Kiedy będąc w Warszawie uparłam się kupić jakieś czekolady Blanxarta przy okazji wpadły mi w oczy także maleństwa od najstarszej (bo z 1797 r.) barcelońskiej marki Amatller. Bardzo spodobały mi się fikuśne grafiki na opakowaniach (jak się później dowiedziałam: stworzone przez artystów takich jak Alfons Mucha, Panagos czy Vicente Segrelles), ale z kolei skład tych z niższą zawartością kakao nie zachęcał. Wybrałam więc dwa bezpieczne procenty, zachęcona małą gramaturą (18 g).
Chocolate Amatler Ecuador 85 % to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao forastero z Ekwadoru.
Po rozchyleniu papierka zobaczyłam naprawdę bardzo ciemną, niemal czarną i tak jakby z granatowym, chłodnym przebłyskiem, czekoladę o mocnym, ale niezbyt złożonym zapachu. Był niezwykle jednoznaczny: sucha ziemia i kwiaty bez dwóch zdań. Kwiaty pod postacią nieco perfumową, taką słodkawą, ale dość ciężkawą z akcentami ziół i przypraw korzennych (goździki?). Całość była dodatkowo jakby zadymiona, ciężkawa, ale wciąż nie topornie ciężka.
Przy łamaniu usłyszałam bardzo głośny trzask, a kiedy włożyłam kawałek do ust, zaczął się rozpuszczać bardzo powoli i początkowo kremowo-gładko (choć nie był zbyt tłusty). Z czasem zaczął mi się kojarzyć z topiącymi się gęstymi lodami, w których skrywała się pewna sucha pylistość, do której nie dane było mi się dostać. Wydało mi się to lekko lepiące, ale nie mogę powiedzieć, bym odebrała to negatywnie czy pozytywnie.
W smaku jako pierwsza pojawiła się lekka i przyjemna gorzkawość, niosąca smak mocno prażonych orzechów i ziaren kawy. Wraz z tym, jak kawałek się rozpuszczał, smak ziaren kawy zrobił się po prostu kawowy. Mocno kawowy. Podchodził on z czasem pod smak kojarzący się z suchą czarną ziemią.
Wcale nie równa się to mocnej goryczy, bo szybko zjawiła się słodycz o wyrazie korzenno-kwiatowym. Z przypraw wyróżniłabym tu chyba mieszankę kardamonu i słodkich goździków. Kwiaty podchodziły pod suszone, albo raczej... jeszcze suszące się, a nie zupełnie ususzone i momentami zmieniały się w zioła świetnie pasujące do prostej, ale nienachalnej słodyczy o lekko waniliowym wyrazie.
W tle tego wszystkiego czaiła się delikatna "ziemista" spalenizna, ale wydała mi się jakby zupełnie niezwiązana z prażeniem, tylko wypływająca z kakao. Skrywały się w niej jakieś kwaskowate owoce, ale kwasek ani razu nie wypłynął na wierzch.
Końcówka była głównie słodka, a gdy już ostatni kawałek czekolady zniknął, pozostał posmak wanilii, ziół i dymu.
Muszę przyznać, że choć byłam trochę sceptyczna, nie znalazłam w tej czekoladzie nic, co by mi nie pasowało.
Bardzo dobrze wyważona, smakowite kwiatowo-korzennie-perfumowane nuty zmieszane z dymem i wanilią (której nie ma w składzie) trafiły w mój gust. Na szczęście nie było tu ani trochę kwasku, bo zupełnie nie pasowałby tu do kompozycji.
Zmieloną kawę i orzechy czułam także w neapolitance Pralusa, Zotterze Ecuador "Arriba - Los Rios" 75 % (tu także mocno kwiatowe nuty), Domori Arriba Ecuador 70 % (a tu to nawet także kardamon i ziemię).
Bardzo dobrze wyważona, smakowite kwiatowo-korzennie-perfumowane nuty zmieszane z dymem i wanilią (której nie ma w składzie) trafiły w mój gust. Na szczęście nie było tu ani trochę kwasku, bo zupełnie nie pasowałby tu do kompozycji.
Zmieloną kawę i orzechy czułam także w neapolitance Pralusa, Zotterze Ecuador "Arriba - Los Rios" 75 % (tu także mocno kwiatowe nuty), Domori Arriba Ecuador 70 % (a tu to nawet także kardamon i ziemię).
Czekolada była jednak bardzo łagodna jak na 85 % kakao i nie taka mocno gorzka. Żałowałam, że miała tylko te 18 g, mimo że nie miała w sobie "tego czegoś" by zwalić mnie z nóg i trafić na listę ulubieńców z dziesiątkami.
ocena: 9/10
kupiłam: Piccola Italia & Mediterraneo
cena: 2,80 zł (za 18 g)
kaloryczność: 614 kcal / 100 g
czy kupię znów: jakbym większą znalazła to tak (bo nie lubię takich maleństw)
Skład: miazga kakaowa, cukier
Skład: miazga kakaowa, cukier
No właśnie,takie małe okazy są najgorsze...Ni to na jeden raz nie to..A właściwie przy takiej małej gramaturze czasem wychwycić wszystko.Mam wrażenie,że powyższa czekolada marki Amatller coś jeszcze w sobie skrywa ;>
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo możliwe.
UsuńOpakowanie przepiękne, a i cena zachęcająco do spróbowania. A skoro jest łagodna i nie kwaśna to całkiem możliwe, że by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńGrafika super, też bym zwróciła uwagę, za to klimaty smakowe już średnio moje (orzechy i kawa na plus, reszta precz). No i 18 g, weź :P
OdpowiedzUsuń20 gramami jeszcze ktoś by się objadł za bardzo!
UsuńOch, ale mnie chodziło o coś wprost przeciwnego! Ja bym nawet 15 g nie dała rady, a co dopiero 18!
UsuńKroić, kroić i gryźć!
UsuńDla Ciebie nie okazała się mocna ale mnie to pewnie zwaliłaby z nóg. Już sam wygląd jest ciemny, mroczny i taki... twardy. :D Ciężka zawodniczka jak na moją piórkową masę. :D
OdpowiedzUsuńJak na 85 % nie była ciężka. :P Wiem, że to nie pocieszające, haha.
UsuńSą też duże :) Ta czekolada jest o tyle ciekawa, że jest dwuskładnikówką i pokazuje, że nawet z forastero można skoro wyciągnąć, jak się używa porządnego kakao i robi "bean to bar". Poza tym, ma bardzo korzystny stosunek ceny do jakości.
OdpowiedzUsuńZ Blanxartami bywa już bywa różnie, bo używają masła kakaowego, ale za to mają spory wybór kakao z różnych rejonów i można sobie porównywać (Brazylia, Filipiny, Kongo, Ghana, Dominikana no i oczywiście fajne Peru Criollo 77 :)
Bardzo jestem ciekaw recenzji Blanxartów, które abok Amatllera są chyba najtańszymi (co nie znaczy, że słabymi) czekoladami "bean-to-bar" na naszym rynku.
Jak dotąd otworzyłam tylko jednego Blanxarta i moja opinia... nawet mnie zaskoczyła. :> Recenzja już niedługo.
UsuńTa głęboka ciemna barwa <3
OdpowiedzUsuń