Franceschi Chocolate 60 % Venezuela Carenero to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao trinitario (szczep Carenero) z Wenezueli z regionu Barlovento ze stanu Miranda położonego na północnym wybrzeżu.
Od razu po otwarciu poczułam ciepłą woń drzew i rozgrzanej ziemi w towarzystwie silnej słodyczy kojarzącej się z waniliowym kremem, sosem lub nawet lukrem (w pewnym momencie bałam się, że zaraz zrobi się bezowo mdląco). Dało się w niej jednak wywąchać też nutę delikatnych i słodkich owoców - gruszek i może jakiś czerwonych.
W pierwszej chwili poczułam silną słodycz wanilii, jakby wkomponowaną w mleczny krem. Wydała mi się ciężka, ale nagle została przełamana soczystością.
To wybiła się nuta czerwonych owoców. Pomyślałam o słodkich, dojrzałych porzeczkach i wiśniach, ale z czasem jednoznaczność została zachwiana.
Wanilię jednak wciąż czułam. To ona, choć w tle, wywalczyła w cieple i soczystości miejsce łagodnym owocom, takim jak "egzotyczna gruszka" (wiem, dziwnie to brzmi, ale nie znalazłam lepszego określenia), może mango.
Mimo ciepła i soczystości końcówka znów robiła się bardziej waniliowa, wręcz trochę lukrowa ("uważaj, bo zaraz zrobię się bezowa"), ale a szczęście już nie mdląca.
Posmak należał do niej, ale i do soczystości wiśni, gruszek, porzeczek, grejpfruta (miksu, a nie wyrazistych owoców). Miało to rozgrzany i soczysty klimat.
Całość bardzo mi smakowała. Było słodko, ale na szczęście wiele soczystych i ciepłych nut drzew, przypraw nadały temu lekkości. Kupiło mnie skojarzenie z Madagaskarem i taka "pierwotna", wręcz "byle jaka" konsystencja. Czuję jednak, że gdyby zaczęto robić te czekolady z 70 % kakao i np. zastąpiono zwykły cukier (może to on odpowiada za te lukrowe i bezowe nuty Franceschi?) jakimś ciekawszym (trzcinowy? kokosowy?), mogłaby zgarnąć dychę bez problemu.
Gdy już zwątpiłam we Franceschi, na koniec linii Fine trafił mi się taki smaczny kąsek. I dobrze! Ciemne czekolady pewnie jeszcze nie raz mnie zaskoczą, dlatego już zacieram ręce na linię Premium.
ocena: 8/10
kupiłam: Sekretów Czekolady
cena: 13,99 zł (dostałam zniżkę)
kaloryczność: 533 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa
Carenero ma także Idilio, tak więc Twoja teoria się nie sprawdza :D
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, jak to jest z cukrem w czekoladach z Ameryki Łacińskiej. Tam wszędzie jest cukier trzcinowy, trzcinę cukrowa uprawia się na potęgę. Czasem myślę, że tamtejsi producenci czekolad nieścisłość w składzie traktują jako normę.
Chodzi o ten tekst, że dobre marki się nim nie interesują? To nie teoria, tylko pytanie-żarcik, mające zachęcić do dalszego czytania.
UsuńZ tym cukrem to się pewnie nie dowiemy.
No popatrz, a mi właśnie Caranero mniej smakowała i przypominała bezowość Amedei :D Co tylko dowodzi, że recenzje recenzjami, ale o niektórych rzeczach trzeba się przekonać na własnym podniebieniu. No ale dla mnie te różnice w odbiorze stanowią część uroku dobrej czekolady :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Ta taka tajemniczość "na co trafię?", emocje i... dzięki temu nigdy nie jest nudno. Zarówno jeśli o próbowanie, jak i czytanie chodzi.
UsuńCzyli jakaś Franceschi, którą odebrałaś pozytywnie. Teraz czekam na recenzje premium, ale też uważam, że powinni postawić na 70%. To nie są czekolady dla marketów, nie muszą być takie słodkie.
OdpowiedzUsuńNiby pozytywnie, ale nie tak bardzo, jak bym chciała.
UsuńBardzo ciekawe ma w sobie te różne nuty smakowe :)
OdpowiedzUsuńOpakowanie czekolady coś mi mówi ;)
OdpowiedzUsuńCo dokładniej?
UsuńMam wrażenie, że już ją na jakiejś stronie internetowej widziałam :)
UsuńPrzerwałaś wstęp w złym momencie, bo gdy zaczęło się robić ciekawie. Gdybyś potrafiła streścić historię, co jest bardzo trudne, wiem, byłoby super. A czekolada wydaje się super. Zwłaszcza po tym, jak zagrałaś na moim sercu nutą Lusette.
OdpowiedzUsuńTo po prostu tyle, ze było tam już hodowane w czasach niewolnictwa. Na czekoladę (wtedy do picia, bo nie wiedzieli, że można i zrobić taką do jedzenia).
Usuń