środa, 24 stycznia 2018

Andrea Stainer White Chocolate with Poppy Seeds biała z makiem

W zasadzie żadnych świąt nie obchodzę (mam tu na myśli zarówno religijne, bo jestem ateistką, jak i np. urodziny, bo nie lubię), nie wiem, dlaczego jakieś tam dni miałyby się czymś różnić od innych. Przyznaję się jednak, że lubię historie związane z niektórymi, pewne "dodatki" (np. odpustowe lampki, mroczna otoczka halloween). Mogłyby nie istnieć, ale jak już są... To korzystam, np. zamawiając "świąteczne czekolady" czy kiedyś kupując rogale świętomarcińskie, które u mnie pojawiały się tylko w listopadzie. Obecnie nie budzą we mnie większych emocji, ale zamiast rogala z makiem postanowiłam sięgnąć po czekoladę z makiem. Musiałam się jakoś zmotywować do otwarcia białego Stainera, bo mleczny curry strasznie mnie zasłodził, a po białym nie spodziewałam się niczego lepszego. I pomyśleć, że kupiłam tylko dlatego, że "o, mleczna czekolada z makiem? to może być smaczne"... Taak, na stronie było napisane, że to mleczna, a ja - durna! - nie przyjrzałam się zdjęciu.

Andrea Stainer White Chocolate with Poppy Seeds to biała czekolada z makiem.

Po otwarciu poczułam słodki zapach białej czekolady, kojarzący się z lodami z ogromną ilością mleka w proszku. Nie spodobało mi się to.

Gruba tabliczka była twarda i trochę krucha przez - jak się wydawało - sporą ilość maku. Już ręce nieco tłuściła, dlatego zdziwiłam się, gdy w ustach rozpływała się po prostu tłusto-kremowo, raczej jak zagęszczone mleko niż tłusty ulepek. W ustach okazało się też, że maku wcale nie było tak dużo. Miał za to przyjemną, strzelająco-chrupiącą strukturę.

W smaku od pierwszej chwili poczułam bardzo słodkie mleko, przez co od razu pomyślałam o takim skondensowanym, zagęszczonym i słodzonym. Było w tym i coś lekko maślanego, co z lekko waniliową nutą przywodziło na myśl słodkie, mleczne lody włoskie.

Raz i drugi odnotowałam jakąś niebiałoczekoladową nutę. 
Przy rozgryzaniu maku bokami, podczas rozpuszczania się się kawałka czekolady, smakowo gubił się, ale gdy zostało go więcej (zwłaszcza pod koniec) i wtedy pogryzłam, wychodził wyraźniej, choć wciąż nie tak wyraźnie, jak bym chciała. Przyjemnie łączył się wtedy z mlecznym smakiem, wprowadzał taką "roślinnawą" nutkę, która była miłym wykończeniem, ale trochę gryzł się ze smakiem białej czekolady.

To właśnie mak było bardzo dobrze czuć w posmaku, niestety do pary z poczuciem białoczekoladowej słodyczy.

Czekolada wyszła całkiem smacznie, choć ze względu na słodycz i skojarzenie ze słodzonym mlekiem tudzież przesłodzonymi lodami oraz niedosyt w kwestii maku, spokojnie mogłam zakończyć na trzech kostkach. Po czwartej znudziłam się i słodycz za bardzo dawała mi się we znaki. Nie mogę jednak powiedzieć, by była przesłodzona. Owszem, bardzo słodka, ale nie cukrowa; niestety bez jakiejkolwiek głębi. Pozytywnie odebrałam też konsystencję - nie strasznie tłustą.

Od razu przypomniała mi się Folkowe Mecyje biała z makiem - tam było więcej maku, ale cukier aż drapał w gardle (czuję, że obecnie o wiele gorzej bym to odebrała). Stainer niewątpliwie wyszła lepiej jakościowo. Folkowe Mecyje oceniałam w czasach, gdy oceną wyjściową było u mnie 7 (jako że "każdy słodycz z założenia jest smaczny"), teraz wyjściowa jest 5 (środek - bo na dobrą ocenę trzeba sobie zasłużyć), więc napiszę tak: smakowo między tymi tabliczkami, tak mi się wydaje, są przynajmniej 2 punkty różnicy (Stainer lepsza). Mojej Mamie w ogóle nie smakowała bo "za mało słodka i za mało maku" (zwłaszcza to pierwsze jej przeszkadzało).


ocena: 6/10
kupiłam: Smacza Jama
cena: 8,75 (dostałam rabat -50%) za 50g
kaloryczność: 573 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy 30%, pełne mleko w proszku, mak, lecytyna sojowa, aromat: naturalna wanilia

13 komentarzy:

  1. Biała jak najbardziej pasuje mi do maku, wielka szkoda, że wyszła płasko, bo szukam tego połączenia w porządnym wykonaniu. Kiedyś skusiłam się na białą Seed and Bean Lemon & Poppy Seeds, niestety okazała się niejadalna :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biała, ale taka... śmietankowa, subtelna to może i tak, a nie cukier w cukrze. Dobre było właśnie takie śmietankowe nadzienie w Zotterze, ale też nie w pełni takiego, jakiego szukam.
      Uf, dobrze, że na tą S&B się nie zdecydowałam. Jednak dobrze, że jestem tak sceptycznie do białych ostatnio nastawiona, że już nawet raczej nie kupuję.

      Usuń
  2. O, ja też nie obchodzę żadnych świąt i rocznic :) Biała czekolada to nie dla mnie, po prostu jakoś mi nie smakują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mi też. Hm, teraz tak pomyślałam o ciemnej z makiem... jeszcze takiej nie widziałam, a Ty? Ciekawe, jak by wyszła.

      Usuń
    2. Hmm, nie kojarzę, może Zotter coś ma?

      Usuń
  3. Kochamy mak a że dawno nie jadłyśmy białej czekolady to chętnie byśmy ją spróbowały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Obchodzę Halloween, Święto Zmarłych, Walentynki, Mikołajki i Wigilię. Każdy z tych dni ma w sobie magię. Nie tykam Wielkanocy i Bożego Narodzenia, bo świętowanie = wpieprzanie ton żarcia i uprawianie smętnych gadek z rodziną mnie nie interesuje. Wolę w tym czasie porobić... prawdę mówiąc, cokolwiek. Moja rodzina nie jest specjalnie wierząca, a ja od gimnazjum jestem ateistką. W swojej rodzinie chciałabym kultywować te same święta, które kultywuję dziś.

    Czekolada wydaje mi się świetna. Gdyby trafiła do mnie, zyskałaby więcej punktów. Słodkie lody (Big Milk!) i mak, mmm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Twoje podejście, wiesz, że pasuje do Ciebie?
      To sprecyzuję i ja. :D Lubię otoczkę Halloween, często coś halloweenowego rysuję jesienią, ale to tyle, Święto Zmarłych podoba mi się "z wyglądu" - te wszystkie kolorowe znicze ładnie wyglądają w ciemności, ale cmentarzy nie odwiedzam, zimą zawieszam na karniszy lampki (dalej wiszą i pewnie do końca lutego będą wisieć). Ty nazywasz to magią, ja "kiczowatą otoczką", z czego przymiotnik "kiczowaty" wypowiadam z przymrużeniem oka i w ciepły sposób. "Taki fajny kicz"... może gdybym nie była aż tak mrukliwą pesymistką też nazywałabym magią.

      Nie umiem powiedzieć, jakbyś ją odebrała.

      Usuń
    2. Dokładnie to ten "fajny kicz" chodzi w magicznych momentach :) W jarmarku bożonarodzeniowym najbardziej kocham przepych, miliony zapachów atakujących zewsząd, masy ludzi depczących cię po butach i do bólu tandetne gadżety na stoiskach. To samo tyczy się straganów nad morzem, tylko tam już nie znoszę tłumów, bo tłum w lecie to zło.

      Usuń
    3. Ja nigdy na takim jarmarku nie byłam, jedyne wydarzenia w (jeszcze tylko dwa-trzy miesiące) moim mieście to takie z racami, mnóstwem rozbitych butelek, interwencjami policji do pojedynczych zboczeńców itp. Patologia... ogólnomiejska. Stoiska i taki pozytywny tłum brzmią bardziej zachęcająco.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.