Kiedy zobaczyłam dziś przedstawiane kulki, zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Już wcześniej widziałam w internecie zdjęcia nowości MixIt, jakie zawitały do Rossmannów: właśnie takich kulek w różnych smakach. Poprosiłam ojca, by przy okazji się za nimi rozejrzał, ale żadnych nie znalazł. Podczas pewnej wizyty w Auchan z ojcem, ja znalazłam dziś przedstawiane, czyli smak o istnieniu którego nie wiedziałam. I zarazem chyba najmniej ciekawy z oferty. Acz opis na stronie... cóż, zachęcali do spróbowania ze wszystkich sił: "O Sole Mio, Pistachio Mio! Masz zielone światło, aby spróbować nasze nowe Crème boule". Zachwalali, że dodali wysokiej jakości kakao Single Origin z Peru. Ciekawe, czy miało zapewnić jakieś nuty?
MixIt Crème Boule Pistachio Mio to ciastko daktylowe z kakao nadziewane kremem pistacjowym.
Po otwarciu poczułam dominujący zapach daktyli o trochę ciężkawym charakterze. Udawały palony karmel, ale choć wyraźnie daktylowe, nie wyszły bardzo słodko. Obok znalazła się lekka ziemistość związana z cierpkawym kakao - to niby trzymało się tyłów, ale podszepnęło poważniejszy klimat. W oddali zarysowało się coś orzechowego - po podziale wyszło na jaw, że słodko-prażone pistacje. Pistacje wkomponowane w śmietankę, ale też nie w wydaniu bardzo słodkim.
Kulki w dotyku wydały mi się twarde i bardzo masywne. Niby suche, a jednak jakby obiecujące wilgotnienie. Pokrywała je odrobinka drobinek pistacji, a na spodzie jakiś biały pyłek.
Do przekrajania trzeba było użyć siły. Kawałek grubej, wierzchniej warstwy dało się też odłamać, ale tu już zdradzały się potencjalne skłonności do mięknięcia. Konkretny i twardy wierzch skrywał bardzo miękki, mazisty i delikatny krem. Rzadki, ale nie płynny. Na szczęście był właśnie dość zwarty, więc nie wylewał się. Kremu nie pożałowano, ale nie wypełniał kulek w całości. Między nim, a otoczką wystąpiło trochę pustej przestrzeni.
Niestety jednak, gdy robiłam kęsa, wierzch wgniatał się w środek, a ten wyciskał się na zewnątrz. Niezgrane konsystencje przełożyły się na niezbyt czyste, komfortowe jedzenie.
W trakcie jedzenia wierzch początkowo jeszcze podtrzymywał swoją twardość, jednak po chwili odrobinę wilgotniał i rozchodził się. Nie miękł za bardzo, a i nasiąkał tylko trochę. Gdy go gryzłam, jawił się jako coraz mniej twardy i specyficznie skrzypiał, trzeszczał w twardo daktylowy sposób, jakby zmielono tam daktyle z twardymi skórkami. Gdy zaś pozwoliłam masie daktylowej się rozpuszczać, dała się poznać jako zawiesinowa. Rozchodziła się na grudki trochę jak gumka do mazania, a jednocześnie miała w sobie coś z twardej daktylowej papki.
Drobinki pistacji dały się poznać jako miękkie - nie wszystkie wymagały gryzienia, trochę tylko urozmaicały strukturę, zaznaczając się na języku.
Krem był znacznie rzadszy i tłusty w oleiście-śmietankowy sposób. Miał niemal gładką strukturę. Tylko gdy spróbowałam go osobno, wychwyciłam lekką pylistość. Znikał szybciej od otoczki.
Całość wyszła zaskakująco syto jak na taki drobiażdżek.
W smaku sama daktylowa otoczka przywitała się słodyczą, w której bez dwóch zdań czuć przede wszystkim daktyle. Suszone, bardzo słodkie daktyle, do których podkradło się echo palone, jakby trochę karmelowo-kawowe. Słodycz rosła w piekącym kontekście, lecz wyłaniające się zza niej echo kakao trochę to poskromiło. Dodało też nutę kakaowego ciasta-chlebka, które poszło w nieco chlebowym, poważniejszym kierunku. Kakao wpisało się w paloną nutę, raz po raz otarło się o trochę ziemistości czy mignęło leciutką, niemal czerwono owocową soczystość. Nadało daktylom poważniejszego, nie tak zabójczo słodkiego charakteru. Słodycz dopiero z czasem mocno wzrosła.
Drobinkom pistacji raz czy drugi udało się trochę zaznaczyć w smaku, ale w całości odegrały marginalną rolę. Wyszły słodko, lekko prażono i zapewniły wierzchowi harmonijne przejście do nadzienia.
Wierch spróbowany osobno był jedynie w porządku, nie robił wielkiego wrażenia - ot, chlebowy daktyl z odrobinką kakao.
Nadzienie spróbowane osobno też nie było szczególnie zachwycające... W zasadzie osobno w ogóle nie było smaczne. Czuć w nim olej i smakową tłustość, przechodzącą w oleiście-rybią nutę, co podyktowało mu trochę wytrawny charakter. Rozbrzmiewało to na równych prawach ze słodyczą i pistacjami. A te wyszły niby wyraźnie, słodko w naturalny sposób, ale... krem i tak jawił się jako mdławy. Słodycz lekko prażonych pistacji wzmocniono słodyczą... pralinkowego, trochę białoczekoladowego kremu? To skojarzenie wieńczył trochę nijaki akcent mleka.
Gdy jadłam warstwy razem, to, która dominowała, zależało od sposobu jedzenia. Podczas gryzienia zupełnie dominowała otoczka, szybko piekąco-zasładzając, mimo chlebowo-kakaowych nut, do których podłączyły się tłuszczowo-mdławo-pistacjowe nuty nadzienia.
W połączeniu, gdy pozwalałam się kęsowi swobodnie rozpuszczać, obie warstwy zyskiwały. Krem, gdy tylko się wyłonił, przez długi czas dominował (ale nie zupełnie). Z daktylowo-kakaowej toni nadzienie wydobyło motyw kakao i pewną soczystość. Lekko gorzkawe kakao przełamało więc ogólną słodycz, a to z kolei zaraz wykorzystały pistacje i na moment wyszły na pierwszy plan. Możliwe, że trochę pomogły tu drobinki - kierowały uwagę właśnie na słodkie, podprażone pistacje. Nuty mleczno-oleiste wciąż się ich trzymały, nadal było tam coś wytrawniejszego, ale intensywny duet daktyli i kakao starał się to zagłuszyć. Odrobina mleka kierowała pistacje w pralinkowo-słodziutką stronę. W dodatku, w zestawieniu z ciężkawym wierzchem, krem wydał mi się rześki, trochę jak mięta. To kolejny element, który trochę rozmywał pistacjowość. Z czasem zadziałał kontrast i środek wydawał się jeszcze bardziej pralinkowy, jeszcze słodszy, a wierzch charakternie palony, poważniejszy, wręcz ziemisty. I wszystko to wydało mi się uzupełniające się, zgrane w swej kontrastowości.
Jako że krem znikał szybciej, występ kończyła masa daktylowo-kakaowa. Słodycz już porządnie zaczęła piec w specyficzny, daktylowy sposób. Zrobiło się ciężko słodko. Cierpkość kakao wycofała się, ustępując twardym, suszonym daktylom.
Po zjedzeniu został słodki posmak daktyli wraz z ich trochę piekącym efektem, echo cierpkawego, suchego kakao oraz pistacji. Pistacji wpisanych w oleiście-mleczny, słodki motyw praliny. Do tego pobrzmiewała specyficzna rześkość, kojarząca mi się z miętą.
Kulki uważam za słodycz jako tako przemyślane, warte pochwały i spróbowania, ale nie za wszelką cenę i nie dla każdego. Mnie co prawda nie chwyciły, jednak to całkiem ciekawe maleństwa, gdy ktoś lubi te wszelkie pistacjowo-dubajskie klimaty. Niezły skład (co w przypadku takich wariantów to chyba rzadkość), smaczny efekt. Fakt, ja wolałabym lepszy skład (choćby żeby pistacje były na pierwszym miejscu składu nadzienia), ale ogólnie narzekać nie można. Słodycz przewidywalna, jeszcze bez tragedii. Smaki wyraziste i zgrane, jeśli je się razem, bez bawienia się i większego wczuwania w warstwy osobno.
Forma taka sobie - zbyt masywny wierzch do zbyt delikatnego, rzadkiego kremu mnie nie chwyciły, ale jakoś to pracowało.
Ogólnie to było trochę dziwne. Czy na plus, czy na minus zastanawiałam się podczas całego posiedzenia z kulką. Myślałam, że zjem obie, jednak skończywszy jedną, wiedziałam na pewno, że nie chcę drugiej. By zaspokoić ciekawość, jedna wystarczy.
Drugą kulkę oddałam Mamie. Mama opisała to tak: "nie smakuje mi to. Przede wszystkim dla mnie okropny ten wierzch, ale to pewnie dlatego, że daktylowy, a ja bardzo nie lubię daktyli. Do końca jednak nie umiałam nazwać, że to daktyle. Najpierw wydało mi się to kawowe, potem gorzkie jakby przypalone. Kakaowe? No może i kakaowe. A środek też niedobry. Nie rozpoznałam pistacji. Jakiś taki bez wyrazu. Tłusty, słodki i tyle, ale aż takich skrajnych skojarzeń wytrawnych to ja nie miałam. Struktura kompletnie niezgrana, ale to w tym czekoladkach i cukierkach często tak, że polewy są za ciężkie, za twarde."
ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 6,79 zł (za 30g)
kaloryczność: 397 kcal / 100 g; sztuka 30g - 119 kcal
czy kupię znów: nie
Skład: daktyle suszone 59,6%, krem pistacjowy 33,3% (tłuszcz roślinny: masło shea; cukier, pistacje 20%, mleko odtłuszczone w proszku, słodka serwatka w proszku, emulgator: lecytyna), kakao w proszku z niską zawartością tłuszczu 5,9%, pistacje mielone 1,2%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.