czwartek, 27 listopada 2025

Babayevsky Dark Chocolate with Ginger Biscuits ciemna 43,3 % z cynamonem, ciastkami korzennymi i kawałkami pomarańczowymi

Jakiś czas temu trafiłam w internecie na pięknie wyglądającą, rosyjską czekoladę. Była z wiewiórką na kartoniku, z orzechami laskowymi. Niestety bazę miała mleczną, więc nie w moim typie. Zainteresowałam się, czy są czekolady ciemne tej marki. Owszem, Babaevsky (najstarsza manufaktura  czekolady w Rosji) takowe robi, ale trudno je zdobyć. Sytuacja geopolityczna jak widać ma też na takie rzeczy ogromny wpływ (nie dziwne). Gdy udało mi się znaleźć te czekolady na eBayu, zdziwiłam się, na jak pomysłowe warianty trafiłam. Niestety, nie wszystkie akurat były dostępne - wybierałam, co akurat było. Traf chciał, że nie te najbardziej niecodzienne. Chooociaż... Dziś przedstawiana nie wydała mi się wariantem popularnym. No, dopóki się nie wczytałam, czym jest. Kupiłam ją jako ciemną z ciastkami korzennymi, więc trochę mnie zaskoczył jej realny skład. Może po prostu w Rosji trochę inaczej rozumieją "ciemną czekoladę"? A jednak, choć trafiło się coś mniej mojego niż myślałam, wciąż nie brzmiało źle. Chyba... Szkoda tylko, że niedługo przed nią jadłam Choceur Herbe Sahne / Śmietankowa Deserowa, na bardzo długo zaspakajając ochotę na czekolady śmietankowe. Wzięłam ja na Sip; na szlak, który z czynników niezależnych ode mnie bardzo długo odkładałam. Ruszyłam ze wsi Stankovany zielonym szlakiem do Podšíp. Tam przeszłam na żółty aż na szczyt. Ależ było stromo! W końcu jednak weszłam i mogłam napawać się wspaniałymi widokami. Oj, było warto się powspinać po niemal pionowym podejściu!


Babayevsky Dark Chocolate with Ginger Biscuits / БАБАЕВСКИЙ Шоколад темный с имбирным печеньем to ciemna czekolada o zawartości 43,3% kakao z cynamonem, ciastkami korzennymi / pierniczkami i kawałkami pomarańczowymi.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach mlecznej, trochę cukrowo słodkiej czekolady z mocno cynamonowymi ciastkami korzennymi. Za nimi zaznaczyła się leciutka cierpkość. Na tyle delikatna, że nawet trudno było ją nazwać jednoznacznie kakaową. Do tego czułam trochę nieokreślony motyw aromatu cytrusowego, echo czegoś niby pomarańczowego, ale niezupełnie. Słodycz całości stała na średnim poziomie.

Na spodzie średnio grubej, niezbyt ciemnej (ciemnawo mlecznej) tabliczki było widać średniej wielkości ciastka w kształcie kulek (jak się później okazało, połówek kulek). Kawałki pomarańczowe ukryły się, dopiero w trakcie jedzenia wyszło na jaw, iż znalazły się tam, gdzie nie było ciastek. Kawałki wystąpiły pod postacią małych kostek koloru prawie czarnego. Dodatków dodano optymalną ilość, prawie w równych proporcjach: kawałków pomarańczowych było mniej.
W trakcie jedzenia okazało się tylko, że dodatki rozmieszczono bardzo nierówno. Gdzie były ciastka, nie było kawałków pomarańczowych. A gdzie nie było ciastek, znalazły się kawałki pomarańczowe i to przeważnie po 2 czy nawet 3 obok siebie. Rzadko trafiało się obok i ciastko, i kawałek pomarańczowy. Były też miejsca pozbawione dodatków w ogóle.
Przy łamaniu czekolada trzaskała średnio głośno i krucho. Kruchego chrzęstu dodały jej ciastka, przeważnie łamiące się wraz z czekoladą.
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie. Była mazista i proszkowa. Gęstość i tłustość stały na średnim poziomie. Czekolada dała się poznać jako kremowa i trochę zbita, nie spieszyła się z wypuszczenie z siebie dodatków.
Dodatkom pozwalam się rozpuszczać i trochę je podgryzałam jakiś czas po zniknięciu czekolady. 
Ciastka, gdy się pokazały, tylko w pierwszej chwili jawiły się jako suche. Szybko nasiąkały i rozpadały, częściowo rozpuszczały, rozbijając gęstawość bazy. Były konkretne i mączne, trochę pyliste. Rozpuszczały się wraz z bazą. Ciastka gryzione wcześniej obok czekolady zachowały konkret. Dały się poznać jako krucho-suche.
Kawałki pomarańczowe długo kryły się w czekoladowej masie, aż w końcu zaczynały wtłaczać niską, jakby lepką soczystość. Rozpuszczały się po bardzo, bardzo długim czasie. Gryzione wykazywały jędrność, a ich miękkość wyszła na przeciętnym poziomie. Przypominały galaretki-cukierki w czekoladzie. Bardzo kleiły się do zębów, ale porozgryzane szybciej się rozpuszczały.

W smaku czekolada najpierw mignęła niedookreśloną goryczką. Gorzkość spróbowała się zaznaczyć, ale coś jej nie wyszło. Pomyślałam o goryczkowatym motywie przerysowanego cynamonu, ale właśnie bardziej o tej goryczce i przerysowaniu niż samym cynamonie.

Słodycz wkroczyła wraz z mlekiem. Zahaczyła o cukier, wzrosła, ale trzymała się raczej średniego poziomu. Pokazała się, przygłuszyła goryczkę i spokojnie trwała.

Cynamon jednak ostał się, z tym że prawie bez goryczki. Czułam go zawsze, także w kęsach bez ciastek - smakowała nim sama baza.

W niektórych kęsach, niezależnie, czy trafiła się kostka pomarańczowa, czy nie, już w tym momencie zdarzyło się delikatnie zaznaczyć echu pomarańczy w wydaniu olejkowo-galaretkowym. Wprowadzała lekko sztuczne echo, które czasem dopadało i cynamon. Czekolada miejscami leciutko przesiąkła kawałkami pomarańczowymi.

Mleko nasiliło się, trzymając się słodyczy. Licha cierpkość z tła wraz z tym wyraźnym mlekiem przełożyła się na myśl o czekoladach typu Milka Dark Milk (ja jadłam Milka Dark Milk Salted Caramel), nie zaś o śmietankowych (jak założyłam, wczytawszy się w skład). Mleko nawet jak przez moment mrugnęło do śmietanki, smakowało głównie pełnym mlekiem.

Słodycz i cynamon rozchodzące się od ciastek, mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa znacząco zabarwiły mleko. Niegryzione, rozpuszczające się ciastka wprowadziły motyw słodkich, pszennych ciastek cynamonowych. Wypieczonych słabo, za to raz czy drugi próbujących robić aluzje do ciastek zbożowych. Choć były wyraźnie korzenne, brak w nich pikanterii i goryczki.
Ciastka wchodziły na pierwszy plan, ale w poszanowaniu czekoladowej bazy, korzystając z niej jako z tła.

Chwilami cynamonowość bazy, zwłaszcza zestawiona z cynamonowymi ciastkami i pomarańczą, wydawała się przerysowana i aż gryząca. Nie jednak jakoś okrutnie.

Obok ciastek prężnie działały mleko i cukier, lecz po fali korzenności, cynamonu, trochę bardziej wychyliła się subtelna cierpkość kakao. Osłabiła trochę słodycz.
Zaraz jednak cukier zmieszał się z cynamonem i cierpkość znów czasem wydawała się jakaś mało kakaowa. Zaraz cynamon trochę rozgrzał język i gardło, odwracając uwagę od słodyczy; pochłaniając ją.

Kawałki pomarańczowe czuć wyraźnie głównie w kęsach z nimi, gdyż tabliczka specjalnie nimi nie przesiąkła. A nawet, gdy się trafiły, to bardzo długo nie dawały o sobie znać. W końcu jednak w cierpkość wprowadzały cytrusowość. Zdarzyło mi się pomyśleć o duecie pomarańczy i limonki, jednak gdy kostki wyłaniały się z czekolady, okazały się smakować niczym w miarę naturalna galaretka z nektaru lub napoju (nie soku!) pomarańczowego. Słodkiego, lekko kwaskawego i soczystego w specyficzny, dosłodzony sposób. Gdy kawałki pomarańczowe rozbrzmiewały w pełni, dominowały nad czekoladą i zupełnie odwracały uwagę od ciastek, gdy już jakimś cudem trafiły się obok.

Gdy po czekoladzie gryzłam kawałki pomarańczowe, wciąż w głowie miałam nektar czy napój (nie sok) pomarańczowy. Wkradł się w niego motyw lekkiego przerysowania. Jeszcze nie cukierkowość, ale w tym kierunku to zmierzało. Oprócz słodyczy i kwasku, pobrzmiewała w nich lekka, galaretkowa cierpkość.

Po zjedzeniu został posmak cynamonu i cytrusów, w które wkradło się lekkie przerysowanie. Gdy w kęsie akurat był kawałek pomarańczowy, bardzo mocno ostał się na koniec, prawie zagłuszając resztę. Wtedy pomarańcza pobrzmiewała goryczką i trochę sztucznością. Ogólnie zawsze czułam pewną sztuczność, jakiś aromat, ale nie bardzo mogłam uchwycić, czego dokładniej. Oprócz tego czuć cukier i bardzo niską cierpkość kakao. Z nią związała się goryczka, ale znów niedookreślona - nieszczególnie kakaowa.

Nie bardzo wiem, jak podsumować tę czekoladę. Wyszła jak trochę mniej zgrana, bardziej przerysowana i nie tak słodka Heidi WinterVenture Orange & Cinnamon, w której coś nie wyszło. Koniec końców, jej mleczność pasowała do ciastek cynamonowych i pomarańczy, poskromiła słodycz, jednak... tabliczka nie miała nic wspólnego z ciemnymi czekoladami, a jej tytuł brzmi ewidentnie: "ciemna". Za to oszukaństwo odjęłam cały punkt. Jak na mleczną, zaprezentowała się przyjemnie, bo jej słodycz była przystępna, a akcent kakao się pojawił. Gdy zaś chodzi o dodatki: świetnie zrobione pod względem struktury ciastka. Bardzo zgrane z bazą! Cudnie się rozpływały wraz z nią, tworząc harmonijną kompozycję, ale jak się chce, to można też gryźć i wtedy porządnie chrupią. Do pomarańczy mam bardzo mieszane uczucia. Nie zachwyciła mnie, ale pasowała. Mogła by być lepiej zrobiona, ale zła nie była. Jedyny większy zarzut to to, że co i rusz wkradało się przerysowanie w kwestii cynamonu i pomarańczy. Inny, trochę mniejszy, to byle jakie rozmieszczenie dodatków.

W górach poszła, w domu jak dojadałam resztę, by zweryfikować, też, choć mnie było za słodko. Nie moja bajka, lecz choć z wadami, zrobiona w porządku.


ocena: 6/10
kupiłam: eBay
cena: $48,66 za 3 różne tabliczki po 90g, łącznie z przesyłką
kaloryczność: 500 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku 11,6%, tłuszcz kakaowy, kawałki ciastek korzennych 8% (mąka pszenna, cukier, olej palmowy, imbir sproszkowany, pełne mleko w proszku, syrop glukozowo-fruktozowy, mielony cynamon, sól morska, środek spulchniający: wodorowęglan sodu E500, wodorowęglan amonu E527; przeciwutleniacz, mieszanina tokoferoli E306, lecytyna sojowa), kawałki pomarańczowe (koncentrat soku jabłkowego, skoncentrowany sok pomarańczowy, gruszki, błonnik cytryn, środek żelujący: pektyna E440; regulator kwasowości: kwas cytrynowy E330, przetworzony olej palmowy, naturalny aromat pomarańczowy), lecytyna sojowa mniej niż 1%, E476 polirycynooleinian poliglicerolu, mielony cynamon, aromat cynamonu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.