wtorek, 30 grudnia 2025

Meybona Feine Vollmilch Schokolade Tanzania 45 % Kakao / Fine Milk Chocolate 45 % Cacao mleczna z Tanzanii

Jak wspomniałam przy Meybona Feine Dunkle Schokolade Tanzania 72 % Kakao / Fine Dark Chocolate 72 % Cacao, kupiłam też mleczne. Może nie miałam ochoty na degustacje mlecznych, ale planowałam zrobić krem do swojego ciasta pomarańczowego właśnie z mleczną czekoladą (pomysł narodził się po zrobieniu go z ciemną). Potrzebna mi więc była dobra czekolada, nie pierwsza z brzegu cukrolada. Kupując liczyłam, że Meybona jakoś da radę. Po spróbowaniu podlinkowanej trochę się jednak wystraszyłam. Jeśli akcenty wiśniowe miały wystąpić i w mlecznej... mogła mi do wspomnianego ciasta nie pasować. Spieszyło mi się więc, by spróbować ją odpowiednio wcześniej (i... ewentualnie szukać innej?).

Meybona Feine Vollmilch Schokolade Tanzania 45 % Kakao / Fine Milk Chocolate 45 % Cacao to mleczna czekolada o zawartości 45% (tłuszcz + miazga) kakao forastero z Tanzanii; konszowanie trwało 48 godzin.

Po otwarciu poczułam wyrazisty zapach wanilii, obok którego miał miejsce wyścig pełnego mleka i masła. Jedno i drugie przybrało niemal sielski, bardzo naturalny wydźwięk. Słodycz stała na dość wysokim poziomie, robiąc delikatne aluzje do waniliowej krówki.

Tabliczka na dotyk zapowiadała tłustość i kremowość, sprawiała wrażenie, że nie może doczekać się rozpuszczania. Nie była jednak miękka. Podczas łamania może nie trzaskała, ale słychać było subtelne pyknięcia, a czekolada lekko się kruszyła.
W ustach rozpływała się w średnim tempie. Była bardzo tłusta jak połączenie pełnego mleka i masła, a także idealnie gładka. To przełożyło się na aż trochę śliski efekt. Zaserwowała miękką, trochę lepkawą kremowość... Albo raczej Kremowość, przez duże K! A znikała już rzadko i, mimo ogólnej tłustości, zostawiała suchawo-cierpkawe wrażenie.

W smaku od razu rozbrzmiały słodycz i mleko, na równych prawach. Jedno i drugie wydało mi się intensywne, pełne. Szybko do głowy przyszło mi mleko waniliowe, którego słodycz jeszcze się nasilała.

W tle zaznaczyła swoją obecność subtelna nutka kakao - nie gorzkość, ale akcent, dopowiadający wszystkiemu szlachetność i głębię.

Dołączyła maślaność. Mknęła przed siebie, jakby chciała nadrobić stracone sekundy. Po chwili dołączyła do mleka. Ścigały się i w tym pędzie i nasilaniu się nawet nie zauważyły, że nagle zaczęły się bardzo spójnie mieszać. Miały bowiem bardzo podobny, ciepło-sielski, wiejski klimat.

Słodycz w tym czasie też bardzo wzrosła. Trzymała się wanilii, nie pozwalając, by cukier pozwolił sobie za bardzo się wyłonić. Ogólnie była wysoka, ale cały czas szlachetna. Z masłem i mlekiem zasugerowała nieśmiało waniliową krówkę.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa maślaność i mleko wzbogaciły się o ciepły motyw. Pomyślałam o sianku i orzechach, a także... czekoladowej krówce? Z maślaności wyłoniła się subtelna, kakaowa nuta, a mi do głowy przyszła kakaowa bita śmietanka. Nie minęła sekunda, a ciepło to przysłonił motyw... kruszonki? Bardzo maślanej. Słodycz wyszła tym samym trochę ryzykownie.

I nagle nadpłynęła nowa fala mleczności. Pełne, wyraziste i naturalne mleko zalało mi usta, trochę wybijając się przed maślaność. Wyszło wręcz trochę śmietankowo, a subtelny, krówkowy akcent zmienił się w mleczne lody z nutką krówki waniliowej.

Po zjedzeniu został posmak waniliowego mleka z całkiem wyraźnym akcentem kakao. Była to nawet leciutka cierpkość, kryjąca się w cieple. Pokazała się też maślaność jakby... słodziutkiej, maślanej kruszonki? Takiej właśnie jeszcze ciepłej, na czymś tylko co wyjętym z piekarnika.

Czekolada wyszła bardzo dobrze. Mocno mlecznie, ale wciąż ogólnie mocno czekoladowo. Czuć wysoką zawartość tłuszczu kakaowego, który spójnie łączył się i z mlekiem, i słodyczą. Dobrze, że ta była tak waniliowa, bo jawny cukier mógłby wszystko popsuć. Słodycz bowiem była ryzykownie wysoka - to jej uszło tylko ze względu na szlachetniejszy wydźwięk. Wolałabym tylko, żeby była chociaż trochę mniej tłusta.

Pojawiły się w niej nuty znane mi z ciemnej, ale nie wszystkie, a tylko te słodsze; doszukałam się podobieństwa w wydźwięku słodyczy i maślaności, które miały krówkowo-kruszonkowy wydźwięk. Tłustość, która trochę przeszkadzała w przypadku ciemnej, w dziś przedstawianej w zasadzie poniekąd była atutem (w smaku, nie w strukturze).
Z przyjemnością zjadłam kostkę (potem było mi już za słodko, za mlecznie, za tłusto) i - co ważne - spokojna, że wyjdzie smacznie, zostawiłam resztę do kremu do ciasta.

Jak nadmieniłam we wstępie, czekoladę kupiłam z myślą o kremie do ciasta, o którym nieco więcej napisałam na Instagramie.
Rozpuściłam ją w kąpieli wodnej z masłem, a w tym czasie ubiłam mikserem serek Philadelphia Light z dodatkiem masła. Dodałam masę czekoladową i trochę kakao. Krem z tego wyszedł bardzo dobry, bo miał wyrazisty charakter mlecznej czekolady, ale bez przesadnie cukrowej słodyczy. Czuć było szlachetną czekoladowość, więc czekolada bardzo dobrze się spisała. A jednak jak na czekoladę do ciasta, to jest stanowczo za droga.


ocena: 9/10
kupiłam: Auchan
cena: 17,99 zł
kaloryczność: 594 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne 20%, miazga kakaowa 21%, lecytyna sojowa, wanilia Bourbon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.