Ta czekolada była dla mnie miło-niemiłą niespodzianką. O Sopockiej Manufakturze wiedziałam już od dawna, jednak długo zwlekałam z zamówieniem. Zawsze coś wypadało. W końcu jednak zdecydowałam się i gdy przyszło co do czego, akurat ich ciemna czekolada 70% była niedostępna. Zapytałam więc mailowo, kiedy wróci. Niestety, nie miała wrócić. Akurat trafiłam na zmiany, bo zaprzestali produkcji 70% z ekwadorskiego kakao. Zamiast niej wprowadzili dziś przedstawianą. I... ziarna O'Payo od producenta Ingemann wydawały mi się bardzo, bardzo kuszące, bo ogólnie bardzo lubię czekolady z nikaraguańskiego kakao, ale... Żałowałam, że nie było mi dane spróbować tamtej. Tak też cieszyłam się z posiadanej i że np. nie było zmiany odwrotnie, ale smutno mi było, że nie spróbowałam tej, nad którą wiele miesięcy się zastanawiałam (znaczy to, że zamówię, wiedziałam od razu, jednak nie wiedziałam, kiedy).
Sopocka Manufaktura Czekolady Okrągła Sopocka Czekolada Rzemieślnicza Ciemna 70 % Trinitario/Criollo Nicaragua O'Payo to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao O’Payo z Nikaragui.
Po otwarciu poczułam zapach, przywodzący na myśl średnio mocno paloną kawę parzoną na zimno, cold brew oraz złożony, owocowy splot. Mieszały się w nim teoretycznie kwaśno-cierpkie owoce, ale właśnie jakby z okrojoną cierpkością. Czułam ananasa i dziką róże, a tuż za nimi morele. Może też trochę mdławe, jakieś kaszowato-sparciałe brzoskwinie? Do głowy przyszedł mi jeszcze dżem z rokitnika z czymś, jakimiś niedookreślonymi owocami egzotycznymi, za to na pewno posłodzony miodem. Miodem, który zdradzał cierpko-ziołowe zapędy. Słodycz stanęła na średnim poziomie, trzymając się owoców.
Tabliczka wyglądała na kremową, a przy łamaniu okazałą się przeciętnie twarda. Uraczyła mnie głośnymi, jakby pełnymi trzaskami.
W ustach rozpływała się trochę zawiesinowo-maziście w średnim tempie. Walczyła, by zachować kształt, lecz po paru chwilach odpuszczała. Eksponowała narastającą soczystość, lekką pylistość i niską tłustość. Próbowała zdobyć się na lekką kremowość, ale szybko robiła się wodniście-soczysta i tak też, rzadko, znikała. Z czasem soczystość wydawała się cierpka. Zostawiała suchawo-cierpkie wrażenie.
W smaku pierwszą poczułam słodycz o niemal zwiewnym, rześkim charakterze, ale bez wątpienia pewną siebie i znaczącą. Prawie natychmiast dopadły ją owoce, starające się w tę zwiewną rześkość wpasować. Pomyślałam o słodkich, egzotycznych gruszkach i papai. Wkradła się w nie lekka wodnistość.
W oddali zatlił się kwasek - jakby chciał, a nie potrafił się rozwinąć. Za owocami za to, trochę na zasadzie kontrastu pojawiła się lekka maślaność. Jakby pilnowała, by gorzkość nie uderzyła.
Gorzkość wkroczyła więc powoli. Była niska, trochę palona. Podchwyciła wodnistość i zabarwiła ją, idąc w kawowym kierunku. Pomyślałam o kawie na zimno, parzonej też na zimno, cold brew. Była czarna, ale nie mocna... Czarna o soczystych nutach?
Słodycz, choć w dużej mierze trwała przy owocach, zahaczyła o miód. Oczami wyobraźni zobaczyłam kwaskawe owoce polane jasnym, acz trochę pikantnawym miodem, więc suma summarum bardzo słodkie. A jednocześnie... w tej miodowej pikanterii przemykało mi coś niemal ziołowego.
Owoce w czasie, gdy słodycz rosła, wzbogaciły się o dziką różę, ale trochę okrojoną z cierpkości. Dołączyły do niej porzeczki. Ich czerwono owocowy charakter przełożył się na ustabilizowanie kwasku. Ten początkowo z ociąganiem, ale w końcu ruszył z rozwojem.
Na przód jednak wyszły owoce, w których choć kwaśność się znalazła, istotniejsza była słodycz: ananas, morele i jakieś żółto-pomarańczowe egzotyczne. Dalej może papaja, melon galia i coś, czego nie umiałam nazwać. Pomykało to w oddali, za głównym nurtem. A ten należał do ananasa i moreli, do których dołączyły brzoskwinie.
Owoce cały czas mieszały się z rześkością, która mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zaserwowała mi trochę zielonych roślin. Pomyślałam o masywnych liściach, mokrych od tropikalnego deszczu. Miód zaczął jawić się jako leśni, dziki - ogólnie odnotowałam w tej zieleni i trochę drzew.
Gorzkość nasiliła się, podkręcając kwaśność i budząc cierpkość. Goryczka konsekwentnie trzymała się kawy, acz... łagodnej rozpuszczalnej crema? Jakiejś takiej... nie z ziaren?
Dzika róża przemieszała się z nieco bardziej... prawie cytrusową nutką? Rokitnikiem? Wyobraziłam sobie jakby trochę powidlany dżem z rokitnika mocno posłodzony miodem. Kwasek znów się trochę nasilił, ale słodycz rosła o wiele bardziej.
Słodycz w jedno splotła się z pewną cierpkością... wręcz pikanterią? Pikantną cierpkością? Do głowy przyszła mi yerba mate z miodem...? Raz po raz parę razy się wyłoniła, ale nie mogłam jej z pewnością dookreślić.
Cierpkość zawitała też do kawy, jednak gorzkość nie próbowała jakoś szczególnie wzrosnąć. Tym razem trochę pobrzmiewało za nią łagodzące echo orzechów laskowych, ale i tak pewnej pikanterii (ziół? miodu?) już nie powstrzymało.
Pomyślałam o jakiejś orzechowo-owocowej mieszance egzotycznej. Słodycz zmieniła się na trochę bardziej suszono-kandyzowaną. Nie jawnie cukrową, bo wciąż mocno wiązała się z owocami. Wyobraziłam sobie jakiś posłodzony pikantnie ziołowym (?) miodem biały nugat turrone z owocową kostką.
Po zjedzeniu został posmak papai, moreli, trochę melonów oraz całej egzotycznej mieszanki. W głowie siedziały mi kandyzowane kawałki owoców oraz trochę miodowa, słodka dżemowość, wiążąca się z białym nugatem. Ostała się przy tym niska cierpkość, goryczka pylistej kawy oraz wodnistość mokrych, zielonych roślin. I jakby... zawilgocone zioła? Fusy po yerba mate?
Czekolada była smaczna, ale nie porwała mnie. Raczej słodka w rześko-owocowy, potem trochę dżemowo-miodowo-kandyzowany sposób, lekko gorzka i cierpkawa, z tlącą się kwaśnością. ogólnie delikatna i znacząco owocowa w egzotycznie-wodnisty, trochę rozmyty sposób. Gruszki, ananas, morele, papaja, melony wyszłyby wręcz trochę mdławo, gdyby nie porywające się na cierpkość dzika róża i rokitnik. Wszystkie przeplecione niejednoznaczną, jakby ciutkę ziołową pikanterią - szkoda, że ta się nie rozwinęła. Długo zastanawiałam się, czy wystawić jej 7, czy 8, ale wraz z tym, jak jadłam, bardziej doceniałam pewne nieoczywistości.
ocena: 8/10
kupiłam: sopockamanufaktura.com
cena: 30 zł (za 65g)
kaloryczność: 559 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.