First Nice Czekolateria Czekolada deserowa z nadzieniem o smaku czekoladowym z ciasteczkami kakaowymi to ciemna czekolada o zawartości 50 % kakao "z nadzieniem (50%) o smaku czekoladowym i ciasteczkami kakaowymi (7%)" marki własnej Lidla - First Nice z zimowej linii.
Czekolada była twarda, nadzienie też należało do tych typu sucho-zawartego. Sporo było w nim okrągłych, początkowo chrupiących, później zaś mięknących ciasteczek.
W ustach czekolada rozpływała się łatwo, tłusto-kremowo w maślany sposób. Pozostawiała lekko pyliste poczucie, co wyszło całkiem nieźle (odganiało skojarzenia z ulepkiem).
Nadzienie okazało się również tłuste, ale paradoksalnie bardziej zwarte, niemal grudkowate, lekko proszkowe, ale nie suche. To ta pylistość wprowadzała suchawe poczucie. Ciasteczka szybko rozgryzione lekko chrupały, ale ja wolałam jak miękły i rozchodziły się w ustach, bo wydawały się być stworzonymi do tego.
Gdy nadzienie zaczęło się przebijać, słodycz znacząco rosła. Wgryzły się w to smak mleka w proszku i mdły, maślano-mleczno-margarynowy, kojarzący się (z racji ciągle wyczuwalnej "polewowości") z produktami o smaku cappuccino.
Ciasteczka kakaowe podrzuciły smak czekoladowych, słodkich, ale i goryczkowatych za sprawą kakao, nieprzypalonych ciastek. Przekuło to trochę słodycz, rozbiło nijakość, ale tylko trochę.
Wyróżniały się, co się chwali, ale chyba jednak wciąż słodycz była za silna, by umożliwić im jakiś wyraźniejszy debiut.
Pod koniec pojawił się też kwaskowato-sztuczny posmak - jakby tania pseudo-kawa. Zjedzone ciasteczka taki "pieczono sodowy" posmak chyba też tu podpięły. Wyszło to jakoś tak dziwnie niby-alkoholowo.
Po zjedzeniu czułam właśnie ten posmak, mleko w proszku i pewną kakałkową czekoladowość ciastek.
Całość wyszła zaskakująco jak na coś takiego dobrze. Przesadzona słodycz i margarynowa tłustość to jedno, ale nieulepkowatość i jakiś tam wydźwięk należy pochwalić. Wyczuwalne kakao wyszło co prawda plebejsko, ale piernikowo-ciasteczkowo, nawet prawie alkoholowo, a więc w sposób, który może przypaść do gustu. Nadzienie uważam za mdłe, ale przynajmniej ciastka pozytywnie zaskoczyły. Sama czekolada też zaskakująco spoko, jak na tę półkę. Co dziwne, tabliczka nie wyszła ciemnoczekoladowo, a zaskakująco... mlecznie, choć słodkokakaowo.
Jakąś połowę zjadłam i w sumie rażących wad nie znalazłam. Za tłusto, za słodko, ale cóż.
ocena: 6/10
kupiłam: Lidl
cena: 2,19 (za 97 g)
kaloryczność: 545 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz roślinny w zmiennych proporcjach (palmowy, shea z masłosza Parka), ciasteczka kakaowe 7% (mąka pszenna, cukier, tłuszcz roślinny: palmowy, rzepakowy; kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, mieszanka słodu: syrop glukozowy, syrop jęczmienny, koncentrat słodu jęczmiennego; mleko w proszku odtłuszczone, substamcja spulchniająca: węglany sodu; sól, aromat, substancja spulchniająca: kwas winowy), tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, mleko w proszku odtłuszczone, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii, aromat naturalny
Jesli smakuje jak te duze pierniki w czekoladzie (serca, precle i gwiazdki) to mi na pewnk by zasmakowala! Uwielbiam te pierniczki <3 czy właśnie o te Ci chodzilo? :)
OdpowiedzUsuńDokładnie o takie, choć o żadne konkretne, bo ich nie jadam.
UsuńKusiła mnie jak wszystko co ciasteczkowe, ale (!) widzę, że ma zboczenia do przedwczesnej starczej wysypki... Czego już się trochę obawiam po czekoladach Wawel :D
OdpowiedzUsuńMoże one już im na linii produkcyjnej się starzeją? Ostatnio otworzyłam jednego Barona z bardzo długą datą, bo tak czułam, że też taki będzie, a tu... Szok! Ładnie lśnił.
UsuńZobaczę jak będzie mi smakować. Mam trochę obawy, bo teraz zainwestowałam w czekolady lepszej jakości i obawiam się, że ta mi już tak smakować nie będzie :P
OdpowiedzUsuńWiesz, dobrą taniochę nadal potrafię docenić, więc... Gdy ona po prostu dobra nie jest, to możesz mieć problem.
UsuńMasz na myśli Lindty czy coś jeszcze lepszego? Może w końcu Zotter?
Mój Tata takie lubi ;)
OdpowiedzUsuńTydzień czy dwa temu jadłam owsiankę, która ważyła 42 g. Nie rozumiem, czemu nie mogła ważyć 40 albo 45, tylko akurat 42. Łączę się zatem z Tobą w niezrozumieniu świata.
OdpowiedzUsuńPatrząc na jakość czekolady, jestem w stanie uwierzyć w jej polewowość. Ponieważ jednak kompozycja jest całkiem moja + nadal mam delikatne podejrzenia, że to może być Millano, nie skreślam tabliczki. Zjadłabym ją chętniej niż podobną pod względem kompozycji nową Milkę z nadzieniem kakaowym i Orełami (kupiłaś? mama kupiła?).
I pomyśleć, że ktoś złośliwy przy paczkowaniu wziąłby dorzucił o jeden płatek za dużo... Oj, gdyby kontrola to wyłapała!
UsuńWłaśnie z tym Millano to nie wiem. Ja jestem wyjątkowo wyczulona na taki jakiś aromat, który ta marka do nadziewanych dodaje. Zawsze go wyłapuję, zawsze wydaje mi się podobny. Tu... no niby też coś dziwnego było. Ja jednak nie jestem taka pewna, czy byłaby Twoja.
Kupiłam i mam nadzieję, że zjem całą. Mama by nie kupiła, bo nie lubi kakaowych rzeczy, ciastek (bo gorzkie).