W zasadzie żadnych świąt nie obchodzę (mam tu na myśli zarówno religijne, bo jestem ateistką, jak i np. urodziny, bo nie lubię), nie wiem, dlaczego jakieś tam dni miałyby się czymś różnić od innych. Przyznaję się jednak, że lubię historie związane z niektórymi, pewne "dodatki" (np. odpustowe lampki, mroczna otoczka halloween). Mogłyby nie istnieć, ale jak już są... To korzystam, np. zamawiając "świąteczne czekolady" czy kiedyś kupując rogale świętomarcińskie, które u mnie pojawiały się tylko w listopadzie. Obecnie nie budzą we mnie większych emocji, ale zamiast rogala z makiem postanowiłam sięgnąć po czekoladę z makiem. Musiałam się jakoś zmotywować do otwarcia białego Stainera, bo mleczny curry strasznie mnie zasłodził, a po białym nie spodziewałam się niczego lepszego. I pomyśleć, że kupiłam tylko dlatego, że "o, mleczna czekolada z makiem? to może być smaczne"... Taak, na stronie było napisane, że to mleczna, a ja - durna! - nie przyjrzałam się zdjęciu.
Andrea Stainer White Chocolate with Poppy Seeds to biała czekolada z makiem.
Po otwarciu poczułam słodki zapach białej czekolady, kojarzący się z lodami z ogromną ilością mleka w proszku. Nie spodobało mi się to.
Gruba tabliczka była twarda i trochę krucha przez - jak się wydawało - sporą ilość maku. Już ręce nieco tłuściła, dlatego zdziwiłam się, gdy w ustach rozpływała się po prostu tłusto-kremowo, raczej jak zagęszczone mleko niż tłusty ulepek. W ustach okazało się też, że maku wcale nie było tak dużo. Miał za to przyjemną, strzelająco-chrupiącą strukturę.
W smaku od pierwszej chwili poczułam bardzo słodkie mleko, przez co od razu pomyślałam o takim skondensowanym, zagęszczonym i słodzonym. Było w tym i coś lekko maślanego, co z lekko waniliową nutą przywodziło na myśl słodkie, mleczne lody włoskie.
Przy rozgryzaniu maku bokami, podczas rozpuszczania się się kawałka czekolady, smakowo gubił się, ale gdy zostało go więcej (zwłaszcza pod koniec) i wtedy pogryzłam, wychodził wyraźniej, choć wciąż nie tak wyraźnie, jak bym chciała. Przyjemnie łączył się wtedy z mlecznym smakiem, wprowadzał taką "roślinnawą" nutkę, która była miłym wykończeniem, ale trochę gryzł się ze smakiem białej czekolady.
To właśnie mak było bardzo dobrze czuć w posmaku, niestety do pary z poczuciem białoczekoladowej słodyczy.
Czekolada wyszła całkiem smacznie, choć ze względu na słodycz i skojarzenie ze słodzonym mlekiem tudzież przesłodzonymi lodami oraz niedosyt w kwestii maku, spokojnie mogłam zakończyć na trzech kostkach. Po czwartej znudziłam się i słodycz za bardzo dawała mi się we znaki. Nie mogę jednak powiedzieć, by była przesłodzona. Owszem, bardzo słodka, ale nie cukrowa; niestety bez jakiejkolwiek głębi. Pozytywnie odebrałam też konsystencję - nie strasznie tłustą.
Od razu przypomniała mi się Folkowe Mecyje biała z makiem - tam było więcej maku, ale cukier aż drapał w gardle (czuję, że obecnie o wiele gorzej bym to odebrała). Stainer niewątpliwie wyszła lepiej jakościowo. Folkowe Mecyje oceniałam w czasach, gdy oceną wyjściową było u mnie 7 (jako że "każdy słodycz z założenia jest smaczny"), teraz wyjściowa jest 5 (środek - bo na dobrą ocenę trzeba sobie zasłużyć), więc napiszę tak: smakowo między tymi tabliczkami, tak mi się wydaje, są przynajmniej 2 punkty różnicy (Stainer lepsza). Mojej Mamie w ogóle nie smakowała bo "za mało słodka i za mało maku" (zwłaszcza to pierwsze jej przeszkadzało).
ocena: 6/10
kupiłam: Smacza Jama
cena: 8,75 (dostałam rabat -50%) za 50g
kaloryczność: 573 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy 30%, pełne mleko w proszku, mak, lecytyna sojowa, aromat: naturalna wanilia
Biała jak najbardziej pasuje mi do maku, wielka szkoda, że wyszła płasko, bo szukam tego połączenia w porządnym wykonaniu. Kiedyś skusiłam się na białą Seed and Bean Lemon & Poppy Seeds, niestety okazała się niejadalna :P
OdpowiedzUsuńBiała, ale taka... śmietankowa, subtelna to może i tak, a nie cukier w cukrze. Dobre było właśnie takie śmietankowe nadzienie w Zotterze, ale też nie w pełni takiego, jakiego szukam.
UsuńUf, dobrze, że na tą S&B się nie zdecydowałam. Jednak dobrze, że jestem tak sceptycznie do białych ostatnio nastawiona, że już nawet raczej nie kupuję.
Ciekawie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńPrawie dalmatyńczyk. :D
UsuńO, ja też nie obchodzę żadnych świąt i rocznic :) Biała czekolada to nie dla mnie, po prostu jakoś mi nie smakują.
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi też. Hm, teraz tak pomyślałam o ciemnej z makiem... jeszcze takiej nie widziałam, a Ty? Ciekawe, jak by wyszła.
UsuńHmm, nie kojarzę, może Zotter coś ma?
UsuńWłaśnie nie.
UsuńKochamy mak a że dawno nie jadłyśmy białej czekolady to chętnie byśmy ją spróbowały :)
OdpowiedzUsuńObchodzę Halloween, Święto Zmarłych, Walentynki, Mikołajki i Wigilię. Każdy z tych dni ma w sobie magię. Nie tykam Wielkanocy i Bożego Narodzenia, bo świętowanie = wpieprzanie ton żarcia i uprawianie smętnych gadek z rodziną mnie nie interesuje. Wolę w tym czasie porobić... prawdę mówiąc, cokolwiek. Moja rodzina nie jest specjalnie wierząca, a ja od gimnazjum jestem ateistką. W swojej rodzinie chciałabym kultywować te same święta, które kultywuję dziś.
OdpowiedzUsuńCzekolada wydaje mi się świetna. Gdyby trafiła do mnie, zyskałaby więcej punktów. Słodkie lody (Big Milk!) i mak, mmm.
Podoba mi się Twoje podejście, wiesz, że pasuje do Ciebie?
UsuńTo sprecyzuję i ja. :D Lubię otoczkę Halloween, często coś halloweenowego rysuję jesienią, ale to tyle, Święto Zmarłych podoba mi się "z wyglądu" - te wszystkie kolorowe znicze ładnie wyglądają w ciemności, ale cmentarzy nie odwiedzam, zimą zawieszam na karniszy lampki (dalej wiszą i pewnie do końca lutego będą wisieć). Ty nazywasz to magią, ja "kiczowatą otoczką", z czego przymiotnik "kiczowaty" wypowiadam z przymrużeniem oka i w ciepły sposób. "Taki fajny kicz"... może gdybym nie była aż tak mrukliwą pesymistką też nazywałabym magią.
Nie umiem powiedzieć, jakbyś ją odebrała.
Dokładnie to ten "fajny kicz" chodzi w magicznych momentach :) W jarmarku bożonarodzeniowym najbardziej kocham przepych, miliony zapachów atakujących zewsząd, masy ludzi depczących cię po butach i do bólu tandetne gadżety na stoiskach. To samo tyczy się straganów nad morzem, tylko tam już nie znoszę tłumów, bo tłum w lecie to zło.
UsuńJa nigdy na takim jarmarku nie byłam, jedyne wydarzenia w (jeszcze tylko dwa-trzy miesiące) moim mieście to takie z racami, mnóstwem rozbitych butelek, interwencjami policji do pojedynczych zboczeńców itp. Patologia... ogólnomiejska. Stoiska i taki pozytywny tłum brzmią bardziej zachęcająco.
Usuń