figurek czekoladowych, a charakterny, cierpko-kwaśny dżem pochłonął olejkowość kremu. Krem więc ogólnie podporządkował się dodatkom i grzecznie z nimi współgrał, nie wybijając się przed nie. Fakt, że taka kompozycja wyszła smakowicie nawet gdyby kremu tam nie było, ale jej nie zepsuł, a to już coś. Szkoda tylko, że w niej nadal nie smakował mocno nerkowcowo - nie pomogły tu dodane nerkowce.
Mimo że i twarożek, i jogurt ogólnie były smaczne, to jednak nie na tyle, bym miała do nich wracać, w konsekwencji czego około pół słoika, jaka została, powędrowała do Mamy. Jej opinia: "Całkiem w porządku, słodko czekoladowy, tylko ten olejek pomarańczowy przeszkadza. Wprowadza taką... taniość, sztuczność. Zupełnie niepotrzebnie".
ocena: 5/10; z jogurtem jw. 7/10
kupiłam: stickyblenders.com
cena: 39 zł za 200g
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
kupiłam: stickyblenders.com
cena: 39 zł za 200g
kaloryczność: 553 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: orzechy nerkowca 50%, czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa), olej z pestek winogron, naturalny ekstrakt z pomarańczy brazylijskich, olej rzepakowy






























