poniedziałek, 1 stycznia 2018

Lindt Creation Dark Chocolate Sublime Mint ciemna 47 % z nadzieniem waniliowym, miętowym sosem i nibsami

Czekolady Lindt w zrozumiały sposób nie kręcą mnie już tak, jak dawniej; w ogóle nie wiem, czy mogę jeszcze powiedzieć, że kręcą mnie jakkolwiek, ale jestem pewna, że do marki mam jakiś tam sentyment. Właściwie to Lindt otworzył mi drogę do szukania coraz to lepszych czekolad.
Zauważyłam tak swoją drogą, że w blogosferze jest mało recenzji miętowych Lindtów (bo mało kto lubi miętowe czekolady?), a że i w sklepach rzadko takie widuję, kiedy zobaczyłam tę podczas pobytu u Taty, wiedziałam, że ją chcę. W końcu ja miętę i czekoladę uwielbiam!

Lindt Creation Dark Chocolate Sublime Mint to ciemna czekolada o zawartości 47 % kakao nadziewana kremem waniliowym, miętowym coulis (sosem) i kawałkami kruszonego kakao.

Po rozerwaniu sreberka poczułam intensywny zapach mięty i bardzo słodkiej, ale ewidentnie ciemnej, bo z mocno zaznaczonym kakao (choć i z pewnym mlecznym akcentem) czekolady.

Przy łamaniu tabliczka lekko chrupała, a w ustach jej konsystencja zaskoczyła mnie pozytywnie.
Sama czekolada nie była ulepkiem, jej gruba warstwa rozpływała się powoli, tłustawo, ale i z suchawym efektem, co mi tu akurat pasowało. Kostki były zwarte, nic się nie rozwalało. Rzadsze nadzienie (miętowe) szybciej wydobywało się ze środka, gorzej było z tym białym, bo ono już było tłuste i tyle. Rozpływało się szybko, a że ujawniało kawałki chrupiących nibsów (na szczęście nie za twardych), nie wydało mi się jakieś strasznie ciężkie.

W smaku najpierw dość długo dominowała czekolada. To typowy Lindt, a więc bardzo słodki, ale i wyraźnie kakaowy, leciutko gorzkawy i przystępny. Nawet po latach degustowania czekolad muszę przyznać, że całkiem dobry.

Dość szybko słodycz zrobiła się lżejsza dzięki chłodzącemu efektowi mięty, której smak sam w sobie przebił się tu jako przyjemny, słodki posmak. Nie był zbyt nachalny, to tylko smakowita nuta.

Chłodek z czasem zaczął jednak przegrywać ze słodyczą białego kremu. Był głównie słodki i mocno mleczny. Mógłby być o połowę mniej słodki. Żałowałam też, że nie czuć w nim migdałów obecnych w składzie, ale na szczęście nie był też taki znowu mdły, choć przy mięcie i kakao wyszedł trochę bez wyrazu, ale znośnie mlecznie.

Kawałki kakao zatopione w tym kremie stanowiły niezły przerywnik od słodyczy, dodawały całości odrobinki kwasku kakao, ale wydały mi się bardzo mało wyraziste. To chyba przez ich wielkość i znikomą ilość.

Na koniec pozostawał posmak miętowych czekoladek i kakaowo-mleczny akcent, a także poczucie słodyczy i tłustości jeszcze w granicach normy.

Muszę przyznać, że to smaczna tabliczka, jednak czułam pewien niedosyt. Ja postawiłabym na czekoladę 70 %, a nie 47 %, białe nadzienie mogłoby być bardziej migdałowe (migdały są w składzie, jest tam jednak też wanilina której na szczęście również nie czuć), a i nie obraziłabym się za silniejszy smak mięty, może większe nibsy. To czekolada z wieloma niedociągnięciami, ale pretendująca do grupy najlepszych Lindtów (gdyby wymienione rzeczy pozmieniać).


ocena: 8/10
kupiłam: Piotr i Paweł
cena: 11,99 zł
kaloryczność: 543 kcal / 100 g
czy znów kupię: mogłabym np. dostać

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, bezwodny tłuszcz mleczny, mleko w proszku, cukier inwertowany, syrop glukozowy, migdały, stabilizator (sorbitole), laktoza, kruszone ziarno kakaowe 08,%, lecytyny sojowe, naturalny aromat miętowy, barwnik (chlorofile i chlorofiliny), wanilina

12 komentarzy:

  1. Ja w ogóle nie zwracam uwagi na tę markę czekolad... 8 to dobra ocena ale i tak nie sprawia, ze mam ochotę na tę czekoladę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na tą się nie skuszę, ale inne wersje z tej serii są smaczne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również przestałam kupować czekolady Lindt. Jedną kupiłam ostatnio, tak z ciekawości, o smaku sernika mandarynkowego:) Kiedyś ją jadłam ale była w innym formacie:) Wtedy była bardzo smaczna więc zobaczę jak wypadnie po zmianie:) Tę zaprezentowaną dzisiaj przez Ciebie z chęcią też bym spróbowała bo nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam miętową czekoladę;) A jadłaś może już te z Lidla czekolady z musem?Jestem ciekawa Twojej opinii na ich temat:)
    Pozdrawiam Gwiazdeczka*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W innym formacie ta sernikowa bardzo, bardzo mi smakowała i ucieszyłam się, kiedy dostałam tą wspomnianą przez Ciebei, a więc w nowym. Jeszcze nie jadłam, ale wciąż jestem dobrej myśli.
      Nie jadłam, ale mam je. Niestety prędko nie otworzę, bo długie daty, jednak na blogu na pewno kiedyś się pojawią. Również jestem dobrej myśli, bo uwielbiam czekolady JD Gross i mam do nich zaufanie.

      Usuń
  4. My na Lindt też już uwagi nawet nie zwracamy :) Kiedyś chodziłyśmy specjalnie dla sklepu z niemiecką żywnością aby kupić jakieś nowości z Lindt i RS ale obecnie żadna z tych firm nas nie rusza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to takie sklepy w "coś tak drogiego jak Lindt" się nawet nie zaopatrują. Sama ta skrajnie niska niemiecka półka, ale i zawsze Chateau mają, czasem RS, jednka pamiętam, jak kiedyś ich właśnie tak o Lindty wypytywałam i parę razy coś przywieźli. Ach, wspomnienia.

      Usuń
  5. Ależ niesamowicie chciałabym spróbować tej czekolady! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też bym wolała bardziej migdałowe nadzienie i bardziej wyraziste nibsy, nie mniej jednak całkiem miła czekolada z tego wyszła. Dobrze wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z miękkim nadzieniem miętowym to i ja bym mogła czekoladę wszamać. Ale masz rację, niewiele ich w blogosferze, bo i miłośników aktualnie niewiele.

    Mam problem z Lindtami, bo większość Creation mnie zawiodła. Excellence z kolei to nie mój klimat. W ciemno obkupiłabym się jednie produktami Hello My Name Is.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualnie. A kiedyś było więcej? :D

      Hello to według mnie bardzo nierówna seria. Część bardzo mi smakowała, część nie kusi ani trochę, parę było niewypałami.

      Usuń
    2. Kiedyś - nie pamiętam. Co przyniesie przyszłość, pokaże czas. W ferie możemy mieć wysyp blogów gimnazjalno-licealnych :)

      Usuń
    3. Już i tak mało ich czytam, bo w wielu nie widzę pasji.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.