Mimo tego, jak bardzo pozytywnym zaskoczeniem okazała się pierwsza próbowana Chuao, kolejną otrzymaną tabliczkę postanowiłam wziąć jako cukrowo-magnezowe doładowanie energii, bo... cóż, ciemną czekoladę kocham, miód lubię, ale I. miała dość niepełne informacje i niestety nie wiedziała, że 60-tka z takim słodkim chrupaczem nie może mieć u mnie lepszych perspektyw. Chociaż... te i tak nie były takie złe, pomijając topiący się w trakcie padania, siekający w twarz śnieg i dość silny wiatr towarzyszący otwieraniu. Tak, wzięłam ją na kolejny szlak, tym razem w Wysokie Tatry słowackie na Lodove Sedlo (Śnieżną Przełęcz), prowadzący przez Doliny Pięciu Stawów Spiskich.
Wiecie, że uwielbiam różnego rodzaju porównania? Tak, pomysł porównania naszych stawów i słowackich zrodził się w mojej głowie już dawno, zapomniałam tylko, że... tutaj to już mi śnieg mógł dokuczyć. I dokuczył, wraz z wiatrem, ale to dopiero na samym końcu drogi, co w sumie nie dziwi (nazwa zobowiązuje, nie?). Byłabym zszokowana, gdyby na przełęczy nie wiało. I tak trafiła mi się niezła pogoda, ale w miejscu docelowym warunków do jedzenia czekolady nie było. Tak więc przegryzałam czekoladę w trakcie podejścia i zejścia, kiedy to ponownie, jak dnia poprzedniego, chmury odsłoniły przede mną niektóre szczyty i stawy. Jakby to powiedzieć? Nawet pogoda chciała się w porównanie wpasować. ;P Przyznam, że nie będę tu zgrywać patriotki - słowackie stawy o wiele bardziej mi się podobały. To śnieżne otoczenie, kolor wody... to wszystko było niczym z jakiejś krainy lodu! A czekolada... czekolada trochę z innej bajki, a ja sama na pewno bym jej nie kupiła. Nie przy tej cenie i składzie.
Chuao Chocolatier Honeycomb to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z karmelizowanym miodem.
Po otwarciu opakowania poczułam mocny zapach nieprzesadnie podprażonego kakao. Przewijała się tu pewna łagodność i słodycz typowa dla tego przedziału zawartości kakao, ale muszę przyznać, że czuć, że to coś lepszego niż "zwykła ciemna".
Miodu czy karmelu jednak nie czułam.
Już spód jakieś odrobinki pokazał, ale dopiero ogrom złotożółtego dodatku zobaczyłam po przełamaniu twardawej, ale tylko lekko trzaskającej, tabliczki.
Kiedy kostka znalazła się już w ustach, dość szybko zaczęła rozpuszczać się w kremowy, gładki i łatwy sposób. Była nieco maślana, ale długo zachowywała pierwotny kształt i powoli odsłaniała najpierw smak, a dopiero potem wyczuwalne językiem kawałki miodu.
Jako pierwsza ujawniała się moc kakao, solidnie dosłodzona. Lekka gorzkość niemal zupełnie została uładzona przez prostą słodycz, z którą trafili idealnie - jeszcze tylko odrobinka, a mogłoby zrobić się za słodko. Tak zatrzymywała się w dobrym momencie, nadając gorzkości lżejszego wyrazu, co wraz z lekkim prażonym posmakiem skojarzyło mi się z porządnymi orzechami laskowymi w tych ich brązowych skórkach. Przyznam, że ten mocno orzechowy smak był niemałym zaskoczeniem, jednak po paru chwilach nasilał się prażony, podpalany, motyw, a następnie już zaczynało się robić coraz bardziej słodko,
W pewnym momencie najzwyklejsza słodycz wybiła się ponad wszystko inne, a potem kakao jakby starało się o sobie przypomnieć i tylko trochę podkręciło karmelową nutę (albo odwrotnie).
Słodycz, ta taka najzwyklejsza, rosła aż do momentu mocniejszego odsłonięcia dodatku, który okazał się... miękko-twardawy.
Rozpuszczał się powoli i skojarzył mi się po prostu z nieco miękkawymi kryształkami cukru. Trochę chrzęścił, gdy się go szybko przycisnęło zębami.
Rozpuszczał się powoli i skojarzył mi się po prostu z nieco miękkawymi kryształkami cukru. Trochę chrzęścił, gdy się go szybko przycisnęło zębami.
W smaku było to bardzo, bardzo słodkie i tylko przez parę sekund autentycznie trochę miodowe.
Potem ten miód znikał w zwykłej słodyczy, spod której kakao już się nie przebiło. Od momentu nasilenia słodyczy ani trochę nie czułam karmelizowania (pewnie krótko trwało), a tylko skojarzyło mi się to ze sztucznym miodem.
Potem ten miód znikał w zwykłej słodyczy, spod której kakao już się nie przebiło. Od momentu nasilenia słodyczy ani trochę nie czułam karmelizowania (pewnie krótko trwało), a tylko skojarzyło mi się to ze sztucznym miodem.
Ogółem powiem tak... ta tabliczka (w sensie całość, nie sama czekolada) jest za słodka. I to jej jedyna wada. Sama w sobie jest bardzo smaczna, czuć w niej głębię i mocną orzechową nutę, ale dodatek zepsuli. Karmelizowny miód? Mogli go bardziej przypalić, żeby był taki palony, słonawy czy coś. Niby pocieszające, że nie kleił się do zębów, ale... konsystencja cukru też mi nie odpowiadała.
Pyszna 60-tka, a przez ten dodatek w tej cenie z tak niską oceną skończyła... Wstyd!
ocena: 6/10
kupiłam: dostałam
cena: cena tej czekolady to 8.50 $ (za 80g), ale ja nie płaciłam
kaloryczność: 475 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: ciemna czekolada (kakao 60 %, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, wanilia), karmelizowany miód (cukier, syrop kukurydziany, miód, woda, proszek do pieczenia)
Skład: ciemna czekolada (kakao 60 %, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, wanilia), karmelizowany miód (cukier, syrop kukurydziany, miód, woda, proszek do pieczenia)
Myślę, że dla mnie za słodka by nie była zwłaszcza, że to ciemna. Nawet jeżeli zawartość kakao to zaledwie 60%. Miód uwielbiam, w czekoladzie nie jadłam go nigdy więc to byłoby coś!
OdpowiedzUsuńAle to nie był taki smakowity miód. Cukier go za bardzo zakłócał i smakował trochę jak sztuczny. :(
UsuńPomysł ciekawy i kakao chyba niezłe, szkoda, że dodatek popsuli i przesłodzili. Jednak taka nazwa powinna zobowiązywać (chuao to jedna z moich ulubionych odmian :)
OdpowiedzUsuńJednak właśnie przy takiej nazwie rozczarowujące dodatki bardziej drażnią. :(
UsuńWow, cena rzeczywiście powala! Ja jakoś nie przepadam za tym miodowym honeycomb, a więc nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńO, a w czym to próbowałaś? Ja nie bardzo umiem to skojarzyć z czymś innym niż z tą właśnie czekoladą. :P
UsuńMiód bardzo lubię szkoda,że tu taki sztuczny dali:(
OdpowiedzUsuńNie dali sztucznego, tylko go skarmelizowali i przez to smakował tylko jak sztuczny. Chociaż w sumie... w odbiorze na to samo wyjdzie. Różnica tylko dla tych, co naprawdę dużą uwagę przykładają do składów.
UsuńTo tak jakby miód posypać cukrem, no bez sensu :/
OdpowiedzUsuńAmerykanie mają dziwne pomysły.
UsuńAkurat tej tabliczki pewna nie jestem. Miód uwielbiam,a le wolę sama kontrolować jego ilość, co ostatecznie w tej czekoladzie nie mogłabym zrobić.
OdpowiedzUsuńNo, miodu można dać ile trzeba, za dużo, za mało... Ale jeszcze go dosłodzić cukrem?! Tak, też wolę sama mieć go pod kontrolą.
UsuńNiestety nie cierpię tworu zwanego honeycomb (karmelizowany miód? serio?), więc czekolady bym nie ruszyła. Już wolę opcję z mięchem. Góry i jeziora zimą to też nie najlepszy pomysł. Jesteeeeś szaloooooooona, mówię Ciiiii!
OdpowiedzUsuńA ja pierwszy raz się z tym tworem spotkałam. :P
UsuńGóry i jeziora zimą to jeszcze nie taki szalony pomysł. Szalone byłoby wykąpanie się tam wtedy.
Ale honeycomb nie jest karmelizowanym miodem. To jest po prostu karmel do ktorego dodaje się sody oczyszczonej podczas robienia co sprawia ze sie spienia i gdy twardnieje wyglada jak gąbka lub plaster miodu właśnie ;)
OdpowiedzUsuńTe czekolady przedstawiają dany smak, to jak widać wizja producenta na honeycomb, a nie po prostu czekolada z nim. Zobacz, to opis tej czekolady: "Luscious amber honey, caramelized into crisp bits and enrobed in dark chocolate." ;)
Usuń