czwartek, 24 stycznia 2019

Zotter Nougat + Cookies mleczna 50 % z nugatem z migdałów i orzechów laskowych oraz warstwą z ciasteczek migdałowych

Człowiek powinien uczyć się na błędach, osobiście najbardziej lubię uczyć się na błędach innych (by nie musieć popełniać swoich), ale w kwestii czekolad to nie znajduje zastosowania. Sama muszę spróbować i to często coś, co doświadczenie powinno mi odradzić. Niektóre czekolady wywołują u mnie traumę, to prawda, ale inne... mogą być paskudne, a ja i tak mogę nagle zdecydować, że chcę podobną. Tak mi to do głowy przyszło, gdy już po napisaniu tej recenzji zorientowałam się, że "ciasteczkowy Zotter" to nie taka nowość. W końcu był już Coffee Cookies z naprawdę podłą warstwą ciasteczkową. Czy gdybym pomyślała o tym przed zakupem dzisiaj przedstawianej, czy bym z niej zrezygnowała? W żadnym wypadku! Zotter po prostu za bardzo i za często wszystko zmienia. Ostatnio narzekałam trochę, że na gorsze, że do nowych smaków mam "taki sobie" stosunek, ale... Ale pewności, "jak to akurat z tą czekoladą będzie?" nigdy mieć nie można.


Zotter Nougat + Cookies to mleczna czekolada o zawartości 50 % kakao z nugatem ze świeżych i karmelizowanych migdałów oraz orzechów laskowych i warstwą z ciasteczek migdałowych.

Po rozchyleniu papierka poczułam intensywną woń karmelizowanych migdałów, kojarzących się trochę korzennie i otulonych mleczną czekoladą o orzechowym wydźwięku. Gdy wzięłam tabliczkę i zaczęłam ją wąchać, uderzył mnie smakowity aromat orzechów laskowych "na korzenną nutę". Prażono-cynamonowy wątek cudnie tu wyszedł.

Tabliczka przy łamaniu była dość konkretna, choć trochę się kruszyła. Wydała mi się jednak takim... zbitym, tłustym kawałem.
Pod kremową czekoladą z obu stron (na górze i na dole) znajdował się nugat - na dole znacznie więcej, a przez środek biegła gruba ciasteczkowa warstwa. Widać było kawałki migdałów.
Odrobinkę podzieliłam, ale rozwarstwione to wszystko nie było takie fajne (i chyba za kruche na takie zabiegi) - urok tkwił w złożoności i przegryzaniu się przez całość.

W ustach czekolada rozpływała się idealnie kremowo, gładko i tłusto w mleczny sposób. Zlewała się z nugatem, który był tłustszy od niej, ale równie gładki. Wydawał się podobnie gęsty, także znacząco mleczny, ale i maślany.
Poczucie tłustości chwilowo troszeczkę rozbijała ciasteczkowa warstwa. To była mało przemielona, bardzo zbożowo-ziarnista masa z kawałkami twardo-chrupiących migdałów. Początkowo wydawała się mączno-suchawa, ale po chwili i z niej wydobywał się ciasteczkowy tłuszcz. Nasiąkało to i miękło, stając się jakby pszennym marcepanem (?).
Konsystencja okazała się bardzo złożona, bo taka mięknąco-chrupiąca, kontrastowa (niczym jedzony dzień wcześniej wafelek Princessa White Lemon). Tłuste części miękły i lekko zalepiały usta, a kawałki migdałów i część ciasteczkowej części dało się zacnie schrupać.

W smaku czekolada była bardzo, bardzo mleczna, szlachetnie słodka i orzechowa za sprawą kakao. Laskowce i migdały podkreślały kakao, a później zaczęły się coraz bardziej wywyższać.

Naturalna mleczność rozeszła się po ustach, a wraz z odsłanianiem się nugatu, rosła. Rosła zabójczo mocno, choć trochę leniwie. Na mlecznej fali płynęły także migdały. Początkowo zasugerowało to mleko migdałowe, ale gdy pojawiła się słodycz typowo nugatowa i słodko-karmelowa, nadzienie nie pozostawiło złudzeń. Migdałowy nugat wyraźnie smakował karmelizowanymi migdałami, które kojarzyły się nieco korzennie.

Skojarzenie to napędzała warstwa ciasteczkowa. Zaznaczyła się jako mączna zbożowość, powiedziałabym, że trochę nijaka, jednak po chwili (gdy ciasteczka nabrały wilgoci), nadciągnął maślany smak. Maślane ciasteczka połączyły się z nugatową mlecznością. Tu jednak o miejsce wciąż walczyły migdały. Poczułam się więc, jakbym jadła maślane herbatniki z migdałami i popijała je mlekiem (migdałowym?).

Ciasteczka... wydały mi się mocno wypieczone, migdały podrzuciły odrobinkę goryczki (niektóre chyba przeprażono - według mnie wyszło na plus) i... tu wkradły się również goryczkowate orzechy laskowe. Przyniosły nutę cynamonu, reprezentując mocno korzenny klimat.

Końcówkę zdominowały prażone migdały i orzechy. Raz i drugi przy migdałach poczułam słonawe ukłucie. Cały czas rosnąca słodycz poszła w kierunku palono-karmelowym. Przez chwilę była jeszcze niemożliwie słodka (już karmelowo), ale zaraz też podeszła pod niemal goryczkowaty karmel. Goryczkowatość tych czynników na koniec tańczyła na mlecznoczekoladowej scenie, ale to ona (goryczkowatość) dominowała. Rozgryzane orzechy tylko to napędzały, mimo że ciasteczka próbowały łagodzić.

W posmaku pozostały przede wszystkim migdały, ale i silna ogólna maślaność. Czułam także maślano-korzenną słodycz, zbożowy smak ciastek i tłuszcz na ustach (który osadził się na nich już po 1/3 tabliczki).

Całość wyszła bardzo ciekawie. Na pewno jej klimat był ciepły, bo mocno pieczono-prażony, budowany przez (oczywiście) prażenie, karmel i korzenność (sugerowaną wieloma czynnikami). Jej silna słodycz została podana umiejętnie, bo charakternie. Nie brakowało elementów przełamujących, ale nie ukrywam, że chwilami jednak za bardzo uładzona mi się wydawała. Mnóstwo tu maślanych elementów, ale to też ciasteczka maślane. Te wyszły o wiele lepiej niż próchnowate w Coffee Cookies, ale też były zbyt mączne. Tu jednak doszła smakowita migdałowość i orzechy laskowe. Wszystko to tonęło w mleku... co też wyszło ciekawie, niczym ciasteczka w nim maczane.
Struktura - niecodzienna i interesująca, acz nie do końca w moim stylu, bo zmogła mnie maślana tłustość. Muszę jednak przyznać, że nie odebrałam jej tak tragicznie, bo była raczej maślano-mleczna.
Smaczny eksperyment.


 ocena: 8/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł (za 70g)
kaloryczność: 573 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: surowy cukier trzcinowy, migdały, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, masło, mąka pszenna, orzechy laskowe, odtłuszczone mleko w proszku, jaja, słodka serwatka w proszku, pełny cukier trzcinowy, karmelizowane mleko w proszku (odtłuszczone mleko w porszku, cukier), lecytyna sojowa, sól, sproszkowana wanilia, kardamon, płatki róż, anyż, proszek cytrynowy, koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), cynamon

9 komentarzy:

  1. Ciasteczka maczane w mleku w postaci tabliczki? Mnie to kupuje! :) i jeszcze to urocze opakowanie... Naprawdę mi się podoba ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie te 'ciasteczka' to wciąż porażka i jeszcze bardziej irytująca, bo gdyby nie one, to byłaby całkiem moja tabliczka. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, że słodka, wyszła bardzo sympatycznie. Rzeczywiście, wnętrze strasznie kruche.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo że i mi ostatnio prawie wszystko jest za słodkie, uważam, że i takie rzeczy mogą być bardzo smaczne.

      Usuń
  4. Szkoda, że ten sklep teraz nie działa :/ Chętnie zerknęłabym na ich ofertę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to jest biokredens.pl (mam kolejkę wpisów i po prostu nie zaktualizowałam po zmianie). Możesz też spróbować zamówić na Facebooku.

      Usuń
  5. Ciekawe, czy lubię uczyć się na błędach innych osób. W części przypadków na pewno tak - jak zresztą każdy - ale chyba mimo wszystko mam w sobie pierwiastek wyniosłości, który podpowiada, że akurat mnie by się udało, bo tamta osoba niewystarczająco się postarała lub zrobiła coś innego źle. W kwestii słodyczy oczywiście zawsze słucham siebie.

    Trochę martwi mnie wstępna suchość nadzienia. Lubię, gdy krem jest tłuściutki i mięciutki od pierwszego szturchnięcia jęzorem. Goryczkę orzechów czy migdałów lubię. Dużo mleka = better.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mięcho dla mnie! Miałabym się w co wgryzać <3

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.