Choć Alce Nero Peru Cioccolato Extra Fondente con Zenzero była zachwycająca, do wariantu kawowego żywiłam małą obawę. Czułam, że mogą mi w niej przeszkadzać np. kawałki twardej kawy o ostrych krawędziach. Skład niby to wykluczał, ale kto ich tam wie, co końcowo zastosowano. Czekolada, co do której więc byłam trochę podejrzliwa, ruszyła ze mną w Góry Czerchowskie. Kiedy już wróciłam z Velkiej Javoriny na Chochulkę, ruszyłam w drugą stronę niebieskim szlakiem na Cergov. Na ten dość rozległy, trochę zalesiony krzyż z krzyżem i stolikiem zaszłam zaskakująco szybko. Odeszłam trochę w bok, by uchwycić jakieś widoki na zdjęciach czekolady, a potem wróciłam na szlak niebieski na Sedlo Cergov, gdzie jest jedyne w tamtych górach schronisko. No, i stamtąd już przez pole do Hertnika.
Alce Nero Peru Cioccolato Extra Fondente con Caffe Arabica to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao (miazga 57% + tłuszcz) z Peru z kawą Arabica.
Po otwarciu poczułam intensywny zapach palonej kawy, która czekoladę zostawiła w tle. A ta stamtąd pobrzmiewała karmelową słodyczą i soczystością. Przez intensywność i imperatywność ziarnistej kawy, trudno było uchwycić, co za konkretnie owoce za tą soczystością stoją.
Tabliczka choć cienka, była twarda. Trzaskała głośno przy łamaniu, dając się poznać jako krucha. Na spodzie dostrzegłam kropki, więc zdziwiłam się, że kawę dodano zupełnie na gładko.
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie. "Ramka" wolniej, bardzo cienki środek szybciej. Baza dała się poznać jako mazista i idealnie gładka. Zaskakująco gładka jak na czekoladę z kawą. Całość długo zachowywała kształt, choć robiła się gibka. Serwowała tłustą maślaność oraz lekką soczystość, a pod koniec nagle łatwo rzedła i znikała, zostawiając lekko suchawo-cierpkawe wrażenie.
W smaku najpierw poczułam palony motyw, niosący gorzką kawę. Wyraźnie ziarnistą, ale trochę osłodzoną karmelem.
Słodycz ruszyła, spokojnie rosnąc. Wpisywała się w paloność, acz tuż za nią mignęła lekka soczystość.
Gorzkość bazy jakby za kawą trochę się rozwinęła. Przyszła mi na myśl ziemia, lecz zaraz zaczęła trochę tonąć w kawie. Ze względu na paloność kawy zdążyłam jeszcze pomyśleć o ziemi wulkanicznej.
Palona kawa była wyczuwalna cały czas, jakby opiekując się pierwszym planem. Nie zajęła go bowiem całkiem, a dopuszczała rozmaite nuty. Z czasem też ta jej ziarnistość zrobiła się mniej jednoznaczna (właściwie do głowy przyszły mi kawy Jacobs Barista - rozpuszczalne, ale smakujące jak połączenie rozpuszczalnej z ziarnistą). Pewna była za to średnio mocna gorzkość.
W tle odważniej odezwała się lekka soczystość. Ledwo pomyślałam, że kawa nie pozwoli jej się rozwinąć, lecz ta zasugerowała nawet odrobinkę kwasku.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa poczułam cytrynę, która jednak jakby uważała ze swoją kwaśnością. Była bardzo oszczędna, w zasadzie znikoma. W dodatku obudziła niemal kwiatową rześkość.
Kawa, choć nie zapomniała o gorzkości, w tym czasie znacząco się już osłodziła. Gorzkość trzymała się średniego poziomu. Karmel chyba na zasadzie kontrastu po owocowym akcencie przyciągnął na chwilę uwagę, po czym podkreślił słodką nutę kwiatów i wydobył wanilię.
Zaraz i owoce zaczęły się zmieniać. Wszystko to za przyzwoleniem kawy w sposób, że właśnie aż kawa o owocowych nutach przychodziła do głowy. Cytryna została rozproszona mieszanką porzeczek. I w ich przypadku jednak kwaśność zdawała się bardzo hamowana. Najpierw myślałam raczej o czerwonych, z czasem przeważyły czarne.
Słodycz lekko rosła, ochoczo mieszając się z owocami. Nie odrzuciła palonego tonu, kierując owoce w trochę cierpkim kierunku dżemu aroniowego, może porzeczkowo-aroniowego. Z dodatkiem wanilii?
Posmak należał głównie do kawy. Kawy palonej, i znów bardziej ziarnistej, czarnej i dość mocnej, a jednak też słodkiej w karmelowo-waniliowy sposób. Słodycz karmelu mieszała się z echem dżemowym, ale już żadnym konkretnym owocem.
Byłam pod wrażeniem, jak kawa opiekowała się nutami bazy, nie dominując ich, ani sama się nie gubiąc. Niesamowicie wyważona tabliczka! Słodycz trzymała się karmelu, ale zaserwowała też trochę kwiatów, wanilii i dżemowości. Subtelne cytryna, porzeczki i dżem aroniowy świetnie pasowały do gorzkości kawy i odrobinki ziemi. Całość wyraźnie gorzka. Choć nie mocno, to satysfakcjonująco. Słodycz była jej podporządkowana, mimo że całkiem sporo jej się zebrało.
Jako że obecnie do kawowych rzeczy mam mieszane uczucia (zależy co i jak), czekolada zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Dawno nie jadłam tak dobrej, tak wyważonej czekolady kawowej.
ocena: 10/10
Skład: miazga kakaowa 56%, cukier trzcinowy 26%, tłuszcz kakaowy, kawa w proszku 4%, laska wanilii






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.