środa, 24 grudnia 2025

Babayevsky Dark Chocolate with Hazelnuts and Raisins ciemna 55 % z orzechami laskowymi i rodzynkami

Wyjazd w Beskidy pod koniec maja okazał się... dziwny. Plany na drugi dzień też się zmieniły i w końcu tę czekoladę otworzyłam nie tam, gdzie planowałam. A jednak nie mogę powiedzieć, by trafiło jej się złe miejsce. Wzięłam się za nią na trasie z Krynicy-Zdrój na Jaworzynę Krynicką, dokładniej przy Diabelskim Kamieniu.
No cóż, ta jeśli chodzi o kakao prezentowała się już lepiej niż Babayevsky Dark Chocolate with Ginger Biscuits, więc bardziej pasowało jej określenie "ciemna". Z drugiej jednak strony... to wciąż niski procent. A niedodanie mleka sugerowało mi zapchanie miejsca cukrem, ale... może miało to pracować? W zeszłym roku bardzo chodziła za mną czekolada ciemna z rodzynkami i orzechami, więc może jak już trochę mi przeszło... wreszcie miałam trafić na takową? Potem jednak wczytałam się w skład i trochę straciłam pewność, czym właściwie będzie ta czekolada. Mielone orzechy?


Babayevsky Dark Chocolate with Hazelnuts and Raisins / БАБАЕВСКИЙ Шоколад темный с фундуком и изюмом to ciemna czekolada o zawartości 55 % kakao z rodzynkami i siekanymi orzechami laskowymi.

Po otwarciu poczułam palono gorzki zapach, który kojarzył się z czarną kawą. Obok stała nie za wysoka, trochę maślana słodycz karmelo-toffi i wanilina. Słodycz zdradzała drobną sztuczność. Dodatki lekko się wychylały - czułam je głównie, gdy nachylałam się nad spodem. Dominowały ciężko-żywicznie słodkie rodzynki, acz i orzechy laskowe średnio prażone czuć. Były jednak zaskakująco wycofane i próbowały podczepić się pod paloną nutę bazy. Z zaskoczeniem uznałam, że słodycz wydawała się średnio-niska, acz jej wydźwięk zwiastował dosadność.

Tabliczka była konkretna, ale nie bardzo twarda. Podczas łamania trzaskała średnio głośno. Cechowała ją kruchość, napędzona przez dodatki. Orzechy łamały się wraz z czekoladą, a rodzynki a to zostawały w którejś części, a to się rwały, stawiając opór i sprawiając, że czekolada trochę się kruszyła.
Dodano dużo i raczej małych rodzynek, i kawałków orzechów. Wystąpiły jako połówki i ćwiartki, a także średnie i małe kawałki.
Trudno o kęs bez dodatków, ale jak się uprzeć, da się go zrobić.
W ustach czekolada rozpływała się średnio szybko, dając się poznać jako mazista i początkowo zbita. Po chwili pojawiła się proszkowość, a masa stawała się coraz bardziej luźna. Chwaliła się kremowością i nie za silną tłustością. Dodatki trochę ją poganiały z rozpuszczaniem się.
Dodatki tylko ze dwa razy pogryzłam na próbę obok czekolady, bo wolałam zostawiać je na koniec, gdy baza już zniknęła.
Jedynie w pierwszych sekundach rodzynki wydawały się suchawo-twarde. Gryzione później okazały się raczej konkretnie-jędrne i bardzo miąższyste. Wszystkie były soczyste, niektóre bardzo.
Gryzione orzechy połączyły chrupkość i miękkawość. Były delikatne.

W smaku czekolada najpierw roztoczyła lekką gorzkość, zdradzającą kawowy charakter. Pojawiła się w niej palona nuta, a po chwili dołączyła słodycz.

Słodycz i delikatna maślaność? Ta druga zastopowała trochę gorzkość. Słodycz wykorzystała moment i bardzo wzrosła, do cukru dodając wanilinę. Po chwili skojarzyła mi się jeszcze z łagodnym sosem kawowym - może z lodów w wariancie cappuccino?

Pojawiła się bowiem złudna mleczność. Maślany motyw nasilał się.

Czekolada spróbowana osobno pokazała się ze słodko-maślanej, sztucznie słodkiej strony. Czekolada przesiąkła dodatkami tylko miejscami - bezpośrednio przy nich. Gdy uważnie raz czy drugi odgryzłam kawałeczek samej czekolady, wydała mi się bardziej cukrowa i maślano-karmelowo sztuczna.

Dodatki nie spieszyły się szczególnie z odzywaniem się. Raz pobrzmiewały trochę odważniej: szybciej i wyraźniej; raz słabiej. Orzechy ukrywały się niemal do końca, to rodzynki przejmowały inicjatywę po pewnym czasie.

Często jednak nawet w kęsach bez rodzynek, z tła wyłaniała się nutka niejednoznacznych, słodkich owoców w likierze. Rodzynki, jak pojawiły się w kęsie, dodały do wizji lodów cappuccino nutę rodzynek nasączonych alkoholem, a także trochę załagodziły wzrost słodyczy.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa rodzynki, gdy były w kęsie, wyraźnie się wyłoniły, wplatając swoją soczystą słodycz, ale epizodycznie też lekki kwasek. Rodzynki otulał wątły akcent maślanego karmelu. Orzechy zaś prawie się nie odzywały.

Gdy zaś rodzynki akurat nie było, słodycz rosła wraz z maślanością, idąc w kierunku maślanego, niezbyt palonego karmelu; karmelo-toffi. W nim ulokował się motyw aromatu.

Ogólnie z czasem do głowy przychodziło ciągnące, słodkie nadzienie z łagodnego, maślanego karmelu. W czekoladzie... Ciemnej!

Kiedy na próbę pogryzłam dodatki obok czekolady, nie chwyciło mnie to. Czekolada jawiła się wtedy bardziej maślano-słodko, orzechy wyszły średnio, a rodzynki zdradzały scukrzenie, a ich kwasek wydawał się oderwany i niepasujący; zgaszony zbyt słodką czekoladą.
 
Pod koniec wróciła gorzkość, wzmocniona cierpkością. Palony wątek starał się, jak mógł, jednak mimo to słodyczy udało się wspiąć na za wysoki poziom. W niektórych kęsach trochę drapała w gardle, jednak od poczucia przesłodzenia skutecznie odwracały uwagę dodatki.

Gryzione na koniec rodzynki przeważnie uderzały swoją soczystą, trochę kadzidlaną słodyczą i leciutkim kwaskiem. Były pełne smaku. Zdarzało się, że kwaśność była wyższa i w udany sposób przeganiała przesłodzenie.

Gryzione na koniec orzechy laskowe okazały się delikatne. Naturalnie słodkawe, lekko podprażone, czasem gorzkawe w sposób pozytywny, pasujący do goryczki kakao.

Gdy na koniec zostały i rodzynek, i orzechy, rodzynki skupiały na sobie większość uwagi. Laskowce jednak nie zatraciły się zupełnie.

Po zjedzeniu został posmak dodatków, czyli głównie rodzynek z dodatkiem orzechów laskowych, i maślanego karmelo-toffi, ale też cierpkiej, wyraźnie kakaowej czekolady. Mimo to, wystąpiło lekkie drapanie w gardle.

Czekolada wyszła bardzo dobrze mimo swoich słabości. Choć na początku czekolada miała okazję dobrze się zaprezentować, potem dodatki ją sobie ustawiły. Dobre rodzynki i bardzo w porządku orzechy laskowe zagrały świetnie na tym lekko gorzkim tle. Maślaność i słodycz okazały się na miejscu. Fakt, wolałabym niższą słodycz, ale nie była chamska czy tania mimo sztucznawych zapędów. Bez nich tabliczka mogłaby być naprawdę świetna! Dodanie całych małych rodzynek i kawałków, których dużą część stanowiły połówki, uważam za dobry pomysł. Dobrze, że "mielone" okazało się topornym epitetem na "siekane".

Jak Frey Supreme Crunchy Dark Fruit & Nut była za bardzo namieszana, tak dziś przedstawiana przyjemnie zgrana. Czekolada dopasowała się do dodatków, a jej słodycz mimo że za wysoka, nie raziła.


ocena: 8/10
kupiłam: eBay
cena: $48,66 za 3 różne tabliczki po 90g, łącznie z przesyłką
kaloryczność: 500 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, rodzynki, orzechy laskowe (9,9%), tłuszcz kakaowy, kakao w proszku, tłuszcz maślany (2,3%), emulgatory: lecytyna sojowa E322 (mniej niż 1%), estry poliglicerolu i estryfikowany kwas rycynolowy E476; oczyszczony alkohol etylowy (poniżej 0,3%), kwas trójchlorooctowey, aromat waniliowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.