wtorek, 18 listopada 2025

(Terravita) Auchan Czekolada Deserowa z Żurawiną i Wiśnią ciemna 45 %

Magura Spiska to pasmo mi nieznane, więc wiosną, gdy w Tatrach jeszcze panowała zima, postanowiłam się tam wybrać. Za cel wybrałam sobie Wietrzny Wierch. Ruszyłam szlakiem czerwonym z miejscowości Vysne Ruzbachy i choć było stromo, zaskakująco szybko znalazłam się na szczycie z charakterystyczną, drewnianą figurą niedźwiedzia i ławeczką (zawsze to nie krzyż). Tam właśnie zajęłam się czekoladą, którą długo planowałam wziąć na coś innego. Stało się jednak, jak się stało.
Kiedy tylko zobaczyłam tę tabliczkę, skojarzyła mi się z Terravita Czekolada gorzka z Żurawiną, która z kolei zapadła mi w pamięć ze względu na to, gdzie i w jakich okolicznościach miałam ją ze sobą. Nie zdziwiłam się, gdy po sprawdzeniu producenta, trafiłam właśnie na Terravitę. Mając zaufanie do marek własnych Auchan, wiedząc, jak wybitny jest np. krem (Sante) Auchan Peanut Paste Smooth 100 %, a jak paskudny Sante Go On Peanut Butter Smooth 100 % Peanuts, pomyślałam, że i ta czekolada jest obiecująca. Tym bardziej, że dodatek wiśni sam w sobie był plusem. Akurat ojciec miał ochotę kupić mi czekoladę, więc złożyło się... "dobrze", chciałoby się napisać. Niekoniecznie jednak. Zakupy z nim bywają chaotyczne i jakoś nie wczytałam się w skład i umknęła mi smutnie niska zawartość kakao. Żeby było śmieszniej, aż do weryfikacji w domu byłam pewna, że czekolada ma 60% i całą drogę szlakiem zielonym i niebieskim z Wietrznego Wierchu, zachodziłam w głowę, dlaczego to jest tak słodkie i niegorzkie... Brawo ja. Czyli różnic z podlinkowaną było o wiele więcej.


(Terravita) Auchan Czekolada Deserowa z Żurawiną i Wiśnią to ciemna czekolada o zawartości 45% kakao z kawałkami suszonej żurawiny i wiśni; produkowana przez Terravitę dla Auchan.

Po otwarciu poczułam dość silny, jednoznaczny zapach wiśni w likierze i nie wysokich lotów ciemnej czekoladzie, będącej w zasadzie ciemną polewą. Klimat był bardzo bombonierkowy i znacząco słodki w prosty, cukrowy sposób, jednak jeszcze na poziomie przystępnym, nie tak okrutnie przesadzonym. Przerysowanie i sztuczność jednak budziły wątpliwości. Czuć lekką, paloną cierpkość tak niską, że trudno mi myśleć o niej jako o gorzkości.

Na spodzie nie dostrzegłam dodatków, a i w przekroju za wiele ich nie widać.
Średnio twarda tabliczka przy łamaniu trzaskała średnio głośno w kruchy sposób. Owoce wystąpiły w postaci małych i średnich oraz malutkich, twardych kawałków. Ze zdziwieniem odkryłam, że zrobienie kęsa tak, by nie zahaczyć o drobinki owoców, graniczyło z cudem.
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie. Początkowo trochę się wahała, ale potem było już z górki. Dała się poznać jako mazista i miękka. Kształt zachowywała niemal do końca, racząc średnią tłustością i mieszanką proszkowości i szorstkości (różnie, w zależności od kęsa), a z czasem pylistością. Miała w sobie coś z polewy i ulepka, ale tragedii nie było. Po paru chwilach leniwie, niechętnie wyłaniały się z niej kawałki wiśni i żurawin. Czekolada nie chciała ich opuścić, więc naturalne wydawało się gryzienie ich dopiero na koniec, gdy zniknęła. Całość sprawiała wrażenie zaskakująco najeżonej owocami.
Początkowo owoce wydawały się twarde. Później było różnie.
Głównie żurawiny wydawały się chwilami wręcz przemielone, sugerując niemal proszkowo-piaszczystą strukturę. Dodano ich naprawdę malusieńkie kawałki. Dzięki temu jednak wydawało się, iż jest ich pełno. Wiśnie trafiały się raz po raz jako małe i średnie kawałki. Ilościowo wyraźnie dominowały żurawiny.
Gdy gryzłam dodatki na koniec, trafiałam na różności. Były i twardsze, suchsze i bardziej skórkowe i miękkie. Nie wydaje się, by była w tym jakaś zasada, jednak miałam wrażenie, że większość wiśni jawiła się jako ta twardsza i w pierwszej chwili suchsza, potem zaś jędrna i lepko-soczysta. Żurawina okazała się strasznie podrobiona, nie za twarda, ale i nie szczególnie soczysta. Trafiały się takie kawałki, że dałabym się nabrać, iż je kandyzowano. Niektóre były sucho-scukrzone. Wiele z nich specyficznie trzeszczała.
Zarówno w wiśniach, jak i żurawinie istotną rolę odegrały skórki.

W smaku czekolada przywitała mnie bardzo wysoką, wyraźnie cukrową słodyczą bombonierki wiśniowej i/lub wiśni w likierze. Odnotowałam też echo maślaności, zapowiadające, że na gorzkość nie ma co liczyć.

Sztuczny motyw wiśniowych słodkości zaznaczył się błyskawicznie, osiadając w słodyczy. Słodycz rosła spokojnie, ale niestrudzenie przez cały czas, szybko robiąc się trochę zbyt duszną.

Delikatna gorzkawość zajęła miejsce w oddali, wpisując się w wizję czekoladek w maślano-kakaowej polewie. Czuć lekko palony motyw i skąpą cierpkość kakao, ale zgłuszone słodyczą cukru i sztucznymi wiśniami.

Cukier rozgrzał gardło, choć jeszcze w nim nie drapał. Pomyślałam o likierze wiśniowym, cherry, ale w wersji niekoniecznie prawdziwie alkoholowej. Raczej jak coś o smaku. Aromat wiśniowy szalał w najlepsze, łącząc się ze słodyczą.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa maślaność zmieniła się w śmietankową nutę, już zupełnie łagodząc co bardziej gorzkawe zapędy.

Wraz z wyłaniającymi się kawałkami owoców nasilał się jednak też smak owoców. Wiśnie i żurawina weszły poprzez sztuczny motyw i trochę go stonowały.

Wraz z leciutką cierpkością czerwone owoce w zestawieniu z echem śmietanki raz po raz otarły się o tort Sachera. Mocno przesłodzony, ale też z kwaśniejszymi przebłyskami.

Czasem owoce podkręcały słodycz. Jako jednak, że rosła cały czas, nie kłóciłabym się, że miały w tym swój udział (skład sugeruje, że miały). Im bardziej kawałki były wyeksponowane, tym bardziej czuć poszczególne owoce.

Przesadzoną słodycz urozmaiciła lekka kwaśność suszonych wiśni, a żurawina udawała kandyzowaną przez ogólny bombonierkowy klimat.

Kiedy na próbę pogryzłam dodatki obok czekolady, wcześniej, czuć je bardzo dobrze. Kwaśne wiśnie i słodko-kwaśne żurawiny bez trudu przebijały się przez cukrowo-śmietankową bombonierkę, ale... Słodycz też wtedy bardzo podskakiwała, chyba przez kontrast.

Słodycz po tym, jak już owoce się odezwały, wydawała się trochę sprowadzona do nie morderczego poziomu. A i sztuczność troszeczkę uciekała.

Kawałki gryzione na koniec smakowały różnie. Wiśnie w większości były kwaśno-cierpkie. Wyraźnie smakowały sobą, suszonymi wiśniami. W nielicznych zaplatała się zbłąkana, leciutka słodycz. 
Kawałeczki żurawin potrafiły wyjść wyraźnie żurawinowo, ale też nijako. Czasem były bardziej kwaśne, czasem słodkie jak kandyzowane, a czasem bardziej naturalnie kwaśno-słodkie.

Po zjedzeniu zostało poczucie przesłodzenia wiśniową bombonierka niskiej jakości i wiśni w likierze, ale w jakiejś niealkoholowej wersji, mimo że słodycz tak ogrzewała gardło, że skojarzenie z alkoholem nie było zupełnie nie na miejscu. Czułam niby gorzką, ale nie realnie gorzką ciemną polewę, cukier oraz suszone owoce czerwone: wiśnie i żurawiny w różnych proporcjach, w zależności od kęsa. Pobrzmiewało przy nich echo oleju jak z najtańszych bakalii. 

Tabliczkę ogólniej odebrałam gorzej niż Terravita Czekolada gorzka z Żurawiną, mimo że w jednej kwestii dziś przedstawianą należy pochwalić: kawałki owoców - połączenie wiśni i żurawiny - zagrały i nie były mączne jak we wspomnianej. Ogólnie jednak i tak zostawiła wiele do życzenia. Pomyślano ją chyba jako tabliczkę prezentową, więc w sumie skojarzenie z bombonierką bardzo na miejscu. Szkoda, że ze wszystkimi wadami przeciętnej bombonierki: przecukrzeniem, sztucznością i budżetowością. Właśnie sama baza bardzo mi nie odpowiadała. Całkiem nieźle wyszło Terravicie udawanie, że owoców jest więcej niż faktycznie przez to podrobienie. Mimo że znaczące, nie odebrało owocom charakteru. Wolałabym większe kawałki i w większej ilości, ale i na te nie mogę narzekać. Niepotrzebnie je jednak jeszcze dosłodzili, skoro samą czekoladową bazę aż tak przesłodzili. Nie były to jednak owoce marzeń i nie zwalczyły sztucznej bombonierkowości.

W górach jako tako szła, ale już w drodze powrotnej w samochodzie, mimo że trochę głodna, czułam, że nie mam na to ochoty. W domu już w ogóle. Po weryfikacji, resztę (140g) oddałam Mamie. Po trochu powiedziała: "Zupełnie, jakbym jadła tanią bombonierkę wiśniową! I coś mi tak jakoś jakby piernikiem zaleciało? No ale głównie ta bombonierka. I całość tak słodka, że jak mleczna. Za nic nie powiedziałabym, że to ciemna, gorzka czy coś. Niby były te kawałki owoców naturalne, ale tak jednoznacznie, mocno tą bombonierką smakowała, że aż dziwne. Ogólnie mnie nie przekonała.". Oddałyśmy ojcu.


ocena: 4/10
kupiłam: Auchan
cena: 12,99 zł (za 225 g; ojciec płacił)
kaloryczność: 503 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, kawałki suszonej żurawiny 5% (żurawina, cukier trzcinowy, mąka ryżowa, olej słonecznikowy), kawałki suszonej wiśni 3% (wiśnie, glukoza), kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory: lecytyny sojowe, polirycynooleinian poligrycerolu; aromaty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.