Kupując czekolady Erithaj byłam przekonana, że zacznę je próbować od najmniejszej zawartości kakao, czyli od dzisiaj opisywanej, jednak nie przewidziałam, że po prostu najdzie mnie przeogromna ochota na ciemną Erithaj i jakaś ogólna tymczasowa niechęć do mlecznych. Wyszło więc tak, że to podsumowanie czterech zakupionych będzie "mleczne". I weź tu człowieku cokolwiek zaplanuj... Jeszcze gdyby tak można było zaplanować, że "będzie smacznie", chociaż po zjedzeniu ciemnych, w tej kwestii w sumie nie miałam wątpliwości.
Można by pomyśleć, że to po prostu mleczna, ale to, jak dokładnie określono pochodzenie kakao na pewno nie jest przypadkowe. Dystrykt wiejski jest położony w wietnamskiej prowincji Ben Tre między dwiema dużymi rzekami.
Erithaj Mo Cay Chocolat au Lait Vietnam 58 % to mleczna czekolada o zawartości 58 % kakao z dystryktu Mo Cay z prowincji Ben Tre z Wietnamu.
Po otwarciu poczułam prażone migdały i orzechy rodem z przyprawionych zotterowskich nugatów tonących w głębi kakao, cynamon oraz krówki w śmietankowo-mlecznej toni. Oprócz tego znaczący okazał się owocowy - może trochę jagodowy, choć bliżej nieokreślony - motyw nadający kompozycji rześkości.
Przy łamaniu czekolada okazała się solidna, lekko trzasnęła, a w ustach rozpływała się co najmniej intrygująco. Była kremowo-tłusta, przy czym nie była to tłustość zazwyczaj występująca w czekoladach za sprawą tłuszczu kakaowego, a jakby ewidentnie pochodzenia mlecznego. Pod koniec degustacji miałam nawet wrażenie, jakby trochę tłuszczu osiadło mi na ustach (jakbym wypiła szklankę mleka prosto od krowy), ale dzięki szorstkości (którą bardzo lubię) w trakcie jedzenia ta tłustość nie dawała się aż tak we znaki.
Pierwszym, co poczułam po zrobieniu kęsa to łagodna kwaśność, natychmiast kojarząca się ze śmietaną. Nie, nie śmietanką, z której robi się lody, a właśnie ze zwykłą śmietaną, co jednak dość szybko zmieniało się tak, że i pod jogurt podchodziło. Smak ten po jakimś czasie odchodził na tył, ale powracał falami przez całą degustację.
Osładzające pierwsze wrażenie jagodowe nuty z zapachu stworzyły z tym coś na wzór jagodowego jogurtu, albo jagód ze śmietaną, co później stało sie wyjątkowo skomplikowanym owocowym miksem.
W tym czasie jednak zdecydowanie dawało o sobie znać kakao. Najpierw pomyślałam o prażonych nugatach z cynamonem, które często stanowią nadzienia Zottera, po chwili jednak (i to jest trafniejsze skojarzenie) oczami wyobraźni ujrzałam rozpływające się w ustach, mocno cynamonowe i konkretnie wypieczone, ciasteczka korzenne. To całe prażenie, pieczenie podchodziło pod trochę dymne nuty, co z lekką słodyczą dało też nutkę palonego karmelu i suszonych owoców.
Wspomniany karmel jawił mi się chwilami jako pełnośmietankowe krówki - zwłaszcza, gdy akurat nadchodziła fala pełnej i zaskakująco naturalnej mleczności. Była wyrazistsza od słodyczy samej w sobie, bo słodycz była w tej czekoladzie głównie słodko orzeźwiająco-kwaskowata - wyraźnie owocowa, jakby głównie pochodzenia kakaowego.
I była to fuzja... jagodo-winogron, gdzie aż trudno było złapać przejście z jednych do drugich. Owoce te były niejednoznacznie słodkie i ewidentnie egzotyczne. Oczami wyobraźni zobaczyłam pitahaję (którą smakowo określają jako połączenie truskawki i gruszki, z czym w sumie ciężko się nie zgodzić), jakieś papaje, kiwi... Prawdziwe szaleństwo, ale... nie takie jednoznaczne. To znaczy: uwierzę, że każdy mógłby tu mieć skojarzenia z innymi owocami, w zależności od tego, jakie ma doświadczenie, ale jestem pewna, że każdy jakieś by wyczuł. Wśród tego szaleństwa wyróżniłabym dwa nurty: "jagodo-winogrona z egzotyką" oraz nieco stateczniejszy i słodki "banan z liczi" - a więc słodziutki banan z orzeźwieniem.
Właśnie chyba "banan z liczi" pozostawał najdłużej, smaczek ten ponownie zalewała śmietana, a kakaowe wspomnienie ciasteczek korzennych gdzieś pierzchło.
Bardzo, bardzo smakowały mi nuty tej czekolady. Jestem zaskoczona, ile tego wszystkiego w niej było - i to jak skrajnych smaków! Znaczy... poniekąd jestem zaskoczona. Cynamonowe nugaty, ciasteczka korzenne prosto z kakao, palony karmel, śmietankowe krówki i śmietana, a i całe orzeźwienie egzotycznych owoców... Wydaje mi się, że to wszystko zostało tak wydobyte dlatego, że tłuszczu kakaowego dodano mało, a nie pożałowano pełnego mleka, co pozwoliło kakao zachować swoje nuty i nie pozwoliło aż tak dojść cukrowi do głosu.
Sama jednak nie jestem do końca przekonana do posmaku śmietany i jej tłustości... nie to, żeby dali za dużo pełnego mleka, ale ja po prostu nie lubię śmietany i wiecie, jak to jest... Spróbować? Świetnie! W końcu tyle można tam odkryć, ale... drugi raz się nie zdecyduję.
ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: ok. 23 zł
kaloryczność: 572 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: ziarno kakao, tłuszcz kakaowy, pełne mleko, cukier trzcinowy
Skład: ziarno kakao, tłuszcz kakaowy, pełne mleko, cukier trzcinowy
Nie zwracam uwagi na mleczne tabliczki bo za nimi nie przepadam, ale ta zacheca do spróbowania samym składem. Z takich łatwo dostępnych mlecznych tabliczek nie ma takiej w której cukier znajdował by się na ostatnim miejscu w składzie - nie ma mlecznej z tak wysoką zawartością kakao. Gdyby ktoś mnie poczęstował to z chęcią bym spróbowała recenzowanej czekolady ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście te zwykłe i ich 29-33 % kakao marnie przy tej wypadają. :P I to "marnie" bardzo łagodnie mówiąc.
UsuńWszystko świetnie,ten miks smaków kusi niezmiernie,tyle że przykrywa go nadto za bardzo ta śmietana,której posmaku też nie znoszę :I
OdpowiedzUsuńAle spokojnie, nie była aż tak strasznie natarczywa. W końcu 9 i tak jest. :D
UsuńAleż skomplikowana czekolda, podoba mi się. Mmnie smietana nie odstrasza, więc pewnie chciałbym do niej wrócić. Prawie 60%-owa mleczna to jest to, czasami trzeba zjeść też jakąś słodszą czekoladę :)
OdpowiedzUsuńJa tam wolę wracać do mlecznego Zottera 70 %, ale prawda, że czasem i coś nieco słodszego dobrze zrobi. Ostatnio jednak mam taki etap, że słodycz jakoś mi nie leży, ale już nie raz tak miałam.
UsuńNawet nie będę zaczynać wypisywania nut smakowych, które mi się spodobały, bo łatwiej i szybciej byłoby skopiować całą recenzję. Wreszcie mlecza i wreszcie "moja". Biorę all, łącznie z tłustością i kwaskiem śmietany!
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę, wreszcie coś kwaskowatego, co Tobie by mogło pasować, a mi nie.
UsuńZ takim pełnym mlekiem to by się czekoladę chętnie zjadło :) Na pewno by nam smakowała :D
OdpowiedzUsuń